Przejdź do treści

MIĘDZY BIAŁORUSIĄ I POLSKĄ – MARCINKIEWICZ, MONIUSZKO, PINIGIN

Warszawski Teatr Polski przyzwyczaił nas już do tego, iż chce i potrafi godnie i niebanalnie nawiązywać w swym repertuarze do ważnych dla polskiej kultury rocznic i jubileuszy – jak na przykład poprzez przygotowane kilkanaście miesięcy temu, a odwołujące się do dwusetnej rocznicy urodzin Cypriana Norwida widowisko „Słowo jest ogień” wedle scenariusza Janusza Majcherka. Nie odebraliśmy więc jako czegoś nadzwyczajnego tego, że teraz w podobny sposób nawiązał do dwusetnej rocznicy powstania Mickiewiczowych „Ballad i romansów”, prezentując premierę spektaklu zatytułowanego „Romantyczność”. Nic arcyszczególnego nie było też w tym, iż realizację premiery opartej na kanonicznym utworze naszego wieszcza powierzył – zresztą bardzo znanemu – reżyserowi z Białorusi Mikołajowi Piniginowi; przecież, jak przypominała teatralna ulotka, „Ballady i romanse” nasz poeta osadził w ludowej tradycji okolic Nowogródka, których mieszkańcy w owych czasach niejednokrotnie nazywali się Litwinami, często czuli się Polakami, a mówili głównie po białorusku. Całkiem szczególne były jednak moment i okoliczności, w których Pinigin podejmował się tego zadania.

Bo przyjął to zaproszenie wkrótce po tym, gdy przyszło mu porzucić teatr, z którym związany był (z dziesięcioletnią przerwą na pracę w petersburskim Wielkim Teatrze Dramatycznym im. Towstonogowa) od trzydziestu pięciu lat, w tym od dwunastu jako jego szef artystyczny – czyli najpierwszy teatr dramatyczny Białorusi, za jaki jest uważany Białoruski Państwowy Akademicki Teatr im. Janki Kupały w Mińsku. Uczynił to Pinigin w sierpniu 2020 roku w geście solidarności ze zwolnionym za wspieranie protestów po zmanipulowanych wyborach prezydenckich dyrektorem naczelnym placówki – Pawłem Łatuszką, zresztą wcześniej ambasadorem Białorusi w Warszawie i białoruskim ministrem kultury. Podobnie jak Pinigin postąpiła wtedy większość artystów mińskiej trupy. Część z nich wkrótce utworzyła Niezależną Białoruską Grupę Teatralną „Kupałowcy”, której członkowie, jako artyści-rezydenci Teatru Polskiego, przygotowali tu pod wodzą Pinigina pokazaną dwa razy w październiku 2022 roku pierwszą, białoruską wersję „Romantyczności”; druga wersja, już z udziałem artystów polskich i grana po polsku, miała swą premierę dwa tygodnie później. „Istotą tego widowiska – pisał w redagowanym przez siebie internetowym „Yoricku” nasz czołowy krytyk Tomasz Miłkowski – jest ukazanie ducha pogranicza kultur, styku kultury polskiej i białoruskiej (…) Spektakl imponuje rozmachem i odmiennością od sposobów uprawiania poezji na scenie – jednocześnie bardzo tradycyjny, wręcz ilustracyjny, i bardzo nowoczesny, operujący skrótem i metaforą. Najważniejsze, że melodia wiersza, jego rytm, wchodzący w ucho rym, ale i pewien niepokój, wibruje potem w wyobraźni”.

*

Rozstanie ze swoim miejscem pracy było dla artystów Teatru im. Kupały tym boleśniejsze, że dokonywało się niemal literalnie w przeddzień wielkiego jubileuszu placówki – jej stulecia; narodziła się ona bowiem – pod nazwą Białoruski Teatr Państwowy – we wrześniu burzliwego 1920 roku. Pierwszym kierownikiem artystycznym teatru został absolwent warszawskich klas dramatycznych, następnie aktor polskich trup czynnych na terenie Białorusi, wreszcie w 1913 roku współtwórca i potem szef Pierwszego Białoruskiego Stowarzyszenia Dramatu i Komedii – Florian Żdanowicz; on też zrealizował – jako autor adaptacji, reżyser i wykonawca roli tytułowej – inauguracyjne przedstawienie nowo powstałej placówki, jakim stał się „Ryś” według opowiadania Elizy Orzeszkowej „W zimowy wieczór”. Podczas tej uroczystej inauguracji 14 września 1920 roku po trupie białoruskiej wystąpiły też kolejno żydowska (z „Ludźmi” Szolema Alejchema) i rosyjska (z „Weselem” Czechowa); trzy dni później owe trzy zespoły zagrały kolejno „Paulinkę” Kupały, „Boga zemsty” Asza i „Na dnie” Gorkiego. Od 1922 roku w teatrze pozostał już tylko zespół białoruski. Żdanowicz kierował teatrem przez rok, potem długo pracował w nim jako ceniony i obsadzany w czołowych rolach aktor; u schyłku lat trzydziestych stracił życie podczas stalinowskich czystek. Po inauguracyjnej premierze Orzeszkowej literatura polska zajmowała w repertuarze teatru ważne miejsce jeszcze przez kilka lat; jak podaje białoruska badaczka Tamara Garobczanka, w okresie 1920-1926 r. wystawiono tam jeszcze dziewięć innych polskich pozycji, wśród nich „Damy i huzary” Fredry, „Ich czworo” Zapolskiej, adaptacje „Chama” Orzeszkowej i „Chaty za wsią” Kraszewskiego. W końcu lat osiemdziesiątych XX stulecia na scenie Teatru im. Kupały pojawiły się sztuki Mrożka, reżyserowane przez Pinigina i naszego Andrzeja Jakimca. W Polsce teatr gościł kilkakrotnie – już w III RP na przykład w roku 1991 i 1993 na głośnym toruńskim „Kontakcie”, potem też w Białymstoku.

*

A ze sztuką reżyserską Mikołaja Pinigina dane mi było obcować już od z górą ćwierćwiecza – i każde z tych spotkań pozostawało mi na długo w pamięci. Jesienią 1997 roku uczestnicząc w konferencji mickiewiczowskiej w Mińsku mogłem sobie nawet zafundować swego rodzaju mikro festiwal Pinigina, oglądając w toku dwóch kolejnych wieczorów reżyserowane przezeń przedstawienia „Garderobianego” Ronalda Harwooda w Teatrze im. Kupały (zaiste świetne!) oraz opartej na dramacie Friedricha Dürrenmatta opery „Wizyta starszej pani” współczesnego białoruskiego kompozytora Siergieja Kortesa w mińskim Teatrze Opery i Baletu. Ale największe wrażenie uczynił na mnie obejrzany dwa lata wcześniej, w toku obchodów 75-lecia Teatru im. Kupały, przygotowany przez Pinigina spektakl „Sielanki” Wincentego Dunina-Marcinkiewicza; po dziś dzień liczę go do najciekawszych i najbardziej poruszających, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się obejrzeć. Wysłał do Mińska wtedy mnie, podówczas dyrektora od teatru w Ministerstwie Kultury, szef resortu Kazimierz Dejmek; dodam, że podczas oficjalnych jubileuszowych uroczystości zwróciło uwagę pojawienie się wybranego rok wcześniej na swą pierwszą prezydencką kadencję Łukaszenki, który spędził sporo czasu na nieskrępowanej rozmowie z artystami teatru-jubilata.

Dunin-Marcinkiewicz, polsko-białoruski poeta i komediopisarz, jedna z najważniejszych postaci kultury białoruskiej w XIX stuleciu (przypomnijmy, że jego sztukę „Pińska szlachta” Pinigin wystawił w 2010 roku w warszawskim Teatrze Rampa) stworzył tekst „Sielanki” w pierwszej połowie lat czterdziestych jako libretto operowe; jako takie też tekst ów wnet ukazał się w druku nakładem księgarni Zawadzkiego w Wilnie. Bezpretensjonalna fabuła „Sielanki” łączyła w sobie dydaktyczne przesłanie rodem z Oświecenia (pochwała dobrego dziedzica) z motywami o proweniencji romantycznej (silne osadzenie w folklorze). Powracający z Paryża do swych dóbr niejaki Karol Latalski, mocno sfrancuziały i wyraźnie obojętny na los swych nękanych przez złego plenipotenta poddanych młody szlachcic, ujęty urodą, wdziękiem i mądrością przebranej za chłopkę własnej kuzynki Julii Dobrowicz prosił ją o rękę, obiecując osiąść na stałe w rodzinnej wsi i nie szczędzić wysiłków dla uszczęśliwienia wieśniaków; dopiero wtedy zakochana od dawna w Karolu Julia przyznawała się do podstępu i ujawniała swój prawdziwy status. Osobliwością tekstu „Sielanki” była dwujęzyczność: szlachta posługiwała się tu językiem polskim, lud wysławiał się po białorusku. Muzykę do tego libretta napisał mieszkający wówczas w Wilnie Stanisław Moniuszko; część partytury wyszła spod pióra Konstantego Krzyżanowskiego i być może jeszcze innych muzyków. Prapremiera „Sielanki” odbyła się 9 lutego 1852 roku w mińskim Teatrze Miejskim, siłami przygotowanej przez Marcinkiewicza amatorskiej trupy; on sam wcielił się w postać wójta Nauma Pryhaworki, wśród wykonawców innych ról byli też jego dwie córki i syn, w scenach chóralnych brał udział autentyczny chór chłopów z jego majątku. Choć cenzura nie pozwoliła na kolejne pokazy publiczne, rzecz wystawiano w tych latach w domach prywatnych w Mińsku, Bobrujsku, Słucku, Nieświeżu i Głusku. Premierę „Sielanki”, podczas której po raz pierwszy zabrzmiał z publicznej sceny język białoruski, uważa się za narodziny białoruskiej dramaturgii; zarazem zyskała ona też sobie rangę pierwszej białoruskiej opery (ta następna, „Wyzwolenie pracy” Mikołaja Czurkina, pojawi się dopiero po siedemdziesięciu latach). Współczesnym symbolem szacunku i hołdu dla owoców współpracy Marcinkiewicza i Moniuszki stał się wzniesiony w centrum Mińska w 2016 roku okazały wspólny pomnik obu twórców.

Skomponowana przez Moniuszkę muzyka „Sielanki” niestety zaginęła; ocalała tylko aria zalecającego się do Julii plenipotenta Bonawentury Wykrętacza „Moja luba! moja miła!”. Przygotowując swe widowisko (premiera odbyła się w końcu 1995 roku) Pinigin posłużył się więc innymi kompozycjami Moniuszki, a także utworami Michała Kleofasa Ogińskiego i kompozytorów białoruskich z tej epoki; część spośród fragmentów, które Marcinkiewicz napisał po polsku, zabrzmiała w przekładzie samego Janki Kupały. Z pomocą kapitalnej scenografii Zinowija Margolina ze staroświeckiej, acz uroczej ramotki Pinigin wykreował wspaniałe, głębokie, uniwersalnie brzmiące, pełne liryzmu, ale i lekkiego dystansu, rozśpiewane i roztańczone dwu i półgodzinne widowisko o odwiecznym poszukiwaniu szczęścia; finał tych poszukiwań ubrał jednak wbrew tekstowi w barwy bardzo gorzkie. Po zaręczynach Karol i Julia wsiadali do balonu, który uniósłszy się w górę przy dźwiękach słynnego poloneza Ogińskiego (niemal białoruskiego hymnu narodowego) wnet jednak pękał i poczynał opadać, a jego pasażerowie i wszyscy uczestnicy uroczystości zastygali w przerażonym bezruchu, po chwili naciągając na swe odświętne stroje zgrzebne odzienia biednych wieśniaków; po zapadnięciu i ponownym uniesieniu kurtyny wszyscy smutno wpatrywali się w ziemię – sielanka może zdarzyć się tylko w opowieści, nigdy zaś w rzeczywistości… Spektakl Pinigina zdobył niejedną nagrodę i odwiedził wiele krajów – a może reżyser byłby skłonny wrócić po latach do tego utworu w którymś z teatrów w Polsce?

Grzegorz Wiśniewski

[Tekst ukazał się w (1/2023) numerze dwumiesięcznika „Res Humana”]

Leave a Reply