Przejdź do treści

100 × 100. ARTYŚCI I WYDARZENIA: 100 RAZY TEATR POLSKI NA STULECIE POLSKI ODRODZONEJ I NIEPODLEGŁEJ (19)

28 IV 1929

NAPADY BOJÓWKARZY NIEMIECKICH NA AKTORÓW TEATRU POLSKIEGO Z KATOWIC WYSTĘPUJĄCYCH NA ŚLĄSKU OPOLSKIM W OPOLU I STRZELCACH OPOLSKICH

„Kiedy zamierzaliśmy powrócić do mojego wozu, wyjście z dziedzińca Domu Ludowego było zabarykadowane przez dobrze uzbrojoną grupę bojówkarzy. Otoczono naszą trójkę i zapytano w sposób wyzywający, kim jesteśmy. Urzędnik konsulatu okazał swój dowód dyplomatyczny, gwarantujący mu nietykalność, ja oświadczyłem, że jestem dyrektorem polskiego teatru. „Auf Sie haben wir eben gewartet!” („Na Pana właśnie czekaliśmy!”).

Razy posypały się szybko i gwałtownie ze wszystkich stron. Podczas znęcania się nad nami, ktoś zawołał: „Nicht schiessen!” („nie strzelać!”). Bito nas kolbami rewolwerowymi, nim jacyś ludzie pospieszyli nam pomocą. Zbitych i pokaleczonych wyrwano nas z rąk oprawców i przeniesiono do prywatnego mieszkania p. Rychla, dyrektora Polskiego Banku Ludowego. Rozwścieczona banda poczęła demolować urządzenia sali teatralnej i lokal Banku Ludowego. W momencie, kiedy żelaznymi sztabami podważano drzwi do mieszkania, ok. 11 w nocy, przybyła zmotoryzowana policja niemiecka z Opola (…). Od chwili mojej telefonicznej rozmowy (…) upłynęły przeszło cztery godziny. Tyle czasu potrzebowała niemiecka policja na przebycie trzydziestu kilometrów! Jak się później dowiedziałem wóz mój całkowicie zniszczono, wybito w nim wszystkie szyby, pognieciono metalowe opancerzenie, zdarto opony, a wóz zrzucono w przydrożny rów (…). Kierowcę (…) Wiktora Bednorza oraz mnie w stanie półprzytomnym odwieziono nocą niemieckim autem policyjnym ku granicy polskiej”.

Tak wspominał Marian Sobański jeden dzień pracy polskiego teatru na Śląsku Opolskim, opisując napad Niemców na polskich artystów teatralnych:

„Z niedzielą 30 kwietnia 1939 r. wiąże się fakt bolesny i w swym barbarzyństwie wstrząsający. Na ten dzień zapowiedziany był wyjazd zespołu teatru na niemiecką część Śląska Opolskiego. Nasze przedstawienia na tym terenie mogły się odbywać jedynie w niedziele, lub w dnie świąteczne; każdorazowy nasz przyjazd miał dla tamtejszej ludności charakter świąteczny. Kobiety, mężczyźni i dzieci, przybywający z odległych nieraz wsi na „polski tyjatr”, tłumnie, w barwnych śląskich strojach ludowych, gromadzili się na kilka godzin przed rozpoczęciem przedstawienia w pobliżu sali teatralnej. (…) 30 kwietnia miały się odbyć dwa przedstawienia komedii S. Melasa „Ojciec Nikoluzos”, wybranej przez Związek Polaków w Opolu. Jedno z nich przeznaczono na godziny popołudniowe w Opolu, drugie zaś na wieczorny spektakl w Strzelcach, odległych od Opola o ok. 30 km w kierunku południowo-wschodnim.

Nasz zespół częściej odwiedzał Strzelce, ponieważ przeważał w tym mieście żywioł polski i przedstawień naszych nie zakłócały żadne poważniejsze ekscesy. A granie w Opolu było ryzykowne, tu bowiem nasz teatr wystawił 28 kwietnia 1929 roku „Halkę” Moniuszki, której krwawym epilogiem było zmasakrowanie polskiego zespołu operowego (…).

Kiedy około południa przyjechaliśmy do Opola, uwagę naszą zwróciły posterunki policyjne ustawione niemal na każdym kroku i stanowiące szpaler ochronny w uliczce wiodącej do sali teatralnej.

Spokój, w jakim odbywało się nasze popołudniowe przedstawienie w Opolu, napełnił mnie obawą o nasz wieczorny występ w Strzelcach. Wątpliwościami moimi podzieliłem się z konsulem generalnym Rzeczypospolitej Polskiej p. Malhomme, oraz z sekretarzem Związku Polaków. Uznaliśmy wspólnie, że nagromadzone w Opolu oddziały policji , onieśmieliły bojówkarzy niemieckich, którzy jednak mogli się przerzucić na Strzelce, niestrzeżone przez policję.

Nie czekając na zakończenie przedstawienia w Opolu, nad którym opiekę zleciłem konsulowi generalnemu, wyjechałem własnym wozem w towarzystwie urzędników konsulatu Orszulika i Kałuży oraz sekretarza Związku Polaków Klicha do Strzelec. Zanim dojechaliśmy pod ratusz, oczom naszym przedstawił się widok przerażający. Wśród nieludzkiej wrzawy, bojówkarze niemieccy rozpraszali ludność polską, oczekującą na nasz zespół. Kobietom zdzierano chusty, mężczyzn bito i kopano. Wysiedliśmy z samochodu, chcąc przejść do budynku, w którym mieściła się sala teatralna i biura Polskiego Banku Ludowego. Postanowiłem uzyskać połączenie telefoniczne z Konsulatem Polskim w Opolu, by poinformować o sytuacji w Strzelcach i wstrzymać przyjazd naszego zespołu.

Manewr ten udał się szczęśliwie. Autobus teatralny skierowano okrężną drogą ku granicy polskiej i obiecano natychmiastową interwencję u władz niemieckich. Autobus nasz, którego trasa prowadziła przez rynek strzelecki, przejechał ten odcinek – dzięki przytomności kierowcy – ze zdwojoną szybkością i omijając zagrożoną szosę Strzelce-Bytom podążył do Katowic przez Rudę Śląską. (Marian Sobański „Ostatni „występ” na Opolszczyźnie”, w rozdz. „Wspomnienia”, s. 160-163).

Teatr Polski z Katowic objeżdżał z przedstawieniami Śląsk Górny i Śląsk Opolski. Grał w Bytomiu, Opolu i Strzelcach Opolskich.

Niemcy tolerowali występy polskiego teatru w Bytomiu, Gliwicach i Zabrzu. Przeszkadzali wszelkim innym próbom działania. Ale z czasem przeszkadzali także w Bytomiu, Opolu i Strzelcach Opolskich.

W Bytomiu 25 maja 1923 roku przedstawienie „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki zakłócili Niemcy antypolskimi wystąpienia.

Dnia 28 kwietnia 1929 roku w Opolu po przedstawieniu „Halki” Stanisława Moniuszki bojówkarze niemieccy napadli na aktorów i pobili ich brutalnie. Spośród nich Ada Pichlowa i Wacław Hoherman doznali trwałego kalectwa. W Warszawie 3 maja odbył się wiec protestacyjny Związku Obrony Kresów Zachodnich z udziałem przedstawicieli ZASP. Dnia 4 czerwca przed sądem w Opolu stanęło dziesięciu zatrzymanych spośród sprawców napadu. Prowodyr zajść został skazany na 3 tygodnie więzienia, pozostali – na dwa tygodnie.

Następny wyjazd Teatru Polskiego z Katowic odbył się 31 marca 1930 roku do Bytomia. Był to pierwszy wyjazd po zajściach w Opolu i w Strzelcach Opolskich w kwietniu 1929 roku (a także po wiecu protestacyjnym Związku Obrony Kresów Zachodnich z udziałem przedstawicielu ZASP-u, 3 V 1929 i po rozprawie sądowej w Opolu skazującej napastników niemieckich na śmiesznie niskie kary, 4 VI 1929). Grano „Wesele na Górnym Śląsku” Stanisława Ligonia owacyjnie przyjęte przez widownię. Teatr bowiem nie zaprzestał wyjazdów, choć aktorzy nieustannie byli narażeni na ataki ze strony niemieckiej. „Jeździliśmy również na Śląsk Opolski, gdzie każdy wyjazd był sprawą niebezpieczną dla naszego zdrowia, bo bywały wypadki, kiedy ludność niemiecka obrzucała nas kamieniami, wybijano nam szyby w garderobach, obrzucano kamieniami autobusy” (relacja aktorki Zofii Barwińskiej, w rozmowie z Zofią Mrozińską w Instytucie Sztuki PAN, 15 XII 1971).

Opiekę nad teatrem na Śląsku sprawował często osobiście konsul generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Bytomiu pan Leon Malhomme. Towarzyszył aktorom własnym samochodem z eskortą („Honorowa” asysta dla Teatru Polskiego w Bytomiu”, „Polska Zachodnia” 1935 nr 314; „Pamiętniki Opolan”, Kraków 1954 s. 398, 469-470, 493-494).

Ataki nasiliły się przed 1939 rokiem, i czym świadczy właśnie wspomnienie Mariana Sobańskiego o pobiciu go przez bojówkarzy niemieckich w Strzelcach Opolskich (30 IV 1939).

Napaści ze strony Niemców zdarzały się także w innych częściach Polski. W Toruniu 1 stycznia 1920 roku podczas przedstawienia „Betlejem polskiego” Lucjana Rydla żołnierze niemieccy (Grenzschutz) napadli na teatr – zdemolowali urządzenia i pobili widzów. Zdarzenie wywołało w mieście wielkie wzburzenie. Było tak jaskrawym rozbojem, że napiętnowanie musiała udać nawet prasa niemiecka. Z kolei 13 kwietnia 1920 w Biskupcu Reszelskim bojówka niemiecka pobiła zespół objazdowego teatru plebiscytowego pod dyr. Tomasza Działosza.

Marian Sobański, dyrektor Teatru Polskiego w Katowicach od sez. 1927/1928 do wybuchu II wojny światowej wydał dwie książki o dziejach sceny śląskiej: „Teatr Polski na Śląsku 1922 – 1937 (1937) i „Teatr Polski na Śląsku 1922-1939. (Materiały i wspomnienia”), do druku przygotował Andrzej Wydrzyński, Katowice 1963 Wydawnictwo Śląsk”). W drugiej książce, wykorzystującej pierwszą publikację oraz nowe materiały, omówił nie tylko pierwsze polskie przedstawienia (1920-1921), działalność teatru pod opieką (1922-1927) i pod zarządem (1927-1939) Towarzystwa Przyjaciół Teatru Polskiego, kolejne dyrekcje Tadeusza Wierzbickiego (1922/1923), Wacława Nowakowskiego (1923/1924), Henryka Czarneckiego (1924/1925), Józefa Karbowskiego i Kazimierza Biernackiego (1925/1926) i Mariana Sobańskiego (1927/1928 – 1938/1939), repertuar (polski, obcy, prapremiery), ale także sytuację i problemy teatru na Śląsku, a we wspomnieniach umieszczonych na końcu książki opisał m.in. właśnie napady bojówkarzy niemieckich na zespół Teatru Polskiego z Katowic.

Jakie były dalsze – do dziś – dzieje Teatru? Pożegnanie i tułaczka – zespół teatralny opuścił Katowice 1 września 1939 roku. Powrócił po wojnie przegranej przez bojówkarzy niemieckich i ich mocodawców. Dnia 11 lutego 1945 odbył się pierwszy koncert zorganizowany przez Marcina Kamińskiego, późniejszego dyrektora szkoły muz. w Gliwicach. Potem wystąpił Teatr Wojska Polskiego pod kier. Władysława Krasnowieckiego, późniejszego dyr. Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego, grając „Wesele” i fragmenty przedstawień Teatru Polowego I Armii Polskiej. W marcu rozpoczął prace zespół dramatyczny pod dyr. Karola Adwentowicza i Wilama Horzycy i 2 IV 1945 odbyła się premiera „Zemsty” Aleksandra Fredry w reżyserii Wilama Horzycy i scenografii Jana Kosińskiego; 11 IV 1945 teatr muzyczny wystawił „Halkę” Stanisława Moniuszki; od marca do kwietnia oba zespoły dały 80 przedstawień. W sierpniu 1945 przybył do Katowic Teatr Miejski ze Lwowa pod dyr. Bronisława Dąbrowskiego i inaugurował drugi sezon 6 X 1945 „Weselem” Stanisława Wyspiańskiego (inscenizacja i reż. Bronisława Dąbrowskiego, dekoracja i kostiumy Stanisława Cegielskiego).

Te – trudne – początki, powołując się na wspomnienia trzech naocznych świadków: Walentego Śliwskiego, Wilhelma Szewczyka („Jak rozpoczynaliśmy nowe życie”, „Dziennik Zachodni”, 1955 nr I-II 1955) i Władysława Krasnowieckiego opisał Andrzej Wydrzyński w książce „Pamięć teatru” (Katowice 1956), Podobnie jak sukcesy pierwszych dyrekcji i kierownictw artystycznych (Bronisław Dąbrowski, Władysław Zawistowski).

Bożena Frankowska

Leave a Reply