Przejdź do treści

Anna Lutosławska nie żyje

19 grudnia zmarła Anna Lutosławska (94 lata), wybitna polska aktorka, a także reżyserka, pisarka i działaczka społeczna. Zasłynęła rolami w realizacjach klasyki i oryginalnych monodramach, Jej wkład w rozwój aktorstwa doceniła polska sekcja AICT, nagradzając artystkę Nagrodą im. Ireny Solskiej. Prof. Bożena Frankowska poświęciła jej osobną monografię „Anna Lutosławska. Współczesna Modrzejewska”, która opublikwonma zostala w specjalnym wydaniuy „Yoricka (nr 70, styczeń 2021)

Urodzona w 1928 roku w Krakowie Anna Lutosławska-Jaworska była jedną z najbardziej cenionych polskich aktorek. Związna z teatrami Wrocławia i Krakowa, wystapiła w wielu filmach („Ostatni etap”, „Historia współczesna”, „Daleka jest droga” czy „Zaraza”) i serialach („Barwy szczęścia”, „Pierwsza miłość”, „Klan”, „Czterej pancernii i pies”, „Lekarze”).

Żegnamy ją z prawdziwym smutkiem.

Wspominając artystkę, przypominamy jej sylwetkę z książki Tomasza Miłkowskiego „166 monodramów” (Wrocław, 2016):

ANNA LUTOSŁAWSKA

(ur. w 1928 roku w Krakowie), ukończyła Studio Aktorskie przy Starym Teatrze (1945), a następnie związała się z teatrami Krakowa. Później występowała we Wrocławiu. Stworzyła pamiętne role m.in. w Profesji pani Warren (1954), Weselu (1956), grała Kassandrę w Orestei (1960), Idalię w Fantazym (1968). Występowała w wielu monodramach, które również reżyserowała. Zaczęło się od wyboru poezji żydowskiej Tum-bałałajka (1966, spektakl przedstawiła na historycznym I Ogólnopolskim Przeglądzie Teatrów Jednego Aktora we Wrocławiu), potem zrealizowała m.in.: Nietrwałą i trwożną wg listów Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (1970), Zamienione głowy Tomasza Manna, Cudzoziemkę Marii Kuncewiczowej i Gretę wg Stanisława Grochowiaka (1987, II Nagroda, 21. OFTJA, Toruń). W latach 1972-1982 była pedagogiem PWST w Krakowie, później Uniwersytetu Jagiellońskiego i Ignatianum. Przez dłuższy czas przebywała w Afryce Północnej, skąd przesyłała korespondencję do „Dziennika Polskiego”. Publikowała również na łamach „Teatru” i „Sceny”. Zrealizowała sztuki kameralne w teatrach Krakowa i Londynu, a także Estrady Poetyckie w TV Kraków i TV Wrocław. W ostatnich latach pisze i nagrywa bajki dla dzieci, wydaje wspomnienia, m.in. Skojarzenia zapisane w brulionie (2014), w których wyznała, na czym polega jej teatralne „ukąszenie”: „Teatr pociąga, oszałamia, żąda poświęcenia, oddania bez reszty, pochłania czas, nie liczy się z godzinami, ze zdrowiem, daje chwile uniesień, syci sukcesem, ofiarowuje łzy rozpaczy i szczęścia – na przemian, zmusza do myślenia, dokształcania, pokory, można odejść od niego z własnej woli, nie można go całkiem zapomnieć”. Laureatka Nagrody im. Ireny Solskiej za wybitne osiągnięcia aktorskie (2014).

ZAMIENIONE GŁOWY według Tomasza Manna, tłum. Walentyna Kwaśniakowa

scenariusz i reżyseria Anna Lutosławska, Wrocław, 1970; spektakl miał też wersję telewizyjną (realizacja tv Cezary Łagiewski, scenografia Michał Jędrzejewski), emisja 22 sierpnia 1971

Nagroda, 5. OFTJA, Wrocław 1970

Baśń hinduska Tomasza Manna, a właściwie jego przypowieść filozoficzna, znalazła w Annie Lutosławskiej idealną wykonawczynię. Aktorka bowiem umiejętnie połączyła rodzajową barwę opowieści z jej uniwersalnym charakterem małego traktatu o naturze kobiety. Sita, dzieląca swoje serce między dwóch mężczyzn, męża i jego przyjaciela, uosabia niezdecydowanie, zalotność, potrzebę podobania się i adoracji, a wreszcie wielkiej namiętności. Toteż zwodzeni i kochający ją mężczyźni, mąż Shirdaman i pasterz Nada, z których żaden nie potrafi się wyrzec Sity, postanawiają popełnić wspólne samobójstwo i wzajemnie obcinają sobie głowy. Sita rozpacza, ale idzie jej z pomocą bogini, która pozwala ożywić obu tragicznie zmarłych, męża i kochanka. Sita jednak przez pomyłkę zamienia im głowy. I tak ponętne ciało pasterza Nandy paraduje teraz z głową kupca, a nazbyt zwiotczałe i przygrube ciało kupca Shirdamana zdobi głowa pasterza.

Tak więc to nie koniec szamotaniny Sity między dwoma mężczyznami. Piękna Hinduska nadal walczy ze sobą, kogo wybrać, a los na dodatek sprawi jej przykrą niespodziankę. Ciało Nandy z głową Shirdamana wskutek dostatniego i nieco próżniaczego życia, wkrótce straci swoją atrakcyjność, znowu obrośnie tłuszczem, i „zamiana głów” okaże się tylko pozornie szczęśliwą pomyłką, przynoszącą dobre owoce. Ta ironiczna puenta przestrzega przed oczekiwaniem łatwych, pomyślnych zakończeń – nie ma bowiem dobrego końca, zauważa pisarz.

Przypowieść Manna zobrazowała Anna Lutosławska z pewnym dystansem, pragnąc wydobyć jej dwuznaczność. W telewizyjnej wersji tego spektaklu aktorka poszła nawet drogą celowej deziluzji – na początku została ukazana przed lustrem w garderobie, kiedy kończy charakteryzację i przeistacza się w piękną hinduską dziewczynę. Tak więc „udanie” nie było wcale przez nią ukrywane, przeciwne, eksponowane. Tak jak i zasada narracyjna tego spektaklu, w którym artystka pełniła jednocześnie rolę narratorki, oprowadzającej po nieco egzotycznym świecie przypowieści, i rolę Sity, bohaterki będącej tego świata centralną postacią. Mimo tego rozdwojenia (a może częściowo dzięki niemu) potrafiła uwiarygodnić portret niewinnej dziewczyny, która powołana została do istnienia jako odwieczna nosicielka życia. Kiedy pojawiała się na początku na mostku, już w kompletnym hinduskim stroju i charakteryzacji z czerwoną kropką (kumkum) na środku czoła, nieco powyżej brwi, nie mogło być wątpliwości, że stoi przed nami samo ucieleśnienie kobiecości i niewinności. W jej działaniach dominowała spontaniczność i szczerość, żadnego wyrachowania, pozwalała jedynie ujawnić się jej naturalnym skłonnościom. „Gdy w końcowej części monodramu – oceniał Władysław Orłowski – wykonawczyni rozcharakteryzowuje się i wraca jakby do codzienności, oddalając się od Sity, czujemy, że nic się właściwie nie zmienia. Opada kostium – pozostaje kobieta”.

CUDZOZIEMKA Marii Kuncewiczowej

reżyseria i adaptacja Anna Lutosławska, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, scena Miniatura, premiera 14 października 1977

Wielka Nagroda Publiczności, XIII Festiwal Teatrów Małych Form, Szczecin 1978; Nagroda Ministra Kultury i Sztuki za rolę Róży

Na jednym z pierwszych przedstawień byli obecni Państwo Maria i Jerzy Kuncewiczowie. Ich pochwały w pełni rymowały się z opiniami recenzentów. Wprawdzie krytycy spierali się, czy to w ogóle jest monodram, skoro w spektaklu uczestniczyło jeszcze trzech aktorów (kategorycznie zwracał na to uwagę Wojciech Natanson), ale były to postacie ze snów – zjawy, bardziej ornament niż uczestnicy akcji dramatycznej. Toteż inni traktowali spektakl jak klasyczny monodram, wśród nich Tomasz Raczek entuzjastycznie opisujący maestrię aktorską Anny Lutosławskiej: „Rola ważna przez to, że bardzo konsekwentna, zdecydowana w wyrazie, a zarazem przez to, że zawiera momenty arcymistrzowskie”. Cały spektakl oceniano jako wielką kreację artystki.

Niełatwo było przenieść na scenę tę rozwibrowaną opowieść Marii Kuncewiczowej o wyjątkowej kobiecie, która nigdy nie przestała być uważana była za obcą („Zawsze i wszędzie tak: cudzoziemka”), nigdzie nie zdołała znaleźć swojej grupy odniesienia. Zawsze stęskniona miłości i akceptacji, nienasycona, zachowuje indywidualność, godność, ale nic nie traci ze swej witalności i woli pełnego życia. Lutosławska pokazywała swoją bohaterkę z dwóch perspektyw – obiektywnej, jako jedną z rejestrowanych postaci, obserwowanych z zewnątrz przez wszechwiedzącą narratorkę, w rozmaitych sytuacjach, i subiektywnej, w introwertycznym monologu wewnętrznym. Tak rysowana postać Róży była piękna i monumentalna, tajemnicza, artystycznie wybujała jako wielbicielka Brahmsa i uniwersalizmu muzyki, a chwilami brzydka, wręcz odstręczająca w swojej drapieżnej walce z przeciwnościami losu i nieprzyjaznymi jej ludźmi. Z tych sprzeczności rodził się niepowtarzalny i niejednoznaczny portret bohaterki.

Maria Bojarska na łamach „Sceny” tak relacjonowała szczeciński występ Anny Lutosławskiej w roli Róży: „zagrała tę osobowość niezwykle cienko, koncentrując się na sile psychicznej Róży, na jej despotyzmie, jakże często przeradzającym się w komiczne wręcz wybuchy złości – aby na tym tle delikatnie i niemal mimochodem poprowadzić widza do odkrycia jak słaba, nieszczęśliwa jest ta postać rozczarowanej matki, niedobrej żony, niedokończonej skrzypaczki, tej cudzoziemki, która przez miłość i dążenie wieczne do życia piękniejszego niż to, co przypadło jej w udziale, nigdy już i nigdzie nie była u siebie”.

Leave a Reply