Przejdź do treści

Karolina Beylin – patronka nagrody

Karolina Beylin, znana także pod pseudonimami Maria Maliszewska, Karol Witkowicki, Dr. Kajot i Stephen Charles B., urodziła się 13 kwietnia 1899 roku w Warszawie. Pochodziła z rodziny o korzeniach żydowskich. Jej młodsza siostra – Stefania Beylin – to polska tłumaczka baśni Andersena i publicystka filmowa. Oprócz więzów krwi siostry łączyła także wspólna pasja pisarska. W latach 30. publikowały razem popularne powieści obyczajowe m.in.: „Podwójne oblicze” (1930), „Fabryka młodości” (1936), „Głos wielkiej przygody” (1936), „Sprawa Joanny Dornowej” (1936), czy „Ściśle tajne” (1938).

Karolina Beylin ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. W 1926 roku uzyskała stopień doktora za pracę „Życie codzienne w twórczości Prusa”. Debiutowała na łamach prasy w 1928 roku jako reportażystka. Jeszcze przed wojną opublikowała zbiór reportaży „New York w pięć dni” (1936). Z powodu żydowskiego pochodzenia w czasie II wojny światowej musiała się ukrywać. W owym okresie podawała się za Marię Maliszewską. Gestapo aresztowało ją w 1942 roku, jednak udało jej się uciec podczas transportu więziennego. To właśnie wykształcenie pozwoliło jej na znalezienie schronienia w czasie wojny. Ukrywała się u polskiej rodziny Kamy Moczulskiej we wsi Frankopol, gdzie w zamian za dach nad głową zajmowała się nauczaniem kilkunastoletniej dziewczynki – Mysi Żółkowskiej. Do kryjówki sprowadziła także swoją młodszą siostrę Stefanię i bratanka Pawła, któremu jednak odmówiono pobytu we wsi ze względu na zbyt widoczne, semickie rysy. Kama Moczulska postanowiła zorganizować we Frankopolu prawdziwą szkołę, gdzie nauczaniem zajęła się Beylin i Stanisław Damrosz – ukrywający się były dyrektor gimnazjum z Białej Podlaskiej. W 1944 roku placówka przeniosła się do Grodziska. Przez chwilę Beylin pełniła także funkcję nauczycielki języka angielskiego w reaktywowanym gimnazjum w Białej Podlaskiej. Po powrocie do Warszawy rozpoczęła działalność w „Expressie Wieczornym”, kierując działem kulturalnym gazety i pisząc regularne recenzje teatralne w stałej rubryce. Oprócz kariery krytyka teatralnego w Warszawie zajmowała się także tłumaczeniem literatury angielskiej, zwłaszcza Dickensa i Jerome’a. Jej miłość do rodzinnego miasta znalazła odzwierciedlenie w jej twórczości – napisała wiele książek o przedwojennej Warszawie m.in. „Warszawa! Wysiadać!” (1949), „Jeden rok Warszawy 1875” (1959), „Dni powszednie Warszawy w latach 1880-1900” (1967), „Warszawa znana i nieznana” (1973), „Piętnaście lat Warszawy” 1800-1815 (1976). Karolina Beylin dostała nagrodę za działalność publicystyczną w 1973 roku. Zmarła 3 maja 1977 roku w Warszawie.

Znakiem rozpoznawczym Karoliny Beylin jako krytyka teatralnego jest „Express Wieczorny” (stąd też zdjęcie zamieszczone na początku pracy). Był to dziennik popołudniowy o charakterze sensacyjnym założony przez Rafała Pragę. Ukazywał się w Warszawie od 1946 roku. Jego popularność była na tyle duża, że w najlepszym okresie gazeta osiągała prawie milionowy nakład. Zakres tematyki poruszanej przez redakcję dziennika był rozległy – od informacji dnia codziennego przez wypowiedzi wybitnych autorów aż do zdjęć i wywiadów z gwiazdami epoki (na końcu obowiązkowa krzyżówka). Można zaryzykować stwierdzenie, że krytyka Karoliny Beylin również była „expressowa”. Jednak należy zbadać, jakimi narzędziami się posługiwała, by nie zbagatelizować jej stylu i nie umniejszać wartości jej recenzji.

Recenzentka była osobą wykształconą i – co warto podkreślić – kompetentną do pełnienia zawodu krytyka. W opisie spektakli na samym początku zawsze zwracała uwagę na autora sztuki i jej treść, zazwyczaj dodając komentarz o ewentualnych odniesieniach literackich, czy znanych jej innych wersjach utworu. W kilku zdaniach naświetlała fabułę, pamiętając dla jak szerokiej grupy czytelników pisze i może według niektórych badaczy jest to zbędny element krytyki, ale jeśli czytelnikiem „Expressu Wieczornego” był zarówno prezes fabryki, dyrektor szkoły jak i szewc, nie należy upatrywać w opisie fabuły samych wad. Karolina Beylin z wykształcenia filolog, mająca praktykę nauczycielki i pisząca książki popularno–naukowe, miała niewątpliwie pozytywistyczne podejście do krytyki. Złośliwi stwierdzą, że jej recenzje z krytykowaniem nie miały nic wspólnego. Nie była to osoba, która niczym Antoni Słonimski już w pierwszym zdaniu wyjmie ostrze błyskotliwej, kategorycznie negatywnej oceny. Czytając jej recenzje, ma się wrażenie, że autorka zakłada, iż spektakl – dzieło sztuki – jest czymś dobrym samo w sobie, a ewentualne niedociągnięcia artystów wynikają z niewłaściwego odczytania tekstu, czy po prostu nieodpowiedniej gry aktorskiej. O spektaklu „Kajus Cezar Kaligula” w reżyserii Zygmunta Hübnera Beylin napisała: „Spektakl wypadł interesująco, choć niepozbawiony był braków, zarówno od strony wykonawcy roli Kaliguli Bogumiła Kobieli (chwilami nie docierające do widzów słowa, nieco przesadne akcentowanie żałosności krwawego tyrana) jak od strony chóru spiskowców, który robił wrażenie zbyt wyuczonego. Mimo to wstrząsał wymową aktualnych poprzez wieki faktów i postaw ludzkich”.

To, co jest najciekawsze, zwłaszcza dzisiaj, w recenzjach Karoliny Beylin to jej wypowiedzi na temat samego dramatu, czy tematu spektaklu. Informacje o aktorskie, scenografii niewiele nam dziś mówią. Są lapidarne i najczęściej oparte na jej subiektywnych opiniach np. o sztuce „Dominik czyli Zdobycie Bastylii” Tadeusza Łopalewskiego w reżyserii Teresy Żukowskiej z 1959 roku pisze: „z wykonawców Marian Gamski w roli cynicznego Hrabiego może najtrafniej reprezentował epokę osiemnastowieczną, (…) dowcipnie ujął rolę cynicznego dziennikarzyny Duponta Tadeusz Wojtych. W tytułowej roli Dominika Leon Załuga miał momenty kapitalne, choćby ten, gdy wygłasza na próbę dwie sprzeczne mowy przygotowywane dla Konwentu. Dwie role kobiece hrabiny Marii i jej przyjaciółki Teresy grały Lucyna Has i Zofia Mayr. Obie wyglądały bardzo ładnie i grały stylowo”. Recenzentka rzadko przybliża czytelnikowi jakimi technikami posługiwali się aktorzy, co sprawiło, że akurat „Leon Załuga miał momenty kapitalne” i na czym one polegały. Jednak krytyka tamtego okresu zazwyczaj nie skupiała się na zgłębianiu tajemnic skrywanych „pod maską aktora”. Wielu recenzentów ubiegłego wieku uciekało się do krótkich stwierdzeń (pani X. wypadła dobrze, a pan Y. źle). Nie można również wymagać od kilkudziesięciu zdań w „Expressie Wieczornym” pogłębionej analizy aktorskich i inscenizatorskich środków. Karolina Beylin przebywając głównie w Warszawie, oglądała setki spektakli powstających w stolicy i tych, które do niej przyjeżdżały. Nie faworyzowała szczególnie którejś ze scen, jednak miała świadomość, jakie spektakle są w danym okresie modne (dostrzegała m.in. rosnącą popularność sztuk Witkacego). Pisała głównie o premierach teatrów dramatycznych, komediowych, nie zapominając o debiutujących aktorach z PWST.

Możemy sobie wyobrazić Karolinę Beylin zgarbioną nad maszyną do pisania tuż po obejrzanym spektaklu w Teatrze Współczesnym, czy Powszechnym. Następnego popołudnia to, co ona napisze, przeczyta cała Warszawa. Gazety codzienne mają charakter głównie informacyjny – krytyka w wykonaniu Karoliny Beylin również. Autorka informuje, jaką premierę obejrzała i jakie wrażenie odniosła. Jako polonistka nie zapomina o swojej miłości do literatury, pisząc znakomite wstępy o twórczości Mrożka (przy okazji premiery „Zabawy” w reżyserii Konrada Swinarskiego w Teatrze Współczesnym w 1964 roku), czy Jeana Giradoux (w recenzji o „Przyczynku do podróży Cooka w reż. Hübnera w Teatrze Polskim w roku 1960). Karolina Beylin posiadała doskonałą umiejętność poinformowania widza z jednoczesnym wskazaniem na to, co w sztuce, a zwłaszcza w dramacie, jest najistotniejsze. To właśnie tę cechę jej pisarstwa należy podkreślić, by nie pomijać wartości jej stylu. Recenzentka nie pozostawiła po sobie żadnego „dekalogu” krytyka, jednak czytając ją, możemy wywnioskować, iż dla niej teatr wywodzi się z literatury.

To, co także cechuje twórczość Beylin to roboczo nazwana tu przeze mnie „krytyka ze wskazówką”, także charakterystyczna dla pisarstwa minionej epoki. Dziś rzadko można się spotkać z sugerowaniem przez krytyka ewentualnych zmian w sztuce, które mogłyby wyjść z korzyścią dla inscenizatora. Beylin pisze: „Mam wrażenie, że spektakl grany w żywszym tempie nawet kosztem pewnych nieznacznych skrótów, grany tak, by fakt gonił za faktem i dowcip za dowcipem, zyskałby niewątpliwie. Ale nawet w pokazanej nam postaci nie przestaje budzić zainteresowania”.

Styl pisania recenzentki jest przystępny dla każdego odbiorcy, nie ma w nim wyszukanych słów i niejasnych stwierdzeń. Zdarza się również, że pisarka odkrywa więcej, niż można się po jej recenzjach spodziewać. W opisie spektaklu „Pierwszy dzień wolności” w reżyserii Erwina Axera w Teatrze Współczesnym z 1959 roku pisze: „Każdego z nas, który był świadkiem bestialstw hitlerowskich, zbrodni popełnionej na Warszawie, potworności badań w gestapo i obozów śmierci niepokoi od lat zagadnienie „dobrych Niemców” i stokroć szersze pytanie: gdzie znajdują się granice prawdziwego człowieczeństwa, czy w obliczu tamtych koszmarów jest w tych granicach miejsce na zdjęcie z wszystkich Niemców odpowiedzialności za to, co się stało”. W takich osobistych komentarzach, które w jej recenzjach nie znajdują się nader często, widzimy Karolinę Beylin od bardziej prywatnej strony. Nie jest jednak egzaltowaną felietonistką, która zdominuje swoją osobowością całą recenzję tak, że czytelnik zapomni, iż właściwie tekst był o spektaklu.

Stały odbiorca rubryki Karoliny Beylin wiedział, czego może się spodziewać po jej recenzjach. Była to przede wszystkim: po pierwsze – rzetelna informacja, po drugie – dobra znajomość dramatu i odniesień literackich i po trzecie wreszcie – ogólne wrażenia recenzentki na temat realizacji i gry aktorskiej w spektaklu. Należy otwarcie przyznać, że nie była krytykiem, który powie kategoryczne „nie” danemu twórcy. Można pokusić się o stwierdzenie, że raczej pochwali, niż zgani. Jednak opinia o Karolinie Beylin, jakoby jej teksty nie miały charakteru pełnowymiarowej recenzji jest błędna. Autorka miała świadomość, dla jakiego grona czytelników pisze. We wspomnieniach tych, którzy mieli okazję ją poznać, pozostawiła wrażenie miłej, dojrzałej, uśmiechniętej kobiety, która pozytywnie odbierała otaczającą ją rzeczywistość.

Anna Gąsiorowska

BIBLIOGRAFIA
(wykaz większych dzieł opublikowanych przez Karolinę Beylin poza jej twórczością krytyka)

  1. My sami (powieść wg J.K. Jerome)
  2. Opowieści warszawskie (szkice)
  3. Tajemnice Warszawy z lat 1822-1830 (szkice)
  4. Jeden rok Warszawy 1875 (szkice)
  5. Spotkali się w Warszawie. 1831-1960 (szkice)
  6. Dni powszednie Warszawy w latach 1880-1900 (szkice)
  7. W Warszawie w latach 1900-1914 (szkice)
  8. Warszawa znana i nieznana (opowieści)
  9. Piętnaście lat Warszawy. 1800-1815 (szkice)
  10. Warszawy dnie powszednie. 1900-1914 (szkice)
  11. Mieszkamy na Puławskiej (powieść)
  12. Warszawa. Wysiadać (powieść)
  13. Fabryka młodości (powieść)
  14. Sprawa Joanny Dornowej (powieść)

[Praca końcowa napisana podczas zajęć kursowych „Pisanie” o teatrze” w Akademii Teatralnej w Warszawie pod kierunkiem dr. Tomasza Miłkowskiego]

[Na zdj.: skan recenzji Karoliny Beylin z „Wieczoru Trzech Króli” w Teatrze Narodowym, zamieszczonej w „Expressie Wieczornym”, 1960]

Leave a Reply