Przejdź do treści

Z fotela Łukasza Maciejewskiego: OCZKO W RAJSTOPIE

KONCERT ŻYCZEŃ, REŻ. YANA ROSS

Do „Łaźni Nowej” powraca „Koncert życzeń”, spektakl w reżyserii Yany Ross z 2015 roku, koprodukcja nowohuckiej sceny i TR Warszawa. Kto jeszcze nie widział tego przedstawienia, koniecznie powinien obejrzeć. Spektakl zostanie pokazany trzykrotnie: 3,4 i 5 lutego w Teatrze Łaźnia Nowa.

Przedstawienie bez dialogów: brzmi jak wyzwanie, ale jeżeli rzeczywiście jest wyzwaniem dla widza to nie tyle w wymiarze intelektualnym, co emocjonalnym. Danuta Stenka opowiadała mi, że niektórzy widzowie nie wytrzymywali ciśnienia. Puszczały im nerwy, spektakl uruchamiał stłumione emocje, wchodzili w interakcje z aktorką, próbowali zapobiec klęsce bohaterki. Tak jakby na scenie nie było Danuty Stenki, jednej z największych gwiazd polskiego teatru i kina, tylko grana przez nią postać: smutna szara myszka, urzędniczka którą przerosło życie. Sceny zresztą nie ma także, jesteśmy częścią mieszkania bohaterki, towarzyszymy prozaicznym czynnościom, żadnych wygodnych foteli, czwartej ściany, poczucia komfortu w stylu „mnie to nie dotyczy”. Dotyczy wszystkich, prawie każdego osobiście.

Yana Ross, reżyserka pracująca na wszystkich kontynentach, stworzyła rzecz odrębną w swoim tradycjonalizmie. Nikt tutaj nie udowadnia że chce zmieniać świat i język teatru. Ze starej sztuki Franza Xaviera Kroetza przeniesionej już zresztą w 1976 roku do Teatru Telewizji ze wspaniałą kreacją Zofii Kucówny, po latach wyodrębnione zostało to, co wieczne: bezprzymiotnikowa samotność.

Stenka przychodzi do nas bez żadnego kontekstu. Jest naga, chociaż ubrana. Ekshibicjonizm wyraża się bowiem w obnażeniu wnętrza, nie fizyczności. Gwiazda jest kruchą, głęboko nieszczęśliwą kobietą.

Hitchcock mawiał że film to życie z którego wymazano plamy nudy. „Koncert życzeń” Xaviera Kroetza, to pełna suspensu nuda życia, którą ogląda się niczym hitchcockowski thriller. W przedstawieniu nie pada ani jedno słowo, a ma się wrażenie, że powiedzieliśmy sobie wszystko. Grana przez Danutę Stenkę kobieta w średnim wieku wraca z pracy. Oglądamy jej funkcjonalne mieszkanie, z pralką, mikrofalówką, łóżkiem, prysznicem, laptopem. Dookoła lokum krążą widzowie, nie ma foteli, nie można rozsiąść się wygodnie, nabrać dystansu do opowiadanej historii. Widz ma obowiązek współuczestnictwa w bardzo małym, wielkim dramacie bohaterki. Nic zresztą nie zapowiada fatum. Dzień jak co dzień. Kobieta ogląda rajstopy, sprawdza czy nie poszło oczko, myje zęby, przebiera w sportowy dres, przygotowuje skromną kolację słuchając tytułowego „Koncertu Życzeń”, a kiedy spiker głosem Wojciecha Manna zapowiada „I’m Your Man” Leonarda Cohena, uśmiecha się smutno i tajemniczo, czujemy że w jej życiu też był kiedyś taki mężczyzna, ale już go nie ma. Rytuały się multiplikują. Ścielenie łóżka, ablucje wieczorne, mycie naczyń. W tym zdumiewającym spektaklu, nie ma formalnej kokieterii. Danuta Stenka jest na wyciągnięcie ręki, niemal czujemy jej oddech, ale niemą kantatę o samotności gra w skupieniu, bez wciągania publiczności w dramat postaci. I być może właśnie dlatego każdy widz, niezależnie od płci i preferencji, oglądając „Koncert życzeń”, czuje się nie tylko świadkiem ale i częścią cichej tragedii niewidzialnej kobiety. To zawsze wygląda tak samo. Nie dzieje się nic. A jednak pomiędzy banalnymi czynnościami, które Stenka odgrywa skromnie, powściągliwie i zwyczajnie, kryje się rozpacz czyli wszystko. Emocjonalny stan w którym nawet wśród ludzi czujemy się odseparowani, odrębni i niewidzialni. Niwelujemy ten smutek złością, alkoholem, ironią, ale czasami dłużej po prostu się nie da, przegrywamy. Ktoś wyłączył dźwięk, obraz się zamazuje, koniec koncertu.

Od głośnego początku życia, aż do zduszonego, bezszelestnego końca. Jak pisał Miłosz: „Nikt nie wierzy, że staje się już”.

Łukasz Maciejewski

***

Danuta Stenka:

Dla mnie to jedno z najważniejszych przeżyć zawodowych. Yana jest Łotyszką, jako dziecko wyemigrowała z rodzicami do Stanów Zjednoczonych, po zrobieniu dyplomu na prestiżowym wydziale dramatu Yale, współpracowała miedzy innymi z austriacką noblistką Elfriede Jelinek. Zobaczyła mnie w „Drugiej kobiecie” Jarzyny. Nawet pamiętam sam moment naszego pierwszego spotkania, siedziałam w garderobie i tajałam po premierze. Nie wybierałam się na bankiet, nie miałam siły, ale przyszli do mnie Krzysiek Warlikowski i scenografka Magda Maciejewska i namówili, żebym zeszła, „bo ludzie czekają na mnie”. Bankiet był wtedy już w fazie mocno schyłkowej, zwróciłam uwagę na Yanę – pamiętam, myślałam przez sekundę, że to Roma Gąsiorowska. Podziękowała za spektakl, zostałyśmy sobie przedstawione przez krytyka Jacka Cieślaka. W pewnym momencie Yana powiedziała, że chciałaby kiedyś ze mną pracować. Uśmiechnęłam się i podziękowałam, podejrzewając, że jak niemal zawsze na deklaracji się skończy. Aż tu nagle taka propozycja.

Sześć stron didaskaliów – opis postaci, jej mieszkania, momentu powrotu z pracy do domu, czynności, które wykonuje, od kolacji przez pranie po pójście do łóżka i… koniec. Nie mówi ani słowa. Niemałe zaskoczenie. Znam jednak dobrze uczucie, kiedy w moim imieniu decyduje intuicja. Ufam jej jak pies. Intuicja, mój Anioł Stróż, wie najlepiej, co jest dla mnie dobre, a co nie. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka coś wydaje się pociągające, ale mój głos wewnętrzny każe mi się z tego wycofać, robię to bez żalu. I odwrotnie. Czuję, że coś jest ryzykowne, że grozi wywrotką, a jednocześnie wszystko we mnie mówi, że muszę w to wejść. Boję się, ale wchodzę. Ciekawość jest silniejsza od strachu. Tak było również z „Koncertem życzeń”. Z jednej strony nic nie wiedziałam o reżyserce, a tekst nie wróżył niczego dobrego – przez cały spektakl wykonywać w milczeniu jakieś banalne czynności, co to w ogóle ma być? Przecież po dziesięciu minutach ludzie zaczną wychodzić. Z drugiej strony intuicja podpowiadała mi, że mam w to wejść i już. Tak zaczęła się piękna przygoda.

Czułam, że brakuje mi tchu. Po ukłonach, za kulisami, rozmawiałam z moimi kolegami, przez cały czas walcząc z brakiem powietrza w płucach, jakby mi ktoś wcisnął głowę pod wodę i przetrzymał ciut za długo. Czułam się podduszona. To mnie zaciekawiło. W wielu dramatycznych rolach, na przykład w „Uroczystości”, „Orestei”, „(A)pollonii”, „Iwanowie”, po zagranym spektaklu następowało uwolnienie od ciężaru, który nosiła w sobie postać, ciężaru, który ja, aktorka, przynosiłam w swoim „brzuchu” do teatru. Trujące emocje zostały wyplute, byłam zmęczona, ale lekka, spokojna, bywało, że radosna – wolna. A po „Koncercie życzeń”, bez względu na reakcję widzów, u mnie zawsze to samo: czuję się, jakby mi ktoś położył głaz na splocie słonecznym. Wracam do garderoby, łykając powietrze jak po długim biegu. Zaczęłam się obserwować i odkryłam, że w tym spektaklu następuje proces odwrotny do tego, który następuje zazwyczaj – nie muszę przynosić w brzuchu wielkich emocji bohaterki, które w trakcie jej scenicznego życia wyrzucam z siebie, wręcz przeciwnie, wchodzę na scenę jako banalnie zwykła i pozornie pusta, niczego nie wypluwam – połykam. Połykam kolejne puste popołudnie mojej bohaterki, kolejny dzwoniący nie do mnie telefon, przykre wspomnienia, połykam brak snu, a wreszcie połykam tabletki… Absorpcja w ciszy, w spokoju, w zgodzie na to od lat, w smutku, który się czasem pojawia na wspomnienie czegoś, co się zdarzyło kiedyś w podróży z ukochanym, przebywanie z jedynym towarzyszem na co dzień, lektorem radiowym, który prowadzi koncert życzeń, i z losami ludzi, którzy w radiu coś o sobie albo do siebie nawzajem mówią. I złapałam się na tym, że połykam również ukłony. Połykam i zatrzymuję *.

*

Fragment rozdziału dotyczącego pracy nad „Koncertem życzeń” zatytułowanego „Nikt nie wierzy że stanie się już” zamieszczonego w książce „Flirtując z życiem. Rozmowa Łukasza Maciejewskiego z Danutą Stenką”.

KONCERT ŻYCZEŃ:

Reżyseria: Yana Ross

Dramaturgia: Aśka Grochulska

Tłumaczenia: Danuta Żmij Zielińska

Muzyka: Aśka Grochulska, Tomasz Wyszomirski

Scenografia i multimedia: Simona Biekšaitė

Reżyseria świateł: Mats Öhlin

Asystent reżyserki: Marcin Zawada

Radio show: Aśka Grochulska, Wojciech Mann

Głos prowadzący audycję radiową: Wojciech Mann

Inspicjentka: Aneta Skrzyszowska

Występuje: Danuta Stenka

Produkcja: Teatr Łaźnia Nowa, TR Warszawa, Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia

czas trwania → 75 minut

[Fot. K. Schubert/mat. Teatru]

Leave a Reply