Teatr się nie klika więc dziś będzie o Karolu Irzykowskim, jako że dokładnie 23 stycznia świętujemy 150-lecie jego urodzin. Karol Irzykowski, to postać nietuzinkowa. Uprawiał na co dzień wiele rodzajów szeroko pojętej sztuki: literaturę, poezję, krytykę literacką, teatralną, wreszcie filmoznawstwo, którego stał się w Polsce jednym z prekursorów. Najbardziej znanym jego utworem jest powieść eksperymentalna „Pałuba”, rozgrywająca się jednocześnie w warstwie zdarzeń i refleksji o owych zdarzeniach, stawiając Irzykowskiego w rzędzie najciekawszych polskich pisarzy modernizmu. Wspominam go z wyjątkową atencją, gdyż był jednym z najlepszych krytyków teatralnych międzywojnia. Jego teksty czytane dzisiaj zaskakują świeżością spostrzeżeń i języka. Osobiście uważam Irzykowskiego za swojego mistrza i patrona.
Piękne, pełne miłości do teatru i literatury życie pisarza w sposób niezwykle dramatyczny zakończyła wojna. Przemierzając ogarniętą powstaniem Warszawę, Irzykowski został ranny w nogę. Koleżanka po fachu pisarza, Halina Dąbrowolska tak opisywała jego agonię w kolejnym polowym szpitalu: „Ci, którzy go zwalczali, mogli się cieszyć. W kącie, wciąż na ziemi, na sienniku niczym nieprzykrytym, z obnażoną głową, blady i nieogolony, w gorączce leżał człowiek, którego nazwałabym sumieniem polskiej literatury. Zapewne był jeszcze czas go ratować, intensywnie leczyć, a nie robiliśmy prawie nic i pozwoliliśmy mu pośród nas umierać. Zmarł rzeczywiście niedługo potem w Żyrardowie w wieku siedemdziesięciu jeden lat.
Wróćmy jednak do jego miłości do teatru. Był zawsze otwarty na to, co obejrzy na scenie, opisywał potem spektakl merytorycznie, przenikliwie, często okraszając swoje teksty ironicznymi puentami. Za przykład niech posłuży fragment recenzji „Maszyny piekielnej” Cocteau: „są tu różne wspaniałe pomysły, jakich nigdy nie ujrzycie w dzisiejszych sztukach, pełnych obrzydłej prozy życia. Na przykład w I akcie duch Lajosa przemawia ze szczeliny ostrzegająco, ale nie słyszy go ani Jokasta, ani przyjaciel, rozmawiają ze sobą o czymś innym, a jego daremne wysiłki trwają póty, póki go nie uniosą moce piekieł, którym na chwilę się wyrwał. Tragedia niejednego publicysty”.
Mam nadzieję, że mnie jednak na stronach AICTMiędzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Teatralnych (Associ... Polska ktoś czyta, oddając tym samym hołd zapomnianemu już nieco Karolowi Irzykowskiemu w okrągłą rocznicę jego urodzin. I to wbrew temu, co twierdził Jubilat, mówiąc, że najlepszą reklamą dla kogoś, kto ma coś do powiedzenia, jest milczenie. Zaraz, to co w takim razie zrobić z teatrem? Ograniczyć do pantomimy? A z felietonem czy recenzją?
Tomasz Domagała
PS. Ubiegłotygodniowa podróż do Londynu skutecznie uniemożliwiła mi pisanie, felieton więc z numerem 19 uznaję za twórczą interpretację tezy Karola Irzykowskiego. O tak, w zeszłym tygodniu miałem z różnych powodów naprawdę wiele do powiedzenia!
[Na zdj. Tomasz Domagała – fot. Weronika Krupa]