Teatr się nie klika, więc dziś będzie o współczesnej dramaturgii. Czyli klikać się nie będzie już absolutnie! Będzie za to krótko. W ubiegłym tygodniu miałem zaszczyt i przyjemność współprowadzić (z nieocenioną Katarzyną Janowską) dyskusje po czytaniach tekstów, nominowanych do ustanowionej przez miasto Bydgoszcz i Festiwal Prapremier nagrody dramaturgicznej Aurora. Nazwiska reżyserów zaproszonych do tego projektu robiły wrażenie: Skrzywanek, Borczuch, Domalewski, Szpecht, Wdowik, a sztuki były naprawdę ciekawe.
Wygrała zasłużenie rumuńska sztuka Elise Wilk Zniknięcia, opisująca poetyckim językiem niekoniecznie miłe doświadczenia rodziny siedmiogrodzkich Sasów (mniejszość niemiecka w Rumunii) na przestrzeni ostatnich osiemdziesięciu lat. Ciekawa była też sztuka Ja wojna i plastikowy dramat(gr. drama), rodzaj literacki (obok epiki i liryki), obejmuj... More Niny Zakhozhenko, będąca zapisem traumatycznych, wojennych doświadczeń Ukraińców. Rzeczywiście najlepszy ze wszystkich tekstów, jakie czytałem na ten temat po 24 lutego.
Co ważne, uważam, że samo święto Aurory spełniło pokładane w nim nadzieje. Było autentycznym spotkaniem ludzi z Europy Środkowo-Wschodniej, ich światów, tematów, doświadczeń i marzeń, dowodząc gdzieś między słowami, że wcale się od siebie nie różnimy, że marzymy wciąż o tym samym, o lepszym człowieku i lepszym świecie. Brzmi naiwnie? Może, ale sztuka jest także przestrzenią marzeń!
Gdybym jednak miał wsadzić ziarnko grochu pod te wszystkie puchowe milutkie pierzyny polskiego teatru, to musiałbym zapytać przekornie, kto w Polsce te sztuki wystawi? Jeśli nawet zaproszone do współpracy gwiazdy polskiego teatru otwarcie mówiły o tym, że ich cudzy dramat nie za bardzo w teatrze interesuje. Może więc należy przemyśleć dorzucenie do głównej nagrody dofinansowania spektaklu, na podstawie zwycięskiego tekstu, zachęcając tym samym dyrektorów teatrów i reżyserów do ponadprzeciętnego zainteresowania „cudzym dramatem(gr. drama), rodzaj literacki (obok epiki i liryki), obejmuj... More”. Wtedy Aurora w Polsce nie będzie strzelać tylko na wiwat!
Tomasz Domagała
[Fot. Weronika Krupa]