Przejdź do treści

Emancypacja polskiego homoseksualisty

Czytając powieść (choć to niekoniecznie najbardziej adekwatne określenie gatunkowe tego tekstu) Jarosława Pietrzaka (rocznik 1979), dałem się od razu ponieść nieco perwersyjnej wyobraźni. Znając dziką, barbarzyńską, fanatyczną nienawiść polskich nacjonalistów, faszoli, kiboli, „karków” do osób LGBT, wyobraziłem sobie, że książka ta trafia w ręce któregoś z nich, przyjąwszy optymistyczne założenie, że jest piśmienny, oczywiście nie tylko w tym wąskim tego słowa znaczeniu, które określa zdolność rozpoznawania liter.

Jeśli do tego ów niespodziewany czytelnik „Nirvaana” byłby osobnikiem o niekontrolowanej, niezrównoważonej, złej, brutalnej emocjonalności, o co w tym środowisku nietrudno, łacno mógłbym wyobrazić sobie scenę, że po lekturze kilku zaledwie stron tej książki wpada on w furię, pluje na nią, smarka, oblewa moczem lub nawet na nią defekuje.

Doprawdy, nie żartuję. Poziom nienawiści wspomnianych środowisk do osób LGBT, do „pedałów”, do którego to kręgu narrator „Nirvaana” przynależy, jest tak ogromny, że nie zdziwię się, obserwując dynamikę wydarzeń w Polsce, gdy pewnego dnia na którymś z placów któregoś z polskich miast spalą, tak jak hitlerowcy w 1933 roku, książki o gejowskiej tematyce.

Opowieść Pietrzaka nie jest zbudowana jak typowa literacka proza fikcyjna, to raczej opowieść z gatunku „życiopisania”, terminu którego początki wiążą się twórczością Edwarda Stachury. W warstwie narracyjnej „Nirvaan” jest opowieścią o podróżach i erotycznych przygodach opowiadającego, a jest tych przygód i fascynacji wiele.
Jacek Poniedziałek napisał o „Nirvaanie”: „Szczera do bólu powieść Jarosława Pietrzaka, to z jednej strony historia emancypacji polskiego homoseksualisty, z drugiej epopeja gejowskich podrywów, one night standów, z innej perfekcyjny portret zakompleksionego wrażliwca z robotniczej rodziny, tłumiącego w opresyjnym środowisku swoje skłonności i naturalną ekspresję, z jeszcze innej melodramatyczna love story, i wreszcie szczegółowy dziennik z życia młodego Polaka w Londynie, gdzie roi się od uciekinierów z biedy i obyczajowych uchodźców”.

Poniedziałek trafnie ujął w lakonicznym opisie chyba większość najważniejszych aspektów „Nirvaana”. Każdy z nich wart byłby wyczerpującego rozwinięcia, jednak z konieczności skoncentruję się tylko na kwestiach kluczowych. Wydarzenia, zwłaszcza ostatnich lat, w Polsce, bezprzykładna, brutalna kampania przeciw osobom i środowiskom LGBT (w tym ze strony „głowy państwa”, co jest krańcową hańbą domową) przyniosła, paradoksalnie, skutek odwrotny od zamierzonego.

Zamiast ukryć je w głuchym sarkofagu, zmusić do milczenia i wycofania się, spowodowała przebudzenie świadomościowe tych środowisk i przyspieszyła ich marsz w kierunku docelowej emancypacji. Tak to, jak to już nieraz w historii obyczajów bywało, reakcjoniści, zamiast zatrzymać marsz do bram wyzwolenia i społecznego postępu, wbrew swym intencjom przyspieszają go.

Poniedziałek użył zwrotu „melodramatyczna love story”. Jest w tym łut prawdy, ale to, co przede wszystkim uderza w opisach Pietrzaka, to niehamowana niczym szczerość, wyrażająca się w bezkompromisowej otwartości właściwie naturalistycznej.
Fizyczne stosunki homoseksualne opisane są tu z dosłownością naturalistyczną, niczym nie zawoalowaną, oburzeni przeciwnicy nazwaliby je „drastycznymi”. Ta opowieść, gdyby ukazała się np. w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych już w latach sześćdziesiątych mogłaby przyprawić autora i wydawcę nawet o wyrok więzienia.
Na tle „Nirvaana”, inkryminowane jeszcze tak niedawno powieści w rodzaju „Kochanka lady Chatterley” Davida Herberta Lawrence czy „Lolita” Vladimira Nabokova wydają się lekturami doprawdy niewinnymi w swojej dyskretnej oględności.

Skądinąd, większość utworów literackich, które przeszły do historii jako „księgi zakazane” przez cenzury różnych epok, to utwory „niewinne” w porównaniu z „Nirvaanem”. Co gorszącego znaleźć dziś można nie tylko w takich klasycznych eposach erotycznych jak „Dekameron” Boccaccia. „Opowieści kanterberyjskie” Chaucera czy „Żywoty pań swawolnych” Brantôme’a, ale także w licznych dziełach literackich, które „siały zgorszenie” w XX wieku?

To, nawiasem mówiąc, pokazuje, że mimo barier, które współcześnie utrudniają życie osobom LGBT w wielu krajach, dokonał się jednak, przynajmniej w Europie, ewidentny postęp i żyjemy, mimo wszystko, w znacząco odmiennych niż jeszcze pół wieku temu uwarunkowaniach.
Warto też zatrzymać się przy użytym przez Poniedziałka – nieco na wyrost i raczej umownie – zwrocie: „epopeja gejowskich podrywów”. Biogram Jarosława Pietrzaka, który jest z wykształcenia kulturoznawcą i filmoznawcą, autorem książek: „Smutki tropików.
Współczesne kino latynoamerykańskie jako kino polityczne”, „Notes brazylijski”, a także szeregu esejów opublikowanych w publikacjach zbiorowych dotyczących polskiego kina, w tym w „Przewodnikach Krytyki Politycznej”, m.in. w tomach o „Wajdzie” i „Skolimowskim”, współpracownikiem „Le Monde diplomatique” i strajku.eu, a także cyklu opowiadań osadzonych akcją w gejowskim Londynie, opublikowanych w internecie – z definicji zaświadcza o jego wysokiej świadomości kulturowej. Nie mam jednak wiedzy, czy konstruując „Nirvaana”, swoją powieść debiutancką, rozmyślał o osadzeniu jej w jakimś kulturowym, w szczególności literackim kontekście.

Dlatego próbując to uczynić, mam świadomość, że czynię to wyłącznie na własny rachunek, podług subiektywnego modelu interpretacyjnego. Kilka tytułów tworzących krąg tematyczny, w który można wpisać opowieść Pietrzaka, wymieniłem już wyżej. Można by je długo wymieniać. To cała skandalizująca, zakazana literatura erotyczna, od czasów najdawniejszych do współczesności.

Literatura z kręgu „indeksu ksiąg zakazanych” i rozmaitych odmian „kodeksu Haysa”. To literatura zbuntowana przeciw kulturowym, obyczajowym, społecznym i prawnym opresjom. Natomiast słowo „epopeja” budzi skojarzenia z prozatorskimi syntezami epok, syntezami ujmującymi całościowo kompleks zjawisk im właściwych.
Mam jednak na myśli nie ten rodzaj epopei historyczno-społecznych, ogólnonarodowych, obrazujących fundamentalną epokę, który reprezentują, każde na radykalnie inny artystyczny i gatunkowy sposób, n.p. Don Kichot” Miguela Cervantesa, „Wojna i pokój” Lwa Tołstoja, „Rodzina Thibault” Rogera Martina du Gard, „Narzeczeni” Alessandro Manzoniego, czy „Klub Pickwicka” Karola Dickensa.

Mam na myśli „epopeje cząstkowe”, jakimi były „Dekameron” czy „Żywoty pań swawolnych” jako – średniowieczna w pierwszym i renesansowa w drugim przypadku – epopeje erotyczne, wyzwalające i stawiające w centrum egzystencji ludzkiej tę sferę, oficjalnie stłumioną przez Państwo i Kościół poprzez ograniczenie jej do ścian „alkowy”, czy „Tortilla flat” Johna Steinbecka jako „epopeję pijacką”. Istnieje też tradycja powieści środowiskowej – marynistycznej (obficie reprezentowanej w literaturze anglosaskiej), zawodowej (obrazy rozmaitych profesji, np. prawniczej, politycznej, w USA np. Gore Vidal, w Polsce – Stefan Kisielewski), oficerskiej czy żołnierskiej (np. Hans Helmut Kirst czy Jarosław Haśek), medyczno-szpitalnej, chuligańsko-przestępczej (np. „Zły” Tyrmanda czy proza Marka Hłasko), przykłady można by mnożyć.

Istnieje także literatura gejowska, na Zachodzie (jak przypuszczam, bo nie jestem zorientowany) obficie występująca. W literaturze polskiej tego rodzaju powieść jak „Nirvaan” jest „nowinką”, jako że dotychczasowa „literatura gejowska” n.p. w wydaniu Michała Witkowskiego, ma charakter dość umowny, nawet metaforyzujący, daleki od naturalizmu.
Wymieniłem te przykłady nie po to, by arbitralnie wartościować miejsce „Nirvaana” w tym szeregu, a już zwłaszcza by go przeceniać. Nie czynię tego. Po „Bakunowym faktorze” (1960) Johna Bartha, który wywołał pojawienie się pojęcia „literatury wyczerpania”, czyli – jak to ujął Wacław Sadkowski – „literatury parafrazującej dawne motywy, wątki i konwencje artystyczne, ponieważ możliwości wymyślania nowych zostały w toku paru tysięcy lat rozwoju sztuki słowa wyczerpane” – dawne sposoby „rangowania” literatury straciły aktualność, moc i sens.

Nie mniej uważam, że debiut powieściowy, choć zapewne niedoskonały, Jarosławowi Pietrzakowi się udał. I literacko i społecznie.

Krzysztof Lubczyński

Jarosław Pietrzak – „Nirvaan”, wyd. Inny Kraj, Warszawa, Amsterdam, Londyn, partner wydawniczy Książka i Prasa, str. 424, ISBN 978-83-66615-62-5

Leave a Reply