Przejdź do treści

100×100. ARTYŚCI I WYDARZENIA: 100 RAZY TEATR POLSKI NA STULECIE POLSKI ODRODZONEJ I NIEPODLEGŁEJ (15)

25 lutego1925

NAJGŁOŚNIEJSZA PRAPREMIERA DWUDZIESTOLECIA: LEGENDARNE PRZEDSTAWIENIE – „UCIEKŁA MI PRZEPIÓRECZKA” STEFANA ŻEROMSKIEGO W TEATRZE NARODOWYM W WARSZAWIE W INSCENIZACJI JULIUSZA OSTERWY

Stefan Żeromski 9 czerwca 1924 roku pisał w liście do Konrada Czarnowskiego: „Głównie jednak kieruję się teraz w stronę teatru, gdzie na otwarcie Teatru Narodowego we wrześniu będzie grana moja komedia: „Uciekła mi przepióreczka w proso…” (…) Jeżeli teraz nie zdobędę teatru, to już kaput!”.

Dramat pod tym tytułem Stefan Żeromski ukończył na przełomie 1923 i1924 roku. Miał wówczas za sobą premiery pięciu swoich dramatów: „Sułkowskiego” (w Krakowie, akt II, 20 Il 1915; w Warszawie – Teatr Polski, 8 XI 1917, Teatr „Rozmaitości”, 2 V 1923; we Lwowie, X 1919), „Ponad śnieg bielszym się stanę” (w Warszawie w Teatrze „Reduta”, 29 XI 1919; w Krakowie, 6 III 1920; w Łodzi, 27 III 1920; w Teatrze Polskim w Poznaniu, 21 V 1920; we Lwowie, 27 V 1920), „Białej rękawiczki” (w Teatrze Polskim w Warszawie, 8 III 1921; w Łodzi, 28 IV 1921), „Turonia” (w Teatrze „Reduta” w Warszawie, 24 IV 1923) oraz – jak się później okazało – napisane w młodości dwa teksty dramatyczne: „Grzech”, wysłany w 1897 roku na konkurs „Kuriera Warszawskiego” oraz „Dramatu akt pierwszy” powstały prawdopodobnie w 1900 roku.

Jednak na otwarcie Teatru Narodowego (3 i 4 X 1924) dano 3 X 1924 program składany („Prolog” Or-Ot-a, 1. akt „Wyzwolenia” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Mieczysława Frenkla), a 4 X 1924 premierę „Mazepy” Juliusza Słowackiego w reżyserii Kazimierza Kamińskiego. Natomiast dramat Stefana Żeromskiego „Uciekła mi przepióreczka” Juliusz Osterwa wystawił dopiero 27 lutego 1925 roku. Wyreżyserowany przez Juliusza Osterwę, grany w Teatrze Narodowym do końca czerwca 1925 (62 razy) i w roku 1926 (9 razy) stał się wg Stanisława Marczaka-Oborskiego „najgłośniejszą prapremierą całego dwudziestolecia”, która przeszła „nie tylko do historii, ale i do legendy, wraz z kreacjami Osterwy – Przełęckiego i Stefana Jaracza – Smugonia, obok starej gwardii Rozmaitości w rolach Profesorów: Ludwikiem Solskim, Józefem Śliwickim, Józefem Chmielińskim, Antonim Bednarczykiem” (Stanisław Marczak-Oborski, „Warszawskie sceny miejskie i prywatne”, w: „Teatr polski w latach 1918-1965. Teatry dramatyczne”, Warszawa 1985, s. 20)

Swoją recenzję z prapremiery w Teatrze Narodowym Tadeusz Boy Żeleński rozpoczął słowami: „Mogę dziś już zdradzić jedną tajemnicę: mianowicie, że ilekroć Stefan Żeromski napisał sztukę teatralną, my wszyscy, piszący o nim, kręciliśmy się jak mucha w ukropie. Tak go wszyscy czcimy i kochamy, że z całego serca pragnęliśmy, aby każde słowo nasze było tylko hołdem i wdzięcznością, a …zawsze było coś, co przeszkadzało, zawsze było w jego sztukach coś skłębione, pokręcone, najszlachetniejszy kruszec mieszał się z innym, mniej czystym. Aż wreszcie wczoraj Żeromski dał swoją miarę jako pisarz teatralny, napisał rzecz cenną nie tylko przez swoje fragmenty, ale dzieło i jednolite, zwarte i piękne. Ba, okazał się w nim niepospolitym wirtuozem, koncepcja bowiem ideowa jego sztuki jest tak wyniosła, że dać jej żywy sceniczny wyraz było nie lada zadaniem” („Kurier Poranny” 1925 nr 59 z 28 II, „Niedyskrecje teatralne”, „Kurier Poranny” 1925 nr 66 z 7 III; przedruk: „Flirt z Melpomeną. Wieczór piąty”, Warszawa 1925, oraz „Pisma”, Warszawa 1964, tom XXI, s. 241).

W dwa miesiące po ukończeniu dramatu przez Stefana Żeromskiego, Juliusz Osterwa, mimo choroby, opracował egzemplarz sztuki i zaprojektował obsadę, zamierzając zagrać rolę Przełęckiego, do postaci Dorotki zaangażować młodziutką Marię Malanowicz-Niedzielską, a role profesorów oddać w ręce wybitnych aktorów „starej gwardii”, występujących jeszcze w teatrach Polski Odrodzonej, jak Antoni Bednarczyk, Józef Chmieliński, Mieczysław Frenkiel, Józef Kotarbiński, Ludwik Solski, Józef Śliwicki. A następnie niezwłocznie rozpoczął w Teatrze Narodowym próby analityczne.

Dnia 5 kwietnia 1924 roku pisał do Stefana Żeromskiego, przebywającego we Włoszech: „Uroczystości otwarcia Teatru Narodowego odłożono do września. Z wielu względów bardzo dobrze się stało. „Przepióreczkę” wypuścimy w jesieni.

Pracowałem nad nią w czasie choroby. Naszkicowałem sobie obsadę. Może jeszcze ulegnie zmianie. Mamy czas. Czytając po raz drugi i wczytując się – doznawałem uczucia niepokojąco wzruszającego. Ach, Panie Stefanie! – Czym ja okażę, jak wyrażę moją miłość dla Pana i wdzięczność za to, co Pan napisał!

Zostanie w naszym żelaznym repertuarze. Perła nasza najdroższa. Nie powiem nic, nie będę zapowiadał nic. Proszę mi zostawić swobodę obsady. Nie chcę się radzić nikogo. Panu tylko (i Pani) zwierzę się, że prawdopodobnie będziemy mieli niezłą Dorotkę – jeśli będzie zaangażowana p. Malanowiczówna z Torunia.

Pragnę obsadzić tak i pokazać tak, żeby nie patrzono, jak na „sztukę teatralną”, ale żeby widziano i wdychano w siebie, i raz na zawsze zapamiętano – i ciągle sobie przypominano.

Nie wiem jeszcze, czy zostanę w kierownictwie Teatrów Miejskich – bo jeśli nie stworzą takiego Teatru Narodowego, jak ja go pojmuję, to w kierownictwie nie będę (…), ale dla tej sztuki zostanę” („Listy Juliusza Osterwy”, Warszawa 1968, s. 60-61).

Od połowy maja 1924 roku Stefan Żeromski po powrocie z Włoch uczestniczył w próbach. Ludwik Solski we wspomnieniach napisał, że autor „miał początkowo obawy, czy swoją obecnością nie będzie krępował naszej warsztatowej roboty, ale na szczere i bezpośrednie zaproszenie Osterwy, potwierdzone naszym serdecznym poparciem, zdecydował się pomóc nam w pracy. Siadywał cichutko w głębi widowni. Czasem ściągał go Osterwa do pierwszych rzędów foteli i sadowił obok siebie. Był nadzwyczaj skromny, opanowany, nawet zażenowany. Jeżeli czynił jakie uwagi, to kierował je dyskretnie do reżysera, który przekazywał je nam, nie zdradzając ich źródła” (Ludwik Solski „Wspomnienia 1855-1954”. Na podstawie rozmów napisał Alfred Woycicki, Kraków 1961, s. 332).

Podobnie udział Stefana Żeromskiego w próbach „Przepióreczki” zapamiętała Maria Malanowicz: „Żeromski był prawie na wszystkich próbach, z wyjątkiem tych dni, gdy czuł się gorzej (…). Na próbach był cichy, skupiony i niemal nieśmiały, w dyskusjach nawet prawie udziału nie brał, tylko oczy mu się świeciły, objawiając głęboką emocję i zainteresowanie” (druk w „Dzienniku Polskim”, Kraków, 1954 nr 15; przedruk: „Wspomnienia o Stefanie Żeromskim”, Warszawa 1961, s. 324-329).

Krytyk Tymon Terlecki zapisał swoje wrażenia z próby „Przepióreczki”, gdy w jednej ze scen Juliusz Osterwa prowadził dialog miłosny: „Uderzyła we mnie fala artystycznej prawdy, tak pełnej, tak już nieprzeczuwalnej, tak jakby ostatecznej, że nie wstydzę się tego wyznać po tylu latach: siedziałem na pustej, przyciemnionej widowni i niepomny na obowiązujący chłód i dystans, na grożącą śmieszność – płakałem w uścisku czegoś bolesnego i zachwycającego nad wszelkie słowo” („Ludzie, książki i kulisy”, Londyn 1970, s. 109 i 116).

Edmund Wierciński na początku 1940 roku wszedłszy w ruiny Teatru Narodowego i stanąwszy „w pobliżu mało uszkodzonej kabiny elektrotechnika”, wspominał Stefana Żeromskiego na przedstawieniach „Przepióreczki”: „O krok dalej stałe miejsce inspicjenta. Stąd przez wąską szparę pomiędzy ramą sceny a ścianą dekoracji, można było obserwować akcję na scenie. Tu w czasie przedstawienia „Przepióreczki” często stawał Stefan Żeromski. Blady i z nabiegłymi do oczu łzami wsłuchiwał się w dialog Przełęckiego – Osterwy i Smugonia – Jaracza. Dialog ten odbywał się właśnie tam, gdzie teraz z otworu spalonej podłogi wyglądają zardzewiałe i powykręcane wnętrzności żelaznej sceny obrotowej” (Wypowiedź Edmunda Wiercińskiego 27 stycznia 1943 w rozmowie z Janiną i Tadeuszem Ochlewskimi w ich mieszkaniu przy ulicy Hożej w Warszawie – rękopis w zbiorach Marii i Edmunda Wiercińskich w Muzeum Teatralnym w Warszawie).

Tadeusz Boy-Żeleński w swojej recenzji omówił treść „Przepióreczki”. Podkreślił związek problematyki tego utworu z innymi dziełami Stefana Żeromskiego. Pochwalił zalety dramatopisarskie tekstu:

„Utwór ten, zwłaszcza od drugiego aktu przykuwa zwartym i intrygującym dialogiem; ale jedno szczególnie podziwiam w sztuce Żeromskiego i widzę w tym rękę mistrza: to, że potrafił ten temat ująć w ramach komedii. Jakże łatwo mógł to być Ibsenowski dramat! Wyczuł Żeromski subtelnymi nerwami artysty nastrój obecnej doby: nie chcemy smutku, nie chcemy dramatu, chcemy odetchnąć, dać odpoczynek umęczonej polskiej duszy, chcemy uśmiechu! I w ten sposób powstało dzieło niezwykle oryginalne (…). Pokazał Żeromski, jak cudownie elastycznym narzędziem jest komedia i ile można w niej zmieścić dramatu, szlachetności i powagi życia!”.

Dalej opisał inscenizację. Pochwalił oprawę sceniczną dzieła i wykonanie aktorskie (z wyjątkiem roli Przełęckiego Juliusza Osterwy): „Teatr Narodowy dał dziełu Żeromskiego wspaniałą oprawę. Aż do najdrobniejszej rólki – jeden w drugiego najtężsi aktorzy. To był prawdziwy koncert, pierwsze przedstawienie w Teatrze Narodowym o tak jednolitym poziomie (…). Rolę Przełęckiego, docenta fizyki, grał p. Osterwa. Jest to rola niesłychanie trudna: pogodzić jej nadludzki zaiste heroizm z lekkim komediowym tonem, w jakim jest utrzymana, to jedno z najbardziej karkołomnych zadań aktorskich, jakie znam. Pan Osterwa jest może jedynym w Polsce aktorem, który mógł się jej podjąć – mimo to nie rozwiązał jej całkowicie”.

Zdał szczegółową relację z przyjęcia sztuki i przedstawienia przez publiczność: „Dawno, bardzo dawno nie widziałem w teatrze takiego przyjęcia, jakie publiczność zgotowała wczoraj uwielbianemu pisarzowi. Koniec każdego aktu zmieniał się w owację, a kiedy trzeci akt dobiegł do końca, długo jeszcze stojąca w miejscach publiczność oklaskiwała z zapałem tego, który od dawna stał się dla nas w literaturze ucieleśnieniem myśli i serca narodu (…). Dawno nie było w naszym życiu teatralnym okresu tak płodnego w dyskusje, jak obecnie, a to dzięki równoczesnemu wystawieniu dwóch niepospolitych polskich sztuk: „Wścieklicy” w Teatrze im. Fredry i „Przepióreczki” w Narodowym” („Żeromski: „Uciekła mi przepióreczka”, „Kurier Poranny” 1925 nr 59 oraz „Niedyskrecje teatralne”, „Kurier Poranny” 1925 nr 66; przedruk: „Flirt z Melpomeną. Wieczór szósty”, Warszawa 1926 oraz „Pisma”, Warszawa 1964, tom XXI, s. 241-248).

Zachwytowi Tadeusza Boya-Żeleńskiego towarzyszyły podobne w tonie głosy Wacława Borowego („O „Przepióreczce” Żeromskiego”, Warszawa-Łódź 1925, s. 13-14), Jana Lechonia („Wiadomości Literackie” 1925 nr 10), Leona Płoszewskiego („Recenzja z „Przepióreczki”, „Przegląd Warszawski” 1925 nr 46, tom III)…

Co nie znaczy, że nie odezwały się głosy krytyczne. W tym samym czasie toczyła się ostra walka wokół powieści „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, więc nazwano „Przepióreczkꔄdrugim Przedwiośniem” (J.A.S. „Z powodu „Przedwiośnia”, „Myśl Narodowa” 1925 nr 26), krytycznie pisał o sztuce Emil Breiter („Z powodu premiery Żeromskiego w Teatrze Narodowym”, „Świat” 1925 nr 10), Stanisław Pieńkowski ( „Wieczory teatralne”, „Gazeta Warszawska” 1925 nr 61), Władysław Rabski („Teatr Narodowy: „Uciekła mi przepióreczka”, „Kurier Warszawski” 1925 nr 59)…

Po prapremierze warszawskiej utwór wystawiły liczne inne teatry w całej Polsce. Inscenizacje odbyły się w Wilnie (Teatr Polski, 4 IV 1925 w gościnnej reżyserii Aleksandra Zelwerowicza i , z udziałem młodego Jana Kurnakowicza w roli Smugonia i Aleksandra Zelwerowicza jako Przełęckiego; w Wilnie oprócz redutowej „Przepióreczki” (grana 10 VI 1933), w Krakowie (7 V 1925 – ze znacznym powodzeniem, Alfred Szymański w roli Przełęckiego, Włodzimierz Miarczyński jako Smugoń, i młodych aktorów w rolach profesorów: Burnatowicz, Chodecki, Krasnowiecki, Modrzewski, Rodziewicz, Wożnik), w Katowicach (30 V 1925), w Poznaniu (Teatr Nowy, 1 VII 1925), we Lwowie (Teatr Wielki, 31 III 1925 ), w Łodzi (22 IX 1925), w Bydgoszczy, w Warszawie w roku dziesiątej rocznicy śmierci Stefana Żeromskiego ( Teatr „Comoedia”, 22 I 1935, w reżyserii Eugeniusza Poredy).

Po przedstawieniu „Przepióreczki” w Teatrze Nowym w Poznaniu z udziałem Marii Malanowicz-Niedzielskiej, Stefana Jaracza i Juliusza Osterwy, ten ostatni pisał do Stefana Żeromskiego z Helu (20 VII 1925): „Przepiórka” zrobiła w Poznaniu głębokie wrażenie. Cisza w słuchaniu, w przyjmowaniu była stale tak ogromna, że wzruszała do łez. Zamiast projektowanych trzech razy graliśmy ją razy dziewięć” (op. cit. s. 64- 65).

Po przeniesieniu „Reduty” do Wilna (latem 1925) Juliusz Osterwa włączył „Przepióreczkę” do pierwszego wileńskiego objazdu (od 1 do 8 września 1925), nazwanego „wyprawą artystyczną po Kresach”.

Przedstawienie anonsowała specjalnie drukowana „Zapowiedź”. Pisał o niej Juliusz Osterwa w liście do Stefana Żeromskiego (Wilno, 27 VIII 1925): „Zapowiedź” Reduty bijemy w kilkunastu tysiącach egzemplarzy; będzie bezpłatnie rozdawana i wylepiana – gdzie tylko znajdzie się miejsce odpowiednie”. Ta „Zapowiedź” anonsowała: „Reduta” po przeniesieniu swej stałej siedziby z Warszawy do Wilna organizuje z dniem 1 września 1925 r. wyprawy artystyczne po województwach: wileńskim, białostockim, poleskim i nowogrodzkim. Pierwsza wyprawa zorganizowana z ramienia Zarządu Okręgowego Ognisk Kolejowych Dyrekcji Wileńskiej przechodzić będzie przez następujące miasta: wtorek 1 września Białystok, środa 2 września Brześć, czwartek 3 września Pińsk, piątek 4 września Luniniec, sobota 5 września Baranowicze, niedziela 6 września Wołkowysk, poniedziałek 7 września Lida, wtorek 8 września Mołodeczno. W miejscowościach powyższych będzie przedstawiana przez czołowy zespół Reduty „Uciekła mi przepióreczka”, komedia w 3 aktach, potężne dzieło sceniczne jednego z największych twórców dzisiejszych, Stefana Żeromskiego”.

Podczas kolejnej – jesiennej (i właściwie trzeciej) wyprawy po Kresach do „Reduty” dotarła wiadomość o śmierci Stefana Żeromskiego. W związku z tym w Sali Miejskiej Magistratu zorganizowano uroczysty wieczór pamięci 26 XI 1925. Przedstawienie „Przepióreczki” poprzedziła recytacja wiersza Tadeusza Łopalewskiego „Na zgon Żeromskiego” oraz przemówienia Witolda Hulewicza i Mieczysława Limanowskiego.

O wykonaniu „Przepióreczki” i o wrażeniu, jakie wywarła na publiczności wileńskiej pisali liczni dziennikarze i pisarze, m.in. Helena Romer-Ochenkowska („Reduta – Żeromskiemu”, „Kurier Wileński”, 1925 nr 271 z 27 XI), Stanisław Kozaryn („Reduta. Obchód ku czci Żeromskiego. „Uciekła mi przepióreczka”,„Kurier Wileński”, 1925 nr z 28 XI), Wiktor Piotrowicz („Po zgonie Żeromskiego. Przedstawienie Reduty”, „Słowo” 1925 nr 273 z 28 XI), J. Wadwicz („Reduta. Uciekła mi przepióreczka S. Żeromskiego” , „Dziennik Wileński” 1925 nr 274 z 28 Xl). Uroczystość została upamiętniona przygotowaną przez „Redutę” publikacją (tzw. jednodniówką): „Wilno – Żeromskiemu” (Wilno 1926). A Tadeusz Łopalewski, dziennikarz, dramatopisarz, autor adaptacji radiowych, powieściopisarz i poeta, zamieszkały na stałe w Wilnie opisał ten wieczór we wspomnieniach „Czasy dobre i złe” (Warszawa 1965, s. 117-119): „Ferworowi i elokwencji Limanowskiego oraz nazwisku Osterwy zawdzięczała „Reduta” gorące w Wilnie powitanie. Przez lato i początek jesieni trwało urządzanie się licznego zespołu na nowym terenie. Byli w tym zespole Edmund i Maria Wiercińscy, Stanisława Perzanowska i Zygmunt Chmielewski, Iwo Gall i Halina Gallowa, Henryk Modrzewski i Tadeusz Białkowski, Jerzy i Julia Kossowscy, Samuel Butkiewicz, Konstanty Pagowski, Jerzy Zawieyski, Jerzy Robard Bujański, Ścibowie – wszystkich nie sposób tu wymienić.

Sporo czasu zajęła przebudowa i remont budynku teatralnego na Wielkiej Pohulance. Publiczność z niecierpliwością czekała na rozpoczęcie sezonu, aktorzy zaś pracowali tymczasem w teatrze objazdowym „Reduty”. W różnych Łyntupach, Podbrodziach czy Smorgoniach ludzie zobaczyli teatr z prawdziwego zdarzenia.

W końcu-listopada nadeszła z Warszawy wiadomość o śmierci Stefana Żeromskiego. Wielki pisarz był tym autorem, którego na scenę wprowadziła właśnie „Reduta”, grając w warszawskiej jeszcze siedzibie „Turonia”, „Ponad śnieg”, „Białą rękawiczkę”, wreszcie „Przepióreczkę”, napisaną jak wieść niosła, „pod Osterwę”. Żeromski był też prezesem Towarzystwa Przyjaciół „Reduty”.

Wypadało uczcić jego pamięć. Budynek teatru nie był gotów, postanowiono więc zorganizować uroczystość w wielkiej Sali Miejskiej. Głównym punktem programu miało być przedstawienie „Przepióreczki”.

Zapowiedź pierwszego występu „Reduty” ściągnęła tłumy. Ze dwa tysiące ludzi wpakowało się do zimnej ciemnawej, szopę przypominającej widowni. Wszyscy z wielką ciekawością spozierali na spuszczoną kurtynę, za którą snuli się podnieceni wykonawcy i maszyniści. Wreszcie zabrzmiał gong. Na proscenium wyszedł Edmund Wierciński i wyrecytował mój wiersz „Na zgon Żeromskiego”. Po nim przemawiać miał Hulewicz jako kierownik literacki, zaś po jego przemówieniu – kurtyna w górę i „Przepióreczka”! Taki porządek ustalono zawczasu. Dziwiliśmy się, że brak w tym układzie Limanowskiego, lecz on nagabywany, dlaczego w tak uroczystej chwili nie chce zabrać głosu, wzdychał tylko mrucząc, że jakoś „nie czuje” tego, co powinien o Żeromskim

powiedzieć.

Raptem, kiedy obchód się już zaczął, a Wierciński przed kurtyną wygłaszał tren żałobny, Limanowski podniecony wpadł za kulisy.

– Czuję, że powinienem! I muszę choć kilka słów…

Inspicjent postanowił wpuścić go na trzeciego po Hulewiczu. Ten miał przemówienie napisane i właśnie naczytywał je sobie w kącie.

– Witold! Po tobie będzie gadał Liman! – uprzedzono go na wszelki wypadek.

Stremowany prelegent skinął głową, lecz chyba nie dosłyszał, bo gdy recytacja się skończyła, wyszedł przed rampę i jął wygłaszać bez zmian wykute na pamięć patetyczne epitafium. A kończyło się ono tymi słowy:

– Duch jego jest w tej sali. Proszę was, rodacy, abyście uszanowali tę obecność przez chwilę skupienia i powstanie z miejsc.

Po czym, gdy publiczność wstała, oznajmił w grobowej ciszy:

– Teraz przemówi On sam!

„On sam”, to jest Żeromski, miał przemówić ustami bohaterów „Przepióreczki”. Tymczasem zafalowała kurtyna, jakby ktoś niewidoczny zaplątał się w jej fałdach i mocował z płatami materii, a potem wyskoczył na proscenium szpakowaty, krępy jegomość w binoklach i stanął twarzą do widzów, mrużąc oczy. Za­grzmiały oklaski! Co najmniej połowa sali gorąco witała „samego” Żeromskiego, względnie wcielenie jego ducha…

Limanowski umiał porywać słuchaczy. W jego stylu było dużo młodopolszczyzny. Interesująca świeżość myśli zacierała się nieraz w gromkim pustosłowiu, potrafił jednak przykuwać uwagę krasomówstwem, obfitującym w sugestywne porównania i obrazy. Towarzyszyła im znakomita gestykulacja i frazowanie w obszernej skali głosu. Przemówienie na wspomnianej akademii należało do najbardziej udanych(…).

Wystawienie „Przepióreczki” jako wileńskiego debiutu „Reduty” było dla miłośników teatru wielkim przeżyciem. W miesiąc później nastąpiła właściwa inauguracja sezonu w gmachu na Pohulance,.wreszcie przebudowanym”.

Na inaugurację wystawiono „Wyzwolenie” Stanisława Wyspiańskiego (23 XII 1925), następnie z okazji Świąt Bożego Narodzenia składankę pt. „Po Wilii – pieśni i kolędy w kształt sceniczny ujęte” (26 XII 1925), a 28 grudnia 1925 wprowadzono do repertuaru „Przepióreczkę”.

Trzy lata później, w ostatnim sezonie wileńskim (1928/1929), „Reduta” wystawiła „Przepióreczkę” w nowej obsadzie, ale z Juliuszem Osterwą w roli Przełęckiego i Stefanem Jaraczem w roli Smugonia (2 maja 1929, grana 2, 3, 4, 5 V 1929). Tę premierę transmitowało Polskie Radio w programie ogólnopolskim („Pierwsza transmisja teatralna w Wilnie”, „Kurier Wileński” 1929 nr 100 z I V i 2 V ).

Od pierwszego objazdu, w którym zagrano „Przepióreczkę”, przez cały czas pobytu

„Reduty” w Wilnie (1925-1929) odbywały się przedstawienia w objeździe po całej Polsce. Zazwyczaj letnie, jesienne lub zimowe. Organizowane w dwóch łub trzech grupach, podróżujących odmiennymi trasami i z innym repertuarem. Spośród 196 przedstawień tego utworu zagranych w 140 miejscowościach w objeździe odbyło się 148 (wg Marka Białoty „Wileńskie losy „Przepióreczki” Stefana Żeromskiego w latach 1925-1929”, w: „Wilno teatralne”, pod redakcją Mirosławy Kozłowskiej, Warszawa 1998, s. 213-237; artykuł sprostował wcześniejsze dane z „Bilansu Teatru Reduta” ogłoszonego w „Scenie Polskiej” 1930 z. 3, s. 5).

Podczas przedostatniego objazdu „Reduta” z Wilna od 22 do 30 czerwca grała „Przepióreczkę” przez kilka dni w Warszawie – w Teatrze Narodowym. Po pierwszym występie 22 czerwca 1929 roku Tadeusz Boy­-Żeleński oceniał: „Ta komedia sceniczna to jest coś nad wyraz oryginalnego. Najszlachetniejszy idealizm bez odrobiny ckliwości, wysokie napięcie dramatu zamknięte w naczyniu komedii, brawurowe prowadzenie akcji po ostrej i jakże niebezpiecznej krawędzi, świetny dialog, rasowe poczucie sceny przy pozornym lekceważeniu jej kanonów, wreszcie role – role, które się stały już klasyczne – oto co zapewnia tej sztuce trwanie bardzo długie. Ujrzeliśmy ją w zespole Reduty i w tej atmosferze czuje się ona najbardziej swoja” („Zespół Reduty w Teatrze Narodowym”, „Kurier Poranny”, 1929 nr 174 z 25 VI; przedruk: „Flirt z Melpomeną” (Wieczór dziewiąty i dziesiąty) oraz „Pisma”, tom 23, Warszawa 1965).

Gdy w 6 lat później Juliusz Osterwa wyreżyserował „Przepióreczkę” w Teatrze Narodowym w Warszawie (9 XI 1935), wśród wypowiedzi Adama Grzymały- Siedleckiego, Leona Po mirowskiego, Jana Sokolicz-Wroczyńskiego – w „Epoce”, „Kurierze Warszawskim”, „Polsce Zbrojnej”, „Rzeczpospolitej”… zabrał głos Antoni Słonimski w „Wiadomościach Literackich” (1929 nr 27 z 7 VIII): „Spieszę wyrazić mój entuzjazm i składam serdeczne powinszowania Osterwie, Jaraczowi i całemu zespołowi, że zdołali wzruszyć takiego starego jak ja drania”. A Tadeusz Boy-Żeleński po raz kolejny stwierdził: „czar trwa i wciąż jest „Przepióreczka” czymś jedynym w naszej scenicznej literaturze, komedią jedną z najoryginalniejszych, najpiękniejszych” („Kurier Poranny” 1935 nr 315 z 13 XI, przedruk: „Krótkie spięcia” (Wrażeń teatralnych seria szesnasta), Warszawa 1938).

W 1938 roku Juliusz Osterwa powrócił do „Przepióreczki” w Instytucie „Reduty”, wznowionym w Warszawie (od 1 IV 1931 w podziemiach gmachu na ul. Kopernika 36-40) i Instytut także odbywał objazd (1 V-5 VII 1938), grając przedstawienie 67 razy.

Wszystkie występy „Reduty” z „Przepióreczką”, grane w siedzibach i w objazdach zostały spisane przez Michała Orlicza i Ludwika Simona. Opisywali je badacze dziejów i pracy „Reduty”, m.in. Zbigniew Osiński i Józef Szczublewski. Bardzo żywe i interesujące przetrwały we wspomnieniach, oprócz Haliny Winiarskiej-Zbyszewskiej i Mieczysława Limanowskiego, także Hanny Małkowskiej, Iwo Galla, Edmunda Wiercińskiego i wielu widzów, krytyków i samych twórców (m.in. 37 wspomnień wydanych w książce „O zespole Reduty 1919-1939. Wspomnienia”, Warszawa 1970).

A „Uciekła mi przepióreczka” pozostała w repertuarze polskich teatrów. Podczas II wojny światowej była pierwszym przedstawieniem wystawionym poza Krajem 17 listopada 1939 roku w „Teatrul Comoedia” w Bukareszcie w Rumunii (Teatr Artystów Scen Warszawskich, reżyseria Zbigniewa Ziembińskiego, z udziałem m.in. Ireny Eichlerówny). Grano je następnie w objeździe po Rumunii (Buhusi, Buzan, Czerniowce, Ploesti) i w Theatre Antoine w Paryżu (10 II 1940) oraz w Angers, Bressuire, Parthenay, Vichy. Potem była wystawiana w Offiagach (obozach internowanych polskich oficerów) w Grossborn (6 lV 1943, w reżyserii Jana Buchwalda), w Neubrandenburg (11 XI 1943, w reżyserii Edwarda Kuleszy i Kazimierza Walewskiego), w Murnau (w grudniu 1943, w reżyserii Juliusza Starzyńskiego i scenografii Czesława Szpakowicza).

W sierpniu 1944 roku została zagrana w Teatrul National w mieście Craiowa – po rumuńsku! pt. „A fugit pasarica” (przedstawienie opisane po wojnie w „Listach z Teatru” przez W. Neuwelta, 1947 nr 15). Od września 1944 roku grały ją teatry w miastach uwalnianych spod okupacji niemieckiej: w Białymstoku (22 IX 1944 – Teatr Wojewódzki, w reżyserii Gustawy Błońskiej), w Lublinie (27 X 1944 – Teatr Miejski, w reżyserii Józefa Klejera), w Wilnie (16 Xll 1944 – Teatr Polski, w reżyserii Stefana Srebrnego).

Dnia 19 lutego 1945 roku „Przepióreczka” wróciła na polskie sceny w reżyserii Juliusza Osterwy w Krakowie, gdzie: „trzech byłych dyrektorów Teatru im. Słowackiego: Solski, Trzciński, Osterwa stanęło obok dyrektora, Karola Frycza, by ogłosić wskrzeszenie sławnej polskiej sceny, przez hitlerowców skazanej na „wieczną” germanizację. Potem odegrano „Przepióreczkę” – wspominał Wojciech Natanson w książce „Stefana Żeromskiego droga do teatru” (Warszawa 1976, rozdział pt. „Uciekła mi przepióreczka”, s. 168).

Była wystawiana: w roku 1945 – w Poznaniu (27 IV 1945, Teatr Polski, w reżyserii zespołowej), w Częstochowie (w kwietniu 1945 – Teatr Wielki, w reżyserii Tadeusza Krotke), we Lwowie (w kwietniu 1945 – Teatr Polski, w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego)… W 1955 – w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach-Radomiu za dyrekcji Ireny i Tadeusza Byrskich, w 1956 w Teatrze Ludowym w Warszawie za dyrekcji Ireny Adwentowicz-Grywińskiej, w 1958 w Kaliszu, Rzeszowie, Szczecinie, Toruniu, w 1959 – w Łodzi, 1960 – w Częstochowie, w 1961 – w Lublinie…

Aż dnia 12 XII 1964 – dla uczczenia stulecia urodzin Stefana Żeromskiego – odbyła się premiera w Teatrze Narodowym w Warszawie, w reżyserii Jerzego Golińskiego i scenografii Andrzeja Stopki z Gustawem Holoubkiem w roli Przełęckiego i Haliną Mikołajską w roli Księżniczki Sieniawianki. W programie teatralnym z tej okazji zamieszczono artykuł Stefana Treugutta o Przełęckim „Kordian w profesorskim surducie”. A Zygmunt Greń w recenzji opublikowanej w „Życiu Literackim” napisał o Przełęckim „z wyrazem zniecierpliwionego smutku w oczach”: „Wielka rola Holoubka. Przełęcki: niesentymentalny miłośnik, nie zaślepiony i opętany ideą człowiek. Przełęcki współczesny, którego drażni, mierzi nieautentyczność”.

Bożena Frankowska

Leave a Reply