Przejdź do treści

100×100. ARTYŚCI I WYDARZENIA: 100 RAZY TEATR POLSKI NA STULECIE POLSKI ODRODZONEJ I NIEPODLEGŁEJ (12)

29 V 1924

WIELKANOC” W TEATRZE „REDUTA” NA DZIEDZIŃCU PIOTRA SKARGI W WILNIE, A NASTĘPNIE NA GÓRZE MENDOGA W NOWOGRÓDKU I W INNYCH MIEJSCOWOŚCIACH PODCZAS PIERWSZEGO LETNIEGO OBJAZDU PO POLSCE (1924)

„Dwudziestego maja na jednym z dworców Warszawy stał pociąg przygotowany dla aktorów Reduty – wspominał Mieczysław Limanowski. Zajmowano przedziały, śmiano się i gadano radośnie, ciesząc się, że jedziemy na wschód na okres blisko dwóch miesięcy. Człowiek, idąc wzdłuż torów, dziwił się znajdując zamiast tablic, na których zwykle podane są nazwy końcowych stacji, do których pociąg jedzie, białe tablice z symbolem Teatru Reduty, trzy półokręgi zamykające się dokoła litery „R”, zupełnie tak, jak zamykają się czarnoksięskie listy koniczyny.

Gwar, tłok, bieganie nerwowe, zgarnianie rzeczy przywożonych do wagonów, przybijanie kilimów i sukna, tworzenie małych pokojów lub salonów w pociągu następowało prawie piorunem. Jechaliśmy całą noc, mijając Lublin. Rano zatrzymaliśmy się w Chełmie, w tym forcie z ruinami na wzgórzu i słupami kamiennymi, pamiętającymi lata dawne, napady Tatarów lejące się co pewien czas na zachód. Dzień po dniu graliśmy teraz w teatrach sztuki Leona Schillera, wesołe utwory albo poważne, jak kolędy, odkładając „Wielkanoc”, to jest misterium Mikołaja z Wilkowiecka, do przyjazdu naszego do dawnej stolicy Litwy, do której pociąg nasz powoli kierował się, przedzierając się przez bagna i lasy” (s. 262).

Plenerowe przedstawienie„Wielkanocy” w wykonaniu Teatru „Reduta” odbyło się w Wilnie 29 maja 1924 roku na terenie Uniwersytetu Stefana Batorego – przed barokowym kościołem – katedrą Św. Jana na dziedzińcu Piotra Skargi. W dwa tygodnie po wyruszeniu zespołu „Reduty” i jej Instytutu w pierwszy objazd po Polsce.

Premiera przedstawienia miała miejsce rok wcześniej w Warszawie, 2 kwietnia 1923 w drugi dzień Świąt Wielkanocy – w siedzibie Teatru „Reduta” w Salach Redutowych Teatru Wielkiego. Nosiła tytuł: „Wielkanoc. Historia o Męce Najświętszej i Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim w trzech sprawach”. Afisz przedstawienia podawał dalej: „Treść podług Misterium Mikołaja z Wilkowiecka (XVI w.), dewocyj, oficjów i zwyczajów ludowych oraz dawnych zabytków i widowisk religijnych ułożył i do użytku scenicznego przygotował L. S. Schiller przy współpracownictwie księdza Henryka Nowackiego (śpiewy kościelne), Wincentego Drabika (obrazy sceniczne), Franciszka Siedleckiego (ubiory), Mieczysława Limanowskiego, Heleny Buczyńskiej (gest i tańce), Józefa Poremby, Zespołu i Instytutu Reduty”.

Od premiery 2 kwietnia grana była w Warszawie do 7 maja 1924 (41 przedstawień, w tym 4 tylko w postaci scen wybranych).

„Reduta” miała zwyczaj nieujawnianie obsady, ale wiemy, że Ewanjewistę grał Edmund Wierciński, Marię Mater Jesu – Ewa Kunina, Janina Hollakówna i Hanna Kozłowska – Anioły towarzyszące niewidocznej między nimi postaci Jezusa Chrystusa, Zofia Mysłakowska – Marię Magdalenę, Stanisława Perzanowska – Marię Jacobi lub Salome.

Publiczność była zachwycona. Krytycy, pisarze i znawcy teatru przyjęli przedstawienie z uznaniem, jak Jędrzej Cierniak w „Teatrze Ludowym” (1923 nr 7-8), Emil Breiter w „Świecie” (1923 nr 15), Kornel Makuszyński w „Rzeczpospolitej” (nr z 4 VI 1923), Stanisław Miłaszewski w „Tygodniku Ilustrowanym” (1923 nr 18), Karol Stromenger i Władysław Zawistowski w „Kurierze Polskim” (1923 nr-y z 4 IV i 7 IV).

Jan Lorentowicz w recenzji zamieszczonej na łamach „Expressu Porannego” (z 5 IV 1923) określił przedstawienie jako „widowisko oryginalne, pomysłowe i piękne (…) wykończone w szczegółach, malownicze i pełne poezji”.

Recenzent „Gazety Porannej” z tego samego dnia (5 IV 1923), ukryty pod nie rozszyfrowanymi literami S.J.G. pisał ze znawstwem: „Żelazna dyscyplina reżyserska nie pozbawiła wychowanków Reduty właściwego młodości ognia i temperamentu. W uciesznych intermediach przeplatających misterium, w Dyngusie i w Gaiku kończącym widowisko, temperament ten ma dużo okazji do objawienia się z całą żywiołowością” i „zmusza do wybuchów śmiechu i do bicia frenetycznych braw”.

Ale tuż po wznowieniu widowiska na Wielkanoc 1924 roku „Reduta” już w maju straciła swoją scen w Salach Redutowych Teatru Wielkiego. Scena została zlikwidowana w związku z potrzebami odbudowy spalonego Teatru „Rozmaitości”. Dnia 18 maja 1924 roku odbyło się ostatnie przedstawienie „Reduty („Dom otwarty” Michała Bałuckiego).

WtedyOsterwawysłałzespółpodkierunkiemMieczysławaLimanowskiegowobjazdpoPolsce,asam-zmuszonyobowiązkami-pozostałwWarszawie.

Od czerwca 1923 bowiem, oprócz „Reduty” kierował także Teatrem „Rozmaitości”, zajmując się jego odbudową po pożarze (2 XI 1919) i występami bezdomnego zespołu w innych salach Warszawy (w Teatrze Letnim w Ogrodzie Saskim, Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego na ul. Daniłłowiczowskiej/Hipotecznej), a potem organizacją i otwarciem, gdy odbudowany Teatr „Rozmaitości” z jego inicjatywy otrzymał oficjalnie nazwę Teatr Narodowy, mając do tej nazwy pełne prawa potwierdzone, od założenia w 1765 roku przez króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, przez lata działalności Wojciecha Bogusławskiego i dalsze dzieje pod zaborem rosyjskim, choć zaborca odmawiał mu prawa do właściwej nazwy.

Dnia 3 X 1924 odbyło się uroczyste otwarcie Teatru Narodowego, a 4 X 1924 inauguracyjna premiera „Mazepy” Juliusza Słowackiego w reżyserii Kazimierza Kamińskiego. Ale w maju 1925 roku Juliusz Osterwa zrezygnował z prowadzenia Teatru Narodowego i od jesieni tego roku przeniósł się wraz z Teatrem „Reduta” do Wilna.

Pierwszy objazd „Reduty” pod kierunkiem Mieczysława Limanowskiego (20 maja 1924 – 17 lipca 1924), liczący 70 osób z zespołu teatralnego i Instytutu „Reduty”, objął Ziemie Polskie na Wschodzie. Rozpoczął się w Chełmie. Zakończył w Sandomierzu. W repertuarze oprócz „Wielkanocy” miał „Dom otwarty” Michała Bałuckiego, „Pastorałkę” i „Pochwalę wesołości” Leona Schillera oraz „W małym domku” Tadeusza Rittnera.

Pierwsze przedstawienie „Wielkanocy” odbyło się w dwa tygodnie po wyruszeniu pierwszej wyprawy Reduty z Warszawy.

Scenariusz widowiska miał trzy części. Pierwszą było misterium pasyjne ułożone z pieśni pasyjnych i fragmentów staropolskich dialogów. W tej pierwszej części znalazł się „Lament Świętokrzyski” zawierający wstrząsającą „Skargę Matki Boskiej pod Krzyżem”.

W drugiej grano „Historyję o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka (nieco skróconą i uzupełnioną wstawkami z innych tekstów). Bardzo ciekawe było w tej części opracowanie sceny z żołnierzami strzegącymi grobu. Wchodzili na scenę, recytując w takt bębna tekst o tym, że jako przedstawiciele Piłatowej władzy nie boją się niczego, nawet diabła i będą uważnie strzec grobu. Uzbrojeni cudacznie szykowali się buńczucznie przeciw kobietom, gdyby chciały wykraść ciało, i zawadiacko podkreślali, że nie boją się niczego ani nikogo, nawet diabła. I zaraz ku rozbawieniu publiczności zasypiali.

Ciekawe było również wprowadzeniem postaci Judasza i połączenie w starosłowiańskiej pieśni z obrzędem topienia Marzanny:

„Judasz! Judasz! Stary katana!

Lelum – Łado!

Utopsię,przepadnij!

Dzisiaj Marzanna! Lelum – Łado!”

Cześć trzecia, końcowa, była skomponowana z ludowych obrzędów i śpiewów wiosennych o proweniencji pogańskiej (chłopcy „z kogutkiem” chodzący z Dyngusem i dziewczęta z „Gaikiem” witające wiosnę).

W muzyce wykorzystano poważne melodie gregoriańskie. W interludiach opracowano ludowe motywy muzyczne. Ostatnia scena z „Gaikiem” stanowiła roztańczony i pogodny akcent widowiska.

Po przedstawieniu w Wilnie „Wielkanoc” grano jeszcze w 19 innych miejscowościach pod niebem otwartym, głównie na tle zamków lub ruin zamkowych, fasad kościołów i otwartych przestrzeniach placów i rynków.

Nad opracowaniem przestrzeni scenicznej w coraz to innych miejscach czuwał – Iwo Gall. Za zmienny, bo zależny od przestrzeni, układ gestu aktorów i grup aktorskich odpowiedzialny był rzeźbiarz Henryk Kuna.

O przedstawieniu „Wielkanocy” w Wilnie Mieczysław Limanowski napisał: „Nasz projekt grania „Wielkanocy” niełatwo dał się zrealizować. Przed fasadą kościoła Świętego Jana należało skoncentrować akcję, nie dotykając się murów tego kościoła. Nie było to łatwo zyskać pozwolenie na zorganizowanie „Wielkanocy” na dziedzińcu. Trzeba było przygotować plac, zamykając wejście do kościoła kilimami, i traktować kościół jako tło i starać się, aby wszystko rozwiązać zgrabnie i zręcznie.

Szczyt fasady kościelnej był swobodny. W rozmaitych miejscach zawieszono lampy i lampki elektryczne, tak, że widowisko ożyło światłami błyszczącymi i przestało być czymś sztucznym tego wieczora majowego, w którym na niebie gromadziły się chmury rozproszone, gnane przez prąd wiatrów.

Pisząc to, widzę fasadę jarzącą się od świateł, Czterech Świętych Janów w górze i spirale pod Krzyżem na górze, najwyżej. Scena za sceną następuje na dole na dziedzińcu, rozwijając się w Misterium, w którym postać Chrystusa nie istnieje realnie, ale jest zaznaczona dzięki dwóm Aniołom klęczącym i wpatrzonym w wizyjny przestwór, w którym oczy ich widzą Syna Bożego”.

Po przedstawieniu w Wilnie „Reduta” wystawiła „Wielkanoc” w Nowogródku na tle ruin zamkowych. Do opisu „Wielkanocy” w Wilnie Mieczysław Limanowski dodawał: „Nie zapomnę zamku w Nowogródku, trzech krzyży drewnianych ustawionych przed starymi murami, ogniowych łun wyrzucanych spod ziemi i tej niezwykłej, czarnoksięskiej atmosfery, którą Iwo Gall opanował, stwarzając tragiczne, cudowne tło dla Chrystusowych Obrazów” (s. 262-263).

Przedstawienie „Wielkanocy” w Wilnie i w Nowogródku na Górze Mendoga zapoznało widzów z teatrem „Reduta”, zanim jeszcze osiadł on w Wilnie, bo przed inauguracją występów wileńskich w auli Gimnazjum im. Joachima Lelewela („Fircyk w zalotach” Franciszka Zabłockiego, 26 IX 1925) i przed objęciem siedziby w Teatrze na Pohulance („Wyzwolenie” Stanisława Wyspiańskiego, 23 XII 1925).

W sumie podczas tego pierwszego objazdu zagrano „Wielkanoc” 20 razy w 19 miejscowościach (we Lwowie grano 2 razy): 6 razy na tle kościołów (w Wilnie przed kościołem-katedrą Św. Jana na dziedzińcu Piotra Skargi, we Lwowie przed kościołem dominikanów, w Stanisławowie przed Kolegiatą Łacińską, w Przemyślu przed kościołem, w Jarosławiu przed Kościołem Farnym), 4 razy na tle zamków lub zamkowych ruin (w Nowogródku na Górze Mendoga, w Nieświeżu, w Równem, w Krzemieńcu na Górze Królowej Bony), 2 razy na rynku miejskim (w Słonimiu i w Sandomierzu), a także na Kopcu Unii Lubelskiej we Lwowie (grano ponadto w Baranowiczach, Kołomyi, Lidzie, Łucku, Pińsku, Stryju, Tarnopolu, Włodzimierzu Wołyńskim.

Przedstawienia zostały spisane m.in. przez Michała Orlicza „Polski teatr współczesny. Próba syntezy”, Warszawa 1932; Ludwika Simona „Spis przedstawień zespołu Reduty w ciągu dziesięciu lat 1919-1929. Repertuar opracował Ludwik Simon”, Wilno 1929 oraz w wydaniach: „Historyi…” Mikołaja z Wilkowiecka: „Historia o Męce Najświętszej i Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim”. Misterium, ludowe w czterech częściach w układzie Leona Schillera. Opracował Jerzy Timoszewicz, Warszawa 1990 – Instytut Wydawniczy Pax – „Posłowie”, „Bibliografia”, „Nota edytorska”, s. 145 – 162, 163-164, 165-166; „Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim”, Opracował Jan Okoń, Wrocław 2004, Wstęp – rozdz. Vlll „Inscenizacje dwudziestowieczne”, s. XCIX-CIX). Z pierwszego objazdu pozostało wydawnictwo: „Projekt wyjazdu Reduty do Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej w roku 1924” (wydanie Towarzystwa Przyjaciół Zespołu i Instytutu „Reduty”, Warszawa 1924) oraz wspomnienia: Mieczysława Limanowskiego „Pod niebem otwartym w roku 1924. Urywek ze wspomnień” (opublikowane w roku 1947 w wydawnictwie „R” Komitetu Akademii Żałobnej ku czci Juliusza Osterwy w Teatrze Polskim w Warszawie, Warszawa 1947, s. 23-25) i Stanisławy Winiarskiej-Zbyszewskiej „Notatnik z objazdu Reduty w 1924 roku” (przedruk.: Józef Szczublewski – „Pierwsza „Reduta” Osterwy”, Warszawa 1965, s. 290-294).

Ten pierwszy objazd „Reduty” okazał się największym z dotychczasowych przedsięwzięć objazdowych w Polsce. Mimo że po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości w latach 1918-1924 na ziemiach dawnych zaborów, zwłaszcza zaboru pruskiego na Pomorzu, Śląsku i w Wielkopolsce działały wyspecjalizowane sceny objazdowe, jak Teatr Polski na Prowincji zorganizowany przez Ludwika Dybizbańskiego i Józefa Andrzejewskiego, Teatr Objazdowy Nr 1 Ministerstwa Spraw Wojskowych pod dyr. Stanisława Czapelskiego oraz podejmowały działalność objazdową sceny stałe z Bydgoszczy, Grudziądza, Katowic, Lucka, Poznania, Sosnowca, Torunia.

Iwo Gall w książce „Budowniczy tła scenicznego” pisał o objazdach i przedstawieniach na wolnym powietrzu Teatru „Reduta” w Wilnie: „Osterwa niezależnie od prowadzenia stałego teatru w Wilnie na Pohulance, pasjonował się działalnością zespołu objazdowego, to była jego duma i w tej właśnie formie działania teatru widział przyszłość „Reduty” jako jedynego istotnie zespołu teatru polskiego, krzewiącego wśród mas rodzimą twórczość dramatyczną od klasycznej do współczesnej.

Temu teatrowi poświęcał całe dnie i noce pracy nad stworzeniem repertuaru, który odpowiadałby potrzebom i wymogom najszerszych rzesz społeczeństwa.

Skoro już wspomniałem o objazdach „Reduty”, muszę przyznać, że były to najciekawsze imprezy artystyczne, jakie pamiętam. Interesujący był ich charakter (odbywały się na wolnym powietrzu, co nadawało im specyficzny wyraz i gromadziło specyficzny rodzaj publiczności, formę widowisk, i nie mniej, komentarze, jakich wysłuchiwaliśmy w ciemności nocy z ust rozchodzących się widzów. Można się było wiele dowiedzieć i nauczyć, toteż doświadczaliśmy i studiowaliśmy na tym materiale, który w wielu wypadkach przyczynił się walnie do wielu szczęśliwych poprawek inscenizacyjnych i techniczno-organizacyjnych naszych imprez.

Wieczory te ściągały tysiące ludzi (…). W każdym mieście tłumami ciągnęli ludzie, gotowi zapłacić każdą cenę za dostanie się za sznur strażacki (strażacy zazwyczaj utrzymywali porządek wśród publiczności)”.

„Ani deszcz, ani wiatr srogi – dodawał Mieczysław Limanowski – nie rozpędzał publiczności. We Lwowie pod kościołem dominikanów deszcz siepał. Plac był wypełniony tłumem zbitym pod parasolami, nie opróżniał się na chwilę, choć gromy latały i w pobliżu nas szalały. W Nieświeżu, na Radziwiłłowskim zamku, w obliczu starych murów, mieliśmy oddech wolniejszy. Muzyka Bronisława Rutkowskiego czarowała i zmuszała nas zapomnieć o aurze i chłodnych powiewach, które zbierały się w tym kraju pełnym wód i lasów. Nie przeszkadzał nam chłód lub deszcz, mgła lub wiatr, niepokoje atmosfery, mające swoje własne plany i czary.

Przed nami wznosiły się fasady starych kościołów i cerkwi, a za nami drzewa na skwerze czy w parku wyginały się niespokojnie pod wiatrem. Wyszedłem, jak to zawsze robiłem, aby kilkoma słowami uspokoić publiczność i przygotować ją do akcji. Rozdzierało się niebo. Chmury płynęły gęsto i krople deszczu zapowiedziały ulewę. Publiczność z niepokojem zrywała się z ław i zdawało się, że granie przepadło.

Wszystkich zdziwiło, że gdy rękę moją podniosłem w stronę nieba nastała cisza i że Misterium zaczęło się spokojnie toczy wraz z księżycem, który odsłonił się niespodziewanie na cały wieczór nad nami” (s. 263).

Bożena Frankowska

Leave a Reply