Przejdź do treści

Z fotela Maciejewskiego: …KTÓRĄ WIDAĆ

NIEWIDZIALNA STRONA Barbary Dziekan

Czym jest „niewidzialna strona” w spektaklu Barbary Dziekan? – Emocją spoza kanonu, wierszem, aktorstwem, performansem?

Słuchając Dziekan, przyglądając się Dziekan, interpretującej czy raczej przetwarzającej awangardzistów, łapiemy się na tym, że artystka staje się kimś w rodzaju schaefferowskiego aktora „nieistniejącego lecz możliwego”. Multiinstrumentalnego.

Instrumentem Barbary Dziekan w tym spektaklu staje się głos, ruch, frazowanie, gestykulacja, ale i sama tkanka poetycka. Dobór utworów z „Niewidzialnej strony” jest bardzo wymowny. Miron Białoszewski, Tadeusz Peiper, czy nieco mniej znany Zbigniew Bieńkowski. To koryfeusze awangardy, liderzy przekraczania form których twórczość rozpięta została jednak rozpięta na dosyć szerokim polu słowotwórstwa, zagadkowych kadencji, często jak gdyby wytrąconych z obiegu, celowo aczytelnych. Permanentna gra skojarzeń. Barbara Dziekan – razem z towarzyszącym jej na scenie i współtworzącym przestrzeń spektaklu, świetnym muzykiem i kompozytorem, Krzysztofem Majchrzakiem – wzbogaca te diapazony czymś bardzo prywatnym, intymnym wręcz. Gdybym bowiem miał napisać w dwóch zdaniach o czym jest „Niewidzialna strona”, zasugerowałbym: lęk. Tak, właśnie – lęk czy strach podskórny wynikający z doboru utworów, ich frazowania, wreszcie niepokoju wnoszonego przez muzykę.

Awangarda może być przeczuciem. Zamiast nazywać wprost albo używając pozornie łatwo komunikatywnych poetyckich przenośni, awangardziści, niestrudzeni lingwiści polskiej poezji, z Białoszewskim czy Peiperem na czele, pisali o egzystencji „zamiast”. Tak zamiast nie. Zgoda czyli niezgoda. Słońce czyli deszcz albo pieprz. I nigdy nie chodziło im o gry i zabawy dziecięce na piaskownicy słów które się zużyły albo zdeformowały. Żart Białoszewskiego miał również ciężkość aneksu do życia, które wcale nie musiało być zabawne. Po latach, Barbara Dziekan, wszechstronna aktorka, znakomicie śpiewająca artystka i pedagog, powraca do tych wierszy, fraz, kadencji – zderza je z muzyczną partyturą, która naraz wydaje się partyturą „białoszewską”: szumami, lepami, ciągami. I na bazie tych zderzeń buduje przejmującą opowieść o lęku. O tym, co się wydarzy (między nami), o ile jeszcze się nie wydarzyło; o tym, co przyjdzie (o ile jeszcze nie przyszło), o tym, czego nie będzie.

Patrząc na Barbarę Dziekan, w czerni, bez żadnej scenografii, skupioną wyłącznie na tekście i muzyce, czyli na prawdzie, przez moment pomyślałem o Laurie Anderson. Jak u Laurie: głos – zawłaszczający całą przestrzeń – może wszystko, staje się przekaźnikiem i wektorem wokół którego orbitują dźwięki, klastery, sprzężenia. „(…) jeśli wiersze, to złe, jeśli piosenki – niezręczne (…)” – pisał niegdyś jeden z bohaterów wieczoru, Zbigniew Bieńkowski. Barbara Dziekan uwielbia niezręczności, łatwość jej nie pociąga, a zło w awangardzie bywa poetyckim dobrem w teatrze. Niewidzialna strona którą widać.

Łukasz Maciejewski

„Ot awangarda… – Niewidzialna strona”

Reżyseria: Barbara Dziekan

Wykonawcy: Barbara Dziekan (głos) i Krzysztof Majchrzak (muzyka)

Teksty poetyckie: Miron Białoszewski, Tadeusz Peiper, Zbigniew Bieńkowski i inni…

(przedstawienie impresaryjne)

Leave a Reply