Przejdź do treści

„Ach, na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie”

O przedstawieniu Gęś, Śmierć i Tulipan W Teatrze „Baj” pisze Bożena Frankowska:

„Ach, na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie”. Tak pisał w poemacie Maria (1825) poeta romantyczny Antoni Malczewski (1792-1826). Zagadnieniem śmierci przez wieki – od Starożytności interesowały się nie tylko nauki przyrodnicze, ale także filozofia, religia, literatura, sztuka. Z filozofów chyba najdawniej Solon (ok. 635- ok. 560 p.n.e.), który twierdził, że „Nikogo nie można nazwać człowiekiem szczęśliwym przed śmiercią”.

W religii chrześcijańskiej od zawsze funkcjonowało zalecenie „Memento mori” – „Pamiętaj o śmierci”, a modlitwa zanosiła błaganie „Od nagłej i niespodziewanej śmierci, zachowaj nas Panie” (pierwszy polski zapis z lat 1643-1648, prawdopodobnie wg średniowiecznej Litanii do Wszystkich Świętych).

W Polsce temat śmierci najczęściej kojarzony był z walką o wolność i niepodległość jak w odezwie Tadeusza Kościuszki do wojska „Śmierć albo zwycięstwo!” (24 marca 1794), a później także z niewolą i kajdanami.

Filozofowie, pisarze i poeci, zarówno polscy jak obcy, podkreślali „siostrzane” przywiązanie śmierci do człowieka („W jeden dzień siostry z losu się poczęły. Miłość i Śmierć” – Giacomo Leopardi w wierszu Miłość i Śmierć w przekładzie Edwarda Porębowicza, 1831-1833), wielkość śmierci tkwiącą w jej nieuchronności bez wyjątków (Das Buch der Bilder Rainera Marii Rilkego, w przekładzie Romana Ingardena, 1902), porównując jej moc do siły miłości („Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci” Jana Lechonia w wierszu Pytasz, co w moim życiu…, w tomie Srebrne i czarne, 1924).

Nie dziwi więc, że teatr jako sztuka, teatr adresowany do dzieci, teatr lalek posługujący się formą oraz artysta teatru Marcin Jarnuszkiewicz i artyści lalkarze z Teatru „Baj” – postanowili porozmawiać na ten temat z dziećmi. A to znaczy postanowili zmierzyć się z tematem interesującym i niepokojącym każdego człowieka – ważnym a trudnym.

Autorem tekstu Gęś, Śmierć i Tulipan jest Wolf Erlbruch, znany pisarz dla dzieci. Przekładu dokonał Grzegorz Żebrowski. Książkę wydało w 2008 roku wydawnictwo „Hokus-Pokus”.

Twórcami przedstawienia w warszawskim Teatrze „Baj” jest reżyser Marcin Jarnuszkiewicz oraz trójka aktorów: Pani Elżbieta Bielińska (animacja lalki i stworzenie „postaci teatralnej” wyobrażającej Gęś), Pani Elżbieta Suzuki (animacja lalki i stworzenie „postaci teatralnej” wyobrażającej Śmierć) i Pan Robert Płuszka („Narrator” – mówiący i czytający urywki opowieści Wolfa Erlbrucha i rozmowy między postaciami).

Scenografię zaprojektował reżyser przedstawienia Marcin Jarnuszkiewicz, a autorem muzyki jest Mateusz Dębski.

Widzowie wchodzący na salę teatralną mają przed sobą w barwach, kształtach, światłocieniach impresjonistyczny krajobraz, stanowiący tło przedstawienia. Rozeznanie w scenerii i jej nastroju wprowadza w atmosferę wydarzeń scenicznych rozpoczynających się za chwilę.

Na scenie Teatru „Baj” bowiem scenograf Marcin Jarnuszkiewicz wymalował i wymodelował obraz przykuwający uwagę widza. Przedstawia fragment wiejskiego lub podmiejskiego krajobrazu. Na dalszym planie w głębi widać zarys brzegu – może rzeki, może jeziora, może stawu i coś na podobieństwo szuwarów. Bliżej ogromne drzewo – solidny czarny pień, szeroko i jakby pod wpływem wiatru pochylony i rozgałęziony w jedną stronę. Jeszcze bliżej, bardziej po prawej stronie, leży na ziemi biały nierozpoznawalny kształt – jak jakaś przybrudzona płachta, a może pióra zdechłego ptaka.

Po kilku sekundach martwy krajobraz ożywa. Za sprawa światła, które oznajmia, że dnieje i odgłosów przyrody – pohukującej w popłochu zapóźnionej sowy. Rozlega się pianie koguta. Słychać inne odgłosy budzącego się życia jak w Maciusiowej wiosce.

Porusza się też niezidentyfikowany kształt, leżący na pierwszym planie – wstaje zaspana Gęś, przeciąga się, sprawdza sprawność dzioba, otrząsa i stroszy pióra. Jest tak bezbłębnie animowana, że dotrzegając ładną, miłą, ciesząca się urokiem życia i życzliwą dla otoczenia animatorkę Elżbietę Bielińską, widzimy – jak być powinno – tylko Gęś.

Słuchamy potem Narratora (Robert Płuszka), skromnie siedzącego z boku, który – jak przystało na narratora – beznamiętnie, ale z umiejętnością delikatnego zaznaczenia zawartych w dialogu niuansów poezji czy żartu, słowami tekstu Wolfa Erlbrucha zapoznaje nas z wypowiedziami Gęsi i wydarzeniami.

Bo oto od jakiegoś czasu w głębi sceny jak spod ziemi nad brzegiem wody wyrosła i zatrzymała się pośrodku sceny, wszystko obejmując we władanie, inna postać – Śmierć. Jakby obecna tu od zawsze, zwyczajna, zwykła – w skromnym, w kratę, niby wiejskim stroju, z dużą trupią głową i kościstą szczęką, skrywającą w dobrotliwym rozchyleniu wszystkie intencje Śmierci – uśmiech mówiący, że trzeba pozbyć się buntu, strachu, lęku, bo odejście z tego świata jest nieuchronne, zaproszenie do spokoju, zapewnienie bezpieczeństwa tam, dalej, gdzieś w niebycie i w jej objęciach.

Autor zresztą, a za nim twórcy przedstawienia zadbali w dalszym ciągu o to, by postać uczynić widzom bliską, więc uczłowieczyli Śmierć, pokazując jej „ludzkie” lęki – wstręt wobec zimnej wody, w której z radością pływa, nurkuje i pławi się Gęś, obawę przed swobodnym oddalaniem się Gęsi po płaszczyźnie wodnej stawu oraz współczucie Gęsi dla takich ułomności Śmierci jak strach przed wodą i zimnem.

Animatorka Elżbieta Suzuki prowadzi lalkę ukazującą postać Śmierci mniej realistycznie niż Elżbieta Bielińska swoją Gęś, żywą i witalnie reagującą na życie. Ma wyraz twarzy poważny, surowy, obojętny i prowadzi lalkę Śmierci hieratycznie – w powolnym w ruchu w przestrzeni, spokojnie w postawie ciała i geście, dokładnie w niuansach wyrażających uczucia, jak stanowcze wychylenie głowy czy jej współczujące pochylenie ku Gęsi.

Dzięki obu aktorkom i animatorkom oraz Narratorowi mamy na scenie Teatru „Baj” prawdziwy teatr – i teatr formy, i teatr dramatyczny (z pewną przymieszką jednej jego odmiany – teatru epickiego) ukazany w historii dwóch „postaci teatralnych” – żywych, czujących, przeżywających, przyciągających uwagę bohaterek dramatu.

Przez kilka „odsłon” towarzyszymy Gęsi i Śmierci w takt światła zmieniającego pory dnia i krajobraz, w takt muzycznych odgłosów życia na łące i na wsi oraz i słów Narratora.

Po wyprawie Gęsi i Śmierci nad staw jednego dnia, gdy „śmierć mało nie umarła” z zimna, drugiego dnia przychodzi wspinaczka obu bohaterek na drzewo. Pośród dalekiego szczekania psa, szumu wiatru i szuwarów, ćwierkania ptaków, Śmierć opowiada Gęsi o śmierci, o odchodzeniu z tego świata, o umieraniu, o niebycie. Jest to wstęp do powolnego wygasania dialogu Gęsi ze Śmiercią i Śmierci z Gęsią. Zwłaszcza że mijający czas i nadchodzące dni przynoszą zimę – spadają liście z drzew, cichną odgłosy życia na łące i we wsi, pewnie zamarza staw i strasznie marznie Gęś.

Śmierć pamięta, że jej podopieczna proponowała ogrzanie po nieprzyjemnej kąpieli w stawie, więc teraz pragnie ogrzać – Gęś. Ale dotyk Śmierci jest dla Gęsi wyrokiem śmierci. Gęś następnego ranka już nie wstała do życia, a posmutniała Śmierć sprawiła pogrzeb, jak przyjaciółce, położyła jej ciało na wodzie, w której Gęś za życia pławiła się z rozkoszą.

Tekst Wolfa Erlbrucha i przedstawienie Marcina Jarnuszkiewicza podjęły temat bardzo poważny – zastanawiający każdego człowieka. Temat ważny z punktu widzenia filozofii, religii czy psychologii. I trudny do rozpatrywania z każdej strony.

W Teatrze „Baj” – teatrze jako sztuce dla dzieci pod dyktatem Marcina Jarnuszkiewicza temat uległ oswojeniu. Dzieci uświadamiają sobie bez strachu, że Śmierć widoczna czy niewidoczna dla oka towarzyszy nie tylko ludziom bliskim czy znajomym, ale wszystkim stworzeniom, jak Gęsi. Trzeba przystać na jej obecność. Nieuchronną, więc dobrze byłoby oswoić się z jej obecnością, jak to zrobiła Gęś.

Trzy momenty w akcji przedstawienia sprzyjają osiągnięciu tego nastawienia i spokojnemu odbiorowi trudnych treści sztuki przez dzieci. Jest to moment propozycji ze strony Gęsi pod adresem Śmierci, że ogrzeje ją, gdy zmarzła w kąpieli. Moment skomentowany poważnym zastanowieniem się Śmierci nad przyjacielską niespotykaną propozycją Gęsi. Potem opowiadanie Gęsi na temat życia wszystkich gęsi po śmierci – w postaci aniołów płynących po niebie jak obłoki. Wreszcie filozoficzne rozważania Śmierci na temat umierania rozsnuwane podczas wyprawy na drzewo.

Te trzy momenty wnoszą na scenę spokojnie rozważny, refleksyjny, poetycki ton. Atmosferę tę utwierdza precyzja wykonawcza grających Aktorów i całego Zespołu ukrytego na zapleczu technicznym. Oprawa w postaci malowniczej scenerii i narracja – rzeczowa, ale nie pozbawiona tonów poetyckiej zadumy, wieńczy poziom artystyczny i wartość myślową przedstawienia w Teatrze „Baj” w Warszawie.

Przedstawienie oglądałam z wybraną publicznością – artystami teatru, uczestnikami „uniwersytetu trzeciego wieku” oraz przedstawicielami najmłodszego pokolenia – dziećmi w różnym wieku – od nastolatków do widzów całkiem malutkich, głośno komunikujących swoim opiekunom własne pilne potrzeby lub przeżycia związane z tym, co dzieje się na scenie.

Po przedstawieniu odbyła się dyskusja z widzami na temat przedstawienia. Prowadził dyskusję, przedstawiony przez Panią Aldonę Kaszubę, kierownika literackiego Teatru „Baj”, Pan Karol Suszczyński (absolwent z 2004 roku niestacjonarnych studiów na Wydziale Wiedzy o Teatrze i z 2006 roku specjalności aktorskiej na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie).

Dyskusja dowiodła, że intencje autorów przedstawienia zostały dobrze zrozumiane, przedstawienie podobało się, może nie tyle wzruszając sprawą przemijania, co dostarczając wielu tematów do przemyślenia i rozmów z dziećmi.

 

Teatr „Baj” w Warszawie: Gęś, Śmierć i Tulipan Wolfa Erlbrucha. Przekład: Grzegorz Żebrowski. Reżyseria: Marcin Jarnuszkiewicz. Scenografia: Marcin Jarnuszkiewicz. Muzyka: Mateusz Dębski. Premiera: 12 X 2013.

Bożena Frankowska

Leave a Reply