Przejdź do treści

Urodziny ANDRZEJA ŁAPICKIEGO

Andrzej Łapicki: Narzekać z wdziękiem

Nikt już nie umie grać Fredry, nikt Musseta,
Frak uwiera bardziej niż zbroja Makbeta.
***, Andrzej Łapicki

Charakterystyczne polskie narzekanie nie omija żadnej z dziedzin życia społecznego, a więc i teatru. Nie jest od niego wolny Andrzej Łapicki, niedawny dostojny jubilat, którego 80 rocznicę urodzin obchodziliśmy 8 listopada uroczyście na scenie warszawskiego Teatru Polskiego.
Jubilatowi składa życzenia prezes AICT

Łapicki jednak unika wyrzekania na wszystko, stara się znajdować jasne strony, krzepiące objawy współczesnego życia artystycznego. I choć sam spogląda z nostalgią w przeszłość, to przecież docenia poszukiwania młodych, nazywany przez nich „postępowym konserwatystą”.
Taki też nostalgiczny charakter miało spotkanie z przyjaciółmi w Teatrze Polskim, na które artysta wybrał – odstępując na jeden wieczór od przyrzeczenia, że już nigdy na scenę nie wyjdzie – „Godzinę przestrogi” Jana Lechonia, sceny dramatyczne będące rodzajem żartobliwego napomnienia teatru, wciąż daremnie poszukującego nowego repertuaru. Jubilat wystąpił w roli Dyrektora Arnolda Szyfmana. Nie przypadkiem, od teatru Szyfmana bowiem zaczęła się przygoda Andrzeja Łapickiego ze sceną. To właśnie tutaj z loży po prawej stronie obserwował dziesięciolatek pierwsze przedstawienia, to tutaj z loży po przeciwnej stronie, tzw. Szyfmanowskiej, obserwował dyrektor Łapicki spektakle za swojej dyrekcji w Polskim. Zajrzałem niedawno do tej loży, zachęcony przez jubilata – spotkaliśmy się przed jubileuszem w saloniku obok loży, gustownie urządzonym, z wyjściem na obszerny taras. Widok z tarasu teraz już nie taki – wznosi się budynek mieszkalny, trochę szkoda, ale może będzie z tego Scena Kameralna Teatru Polskiego z prawdziwego zdarzenia. To właśnie w tym saloniku smolił papierosy jeden za drugim Kazimierz Dejmek, kiedy nie mógł usiedzieć już w loży…
O swym ukochanym dyrektorze, czyli Dejmku właśnie, snuł jubilat wspaniałe anegdoty podczas swego wieczoru, jedną z nich, w wersji nieco złagodzonej, by nie uchybić dobrym obyczajom, trzeba koniecznie zacytować. Otóż Dejmek nie poważał spektakli granych bez przerwy. Tak się jednak złożyło, że pierwszą premierą za dyrekcji Łapickiego był „Juliusz Cezar” Szekspiraw reżyserii Macieja Prusa, grany akurat bez przerwy. Na przedstawienie przyszedł Dejmek, kręci się niespokojny, wychodzi z loży do saloniku Szyfmana, pali papierosa za papierosem, zagląda, znowu wychodzi, a kiedy spektakl nieuchronnie (bez przerwy) zmierza ku końcowi nachyla się do ucha Andrzeja Łapickiego i mówi: „Co ty, (tu słowo powszechnie uznane za obraźliwe), kino prowadzisz?!” Tą i innymi anegdotami raczył nas Jubilat, zapewniając, że nieprędko pojawi się znów na scenie, chyba, że Bóg pozwoli pokonać rekord Ludwika Solskiego, wtedy zagra Starego Wiarusa.
Jeszcze przed jubileuszem, na inaugurację roku akademickiego warszawska Akademia Teatralna wydała piękną księgę „Łapicki, aktor, reżyser, pedagog” pod redakcją Barbary Osterloff . Zawiera bogatą dokumentację, wypowiedzi kolegów i uczniów, a także ciekawy wybór wypowiedzi samego Łapickiego (wybranych przez Tomasza Mościckiego). Dużo w tym utyskiwań, z których od czasu do czasu przebija głos artysty pełnego nadziei: „Musimy stać się znowu głodni teatru”. Podobna tonacja panuje w tomiku „Rekwizytornia”, który Świat Książki także przygotował na jubileusz – znalazły się w nim dawne felietony Łapickiego podpisywane „Kolega” i te niedawna pod Fredrowskim tytułem „Zapiski Starucha”, a wreszcie rozmaite teksty wspomnieniowo-historyczne, rodzaj opowiadania świadka i współuczestnika wojennego i powojennego życia teatralnego. Bardzo to cenne książki dla zrozumienia motywów wyborów i stylu pracy Andrzeja Łapickiego, którego legendarny dystans i lekkość okupione zostały pracą nad sobą, aby nie eksponować siebie. A jednak paradoksalnie z każdej jego roli i pracy reżyserskiej przebija to skrywane „ja” kogoś, kto pragnie kontynuować tradycję, a jednocześnie niezauważalnie przekraczając wyznaczone ramy – nawet w spektaklach Fredrowskich bawił się Łapicki pokazywaniem mechanizmów sceny, tzw. bebechów.
Jest kilka takich znaków na drodze aktorskiej Łapickiego, które pozostaną bardzo długo w teatralnej pamięci: prawdziwy „Birbancki z „Dożywocia”, niby tło, ale jakże wyraziste dla Łatki Łomnickiego we Współczesnym, uwodzicielski Arnolf w „Szkole żon” w Narodowym, Stary, czyli Wielopolski, w „Cyklopie” Władysława Lecha Terleckiego na Scenie Kameralnej w Polskim, dramatyczny obraz wewnętrznych dylematów polityka uwikłanego w sprzeczności swoich czasów, i pełen energii Radost w „Ślubach panieńskich”. Kilka ról filmowych z Wajdowkim Poetą z „Wesela”, kilka telewizyjnych – dla mnie niezapomniany ojciec w „Dobranoc tato” Saroyana w reżyserii Jerzego Gruzy – to właśnie w tej roli zajaśniał w pełni autoironiczny dystans i skłonność do szukania sensu w codziennym życiu, tak przecież widoczna w jego pracach reżyserskich. Zresztą każdy ma takiego Łapickiego, jakiego zapamięta. Studenci warszawskiej Akademii obdarzyli go szczególnym wyróżnieniem, wiecznie zacinające się drzwi do nr 2 noszą już imię Andrzeja Łapickiego, o czym z całą powagą podczas wieczoru jubileuszowego poinformował rektor akademi, Profesor Lech Śliwonik. Szkoda, że nieprędko zobaczymy Łapickiego na scenie, ale jest słowny. Trzymamy za słowo więc i czekamy na Wiarusa.
Tomasz Miłkowski

PS.

Warszawa, 2004-11-08

Szanowny Pan
Andrzej Łapicki
Warszawa

Szanowny Panie,
proszę przyjąć najlepsze życzenia i gratulacje, które mam zaszczyt złożyć w imieniu polskiej sekcji AICT, Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych (Klubu Krytyki Teatralnej Stowarzyszenia Dziennikarzy RP). Pańskie pamiętne role teatralne, filmowe i telewizyjne, dorobek reżysera i podagoga był nie raz przedmiotem naszego podziwu, a dla młodzieży artystycznej natchnieniem i inspiracją. Życzę wiele zdrowia i olimpijskiej cierpliwości, której nigdy Panu nie brakowało, w przekazywaniu następcom tego, co najbardziej wartościowe w tradycji polskiego teatru wraz z otwartością na to, co nowe i obiecujące we współczesnej kulturze.

Z poważaniem

Przewodniczący Zarządu
Polskiej sekcji AICT

dr Tomasz Miłkowski

Andrzej ŁApicki

Szanowny Pan
Tomasz Miłkowski
Przewodniczący Zarządu
Polskiej sekcji AICT

Szanowny Panie Redaktorze,
Dziękuję goraco za przesłane mi życzenia w imieniuu Stowarzyszenia Krytyków i proszę przyjąć moje najserdeczniejsze pozdrowienia i wyrazy szacunku.
Andrzej Łapicki

Warszawa, dnia 15 listopada 2004 r.

Leave a Reply