O MAKBECIE w reżyserii Simona Godwina, prezentowanym w Mulitikinie, pisze Szymon Spichalski:
Szkocja, XI wiek. Trwa krwawa wojna. Po polach słaniają się trupy, a kraj zmienia się w pobojowisko. W tym świecie nie ma miejsca na litość. Przemoc nakręca przemoc. Zaraz, czy to aby na pewno średniowieczna Europa? – pyta reżyser Simon Godwin w swojej adaptacji ,,Makbeta”.
Grana w ramach cyklu National Theatre Live kolejna inscenizacja tej ,,najszybciej rozgrywającej się sztuki Szekspira” (jak pisał Samuel Coleridge) odnosi się do obrazków, które docierają do nas dzisiaj z Gazy, Ukrainy czy Jemenu. Godwin umieszcza akcję spektaklu we współczesnych czasach. Wskazują na to już kostiumy zaprojektowane przez Frankie Bradshaw – żołnierze ubrani są w maskujące mundury typu moro, politycy w szykowne garnitury i kreacje. Tej dosłowności udaje się jednak uniknąć w przypadku dekoracji. W wielofunkcyjnej przestrzeni magazynu Dock X w Londynie scenografka ustawiła symetryczną konstrukcję przypominającą dworski dziedziniec. Jej półprzezroczyste ściany i masywne schody budują efekt obcościpodstawowa kategoria estetyki Bertolta >Brechta (por.: gr... oraz niepokoju. Jest to przestrzeń mocno symboliczna i to pomimo współczesnych kostiumów.
Przedstawienie Godwina rozgrywa się przede wszystkim w sferze słowa i aktorskich kreacji. Dyrektor artystyczny waszyngtońskiej Shakespeare Theatre Company dał dużą swobodę wykonawcom poszczególnych ról, z Indirą Varmą i Ralphem Fiennesem na czele. Ten ostatni ma duże doświadczenie w odgrywaniu postaci szekspirowskich, choć szerokiej widowni jest znany głównie z dużych filmowych produkcji. W 1995 roku Fiennes był wszak laureatem prestiżowej nagrody Tony Award wręczonej mu na Broadwayu za rolę Hamleta. Z Godwinem spotyka się tu po raz kolejny. Artyści mieli już bowiem okazję pracować przy okazji adaptacji ,,Antoniusza i Kleopatry” wystawionej na deskach National Theatre w 2018 roku.
Fiennes przedstawia sylwetkę dzielnego żołnierza, który traci swój życiowy cel po zwycięskich bojach z wrogimi wojskami. Jego Makbet jest zmęczony, wypalony, a przepowiednia wiedźm jedynie wzmaga jego uczucie zniechęcenia. Stopniowo jednak rodzi się w nim bezwzględny polityk i tyran. Lady Makbet w świetnym wykonaniu Indiry Varmy manipuluje mężem, staje się szarą eminencją kierującą się wszak nie tylko osobistymi ambicjami, ale i całkiem racjonalnie rozumianą racją stanu. Ten imponujący aktorski duet stanowi lokomotywę napędzającą całe przedstawienie. W czasie jego trwania role ulegają odwróceniu – Varma pokazuje Lady jako pełną słabości kobietę, tymczasem Makbet Fiennesa z rosnącą zapalczywością wchodzi na drogę, z której nie ma odwrotu. Wcześniej zbłąkany wzrok i łamiący się głos ustępują miejsca przeszywającemu spojrzeniu i pewnej impostacji. Znakomity Fiennes odsłania metafizyczną, złowrogą odsłonę makbetowskich monologów. I zdaje się wyrażać niepokojącą prawdę rodem z powieści Chucka Palahniuka głoszącą, że człowiek jest naprawdę wolny tylko wtedy, gdy traci już wszystko.
Reszta zespołu aktorskiego z powodzeniem partneruje czołowemu duetowi. Szczególną uwagę przykuwa Ben Turner jako Macduff, którego chęć zemsty jest niebezpiecznie podobna do obsesji tytułowej postaci. Król Duncan Keitha Flaminga ma w sobie mieszankę naiwności i krótkowzroczności. Ciekawym zabiegiem jest przebranie wiedźm (w tych rolach Lucy Mangan, Danielle Fiamanya oraz Lola Shalam) w poszarpane kostiumy cywilek. Czy zatem czarownice są tutaj uchodźczyniami wojennymi wyrażającymi społeczny gniew wieszczący upadek tych, którzy przelewają krew? A może Godwin przekornie wskazuje na pewną ironię szekspirowskiego dramatu(gr. drama), rodzaj literacki (obok epiki i liryki), obejmuj... – prawdziwymi ,,dziwami” są żywi ludzie dokonujący krwawych czynów, a nie te, które te okropieństwa przewidują?
Mimo oparcia inscenizacji na aktorskich kreacjach w londyńskim przedstawieniu nie brakuje zręcznych zabiegów inscenizacyjnych czy dramaturgicznych. Twórcy utrzymują dynamiczne tempo dzięki kadrowaniu scen, użyciu stroboskopów, sugestywnej warstwie muzyczno-dźwiękowej autorstwa Asafa Zohara i Christophera Schutta. Godwin chętnie sięga również po estetykę z pogranicza horroru i slashera, zwłaszcza gdy spirala mordu osiąga swój zenit. Po sterylnych ścianach spływają wtedy obfite strugi krwi. Mimo sięgania po takie efekty reżyser unika przerostu formy nad treścią, co stanowiło główny problem ,,Makbeta” w adaptacji Rufusa Norrisa z National Theatre z 2018 roku, również prezentowanego w ramach cyklu NTL.
,,Jeśli to, co się ma stać, stać się musi, niechby przynajmniej stało się niezwłocznie” – napawał się szekspirowskim cytatem Dijkstra z uniwersum Wiedźmina. Traktaty o władzy i polityce najmocniej wybrzmiewają wtedy, gdy wydobywane są ich wieloznaczności i ukazywane nieuchronne mechanizmy. I te aspekty decydują o sukcesie inscenizacji Godwina.
Szymon Spichalski