Przejdź do treści
tinder polska

„Książę Niezłomny”, „Rzeźnia” czy „Nowy wspaniały świat”?

Kto weźmie Nagrodę Główną „Wanda 2023” 61. Rzeszowskich Spotkań Teatralnych – 2. Festiwalu Arcydzieł,w Teatrze Siemaszkowej w Rzeszowie? Zacieśnia się krąg faworytów – pisze Andrzej Piątek.

Do wybitnych przedstawień, jak „Książę Niezłomny” w reżyserii Małgorzaty Warsickiej i „Śmierć komiwojażera” w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej, z Narodowego Starego Teatru i Teatru Ludowego w Krakowie, „Sen srebrny Salomei” w reżyserii Piotra Cieplaka z Teatru Modrzejewskiej w Legnicy i „Nowy wspaniały świat” w reżyserii Piotra Ratajczaka z Teatru Osterwy w Lublinie dziś dołączy „Rzeźnia” w reżyserii Andrzeja St. Dziuka z Teatru Witkacego w Zakopanem.

„Rzeźnia” to słuchowisko Mrożka, które bulwersująco i ciekawie przeniósł na scenę Teatru Witkacego w Zakopanem Andrzej St. Dziuk, dotykając boleśnie kwestii miejsca artysty w świecie zanurzonym w konsumpcji i głuchym na wołanie sztuki. W sumie, to rzecz o degradacji kultury, która upada współmiernie do rosnącej w siłę „cywilizacji konsumowania”.

Jak i jak często artyści stają odważnie przeciw przemocy? Jakże często bywa żałośnie bezsilne takie niby przeciwstawianie się przez nich gwałtom i okrucieństwom.

To spektakl o bolesnych dla współczesnego człowieka znaczeniach i odniesieniach. Miejscami metafizyczny, chwilami dosłowny. Z bajecznie ogarniętą przestrzenią, w której aktorzy poruszają się i mówią tekst w muzycznym rytmie (co ciekawie podkreśla, że fabułą do pewnego stopnia jest muzyka, a głównym bohaterem skrzypek). Przedstawienie, które świetnie się ogląda, z zaciekawieniem słucha i mocno przeżywa.

O kimś, kto stoi między codziennymi emocjami i swą sztuką. To wieczny dylemat artysty w świecie będącym na granicy groteski i drapieżnej satyry. Tu, w przestrzeni scenicznej stworzonej z niezwykłej urody obrazów. W której to scenerii „Koncert na dwa woły, obuch, nóż i siekierę” – czyli „Rzeźnia”, brzmi szczególnie dosłownie i bezdusznie akceptowalnie, kiedy słuchamy z odległości krzeseł, nagranych ryków i pojękiwań zabijanych zwierząt, które wkrótce będą daniem na stołach. Wołań tych nie przytłumią w sumieniach i wrażliwości dźwięki skrzypiec pogubionego artysty.

Ta sytuacja dzieje się w teatrze, ale jest na tyle wzięta z życia, że jeśli dotyczy zwierząt, może mieć realne miejsce gdzieś opodal, a jeśli ludzi, to tylko nieco dalej. Ocierając się o tak bezlitosną dosłowność, trudno nie mieć troskliwych myśli o własnej skórze.

Choć to tylko literacka i teatralna próba rywalizowania metafizyki z życiem, która w teatrze, zyskuje aktualny wymiar groteski. Bo czy nie jest tak, kiedy słyszymy, że „każdy może uczestniczyć w zabijaniu, czy to jako rzeźnik, czy wół”?

Siedzimy wzdłuż ścian, milczący, współodpowiedzialni za treści monologów i dialogów, pełnych ekstatycznych uniesień, sztucznych sporów – w obliczu mordu na zwierzętach i domyśle, ludziach. Z pytaniem cisnącym się na usta: Dlaczego „naturalni i spontaniczni” wygrywają z „refleksyjnymi i umiarkowanymi”? Co brzmi szczególnie drażliwie w dzisiejszych czasach.

Jutro w finale festiwalowego konkursu „Maria Stuart”, w reżyserii Martyny Łyko – Szalińskiej, z Teatru Siemaszkowej w Rzeszowie. Pojutrze werdykt. Który spektakl nagrodzą jurorzy Anna Augustynowicz, Anna Sroka-Hryń, Jacek Sieradzki i Jan Wolski: może „Księcia Niezłomnego”, „Rzeźnię”, a może „Nowy, wspaniały świat”? A który publiczność?

Andrzej Piątek

N/z Maciej Charyton w „Księciu Niezłomnym”.

Fot. Archiwum NST

Leave a Reply