Teatr się nie klika, uwolniony więc jestem od przymusu kolekcjonowania lajków i mogę pisać o czym chcę! A narażę się dziś większości, i tym z prawa, i tym z lewa! Będzie wszak o Dramatycznym oraz kompromitacji mazowieckiego wojewody, Konstantego Radziwiłła.
Otóż uważam, że atak tego miernego aparatczyka na dyrektorkę TD Monikę Strzępkę jest precyzyjny i przemyślany. Chodzi o to, żeby znowu rozpętać kulturową wojnę i rozgrzać emocje politycznego sporu do czerwoności, pokazując tę drugą stronę – protestującąprzeciw bezwzględnie szkodliwym rządom PiS-u – jako tę rozwrzeszczaną, ziejącą nienawiścią i gotową kompletnie na wszystko najgorsze! W takiej sytuacji, niekontrolująca emocji i dająca się bezsensownie wypuścić już w niejednej dyskusji, dyrektorka Dramatycznego, wydawała się do tej nikczemnej gierki partnerką wymarzoną i wymarzoną… narzędzią (feminatyw od „narzędzia”)! Wystarczyło tylko znaleźć pretekst i ją zaatakować.
Okazję z kolei idealną do takiego ruchu stworzyła politykom sama Monika Strzępka, współuczestnicząc w performansie, organizowanym na Placu Defilad przez sąsiadów. Polegał on w głównej mierze na procesji figury Wilgotnej Pani (czyli wielkiej złotej waginy, umieszczonej na specjalnej platformie), wniesieniu jej do Dramatycznego i uczynieniu z niej – symbolicznej królowej nowej dyrekcji. Pomijając już głupotę i infantylizm tego performance’u, jest on dla walczącego o życie PiS-u politycznym złotem, a to dlatego, że można go wpleść w jedną z ulubionych narracji władzy – opowieść o bezczelnych lewackich atakach na fundamenty wiary prostych ludzi. O ile walka z kościołem nie robi już na nikim specjalnego wrażenia (dziękujemy za to wallenrodycznej działalności niejakiego Jędraszewskiego i jemu podobnych), o tyle atak na Jezusa czy Maryję jest dla kliku procent niezdecydowanych, umiarkowanych wyborców o jeden most za daleko. A to oni właśnie zdecydują o politycznych losach naszego kraju na kolejne cztery lata! Pewnie zrobiono badania i to się teraz najbardziej opłaca. Dlatego postanowiono wytoczyć działa przeciwko Strzępce, którą spin doktorzy PiS-u uznali po prostu za najsłabsze ogniwo opozycyjnej z gruntu kultury. Wraz bowiem ze swoimi „bachantkami” i dość łatwo przewidywalnym – histerycznie reagującym na wszystko, co nie jest po jego myśli – środowiskiem teatralnym, daje największą nadzieję na eskalację konfliktu poprzez odwetowy, jeszcze bardziej radykalny (i głupszy w tej sytuacji) atak. Jeśli się tak stanie, co łatwo sobie dziś wyobrazić, Radziwiłł z kolegami otworzą Igristoje! Nie mówiąc już o tym, że taka afera znów pomoże przykryć tematem zastępczym katastrofę ich siedmioletnich rządów. No bo przecież znów będziemy otwierać fejsbukowe okna i krzyczeć – biją naszą!
Monika Strzępka na razie zachowuje się wyjątkowo wstrzemięźliwie i trzeźwo, czego jej z serca gratuluję. W sumie nie musi reagować wcale: doktorek Radziwiłł dostanie bowiem zaraz od Temidy (tej prawdziwej) zasłużone bęcki, trafiając jednocześnie na karty historii cenzury, jako wyjątkowy szkodnik, ale i nieudacznik. Strzępka zaś nic nie musi, została bowiem właśnie pisowską męczennicą i świętą w kościele wszystkich choć trochę przyzwoitych ludzi. I to w momencie, gdy jako dyrektorka teatru nic jeszcze nie pokazała. Zaiste wielki to dar od losu! Jej pierwsza premiera, spektakl w reżyserii Katarzyny Minkowskiej, bez względu na jakość (która zresztą nie jest w nowym Dramatycznym najważniejsza), skazany jest teraz w polskim teatrze na absolutny sukces, kto bowiem w tej sytuacji napisze o nim cokolwiek złego albo wręcz obiektywnego? No, może – poza badboyami z IT i Węgrzyniakiem, no kto?!
Tomasz Domagała
[Fot. Weronika Krupa]