Przejdź do treści

Szekspir grzechami karmiony

Bronisław Tumiłowicz pisze po lekturze książki Jerzego Limona:

Licząca prawie 600 stron książka prof. Jerzego Limona „Szekspir: siedem grzechów głównych (z zarazą w tle)” to nie kompendium wiedzy o twórczości Mistrza ze Stratfordu. Prędzej można by ją uznać za rozprawę o istocie grzechów głównych, czyli śmiertelnych. Wątki Szekspirowskie użyte są tutaj tylko jako zbiory pretekstów, jakkolwiek najważniejszych, do ukazania owych odstępstw od norm i ideałów, którymi ludzkość kierować się powinna. Autor przywołuje również szereg innych przykładów „grzesznych uczynków” zaczerpniętych z literatury przełomu XVI/XVII wieku a także posługuje się bogatą ikonografią z epoki. Wszystko po to by jak najbardziej plastycznie odmalować glebę, na której genialne dzieła wyrastały. Na samym początku Jerzy Limon (zmarły zaledwie przed rokiem na COVID) stwierdza, iż bez grzechów nie byłoby teatru, bo tylko niecne postępki ludzkie mają moc dramaturgiczną, poruszają wyobraźnię i powodują zaciekawienie. “Grzech pobudza do działania, wywołuje sekwencję zdarzeń, które mogą prowadzić do tragicznego lub komediowego końca” – mówi i dodaje: “Od grzechu wszystko się zaczyna”. Jerzy Limon potwierdza znaną ogólnie prawdę, że opowieści opisujące wyłącznie dobro byłyby mało interesujące. „Tak czy inaczej – dodaje – jakże nudny byłby świat bez grzechu! Ale nie, ta książka nie będzie grzechu pochwałą.”

I nie jest. Czym więc jest ta ciekawa i obszerna pozycja przygotowana przez gdańskie wydawnictwo „Słowo/obraz/terytoria”? Można by ją nazwać traktatem o grzechu w dobie Renesansu, ale to również nie byłaby pełna charakterystyka, zwłaszcza że Autor dołącza jeszcze jeden czynnik wciąż istotny dla nas (i paradoskalnie dla Niego) – chodzi o czasy zarazy, z którymi kilka razy w swym życiu borykał się sam Szekspir, i które jeszcze dziś kazało nam na to zjawisko znów spojrzeć bardziej konkretnie. Jerzy Limon rozpoczyna swoją opowieść od zwięzłej charakterytyki miast ówczesnej doby, bo bez nich -jak tłumaczy – nie powstałby teatr. Rodząca się wówczas kultura miejska miała zdaniem Limona cechy wspólne, ponadnarodowe, nawet w krajach rozdzielonych morzem. Autor prezentuje nam więc obszerną historyczną opowieść, a właściwie traktat o miastach, o ich zabudowie, organizacji, o rzemiośle, gospodarce, higienie, przepisach prawnych, wreszcie obyczajach. I wszystko to czyni obudowując tę wiedzę o świadectwa literackie i wizualne, czy to powstające przed Szekspirem, czy nawet po jego śmierci. Liczba ilustracji dołączonych do dzieła jest też imponująca, choć na końcu nie znaleźliśmy ich spisu. I kogo tu nie ma – kwiat ówczesnych artystów rylca i pędzla – Durer, van Dyck, Bosch, Cranach, Breugel, Rubens oraz tuziny mistrzów pomniejszych, także solidnie obeznanych z swym fachem i towarzyszących wszelkim ludzkim przejawom aktywności indywidualnej i zbiorowej. Można jedynie zapytać, czy potrzebne były szczegółowe opisy tych obrazków, skoro to, co chciały pokazać dokładnie na nich widać. Może jednak Autor nie ufał spostrzegawczości czytelników.

Zacznijmy więc od zarazy, którą autor stawia na pierwszym miejscu przed owymi siedmioma grzechami, nie tyle, jako grzech ósmy, lecz zjawisko, które ówcześni traktowali zdecydowanie jako KARĘ za wszelkie grzechy. O ile bowiem człowiek, który decyduje się zgrzeszyć czyni to mniej lub więcej świadomie, to na wystąpienie straszliwej epidemii nie miał wtenczas żadnego wpływu. Zaraza spadała na niego jak grom z jasnego nieba, i szukających ratunku też kierowano do nieba. Oceniając takie zjawisko z pozycji Szekspira, zaraza miała dla niego niewielką przydatność przy tworzeniu dramatów, mimo to, jak policzył Jerzy Limon, w swych dziełach używa tego terminu 98 razy. Co ciekawe – echa takiej epidemii możemy znaleźć np. w „Romeo i Julii”, i pośrednio właśnie ona staje się jedną z przyczyn tragicznego finału. Autor książki przytacza też mnóstwo anegdot i przesądów, które w ówczesnej dobie krążyły wśród ludności. Przede wszystkim epidemie sprawiały, że w owych czasach, podobnie jak współcześnie, zamykano teatry. To wydawało się racjonalne, choć bolesne dla aktorów. Natomiast komentarze i interpretacje zjawisk kazały obserwatorom niekiedy mówić, że np. lekarstwem na dżumę jest syfilis, który nie zabija natychmiast.

Teraz już przechodzimy do zasadniczej treści wywodu, do grzechów głównych, których zestaw Autor podaje w następującej kolejności: „Owych siedem grzechów to pycha, zawiść, gniew, rozpusta (nieczystość), lenistwo (acedia), obżarstwo (łakomstwo) i chciwość”. Szekspir nie był moralistą i owym siedmiu grzechom w całości nie poświęcił osobnej sceny, co więcej, nierzadko mówiąc ustami swoich bohaterów o jakimś złamaniu przykazania pozwala sobie na dosyć luźną interpretację takiego czynu. Po prostu postacie z jego dramatów czy komedii są żywymi ludźmi a nie bogami czy aniołami. Wolą często obniżać rangę swych czynów, bagatelizować je. A mimo to grzech jest w dziełach Szekspira wszechbecny, stanowi siłę napędową działań. Pierwszy z kolei – pycha i próżność, choć z pozoru brzmi niewinnie, jako np. pogoń za modą, może być zarówno powodem do śmiechu (Falstaf), jak i politycznych, masowych zbrodni. Drugi – rozpusta i nieczystość wkracza w sferę ludzkiej seksualności, i jako taki staje się pożywką do niezliczonych wariantów zachowań, problemów, zboczeń, a zatem i anegdot, które Jerzy Limon przytacza z wyraźnym smakiem i ukontentowaniem. Tu przy okazji przywołuje cytaty z dzieł Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, dając akurat temu autorowi przekładów najwyższe noty. Barańczak jego zdaniem potrafił tak ująć po polsku specyfikę Szekspirowskiego „świntuszenia”, że tekst iskrzy dwuznacznym humorem nie gorzej od poetyckiego oryginału, który łatwy do przełożenia nie jest. Wreszcie Limon stwierdza, że „u Szekspira nie znajdziemy purytańskiego potępienia grzechów ciała – jest to raczej pełen pobłażania uśmiech, zrozumienie dla ludzkich słabości”. Grzechowi rozpusty Autor poświęca najwięcej miejsca – ponad 100 stron książki. Kolejny z listy – gniew, to już „tylko” 69 stron, choć w dramatach Szekspira trup ściele się gęsto, a powodem bywa gniew i wypływająca z niego chęć zemsty. „Gniew” jako słowo w różnych odmianach pojawia się u Szekspira 150 razy, a kolejna – zawiść, jako córka pychy – 57 razy. Następnie przychodzi chciwość, której Jerzy Limon nadaje podtytuł „W objęciach Mamony”. Przytacza nawet zdanie jakiegoś renesansowego moralisty: „Pieniądze to korzenie całego zła”, i chętnie próbuje przenieść ów pogląd do czasów nam współczesnych. Realia dnia dzisiejszego, zarówno pandemiczne restrykcje, jak i próby lepszego porządku na świecie, co jakiś czas każą autorowi porzucić ową historyczną perspektywę i pokazać naszą „grzeszną aktualność”. Tak jest przy następnym grzechu śmiertelnym – lenistwie, gdy Jerzy Limon z niemal rozbawieniem cytuje zdania zasłyszane u wielu młodych ludzi: „jak już się dorobię góry pieniędzy, to będę mógł nic nie robić”. A jeśli już coś trzeba będzie robić, to co? I tutaj „z pomocą” przychodzi siódmy grzech ciężki – grzech obżarstwa i pijaństwa, czyli gula, gdzie gula po łacinie oznacza gardło. W średniowieczu była ona synonimem grzechu łakomstwa.

W podsumowaniu warto zwrócić uwagę, że rzadko poszczególne grzechy (zarówno w życiu, jak też w twórczości Szekspira) występują pojedyńczo. Częściej łączą się w pary albo większe grupy, co oczywiście nie uchodzi uwagi Jerzego Limona. Dodaje on też ciekawe spostrzeżenie dotyczące namalowanych na obrazach alegorii wymienianych grzechów – są to wyłącznie postacie kobiece. I ostatnia myśl, czy Szekspir sądził, że swymi ponad 30 dramatami i komediami mógłby coś zmienić w świecie, np. zwalczyć źródła grzechu? Otóż nie miał takich zamierzeń, pragnień ani ambicji, czego może dowodzić monolog Błazna z Króla Leara. Świat bowiem się zmieni i stanie normalny dopiero:

„Gdy ksiądz dobrym uczynkiem poprze swe kazanie,

Gdy piwowar swój produkt wodą chrzcić przestanie,

Gdy tylko część fortuny pan straci na krawca,

Gdy sądom nie za często umknie zbrodni sprawca,

Gdy do wznoszenia stosów utracimy zapał,

A spali się – ze wstydu – ten, co francę złapał,

Gdy szlachta wyjdzie z długów, gdy zmilkną plotkarze,

Gdy w tłumie rzezimieszek z rzadka się pokaże,

Gdy lichwiarze ujawnią zyski i procenty,

Gdy rajfur z dziwką kościół ufundują święty…”

fragment w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka

Bronisław Tumiłowicz

Leave a Reply