Przejdź do treści

Kobieta przed drzwiami

Jerzy Kosiewicz o monodramie „Kobieta, która wpadała na drzwi” w Teatrze WARSawy:

Teatr warszawski często opowiada monodramatycznie o kobietach, o ich osobliwych refleksjach nad własnym życiem, w którym nie zawsze spełniały się ich oczekiwania i marzenia.

Kolejnym przejawem takiej relacji jest spektakl o kobiecie, której symboliczne drzwi zamknęły dostęp do szczęścia, ograniczyły spełnienie małżeńskie i rodzinne. Ukazał on prawdziwe i urzekające, rzeczywiste i nie urojone – zmysłowe, nonszalanckie i odarte ze złudzeń – neurotyczne cnoty niewieście butnej sprzątaczki z dublińskiego półświatka.

Przedstawia on kobietę, która codziennie tworzyła ze skrawków nadziei i strzępów optymizmu opiekuńczą opokę, strategię przetrwania kolejnego dnia w gronie najbliższych jej osób.

Monodram nazwany muzodramem

Monodram zatytułowany „Kobieta, która wpadała na drzwi” został określony przez jego twórców jako muzodram. Jest to pojęcie nowatorskie i trafne pod względem genologicznym, tak z punktu widzenia dramaturgicznego projektu, jak scenicznej recepcji.

Mam na myśli nie tylko literacki rodowód spektaklu, ale także jego muzyczne – tak wyciszone, jak ekspresyjne brzmienie: skorelowane z emocjonalną wibracją, nasyconych zmiennym nastrojem, kolejnych wartkich, czasem jakby lawinowych, kobiecych wynurzeń.

Ten muzodram przyjął formę tragi-muzycznego monodramu. Jest on poniekąd swoistą, tj. oryginalną postacią dramatu muzycznego (bez recytatywów i arii). Stanowi wieloaspektową, choć jednoosobową głęboko poruszającą tragedię.

Powstał on na podstawie powieści Roddy Doyle’a oraz wkomponowanych w estetyczną koncepcję i artystyczne przesłanki spektaklu – piosenek Sinead O’Connor z płyty „Universal Mother”, przeciwstawiającej się w sposób stanowczy i energiczny, odczuwanej jeszcze przez nią przemocy.

Aneta Todorczuk jest znakomitą piosenkarką dysponującą mocnym i przejmującym głosem. Z jej intrygującym wokalem, współgrały fascynujące, wielobrzmieniowe, undergroundowe, drażniące i spokojne aranżacje (Michala Łomży), nasycane i naznaczane subiektywnymi impresjami każdego artysty z 4-osobowego zespołu muzycznego.

Muzyka wypełniała cały spektakl, scenę oraz widownię i ciągle brzmi…

Ten tragi-muzyczny monodram jest muzodramem również dlatego że został wykreowany przez Anetę Todorczuk, niewątpliwie i wyraźnie natchnioną przez boską Melpomene, śpiewającą muzę tragedii, tj. muzę, która właśnie – wespół z Anetą Todorczuk – wpadała na wyimaginowane drzwi, zwiastujące kolejne dokuczliwe uciążliwości.

„Kobieta, która wpadała na drzwi” to spektakl wybitny.

Brawa i ukłony należą się wszystkim twórcom tego przedstawienia.

Aneta Todorczuk zagrała w sposób przejmujący rolę czterdziestoletniej Irlandki, którą pełne oddanie i zgubna miłość do awanturnika – brutalnego małżeńskiego przemocowca i kryminalisty – zepchnęła w otchłań zaognionej ekstrawertycznej depresji: pogłębionej jego gwałtowną i zaskakującą śmiercią.

Ukochany macho, drań-oprawca został w jej obecności zastrzelony przez policję.

Aneta Todorczuk utożsamiła się – kładąc nacisk m.in. na turpistyczne środki wyrazu – z traumatyczną osobowością kobiety: osoby na wskroś nieszczęśliwej, doświadczającej niezasłużonych krzywd, zepchniętej przez małżonka na margines rodzinny i społeczny, skazanej dobrowolnie na uciążliwe życie z upiornym macho i czworgiem dzieci.

Obnażała – niemalże jak w gabinecie psychoanalityka – swoje intymne dziewczęce i kobiece przeżycia: np. masturbacyjną inicjację seksualną z siedzącym obok niej podczas lekcji kolegą szkolnym.

Zaistniała w spektaklu estetyka brzydoty, rzadko epatowała skrajnym naturalizmem.

A umiejętnie dozowany turpizm promieniował artyzmem oraz – nie tylko noblowską – ale rzeczywistą czułością i troską o najbliższych.

Narzucająca się oczywista empatia, dotycząca dramatu bohaterki, zaczęła jednak stopniowo ustępować podziwowi dla kunsztu i artyzmu aktorki i piosenkarki.

Narastał żal, że ten niemalże 2-godzinny spektakl musi się niedługo skończyć.

Okazało się, że dana muzodramatyczna relacja z życia zmarginalizowanej sprzątaczki, może być tak niepospolita i poruszająca, jak tragedia grecka, która wywodzi się z nieakceptowanych pierwotnie ezoterycznych rytów religijnych poniżanych Bachantek, z zainicjowanych przez nie frenetycznych pieśni oraz rwanych skrótowych quasi-dialogów, rozbudowywanych w późniejszych zróżnicowanych karnawałowych dionizyjskich pochodach, a następnie w dramatach prezentowanych w periodycznych i rozpowszechnionych w Helladzie kilkudniowych konkursach teatralnych ku czci Dionizosa.

Omawiane przedstawienie jest niewątpliwie świadectwem wysokich – profesjonalnych i artystycznych – kompetencji reżysera Adama Sajnuka.

Premiera odbyła się 19.06.2019 r.

Spektakl obejrzałem tuż przed przerwą wakacyjną Teatru WARSawa,

chyba na początku lipca 2021 r.

„Kobieta, która wpadała na drzwi”

Muzodram na podstawie książki Roddy Doyle’a

Wystąpiła: Aneta Tokarczuk

Scenariusz i reżyseria: Adam Sajnuk

Piosenki Sinead O’Connor z płyty „Universal Mather”

Tłumaczenie piosenek: Pola Mikołajczyk

Aranżacja: Michał Łomża

Zespół muzyczny

Joachim Łuczak – skrzypce

Wojciech Gumiński – kontrabas

Szymon Linette – instrumenty perkusyjne

Michał Łomża – instrumenty klawiszowe

Leave a Reply