Przejdź do treści

Jesteśmy tu po to, żeby czytać

Tomasz Miłkowski pisze po lekturze esejów Olgi Tokarczuk:

Zbiór szkiców i wykładów Olgi Tokarczuk „Czuły narrator” to przede wszystkim wielka pochwała czytania i pisania, niezastępowalnej roli literatury, a w szczególności powieści.

Pisarka odsłania przed swymi czytelnikami dzieje swojego dojrzewania do literatury, swoich narodzin, po pierwsze, jako czytelniczki, a po wtóre, pisarki, dla której treścią życia stało się składanie liter i budowanie nowych sensów.

Samo w sobie to niezwykle ciekawe, zwłaszcza dla tych, którzy rozsmakowali się w jej pisarstwie, wyprawiać się śladami lektur, pierwszych i późniejszych, dojrzałych już fascynacji literackich autorki. Ciekawe również dowiadywać się, jak wygląda warsztat psiarki, zwłaszcza jako autorki powieści historycznej, monumentalnych „Ksiąg Jakubowych”. Gromadzenie materiałów o schizmie frankistów, liczne lektury, wyprawy terenowe, tworzenie map i pierwszych struktur, a potem wiązanie tych różnorodnych elementów w całość przypomina wytężoną pracę architekta, który musi zadbać o kształt całości i wycyzelowanie każdego elementu z osobna.

Ale choć to tematy poruszające wyobraźnię, jeszcze ciekawsze wydają się próby zdefiniowania przez pisarkę zadań literatury, jej miejsca w życiu społeczeństw, roli przypisywanej i rzeczywistej, kto wie, czy nie koła ratunkowego, zwłaszcza w sytuacji obecnej, kiedy wszyscy czujemy, że następuje kres świata, jaki znaliśmy do tej pory, a obraz tego, co nastąpi, wciąż rysuje się mgliście.

„Rezultatów pandemii – pisze Olga Tokarczuk – jest w końcu wiele i są one bardzo różnorodne. Najważniejszym jednak wydaje mi się załamanie głęboko uwewnętrznionej narracji, że kontrolujemy świat i jesteśmy panami stworzenia”. Nie jest to może szczególnie odkrywcze stwierdzenie, ale dla pisarki niesie daleko idące konsekwencje. Skoro bowiem człowiek jest detronizowany, skoro dawne jego zwyczaje i ugruntowane przekonania sypią się na naszych oczach, trzeba szukać innych perspektyw i innych fundamentów. Tu właśnie z pomocą przychodzi literatura ze swoją „ekscentrycznością”, jak to Tokarczuk nazywa. Nie chodzi jednak o ekscentryczność w potocznym tego słowa znaczeniu, czyli o różnego rodzaju dziwactwo, odstawanie od normy, ale spojrzenie spoza centrum, niejako z boku, z ukosa, z innego wymiaru chciałoby się rzec, aby na te same zjawiska i procesy popatrzeć z innego dystansu. I w ten sposób szukać innych możliwości interpretowania świata. Niekoniecznie ufundowanego na uroszczeniu, że człowiek jest panem stworzenia poza wszelką dyskusją i jego interesy (nawet te dojutrkowskie) mają być traktowane poważniej niż interesy innych udziałowców naszej biosfery.

Nie chcę sugerować, że Tokarczuk wybiera irracjonalizm jako obronę przed bezradnością nauki czy rozumu. To raczej próba powiększenia, wzmocnienia naszych władz poznawczych. Stąd zapewne inspiracja, jaką czerpie z niecodziennej książki Johna Maxella Coetzeego Żywoty zwierząt”, nawiązującej do ruchu walki o prawa zwierząt. W gruncie rzeczy chodzi tu bowiem o prawo humanisty do stawiania pytań moralnych i użycie literatury jako narzędzia „ekscentrycznego poznania”.

Żywoty” to zapis wykładów pisarza (nieprzypadkowe jest to podobieństwo do znacznej części tekstów „Czułego narratora”, będących też wykładami), wygłoszonych na Uniwersytecie Princeton o osobliwej formie fikcji literackiej. Wykłady te bowiem są opowiadaniem o gościnnych wykładach (wykład w wykładzie, niczym chwyt teatru w teatrze – oto pisarz w podwójnej masce) starzejącej się pisarki (postaci fikcyjnej), Elizabeth Costello, występującej przeciw okrucieństwu ludzi wobec zwierząt. Zaproszona przez władze Appleton College, na uczelnię, gdzie pracuje jej syn i synowa, niezbyt pisarce przyjazna, głosi radykalne tezy, przyrównując codzienną rzeź dokonywaną na zwierzętach do holocaustu.

Pisarz, a ściślej jego bohaterka, odwraca znane porównanie masakry Żydów w obozach koncentracyjnych do rzezi bydła. To szokujące porównanie budzi niesmak starego poety, Abrahama Sterna, który w liście do pisarki sprzeciwia się takiemu porównaniu: „to odwrócenie pojęć obraża pamięć pomordowanych i w tandetny sposób kupczy przerażającą historią obozów śmierci”. Mimo te słowa Elizabeth nie zmienia swojego stanowiska, niepokojąc słuchaczy swoimi słabo uargumentowanymi, a jednak dającymi do myślenia sądami, odwołującymi się krytycznie do myśli dawnych i współczesnych filozofów, m.in. wtedy, gdy próbuje dowieść, że władztwo rozumu to wcale nie najważniejszy wyróżnik wolności, której odmawiamy zwierzętom. Synowa oskarża Costello o hipokryzję, ale syn, choć nie podziela jej radykalizmu, rozumie trwogę matki na każdym kroku dostrzegającej „dowody zbrodni”. Nie może się z tym pogodzić – książkę kończy wymowna scena: stara pisarka szlocha w ramionach syna, który tylko w śmierci widzi wyzwolenie od jej niepokojów: „Spokojnie. Niedługo będzie po wszystkim”.

Majorie Graber, krytyk literacki, profesor Uniwersytetu Harvard dowodzi, że głęboki utwór Coetzeego w równej mierze dotyczy relacji ludzi i zwierząt, co i literatury, jej roli w przekształcaniu świata. O to właśnie pyta swą matkę pisarkę, Elizabeth Costello, jej syn John Bernard: „Naprawdę sądzisz, że zajęcia z poezji przyczynią się do zamknięcia rzeźni?”. Matka zaprzecza. A jednak chyba w to wierzy.

Olga Tokarczuk chyba też wierzy w sprawczą moc literatury, podzielając intuicje Coetzeego. „Wydaje mi się – argumentuje – że literatura jako nieustanny proces snucia opowieści o świecie ma większą niż cokolwiek innego możliwość ukazania świata z całością perspektywy wzajemnych wpływów i powiązań. Rozumiana szeroko, jak najszerzej, jest ze swojej natury siecią, która łączy i ukazuje ogrom korespondencji między wszystkimi uczestnikami bytu. To bardzo wyrafinowany i szczególny sposób komunikacji międzyludzkiej, precyzyjny i zarazem totalny”.

Pewnie dlatego głosi chwałę tłumaczy, bo za ich sprawą następuje nieustanne poszerzanie ludzkich horyzontów i wtapianie do krwiobiegu współczesności nawet najstarszych tekstów, takich jak pierwszy podpisany utwór literacki w dziejach ludzkości Hymn do Inanny, dzieło Enheduanny, akadyjskiej bogini Inanny. „Dzięki tłumaczeniu – wyjaśnia Tokarczuk – ze swej natury uwspółcześniającemu język, ten tekst jest doskonale rozumiany i przeżywany przez współczesnego czytelnika, ponieważ przekazuje głębokie, niezwykle intymne do doświadczenie, które wędruje przez czas i pozostaje bez wątpienia uniwersalne”. Warto przypomnieć, że fascynacja tym tekstem i sumeryjską kosmogonią stało się inspiracją do powstania jej porywającej powieści „Anna In w grobowcach świata”.

„Ludzie, którzy czytają powieści, są niejako „więksi”, mają szerszą świadomość, żyli bowiem żywotami innych ludzi, choćby na chwilę” – przekonuje Noblistka. Poddawanie się oddziaływaniu powieści, wchodzenie w ich świat, w psychikę bohaterów sprawia, że nasze doświadczenie staje się bogatsze. Co więcej, może okazać się „szczepionką”, jak zapewnia pisarka, „przeciwko wizji świata tworzonej doraźnie i traktowanej instrumentalnie”, którą nieustannie wytwarza propaganda.

Dlatego warto czytać. I pisać. Toteż w esejach Olgi Tokarczuk znalazło się takie oto posłanie skierowane do sióstr i braci po piórze:

„Drodzy koledzy i koleżanki po piórze, młodzi adepci tego dziwnego zawodu, pisanie jest piekłem, ciągłą torturą, gotowaniem się w smole. Męczy, niszczy kręgosłupy, neurotyzuje, każe stawać w jakieś szranki, być nominowanym, aplikować, komentować, życzyć źle wrednemu recenzentowi, a w zdenerwowaniu po nieprzyjemnej recenzji gryźć palce. Ale pisanie jest jednocześnie niebem – daje poczucie mocy, zmienia życie w ciągłe uprawianie hobby, pozwala obcować z mądrymi, interesującymi sprawami i ludźmi, zmusza do myślenia i podchodzenia do różnych spraw z nietypowej strony, każe stawiać sobie ciągle pytania o to, kim się jest, rozwija empatię i sprawia, że lepiej rozumiemy innych”.

Tomasz Miłkowski

CZUŁY NARRATOR Olgi Tokarczuk, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.

[Tekst publikowany w „Dzienniku Trybuna” 15 stycznia 2020]

Leave a Reply