„George & Ira Gershwin”, to tytuł najnowszej, i zapewne ostatniej przed wakacjami, premiery Teatru Żydowskiego, którą jej reżyser Jan Szurmiej zaprezentował na maleńkiej scenie przy Senatorskiej.
Jak nietrudno się domyślić bohaterami sztuki są utalentowani bracia, którzy przeszli do historii światowej muzyki. Wymieniając nazwisko Gershwin, zwykle myśli się o George`u, któremu kompozycje „Błękitna rapsodia”, „Amerykanin w Paryżu”, musical „Porgy and Bess” ze słynnym „Summertime”, wiele pieśni i piosenek, zapewniły artystyczną nieśmiertelność. Zapomina się przy tym o starszym o dwa lata Iri Gershwinie, który – w zamyśle rodziców – miał zostać wybitnym pianistą, a okazało się, że to George nie tylko wykazał większe zainteresowanie instrumentem, ale posiadł niesłychaną wrażliwość muzyczną i kompozytorski geniusz. Jego starszy brat był zaś utalentowanym librecistą i tekściarzem. To właśnie libretta i teksty Iry stały się kanwą genialnych kompozycji George`a. I o tym przypomina inscenizacja Szurmieja.
Nie ma w niej jednak, czego być może oczekuje widz, fabularyzowanych wątków z życia i twórczości Gershwinów z elementami muzycznych kompozycji George`a. Poza krótką, nieco z przymrużeniem oka, opowiastką o genezie rodziny Greshwinów (wywodzili się z żydowskich emigrantów z Rosji o nazwisku Gershowitz), zilustrowaną fotografiami utrzymanymi w stylu dagerotypów, na których przodkom George`a i Iry, oblicza użyczyli aktorzy grający w spektaklu, historię braci reżyser opowiada wyłącznie poprzez ich utwory.
Na tle panoramy Nowego Jorku budzi się fascynacja Georege`a kompozycjami Berlina. Ira pisze pierwsze teksty. George komponuje do nich pierwsze melodie. Pojawia się dziewczyna, piękna i utalentowana, które umie te utwory wyśpiewać. Zjawia się miłość, radość, rywalizacja, rozstanie, smutek i znów uśmiech, nostalgia w ciekawie aranżowanych dla tej inscenizacji pieśniach m.in.: „It Ain’t Necessarily So”, „Just Another Rumba”, „But not For Me” i wreszcie z nieśmiertelnym „Summertime”.
Ten niespełna półtoragodzinny spektakl ani na chwilę nie traci wdzięku i lekkości. Sprawiają to nowe aranżacje Marcina Partyki, polskie przekłady piosenek doświadczonego w takich zadaniach Andrzeja Ozgi (chociaż taki mistrz nie powinien pozwalać sobie na frazę „czas cofnął się wstecz”) i reżyseria Jana Szurmieja, który nie po raz pierwszy pokazuje, że ma talent, serce i dobrą rękę do inscenizacji, w których niebagatelną, by nie powiedzieć: pierwszoplanową rolę odgrywa muzyka (m.in. „Skrzypek na dachu”, „Cabaret”, „Ach, Odessa – Mama…”).
Nie byłoby jednak „George&Ira Gershwin”, gdyby nie aktorzy tej inscenizacji. Dobrze zresztą znani, mimo młodego wieku, widzom Teatru Żydowskiego. Jest ich troje – Izabella Rzeszowska, Piotr Chomik i Marcin Błaszak. Wszyscy dysponują scenicznym wdziękiem i charyzmą. Potrafią tańczyć i śpiewać zarówno solo, w duetach, jak i w tercetach, co jak wiadomo nie jest łatwe, nie wystarczy bowiem zaśpiewać poprawnie linię melodyczną, trzeba jeszcze być uważnym, czułym na partnera, jego interpretację, barwę głosu, umieć być współtwórcą, nie wysuwając siebie na plan pierwszy. Artyści najnowszej premiery spełniają te warunki. Ich umiejętności wokalnych nie powstydziłby się żaden teatr musicalowy. Wypadają świetnie w pełnych temperamentu, dowcipnych utworach, ale umieją też chwycić widza za serce przejmującym liryzmem.
Rzeszowska, Chomik i Błaszak są szlachetnymi kamieniami w muzycznym puzderku, jakie otwiera przed widzami sztukmistrz Jan Szurmiej.
Grażyna Korzeniowska
*
George&Ira Gershwin
Obsada: Izabella Rzeszowska, Marcin Błaszak, Piotr Chomik
Scen., reżyseria i choreografia(gr. choreia = taniec + grapho = piszę), sztuka tworzenia u... Jan Szurmiej
Polskie teksty piosenek Andrzej Ozga
Kierownictwo muzyczne, aranżacje Marcin Partyka
Scenografia i kostiumy Ewa Łaniecka
Premiera 26 maja 2017 roku
Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich Warszawa