Przejdź do treści

Hanna Baltyn-Karpińska, Iskier leksykon dramatu

Mimo nowego tytułu leksykon Hanny Baltyn-Karpińskiej powtarza „know-how” książki Stanisława Marczaka-Oborskiego „Iskier przewodnik teatralny” (1 wyd. 1964), toteż od porównań trudno uciec.

Zaczyna od nich sama autorka, wskazując, że ona już literaturom bratnich krajów nie musiała się kłaniać oraz że od „Marczaka” sporo czasu upłynęło, toteż dołączyła garść utworów nowszych, którym autorka wróży dłuższy żywot sceniczny. Pomysł był wydawcy, autorki wykonanie, ale czy był sens nowego opracowania klasyki dramatycznej? U Marczaka znalazło się więcej streszczeń dramatów Moliera czy Szekspira niż u Baltyn, co przecież nie znaczy, że „Wieczór Trzech Króli”, „Poskromienie złośnicy” czy „Kupiec wenecki” (których dla przykładu w leksykonie się nie omawia) utraciły zdolność budzenia zainteresowania polskiej i międzynarodowej publiczności. Wiadomo, że książka nie z gumy i z czegoś trzeba zrezygnować, aby leksykon był reprezentatywny. Wydaje się więc, że znacznie bardziej pożyteczny byłby leksykon dramatu współczesnego, czyli rodzaj dalszego ciągu Marczaka (powiedzmy od międzywojnia), niż okrojony omnibus.

Zasób polskiego dramatu współczesnego autorka skandalicznie uszczupliła, a dotyczy to najpoważniejszych tuzów powojnia: Tadeusza Różewicza (tylko 3 utwory!), Sławomira Mrożka, Ireneusza Iredyńskiego, Stanisława Grochowiaka, Leona Kruczkowskiego. Dla Terleckiego, Drozdowskiego, Skowrońskiego, Rymkiewicza, Pankowskiego, Zawistowskiego, a z najmłodszych Masłowskiej czy Fertacz miejsca zabrakło. Zabrakło dla wielu innych, których długo by tu wyliczać. Zadziwiające też bywały decyzje objętościowe – autorka omówiła tylko jeden dramat Pintera, Dürrenmatta czy Lorki, pominęła „Lekcję” Ionesco, a „Radosnym dniom” Becketta poświęciła zaledwie 13 linijek, podczas gdy „Pułapce na myszy” Agathy Christie aż 80! Podobne pytania rodzi dobór preferowanych przekładów – przy Becketcie rzuca się w oczy nieprzychylny stosunek autorki do przekładów Libery, a przy Molierze do Boya. Ale za to przy dramatach Shakespeare’a budzi szacunek różnorodność i trafność wyboru najciekawszych przekładów.

Każdy autor leksykonu podejmuje arbitralne decyzje, które nigdy nie zadowolą wszystkich. Toteż przytaczając niektóre z możliwych zastrzeżeń szczerze polecam tę książkę wszystkim teatromanom. Powinna być pod ręką. Zwłaszcza że wydana została pod względem edytorskim bez zarzutu, wręcz wytwornie.

Tomasz Miłkowski

Iskry, Warszawa 2008, s. 348,49 zł, ISBN 978-83-244-0083-6

Recenzja opublikowna w Magazynie Literackim Książki

Leave a Reply