Przejdź do treści

Teatr Telewizji na ideowym rozdrożu

Bronisław Tumilowicz pisze po przedpremierowej prezentacji w Zamościu spektaklu telewizyjnego KOMEDIANCI BronisŁawa Wildsteina:

Zrealizowany według sztuki Bronisława Wildsteina spektakl Teatru Telewizji „Komedianci, Konrad nie żyje”, szykowany na jesień w paśmie TVP Kultura, oddaje podstawowe słabości tej cennej formy telewizyjnej aktywności. Można przypuszczać, że coraz liczniejsze nieudolne i ideologicznie nacechowane publicystyczne spektakle doprowadzą do zupełnego uwiądu pożyteczną i zasłużoną dla kultury scenę.

Źli, koniunkturalni aktorzy poddani są tutaj szantażowi skorumpowanego dziennikarza, donoszą do władz na dyrektora i liczą na wsparcie jakiejś zagranicznej sławy. Przedstawiciele tzw. wolnych mediów też są obecnie na celowniku Bronisława Wildsteina. Oczywiście błędem jest to, że Teatr Telewizji za obiekt ataku obiera sobie teatr żywego planu i aktorów, ostro piętnuje ich trochę wyimaginowane wady. Są to zdaniem Wildsteina, a także reżysera i odtwórcy głównej roli Andrzeja Mastalerza (na zdj.), cechy dziś powszechne w oczekujących jakiejś zmiany instytucjach artystycznych. Niestety komedia oparta na takich założeniach, w której przy okazji dostaje się także ideologii LBGT, jest zrealizowana głównie przez wianuszek gadających głów wokół których z uporem krąży telewizyjna kamera, i już po półgodzinie staje się przeraźliwie nudna.

Andrzej Mastalerz dwoi się i troi, by stworzyć postać egoistycznego intryganta, który w planowanym spektaklu „Fausta”{ Goethego ma wystąpić jakoby w podwójnej roli Fausta i Mefista. Uwiarygodnić sytuację w oglądanym „teatrze w teatrze” mają przezwiska odnoszące się do kreowanych wcześniej ról. Mastalerz jest więc Kalibanem, a inni bohaterowie komedii na co dzień występujący w łódzkim Teatrze im. Jaracza – Mirandą, Trynkulem, Albertynką, Arielem, Konradem, grającym rolę odwoływanego dyrektora itd. Pewną niezręcznością, choć ujętą żartobliwie, jest zbyt lekkie traktowanie samobójczej śmierci dotychczasowego szefa tej instytucji, po dwukrotnych nieudanych próbach.

Ale gdyby tylko to móc zarzucić przygotowanej już do emisji nowej pozycji Teatru Telewizji, którą TVP „pochwaliła się” przy okazji tegorocznego festiwalu Dwa Teatry organizowanego w Zamościu, nie byłoby jeszcze tak źle. Autorom widowiska brakowało wyobraźni i smaku, bo ciągnąca się dyskusja gadających głów jest przedzielana wstawkami jakoby z wcześniejszych realizacji owej sceny – „Burzy”, „Medei”, „Dziadów”, wszystko w jakichś kompromitujących, po amatorsku prowincjonalnych inscenizacjach.

Twórcy spektaklu chcieli zakończyć ten teatralny „zakalec” jakimś mocniejszym akcentem, morałem czy choćby zwischenrufem, ale i tutaj nie starczyło im wyobraźni. Słowa wygłaszane na koniec są kompletnym bełkotem.

To nawet nie jest dobra publicystyka, a już na pewno nie teatr dla wielomilionowej publiczności w kraju.

Bronisław Tumiłowicz

Leave a Reply