Przejdź do treści

Jubilatka IRENA JUN

Właśnie obchodzi 85 lat. Wielka aktorka, wytyczająca od lat ścieżki teatru jednego aktora. Osiągnęła na tym polu tak wiele, że nie sposób oddać wdzięczności za jej dokonania, a wciąż przecież pozostaje aktywna i otwarta na nowe rozwiązania, czego dowodem jest Jej najnowszy monodram „Matka Makryna”, grany na deskach teatru-galerii Studio w Warszawie i wyróżniony niedawno Nagrodą ZASP im. Jacka Woszczerowicza na 60. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych (2020)

Ślę niskie pokłony i najlepsze życzenia, a z okazji jubileuszu przypominam Twoje słowa, nadesłane do naszej jubileuszowej książeczki „Po teatrze jednego aktora oprowadza Wiesław Geras”, wydanej z okazji półwiecza WROSTJA przez polską sekcję AICT, a dostępnej online na portalu Encyklopedii Teatru Polskiego.

Tomasz Miłkowski

Za rok to ja im…

Znajduję się w gronie najstarszych wykonawców Festiwalu Teatrów Jednego Aktora. To, że mam wspominać teraz mój Festiwal wzrusza mnie, „tumani… przestrasza”. Tyle lat, przeżyć, spotkań, przyjaźni (niektóre trwają do dziś), spektakli swoich i cudzych. To jak wspomnienie jakiejś wielkiej miłości, przygody, to jakbym wyznać miała, że czułam się czasem królową, a dziś królestwo moje należy już tylko do wspomnień.

Zawdzięczam festiwalowi wiele, jak chyba wszyscy, którzy grali; z roku na rok myśleliśmy: „no, za rok to ja im pokażę, olśnię, powalę na kolana” – Wrocław, Toruń, świat. To było ważne, dawało (w mojej rodzinie tak mówiło się) „ostrogę”. A więc szperało się w tekstach. pomysłach. Próbowało się, tędy i owędy, dać z siebie wszystko, wypuścić tego anioła czy demona natchnienia, nadziei przecież cudownej, twórczej, choć rezultat bywał czasem odwrotny od oczekiwań. No i Festiwal miał to sprawdzić, przywrócić poczucie rzeczywistości.

Dzięki publiczności, coraz przecież bardziej świadomej, wymagającej, jurorom, krytykom zdobywało się wiarę w siebie, albo dostawało się po głowie, ale i tak myśląc: „a za rok to ja im…”. Mógł aktor, zagubiony wówczas w tradycyjnym teatrze próbować odnaleźć siebie, jakim chciałby być; jaką literaturę i formę teatru uważał za swoją. To, jakby realizować się w marzeniu o sobie na scenie. Może to brzmi zbyt dumnie, ale wspomnienia są takie.

Irena Jun

Leave a Reply