Tomasz Miłkowski, ogłuszony pisze po spektaklu:
„Światła stroboskopowe, głośna muzyka, dym, dozwolone od lat 18”, tak ostrzegają twórcy widowiska, nim ktoś zdecyduje się na spotkanie. I rzeczywiście, jest głośno, są dręczące wzrok światła, migające obrazy. Piszę te słowa ogłuszony, ale i zaciekawiony, co w przyszłości pokaże Łukasz Twarkowski. To widowisko bowiem traktuję jako laboratorium. Rodzaj ćwiczenia formy i wyobraźni, w którym autor posługuje się klockami swojej scenicznej, mobilnej instalacji, łączącej rozmaite media i sposoby oddziaływania na widza, aby go sobie podporządkować.
W jakiej mierze to się udaje, trudno powiedzieć, bo opowieść Twarkowskiego cierpi na niedotlenienie dramaturgii. Zastępuje ją gra i nawiasy. Bo całe widowisko najpierw wkłada reżyser w nawias teatralnej przygody, z której wynika, że ekipie Twarkowskiego nie udało się porozumieć z litewskimi aktorami Teatru Narodowego (to, oczywiście, gra, żart, teksty o tej rzekomej katastrofie opowiadają aktorzy litewscy „udający” twórców przedstawienia). Po tej mylącej introdukcji wchodzimy w świat filmu. Rzeczywistość oglądana na scenie to plan filmowy, na którym rejestrowane są sceny do realizowanych filmów. Widzimy zresztą, jak te sceny są filmowane, jaki to przynosi efekt na ekranie – możemy jednocześnie oglądać filmowanie i rezultat filmowania. Nawet podczas przerwy ściga nas świat sceniczny, bo po foyer krąża wszędobylskie odkurzacze, ozdobione sztucznymi palmami.
To wszystko wreszcie wchłania studio telewizyjne (na scenie), w którym spotykamy się z jednym z twórców filmowych-mordercą. Scenariusz korzysta wszak z opowieści grozy Prospera Mériméego „Lokis” i z prawdziwych zdarzeń kryminalnych o podobnym charakterze. W końcu kontury rzeczywistości rozpływają się, zamazują. Więcej tu dymu niż twardego podłoża, na którym da się tę układankę sensownie złożyć. Pojawiają się sceny halucynogenne, rodzi się duszna atmosfera, ale niewiele ponadto. Może to komuś wystarczy do pełnej satysfakcji. Ja jednak oczekiwałbym czegoś więcej niż tylko wyjątkowych efektów, choć trzeba przyznać, że ogromny ekran-lampa, zawieszony nad sceną i zmieniający wielokrotnie położenie czyni silne wrażenie jako maszyna do wywoływania efektów. Czy jednak dzięki temu zbliżamy się choćby o krok do tajemnicy ludzkiego szaleństwa, nie jestem pewien. Chociaż – być może – immanentne szaleństwo tego pokazu-spektaklu jest obrazem trudnej do zrozumienia psychiki mordercy, który nagle budzi się w wydawałoby się zwyczajnym człowieku. Obraz jest wszystkim, powtarzają natrętnie twórcy spektaklu. Ten napis, przede wszystkim po angielsku, pojawia się wielokrotnie na wielkim ekranie. Twarkowski jest świadomy, że dotarcie do prawdy jest właściwie niemożliwe, można jedynie symulowac prawdę albo zastąpić ją obrazem, który sam mówi. Ale co mówi? Oto tajemnica.
Tomasz Miłkowski
TWÓRCY/REALIZATORZY:
reżyseria: Łukasz Twarkowski
dramaturgia(gr. dramatourgia), 1. twórczość dramatyczna, ogół utwo...: Anka Herbut
scenografia: Fabien Lédé
kostiumy: Dovilė Gudačiauskaité
muzyka: Bogumił Misala
choreografia(gr. choreia = taniec + grapho = piszę), sztuka tworzenia u...: Paweł Sakowicz
video: Jakub Lech
oświetlenie: Eugenijus Sabaliauskas
asystent dramaturga: Teklė Kavtaradze
kierownik produkcji: Vidas Bizunevičius
OBSADA:
Darius Gumauskas, Rytis Saladžius, Vainius Sodeika, Saulius Bareikis, Nelé Savičenko, Elžbieta Latėnaitė, Airida Gintautaitė, Dovilė Šilkaitytė, Gytis Ivanauskas, Arnas Danusas