Przejdź do treści

„…coś jeszcze musiało być” w Teatrze Żydowskim – kolejny powiew zmian

I znowu o Żydach… – mówią postacie na scenie, otwierając spektakl. I znowu o Żydach, przeczytam potem w komentarzach internetowych. W dodatku w kontekście Zagłady. No właśnie – o Żydach… Czy jednak, widząc paloną na wrocławskim rynku kukłę, nie chce się krzyknąć, że to wciąż za mało? Że może „Harry Potter” jest całkiem niezłą powieścią, ale niekoniecznie obowiązkową w lekturach szkolnych. Nie kosztem np. Hanny Krall. Nauka o godności człowieka, o jego społecznej afiliacji, niezależnie od religii, narodowości, czy koloru skóry musi być wpajana od wczesnej młodości. Inaczej pozwalamy na arogancję kolejnych pokoleń.

Nie widziałam premiery spektaklu, obejrzałam go dopiero teraz, więc zdążyłam już usłyszeć kilka zarzutów dotyczących interpretacji Izabelli Cywińskiej: że zbyt polityczna, narzucająca światopogląd reżyserki, że zaangażowana. I znowu rodzi się we mnie pytanie, czy to źle? Czy sztuka nie powinna się angażować? Czy twórca nie może powiedzieć, że oto stoimy u progu nowych wyzwań kulturowych, że musimy być czujni, bo to coś, co doprowadziło do Holocaustu, nadal w nas jest. Rozdrapywać wciąż ogrom niezasłużonego cierpienia, bo jego rozpamiętywanie uchroni nas przed dzisiejszą nienawiścią. Przypominać, że zło zawsze może się odrodzić. Czy Twórca nie ma prawa opowiedzieć się po jakiejś stronie?

Izabella Cywińska pisząc scenariusz do „…coś jeszcze musiało być”, sięgnęła do „Hipnozy”, „Tam już nie ma żadnej rzeki” i „Dowody na istnienie”, tworząc swoisty kolaż z fragmentów tekstów reportaży Hanny Krall. Zawiesiła go na pytaniach i osadziła na nagiej scenie teatralnej z obnażoną maszynerią techniczną. Ascetyzm Krall i ascetyzm pustej sceny współgra i koresponduje ze sobą. Przyglądamy się próbie współczesnych aktorów Teatru Żydowskiego, ich ćwiczeniom rozciągającym, językowym. W końcu reżyserka mającego powstać spektaklu zaczyna tłumaczyć aktorom historię, którą chce wystawić. Wciąga ich w tę opowieść, angażuje emocjonalnie. Dzięki temu przemierzamy z aktorami drogę od „znowu o Żydach” do empatii, zrozumienia i stawiania pytań. Za sprawą elementu scenografii– starego zegara i wydobywającej się zeń „pieśni czasu” zostaje przywołany z mroków XIX wieku Cadyk z Kocka, który zjawia się na próbie brudny i w łachmanach. Ostoja czasów i prawd wiecznych niczym Chochoł z „Wesela”. Jednocześnie zagubiony jak dziecko, nierozumiejący świata i nieumiejący się weń wpasować. Za jego sprawą pojawiają się duchy i kolejne świadectwa. Zaczyna się spór o winę, który musi rozstrzygnąć widz. Pojawia się tak mocno akcentowany przez Krall problem „winy niezarzucalnej”: „Nie można jej zarzucić, nie można za nią ukarać, w sobie ją się nosi, czasami przez całe życie”. Refleksja, że „coś jeszcze musiało być”. Niemożliwe, że zło zwyciężyło nad dobrem za pomocą strachu.

Wszystko w tym spektaklu nas cudownie spowija, mieszając duchowość z bolesnym realizmem. Dymy i spektakl światła. Minimalistyczna scenografia (Paweł Dobrzycki): zabytkowy zegar i kilkoro drzwi, przez które wchodzą i wychodzą postacie, zamykając i otwierając swoje historie, ławeczka odwiecznych komentatorów bliźniego. Poruszająca muzyka Jerzego Satanowskiego. Kręcąca się platforma, na której modlące się postacie docierają do współczesności znanej z doniesień prasowych i symbolicznej kukły Żyda z wrocławskiego rynku. No i aktorzy! Przenieśli opowiadaną historię w mistrzowski sposób wprost do naszego umysłu. Usadowili ją tam wygodnie i zupełnie naturalnie. Nie sposób wymieniać ich tu indywidualnie, gdyż wciąż udowadniają, że są po prostu świetnym zespołem. Mocną kartą Teatru Żydowskiego. Teatru, który konsekwentnie zmierza do zmiany i umocnienia swojej pozycji na mapie teatralnej stolicy.

 

Katarzyna Michalik-Jaworska

 

COŚ JESZCZE MUSIAŁO BYĆ, scenariusz i reżyseria Izabella Cywińska (na podstawie opowiadań Hanny Krall), scenografia Paweł Dobrzycki, muzyka Jerzy Satanowski, obsada: Marcin Błaszak, Piotr Chomik, Monika Chrząstowska, Ewa Dąbrowska, Waldemar Gawlik, Ewa Greś, Małgorzata Majewska, Sylwia Najah/ Ewa Tucholska, Joanna Przybyłowska, Izabella Rzeszowska, Rafał Rutowicz, Joanna Rzączyńska, Piotr Sierecki, Barbara Szeliga, Marek Węglarski; premiera 18 grudnia 2015 w Teatrze Żydowskim im. Estery Rachel i Idy Kamińskich

Leave a Reply