Przejdź do treści

GÜNTER GRASS nie żyje

13 kwietnia 2015 w Lubece zmarł GÜNTER GRASS (ur. 16 października 1927), wybitny pisarz niemiecki, laureat Nagrody Nobla (1999), autor Blaszanego bębenka, doktor honoris causa uniwersytetów w Poznaniu i Gdańsku, Honorowy Obywatel Miasta Gdańska (1993), rzecznik polsko-niemieckiego pojednania.

Po splątanych ścieżkach

Urodzony w Gdańsku, w rodzinie mieszanej, pochodzenia kaszubsko-niemieckiego, stał się piewcą rodzinnego miasta i pojednania – sam o sobie mawiał, że jest Kaszubą. Pod koniec wojny powołany do Wermachtu, ranny pod Cottbus w kwietniu 1945, trafił do niewoli amerykańskiej. Po wojnie próbował sił w wielu zawodach, był m.in. górnikiem, terminował u kamieniarza. Studiował rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych w Düsseldorfie (1948-1951) i Berlinie (1953-1956). Związał się z Grupą 47, skupiającą pisarzy niemieckojęzycznych o antyfaszystowskich zapatrywaniach. Wielokrotnie demonstrował swoje lewicowe przekonania, wspierając kampanie wyborcze Willy’ego Brandta – z SPD wystąpił w roku 1993, kiedy socjaldemokraci opowiedzieli się za zaostrzeniem prawa azylowego.

Początkowo uprawiał poezję – debiutował tomikiem wierszy i prozy (1956), trzy lata później zyskał międzynarodowy rozgłos powieścią Blaszany bębenek, pierwszym utworem z tzw. trylogii gdańskiej, która obejmuje także opowiadanie Kot i mysz (1961) oraz powieść Psie lata (1963). Do historii Niemiec powracał w innych książkach, m.in. w Płodach umysłu, czyli Niemcy wymierają (1980), Rozległym polu (1995), Idąc rakiem i Moim stuleciu, mozaice poświęconej dwudziestowiecznej historii, ułożonej z perspektywy niemieckiej Wśród powieści, które wywołały żywą reakcję krytyki wymienić trzeba jeszcze Szczurzycę (1986), apokaliptyczny obraz cywilizacji po wojnie neutronowej, i Wróżby kumaka, powieść komentującą upadek komunizmu w Polsce i Niemczech. Postawę pisarza tak charakteryzował tłumacz jego dzieł, Sławomir Błaut: „wytrwale buntuje się przeciwko naszemu światu, przedstawia go z dużym krytycyzmem i wolą zmiany, nadania mu lepszego kształtu. Sprzeciwia się przede wszystkim zniewoleniu i niesprawiedliwości, staje po stronie słabych i pokrzywdzonych”.

 

Blaszany bębenek (Die Blechtrommel, 1959, tłum. Sławomir Błaut, 1979), powieść ukazująca krytycznie życie gdańskich drobnomieszczan w latach poprzedza­jących wojnę, podczas wojny i po drugiej wojnie światowej – w intencji wywoła­nia moralnego wstrząsu. Początkowo atakowana przez krytykę za rzekomy nihilizm, zyskała rangę historycznego świadectwa przemian niemieckiej świadomości od początków stulecia po współczesność, „porażającej trafnością opisanych w niej procesów historycznych, zaskakującej niezwykłością rozwiązań literackich, fascynująco wirtuozerskiej językowo, a zarazem odwołującej się do najlepszych tradycji literatury niemieckiej” (Jacek S. Buras).

Świat w Blaszanym bębenku oglądamy okiem karła, Oskara Matzeratha, który jako trzylatek „nie chciał rosnąć, bo nie chciał uczestniczyć w świecie, który ci, co dorośli, przeobrazili w piekło i ruinę” (Adama Michnik). Oskar ma jeszcze jeden atrybut dziwności – jego głos wywołuje pękanie szkła. „Uzbrojony” w lilipuci wygląd, bojowy głos i blaszany bębenek, który otrzymuje na trzecie urodziny, Oskar niejako z zewnątrz, z bezpiecznego dystansu obserwuje rzeczywistość. Maska infantylizmu pozwala mu zachować niezależność nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach. Jego bębenek zaś, ironiczna wersja starożytnej liry, to instrument, którym wyraża swoje emocje, protestuje, broni się, dystansuje, wywołuje obrazy przeszłości, wreszcie zarobkuje i tworzy jako artysta. Kiedy po latach, jako 21-letni mężczyzna rozstaje się ze swoim atrybutem, blaszanym bębenkiem, i postanawia urosnąć, w bólach przybywa mu trochę centymetrów, ale wyrasta przy okazji garb – okazuje się, że niedostosowanie bohatera do świata pozostaje jego losem. Toteż na koniec trafiwszy do zakładu dla psychicznie chorych, jedynego miejsca na Ziemi, gdzie w spokoju może oddawać się kontemplacji przeszłości, znowu sięga po bębenek, bo tylko dziecko może przeżywać i uprawiać sztukę. W zakładzie spisuje swoje losy, powracając do lat dzieciństwa, młodości i dojrzewania. Lata to ważne dla historii Niemiec i Europy, czasy dochodzenia do władzy faszystów, wojny i jej okropności, a potem wysiedlenia i poszukiwania swego miejsca w nowym powojennym świecie.

Księga pierwsza obejmuje genealogię Oskara i czasy poprzedzające wybuch wojny. Oskar wspomina poczęcie jego mamy na kartoflisku, kiedy to babka ukryła przed żandarmami pod swymi czterema spódnicami niejakiego Koljaczka. Niezwykłe okoliczności towarzyszyły także poczęciu Oskara – mama była adorowana przez Polaka Jana Brońskiego, pracownika Poczty Polskiej w Gdańsku, Żyda Markusa, właściciela sklepu i Niemca, także sklepikarza Alfreda Matzeratha, który ostatecznie pojął ją za żonę. Kto jednak był ojcem Oskara, tego bohater nigdy się nie dowiedział. zaprzyjaźniony z adoratorami matki – Markus stale zaopatrywał go w nowe blaszane bębenki, które niszczały od intensywnego używania. Potrafił wkrótce uczynić ze swego instrumentu niezły użytek – pomieszał na przykład szyki hitlerowcom organizującym na gdańskich Łąkach wielki wiec. Oskar obserwuje poczynania faszystów, przed którymi przestrzega go stary klown, karzeł Bebra: Oni przyjdą! Czy zajmą stadiony? Będą urządzali pochody z pochodniami! Wybudują trybuny i z trybun będą głosić naszą zagładę. Wkrótce chłopiec patrzy na śmierć rozpętaną w Kryształową Noc (9-10 listopada 1938).

Księga druga obejmuje zapiski Oskara o jego losach w latach wojny. Otwiera ją dramatyczny opis obrony Poczty Gdańskiej, podczas której Oskar towarzyszy Janowi Brońskiego. Zajmuje go bardziej nowy blaszany bębenek, który zauważa w pokoju dziecinnym, niż obrona poczty, ale nie udaje mu się go zdobyć. Tymczasem Niemcy zdobywają pocztę. Choć Oskar pomawia Polaków o donkiszoterię, zwycięstwo Niemców przyjmuje z rezerwą; notuje: nie można bezkarnie zabijać ludzi. Dowiaduje się niebawem o egzekucji ocalałych obrońców poczty na Zaspie. Odwiedza to miejsce i odnajduje kartę z talii, którą grał ze swym domniemanym ojcem Brońskim w skata. Lata wojny przynoszą Oskarowi inicjację seksualną, za sprawą pomocnicy sklepowej Marii Truczyńskiej, która z czasem zostaje drugą żona Alfreda Matzeratha i matką Kurta, być może brata, a być może syna Oskara, poczuwającego się od ojcostwa. Odrzucony jednak przez Marię Oskar wstępuje do trupy objazdowej karła Bebry i razem z nim odbywa roczne tournée po niemieckiej Europie, które przerywa inwazja aliantów. Wraca więc do Gdańska. Poszukuje teraz w kościele jakiejś drogi, wiążąc się z młodocianą bandą Wyciskaczy – to z ich udziałem urządza bluźnierczą mszę, podczas której zajmuje miejsce Jezusa na kolanach Marii i wygrywa na bębenku „kazanie”. Wkrótce do Gdańska wkraczają Rosjanie – Alfred Matzerath umiera, dławiąc się odznaką NSDAP, którą usiłuje połknąć, aby ukryć przed zwycięzcami swoją przynależność do partii. Wtedy właśnie Oskar postanawia urosnąć, osiągając wzrost 121 cm. Opuszcza na zawsze Gdańsk wraz z Marią i Kurtem, wędrując z innymi wysiedleńcami wagonem towarowym aż do Düsseldorfu.

Księga trzecia ukazuje powojenne losy Oskara, który ima się rozmaitych zajęć, m.in. pracuje jako model w szkole plastycznej. Nieco wzbogaciwszy się adoruje pielęgniarkę Dorotheę, wdając się z nią w niefortunny romans. Odkrywa w sobie talent muzyczny i wspólnie z flecistą Kleppem zakłada zespół jazzowy. Potem trafia ponownie pod skrzydła Bebry, prowadzącego agencję koncertową. Coraz bardziej jednak ulega stanom lękowym (powraca doń motyw dziecięcej piosenki o Czarnej Kucharce) i spokój odnajduje dopiero w zakładzie dla nerwowo chorych, gdzie trafia za sprawą sprowokowanej przez siebie denuncjacji. Życie w stabilizujących się po wojnie Niemczech okazuje się dla Oskara nie do przyjęcia.

W powieści Grassa liczy się tylko, o czym Oskar opowiada, ale także, jak opowiada. Narrator opowiada zarówno w pierwszej jak i w trzeciej osobie, oddzielając siebie opowiadającego od siebie działającego, aby podkreślić dwoistość postaci – kreującej opowieść i będącej zarazem bohaterem kreowanego świata. W centrum tego świata znajduje się rodzinny Gdańsk, nazywany przez niektórych krytyków głównym bohaterem powieści. Gdańsk rzeczywisty, skrupulatnie opisany, a również Gdańsk wspomnień, snów i przywoływanej przeszłości sprzed wieków. Magia miasta i niezwykła kreacja bohatera tworzą mocny fundament powieści, w której pisarz niemiecki pierwszy raz po wojnie stanął odważnie „twarzą w twarz ze złowieszczą przeszłością swego kraju”, jak to trafnie zauważył Vargas LLosa, podkreślając zarazem, że utwór Grassa cechuje „nieokiełznana ambicja, owa łapczywość, z jaką chce połknąć świat, dzieje obecne i przeszłe, najróżniejsze doświadczenia ludzkiego cyrku, aby wszystko to przemienić w literaturę”. Tak więc utwór Grassa przywraca również wiarę w moc kreacyjną powieści, zdolnej zawrzeć zdumiewający bogactwem i różnorodnością obraz świata.

 

Moje stulecie (Mein Jahrhundert, 1998, tłum. Sławomir Błaut), zbiór stu opowiadań, zatytułowanych kolejnymi latami stulecia, od 1900 do 1999, których narratorami są rozmaite postaci rzeczywiste i fikcyjne, w tym i sam autor. Grass stworzył trudną do rozszyfrowania mozaikę opowieści, które mają składać się na obraz tego niezwykłego w dziejach ludzkości stulecia, oglądanego w jego książce z perspektywy przede wszystkim niemieckiej i nie zawsze z punktu widzenia obserwatora zdarzeń z pierwszych stron gazet. Pisarz najwyraźniej dąży do ukazania podskórnych rytmów stulecia, w którym okrucieństwu towarzyszyły rozmaite fascynacje artystyczne, mody, zainteresowania sportowe, plotki, sprawy uważane za drugorzędne, które mają jednak ważny udział w życiu codziennym.

Zamiast okrucieństw pierwszej wojny światowej Grass przedstawia spotkanie przy szampanie w szwajcarskiej restauracji tuzów niemieckiego pisarstwa, Remarque’a i Jüngera, a o drugiej wojnie rozprawiają w innym opowiadaniu korespondenci prasy, zebrani na wyspie Sylt, debatujący o szansach wygrania zakończonej już wojny. Dojście Hitlera do władzy ukazuje poprzez niebezpieczną fascynację, jakiej doznawało wielu obserwatorów ówczesnych triumfalnych marszów SA-manów: Pewnie, obrzydliwa ta tłuszcza! A jednak narastający ryk działał podniecająco. Dzisiaj muszę przyznać się przed sobą, że byłem zafascynowany – choćby tylko przez krótką chwilę dreszczyku.

Zaskakująco opisuje Grass historyczne już zburzenie muru berlińskiego, obserwowane kątem oka w telewizji przez zajętych czym innym enerdowców, przyjmujących to, co widzą na ekranie za jakiś zimnowojenny film. Ważne są też w książce akcenty osobiste, np. opis emocji pisarza (1959) po sukcesie Blaszanego bębenka na targach książki we Frankfurcie. W ostatnim opowiadaniu zmartwychwstaje matka autora, która w roku 1999 obchodziłaby swoje 103 urodziny. Jest mieszkanką komfortowego domu spokojnej starości, ma kolorowy telewizor i wszystko, co w tym wieku może być synonimem komfortu. Lęka się jedynie wojny.

Krytyka zarzucała Grassowi odejście od wielkiej epiki, posłużenie się kalejdoskopem zamiast próbą uchwycenia kończącego się wieku z perspektywy epickiej. A jednak taki właśnie obraz, migotliwy, niejasny jeszcze, pełen rozmaitych sygnałów, jest świadectwem splątanych niemieckich ścieżek wiodących przez dwudzieste stulecie, bez ambicji ferowania wyroków i podsumowań. Akademia Szwedzka, przyznając Grassowi Nagrodę Nobla wskazała uwagę na walory tej książki, nagradzając pisarza za całokształt twórczości z uwzględnieniem Mojego stulecia.

 

Idąc rakiem (Im Krebsgang, 2002, tłum. Sławomir Błaut, 2002), powieść Güntera Grassa o przemilczanej latami tragedii niemieckiego statku „Wilhelm Gustloff” z tysiącami uchodźców na pokładzie, zatopionego pod koniec wojny przez radziecki torpedowiec. Wielowarstwowy fresk ukazujący ogrom tragedii, porównywalnej z największymi katastrofami morskimi, uwikłanej w historię i współczesność – po dziś dzień ta katastrofa jest wedle pisarza przedmiotem walki ideologicznej. Istotne dla kształtu narracji są związki narratora z tą sprawą, jego rzeczywiste bądź domniemane narodziny na pokładzie „Gustloffa” podczas ostatniego rejsu przed storpedowaniem i zaangażowanie jego syna Konny’ego w polemikę wokół tej katastrofy, zakończone mordem, którego dokonuje na swym ideowym przeciwniku. To niejako powtórzenie tragedii zatopienia statku w jednostkowym wymiarze: Czy to się nie skończy? Czy ta historia zaczyna się wciąż na nowo – pyta dramatycznie narrator. Oto jak fałszywie zapamiętana przeszłość, pozornie przemilczana, mści się i zbiera krwawe żniwo.

 

{Na podstawie Leksykonu dzieł i tematów literatury powszechnej Tomasza Miłkowskiego, KiW, 2002}

Leave a Reply