Przejdź do treści

Hłasko warszawski, Hłasko górski

„Dwie doskonałe mikropowieści stworzone przez dojrzałego, choć przecież bardzo młodego pisarza. Wykorzystując własne doświadczenia, Hłasko zobrazował tragizm dwóch pokoleń: wojennej młodzieży poszukującej swojego miejsca w socjalistycznym mieście gruzów i boleśnie doświadczonych przez życie degeneratów, szukających schronienia w zatrważająco malowniczej dziczy Kotliny Kłodzkiej” – tak Wydawnictwo „Iskry” przedstawia dublet powieściowy Marka Hłasko, „Ósmy dzień tygodnia” i „Pierwszy do raju”. 

„Nawiasem mówiąc nie do końca wiadomo o jakie góry chodzi. Jedni pisali o Sudetach, inni o Bieszczadach, mniejsza o to. Nie będę streszczał fabuły obu utworów, bo byłaby to niezamierzona parodia „opowiadania filmów” przez Hłaskę, a poza tym, kto z czytelników czytających o książkach nie zna tych najbardziej klasycznych jego powieści. 

I tylko przypomnę, że w tej pierwszej unikalne jest to, że, wbrew obyczajom pisarskim Hłaski główną bohaterka jest kobieta, Agnieszka. Jednak Hłasko nie byłby sobą, gdyby także kobieta i to młoda, nie traktowała miłości równie brutalnie, cynicznie, bez złudzeń. Jej stosunek do miłości był kiedyś idealistyczny, ale życie ją tych złudzeń pozbawiło. Agnieszka przemierza szarą, zburzoną, deszczową, smutną Warszawę, pojawiają się ulice Targowa, Brzeska, brzeg Wisły przy lasku bielańskim. 

To jakby zdegradowana wersja podróży Wergiliusza przez Piekło w „Boskiej komedii” Dantego. „Ósmy dzień tygodnia” to opowieść o „młodości na zakręcie dojrzewania, stającej przed pierwszym krokiem w chmurach, tragizującej w lombardzie złudzeń”. To także powieść o splugawieniu miłości. „Następny do raju”, choć należy do nie warszawskich utworów Hłaski, także nie jest wolny od akcentu warszawskiego – jeden z bohaterów ma przydomek („ksywkę”, jakbyśmy dziś powiedzieli), „Warszawiak”, a w pewnym momencie pojawiają się w powieści słowa popularnej, folklorystycznej piosenki z przedmieść, o „Ulicy Gnojnej”. 

„Następny do raju”, zekranizowany w 1958 roku przez Czesława Petelskiego jako „Baza ludzi umarłych” z udziałem grona wybitnych i popularnych aktorów, to męska opowieść o straceńczej odwadze, polska „Cena strachu”. To opowieść o gronie poharatanych przez życie mężczyzn, z bagażem ciężkich doświadczeń, w niektórych przypadkach z przeszłością kryminalną, którzy podjęli się transportu drewna ciężarówkami w scenerii dzikiej, surowej górskiej przyrody, przypomina swoją poetyką western pomieszany z produkcyjniakiem, ale nie ma jego radykalnego podziału na Dobro i Zło. 

W tej powieści najsilniej wyraża się mizoginizm Hłaski. Kobieta, która pojawia się niespodziewanie w gronie męskim jest nie tylko postacią dwuznaczną, daleką od „cnót niewieścich”, ale nie łagodzi męskich obyczajów, przeciwnie, zaostrza je. Jest za to ta powieść pochwałą ducha szorstkiej męskości, tak charakterystycznego dla Hłaski. Są w tej prozie wszystkie walory stylu pisarza: soczystość, prostota, dosadność, jakiś rodzaj zakamuflowanej poezji. To, mimo totalnej nieaktualności realistycznego tła i kontekstów, niezmiennie pociągający walor tej prozy.

Krzysztof Lubczyński

[pierwodruk: „Dziennik Trybuna”]

Leave a Reply