Przejdź do treści

ONI czyli MY

Tomasz Miłkowski po premierze „Onych” w stołecznym Teatrze Polskim pisze w „Przeglądzie”:

Najpierw grano Onych jak farsę, potem tragedię o ładunku politycznym, a Piotr Ratajczak pokazuje ten dramat jako tragikomedię o futurystycznym zacięciu. Pisana w roku 1920 była jednym z pierwszych tak silnych protestów Witkiewicza przeciw nadciągającej epoce automatyzacji, zaniku indywidualności i kresu sztuki. Autor utożsamiał kres kultury ze zwycięstwem wypranego z ludzkich uczuć totalitaryzmu. Niewiele trzeba było zabiegów adaptacyjnych (trochę nowszego słownictwa: fake, sieć), aby katastroficzną wizję Witkacego, w której władza bierze obywateli za mordę (w szczególności artystów jako element niebezpieczny), przybliżyć naszym czasom.

W sztukę Witkacego wpisany został niepokój przez zbliżającym się przejęciem ludzkiego świata przez sztuczną inteligencję, a także dążenia szefów korporacji, aby niepodzielnie panować nad potrzebami konsumentów. A ponieważ pokusa manipulacji na mniejszą i większą skalę pleni się jak zaraza, może ONI, ci z „tajnego podziemnego rządu”, to po prostu MY podejmujący tę niebezpieczną grę.

Gra toczy się jak na szachownicy. W dekoracji dominują symetryczne czarne i białe płytki na podłodze i horyzontalnej ścianie. Kolekcja dzieł dawnych mistrzów, którą cieszy się Kalikst Bałandaszek, to zbiór czarnych prostokątów bez znaczenia, którego ten wyrafinowany miłośnik sztuki pozbywa się z zadziwiającą łatwością. Wprawdzie nieco się opiera dla zasady, ale bez większego żalu ulega perswazji Onych, którzy dokonują dzieła zniszczenia. To pierwszy krok w stronę pełnej „automatyzacji”: tradycja sztuki zostanie wyrwana z korzeniami. Bałandaszek zadowoli się spełnianiem swoich kaprysów konsumpcyjnych, m.in. seksu z czarną kobietą. Dopiero kiedy jego ukochana Spika zginie podczas spektaklu komedii dell’arte, pojmie, że i jego życie się skończyło. I tak systematycznie dogorywa stary świat: „Zaświaty nam zabrali, a świata nowego nie dali, wyrzeka zautomatyzowana kucharka Marianna (Dorota Bzdyla).

Cywilizacyjny zakręt, brany bez zabezpieczenia i wizji przyszłości został ukazany sugestywnie, choć bez nostalgii. Ten spektakl to przede wszystkim przestroga przez smutną przyszłością, w której jednostka nie już nic do gadania. Zblazowany Bałandaszek w kreacji Tomasza Drabka to zadowolony z siebie konsument, pełen improduktywnej energii, na koniec zaskoczony własną bezmyślnością. Spika Hanny Skargi, prawdziwa aktorka, nie cofa się przed żadnym teatralnym wyzwaniem, świadoma, że przegrała walkę o prawdziwą miłość. Ale teatr ją zabije. Tefuan Adama Cywki, demonstrujący wymiotnymi odruchami swoje obrzydzenie sztuką, cyniczny mściciel, odtrącony mąż Spiki, na koniec staje się ofiarą własnej konspiracji. Przegrywa też Rosika Kai Kozłowskiej, która jako czarna kobieta usiłowała zawładnąć Bałandaszkiem. Urzędowy optymizm krzesze jedynie Abłobuto Antoniego Ostroucha, ale i on granie tej komedii traktuje fatalistycznie. Tu nie ma wygranych. Oni, czyli My, wszyscy dostają w kość.

Tomasz Miłkowski

ONI Stanisława Ignacego Witkiewicza, reż. Piotr Ratajczak, scenografia i światło Marcin Chlanda, kostiumy Robert Woźniak – Grupa Mixer, muzyka Domini Strycharski, Mateusz Boruszczak, dramaturgia Joanna Kowalska, choreografia Arkadiusz Buszko, producent wykonawczy Magdalena Mróz, Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana, Scena Kameralna im. Sławomira Mrożka, premiera 29 stycznia 2020

Leave a Reply