Przejdź do treści

100 × 100. ARTYŚCI I WYDARZENIA: 100 RAZY TEATR POLSKI NA STULECIE POLSKI ODRODZONEJ I NIEPODLEGŁEJ (100)

Bożena Frankowska

10 marca 2016

CZAS PRZYPOMNIEĆ OJCÓW DZIEJE” W „DZIADACH” ADAMA MICKIEWICZA W TEATRZE NARODOWYM TO WYDARZENIE WŚRÓD STU INNYCH STULECIA 1918-2018

Dziady” w Teatrze Narodowym, kierowanym przez dyrektora Krzysztofa Torończyka, a kształtowanym repertuarowo i inscenizacyjnie przez dyrektora artystycznego Jana Englerta i Zespół, reżyserował Eimuntas Nekrošius, reżyser z rodzinnej Litwy Adama Mickiewicza, znany w teatrze polskim z przedstawień granych gościnnie w wielu miastach Polski (Bydgoszcz, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Toruń, Warszawa). Towarzyszyli mu w pracy: Rolandas Rastauskas, autor opracowania tekstu, kompozytor muzyki Paweł Szymański, twórcy opracowania plastycznego – scenografii Marius Nekrošius i kostiumów Nadeżda Gultiajeva oraz reżyser światła Audrius Jankauskas. I liczny Zespół wybitnych aktorów – sławnych, utalentowanych, znanych (pełny zapis obsady nie tylko na fiszach i w programie przedstawienia, ale także w kronice Teatru Narodowego: „Teatr Narodowy. Kronika. Sezony jubileuszowe 2014/2015, 2015/2016” (Warszawa 2016).

W inscenizacji Eimuntasa Nekrošiusa przeszłość zawarta w poezji Mickiewicza ożyła w widowiskowych praktykach obrzędów prasłowiańskich i prapolskich, w sytuacjach, zdarzeniach, zachowaniu ludu z „Dziadów” Części II. Znalazła wyraz w zdaniach Gustawa z „Dziadów” Części IV. Zabrzmiała wzruszająco w słowach Gustawa przemienionego w Konrada i innych bohaterów oraz złowrogo w wypowiedziach przedstawicieli władzy – nadzorców, oprawców, urzędników, zdrajców z „Dziadów” Części III – jednych i drugich brzmiących często aktualnie.

Na scenie wyrosły „wysokie drzewa”, jakie spotkać można tylko nad Niemnem i Wilią, Mickiewiczowskie „drzewa moje ojczyste”, „przyjaciele starzy, wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię” objęły na scenie skrawek ojczystej ziemi – jej piaszczysty i jej twardy grunt, wodę, rozpadliny, błota. I rośliny o pięknie i symbolice nie do zapomnienia.

Cały czas obecne są na scenie siły Wszechświata, uosobione w aniołach i diabłach oraz szatanach w ludzkim ciele. Ostrzegawcze sygnały z Nieba, przypominają słowa Adama Mickiewicza z „Reduty Ordona”, brzmiące dziś w globalnej przestrzeni bardzo aktualnie: „Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona zaleją, jak Moskale Redutę Ordona, każąc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute Bóg wysadzi tę ziemię jak on swą redutę”.

Przedstawienie, trwające z jedną przerwą cztery godziny, wykorzystało wszystkie „Części” „Dziadów”. Pokazane niemal w całości, raz po raz przekonują widza, że znając „Dziady”, nie zna ich – i nie pamięta wielu wierszy, które uskrzydla ta inscenizacja.

Do przerwy części obrzędowe, „Dziady Poema” czyli Część II i Część IV (kowieńsko-wileńskie, 1823) oraz Część I – Widowisko (z rękopisów pośmiertnych, 1860). Po przerwie Część III „Dziadów” (drezdeńskich, 1832).

Obrzędowe części „Dziadów” zostały zaaranżowane jako widowisko, w którym – wedle słów Mickiewicza „obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, a Dzień Zaduszny przypada około czasu tej uroczystości”. Eimuntas Nekrošius odsłania oczom widzów to wszystko, o czym pisał Mickiewicz: „miejsca samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne”, bo „pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyśćcowym”, „powracającym z prośbami lub przestrogami”, w których „można dostrzec pewne dążenie moralne i pewne nauki”. A „na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków” Eimuntas Nekrošius jednoczy poprzez obrzęd przybywającą gromadę z żywiołami ziemi: glebą, roślinnością, wodą. I jednoczy gromadę pomiędzy sobą, czego wyrazem są nie tylko wypowiadane słowa, ale także pląsy i śpiew, a nade wszystko wzruszająca wspólnota objęć – jakby znak i pospólnego losu żywych, i trwałej więzi z umarłymi, których przywoła Guślarz. I którzy przybędą z prośbami lub ważnymi przestrogami, opowiadając o swym losie na ziemi i mękach pośmiertnych.

Sceny widowiskowe nie gubią, nie zacierają słów i poezji Mickiewicza, ale uruchamiają wyobraźnię widza, bo od czasu do czasu uspokajają się dźwięki i muzyka, ruch i śpiew, a stworzony klimat pozwala w ciszy czy uspokojeniu wysłuchać głosu aktorów, wczuć się w przeżycia postaci, usłyszeć poezję Mickiewicza.

Dla przekazania myśli i sensu tego Poema Dziady reżyser uruchamia widowiskowość, ale w stosownym momencie potrafi rozstać się z efektami, ogranicza i hamuje ich nadmiar, dopuszczając do głosu aktora i słowa poety. Tę dwutorowość czy przemienność reżyser konsekwentnie utrzymuje przez cały ciąg przedstawienia.

Obrzędowe części „Dziadów” ukazują prastare źródła polskiej moralności, uszanowania dla przodków, tradycji, wiary, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a kształtowanych z dawien dawna jeszcze „w sferze przedchrześcijańskich wierzeń i obrzędów znamiennych dla plemion przedsłowiańskich, słowiańskich i prapolskich, zasiedlających nasze ziemie” (Karolina Targosz-Kretowa, „Korzenie i kształty teatru”, Kraków 1995 s, 17).

Ta daleka przeszłość pogańska i chrześcijańska zawarta w poezji Mickiewicza, ożyła w Teatrze Narodowym nie tylko w widowiskowych praktykach obrzędowych, w sytuacjach, zdarzeniach, zachowaniu ludu przybyłego na Dziady, ale znalazła wyraz w słowach i zachowaniach Gustawa i Księdza z „Dziadów” Części IV, udramatyzowanej lirycznej opowieści o życiu i boleściach duszy Gustawa (gra go Grzegorz Małecki), a dawnego ucznia Księdza (gra go Piotr Grabowski) i wyznawcy jego szczytnych nauk, potem nieszczęśliwego kochanka, teraz pustelnika „umarłego dla świata”, przypominającego życie swoje, czyli godziny „miłości”, „rozpaczy” i „przestrogi”. Gustawa jeszcze nieprzemienionego w Konrada, bohatera, mówiącego o swoim posłannictwie: „Ja kocham cały naród!. Objąłem w ramiona // Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia. (…) // Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić, // Chcę nim cały świat zadziwić!”. I domagającego się od Boga: „Daj mi rząd dusz!” „Jeśli mi nad duszami równą władzę nadasz, // Ja bym mój naród jak pieśń żywa stworzył // I większe niźli Ty, zrobiłbym dziwo:// Zanuciłbym pieśń szczęśliwą!”

Po przerwie zagrano, w różnej kolejności i układzie, „Dziadów” Część III, która u Mickiewicza jest złożona ze scen dramatycznych zatytułowanych „Litwa” ( „Prolog” i dziewięć scen Aktu I) – więc Scena I (więzienną), Scena II – Improwizacja (w celi Gustawa przemienionego w Konrada), Scena III (w celi Konrada), Scena IV (Widzenie Ewy w domu wiejskim „pode Lwowem”), Scena V (Cela Księdza Piotra), Scena VI (Widzenie Senatora), Scena VII (Salon Warszawski), Scena VIII (Pan Senator, Bal), Scena IX (Noc Dziadów) oraz epicki „Ustęp” z „Dziadów” Części III.

Ogłaszając w roku 1832 „Dziady” Część III Adam Mickiewicz napisał w „Przedmowie”: „Dzieje męczeńskiej Polski obejmują wiele pokoleń i niezliczone mnóstwo ofiar; krwawe sceny toczą się na wszystkich stronach ziemi naszej i po obcych krajach. (…) Około roku 1822 polityka Imperatora Aleksandra, przeciwna wszelkiej wolności, zaczęła się wyjaśniać, gruntować i pewny brać kierunek. W ten czas podniesiono na cały ród polski prześladowanie powszechne, które coraz stawało się gwałtowniejsze i krwawsze. (…) W ten czas całą przestrzeń ziemi od Prosny aż do Dniepru i od Galicji do Bałtyckiego morza zamknięto i urządzono jako ogromne więzienie”.

Sceny więzienne zarysowały tragedię narodu – umęczenie przez wroga jego patriotów oraz przeżycia zrozpaczonych matek i rodzin. Wypowiedzi i zachowanie przedstawicieli władzy i jej zauszników z senatorskich salonów – nadzorców, oprawców, urzędników charakteryzowały Rosjan i Polaków, zaborców i skorumpowanych lojalistów spośród przedstawicieli polskiej inteligencji, zdrajców i buntowników. Ale dziwnym zrządzeniem skojarzeń uzyskały w tej inscenizacji nie tylko wymiar polityczny o zbrodniach zaborcy na narodzie polskim i walce jego przedstawicieli z despotyzmem i o wolność oraz wymiar moralny, ale także wymiar metafizyczny w przeciwstawieniach sił dobra i sił zła. A ponadto – co najbardziej zastanawiające – zabrzmiały aluzyjnie, aktualnie, współcześnie.

Realistyczną zwyczajność ma Wielka Improwizacja. Przy pełnym uznaniu dla pracy, talentu, wysiłku i zaangażowania wszystkich wykonawców to przedstawienie należy do Konrada w wykonaniu Grzegorza Małeckiego. Namysł wypowiedzi, jej prostota i spokój nie tylko unosi do widowni sens słów, ale potrafi zawładnąć myślą i uczuciem widza, przyjmować te słowa do rozważań i rozstrzygnięć jak własne, przez siebie pomyślane.

Działania w scenach w sypialni Senatora i na Balu u Senatora może najbardziej niepotrzebnie zostały przełożone na język działań i ruchu – realistycznego z podkładem przenośni czy symbolu. Na tym tle wielkie wrażenie wywołuje rozpaczliwy atak Rollisonowej na Senatora. Jego bezsilność i bezradność, przekształca się w zarazem w coś na kształt sygnału od reżysera wskazującego źródła siły w narodzie – w aktach rozpaczy, w matkach i w rodzinie, co w poezji polskiej nie raz było sygnalizowane, bo w tragiczny sposób sprawdzało się w historii. A „Dziady” Adama Mickiewicza w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa ukazują właśnie na scenie Teatru Narodowego, jak „systematyczny Novossiltzoff wziął naprzód na męki dzieci i młodzież, aby nadzieje przyszłych pokoleń w zarodzie samym wytępić. Założył główną kwaterę w Wilnie, w stolicy naukowej prowincyi litewsko-ruskiej”.

Myśląc o walorach inscenizacyjnych tych „Dziadów”, trzeba powiedzieć, że takich „Dziadów” w teatrze polskim jeszcze nie było. Wszystkie bowiem, nie wyłączając przedstawienia Adama Hanuszkiewicza, były dostojne – mimo ruchu i zmienności form czy rytmu jakoś statyczne. Respektując kompozycyjną luźność i zasadę romantycznego fragmentaryzmu w budowie „Dziadów” zawsze dążyły do ukazania zamkniętych obrazów z poszczególnych części czy wyraźnie obrysowanych scen, do jasnego wyodrębnienia osobnych planów i grup działających osób, a więc jakby ukazania struktury zapisanej w tekście Mickiewicza. I zawsze były bardziej skupione na słowie i przeżyciu niż na grze w przestrzeni i inscenizacji ruchu.

Te „Dziady” zostały zaaranżowane przede wszystkim jako widowisko, w którym w Części II – wedle słów samego Mickiewicza „obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej”, w Części IV stały się niemal realistycznym dramatem, a w Części III dramatem już historycznym, kroniką dziejów nie tylko jednego pokolenia.

Monumentalnie rozpięte zasłony (ukrywające jak w romantycznym teatrze machiny do teatralnych efektów) i „wysokie drzewa”, jakie spotkać można tylko nad Niemnem i Wilią, objęły ramionami skrawek ojczystej ziemi na scenie – jej piaszczysty i twardy grunt, jej wodę, rozpadliny, błota i rośliny – rośliny o pięknie i symbolice nie do zapomnienia.

W oprawie dźwiękowomuzycznej Pawła Szymańskiego i dekoracyjnej Mariusa Nekrosšiusa (scenografia), Nadieżdy Gultiajevej (kostiumy) i Audriusa Jankauskasa (reżyseria światła) przywołały na scenę jak żywe (wedle określenia Księdza z Części IV „Dziadów”) „te północne schadzki// Po cerkwiach, pustkach lub ziemnych pieczarach, // pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki // (…) dziwaczne powieści, zabobonów krocie// O nocnych duchach, upiorach i czarach”. I oczom widzów odsłania się to wszystko o czym w didaskaliach i tekście głównym „Dziadów” wspominał Mickiewicz. Umarłych przywoła Guślarz (gra go Marcin Przybylski), a przybędą z prośbami i ważną nauką nie tylko o charakterze moralnym lecz także społecznym.

Wyrazista ekspresja tych postaci, gestów i ruchu tak aktorów w tłumie, jak poszczególnych bohaterów oraz rozmaite efekty dźwiękowe i widowiskowe nie gubią jednak w tym przedstawieniu słów Mickiewicz, nie zacierają jego poezji. Przeciwnie – to słowa przyciągają uwagę i uruchamiają wyobraźnię widza. Nie zacierają słów i poezji Mickiewicza, bo od czasu do czasu inscenizator uspokaja dźwięki, szmery, głosy i muzykę, ruch, świateł i cieni. Porzuca dziwaczne „sprzęty” – może pamiętające czasy przedhistoryczne, może Mickiewiczowskie, a może współczesne. I w wytworzonym klimacie pozwala w ciszy czy uspokojeniu wysłuchać wypowiedzi aktorów, wczuć się w przeżycia postaci, usłyszeć poezję Mickiewicza.

Bowiem dla przekazania myśli i sensu tego Poema – Dziady reżyser uruchamia widowiskowość, ale – mając rzetelnie reżyserskie rzemiosło – potrafi przywoływać widowiskowe efekty nie dla efektu samego lecz dla wyrażenia określonego sensu, a w stosownym momencie umie rozstać się z efektami. Wtedy ogranicza i hamuje (no, może nie do końca!) ich nadmiar, dopuszczając do głosu aktora i słowa poety.

Tę dwutorowość, czy przemienność reżyser konsekwentnie utrzymuje przez cały ciąg przedstawienia. Choć może w niektórych miejscach przedstawienia przydałaby się korekta nadmiaru efektów – słowem redakcja scenariusza i egzemplarza reżyserskiego, która jest redukcją. I może też redukcją dla blachy i miednicy, których urody scenicznej i znaczenia po prostu nie pojmuję, a przecież w czasach wileńskiego dzieciństwa uczono mnie rozumienia rzeczy i świata oraz odgadywania ich przenośnego czy symbolicznego sensu. Chyba że wspomnę „awangardowe” teatry studenckie z mojej – dalekiej – młodości; ale to nie będzie komplement dla twórcy i twórców przedstawienia… Natomiast prawdą będzie fakt, że na premierze 10 marca 2016 roku sceniczne przełożenie pierwszej części przedstawienia, nastrój i gra zespołu wywołały taką ciszę widowni, że nikt z widzów nie odważył się zakłócić wrażenia oklaskami.

Po przerwie zagrano „Dziadów” Część III. Jak części wcześniejsze też w sposób widowiskowy. Ale w sposób zdecydowanie realistyczny czy niemal naturalistyczny? Nie! Chyba trafniejsze jest określenie – w sposób uwspółcześniony. Bo taki charakter noszą sceny więzienne. Zwłaszcza gdy więźniowie całą grupą zbliżają się do celi Konrada, cokolwiek groźnie i zarazem jakby symbolicznie wskazując na swą liczebność.

Tę realistyczną zwyczajność ma także Wielka Improwizacja. Przy pełnym uznaniu dla pracy, talentu, wysiłku i zaangażowania wszystkich wykonawców (25: ośmiu w rolach pierwszoplanowych, siedemnastu w tłumie), to przedstawienie „Dziadów” należy przede wszystkim do stłoczonej w uścisku prasłowiańskiej gromady przybyłej na obrzęd dziadów i do Konrada w wykonaniu Grzegorza Małeckiego.

Ujmuje już sam sposób ustawienia Wielkiej Improwizacji – na pustej scenie obramowanej teatralnymi zasłonami w głębi i zapadłymi w pamięć widza monumentalnymi drzewami wyrosłymi chyba z korzeni poprzedników pamiętających potajemne obrzędy zakazanych Dziadów. Namysł wypowiedzi Konrada, jej prostota, rozważna spokojność i zwyczajność osoby – ubioru, głosu i gestu nie tylko unosi do widowni głębie przeżycia Konrada i sens jego słów, ale potrafi zawładnąć myślą i uczuciem widza, niemal zmuszając go do przyjmowania tej poezji jak rozważań i rozstrzygnięć własnych, przez siebie pomyślanych.

Działania w scenach na pokojach Senatora (Sen Senatora, Widzenie Senatora, Bal u Senatora) chyba niepotrzebnie zostały przełożone na język nie tańca i rozmów ukazanych przez Mickiewicza, lecz działań i ruchu salonowej gry zręcznościowej – realistycznej, nawet z czytelnym podkładem przenośni czy symbolu, ale zatracającej zawarte w obrazie i słowach „Balu” oskarżenia pod adresem części polskiej elity i zaborców. Toteż większe wrażenie od jakichkolwiek wypowiedzi tej części przedstawienia wywołuje rozpaczliwy atak Rollisonowej (w roli tej obsadzono Kingę Ilgner i Danutę Stenkę) na Senatora (gra go Arkadiusz Janiczek), jego bezsilność i bezradność, a zarazem coś na kształt sygnału od reżysera wskazującego nie tylko małość duchową zaborców, ale przede wszystkim źródła siły w narodzie – w aktach rozpaczy, w matkach, w rodzinach, co w poezji polskiej, zwłaszcza XX wieku, nie raz pojawiało się i w tragiczny sposób sprawdzało w historii.

Przy całym uznaniu dla reżysera za budowę wielkiej inscenizacji, różnorodności inscenizacyjnych rozwiązań, obejmujących w dodatku szereg planów przedstawienia od scenografii, poprzez efekty wizualne i dźwiękowe do aranżacji widowiskowej – trudno o akceptację całości pełną i bez zastrzeżeń. Inscenizacja ta bowiem jakby zburzyła budowę dramatu Mickiewicza (czy może nie oddała w sposób wyrazisty), do której przywykliśmy, a wiele scen nawet bez skreśleń czy skrótów utopiła po prostu w widowiskowości. Uległa temu procederowi kolejność scen, ich wyodrębnienie (zwłaszcza w „Części III”) i struktura (Bal u Senatora). Zagubiły się znane strofy i wypowiedzi. Niektóre nawet – nie wiem, czy z winy teatru, czy z winy widowni – jakby zatraciły właściwy sobie sens i zamiast być poważnym stwierdzeniem (wielokrotnie potwierdzonym przez historię naszego Narodu!) wzbudziły na widowni niewytłumaczalny śmiech, jak strofa zaczynająca się od słów: „Nasz naród jak lawa…” A moment przemiany Gustawa w Konrada został zagrany tak, jakby także Aniołki, a nie tylko widzowie po szkołach, z których bezrozumnie usunięto łacinę, były na bakier z tym językiem.

Ale czterogodzinne przedstawienie nie nuży. Trzyma w napięciu. Zaciekawia. Angażuje do oglądania kolejnych obrazów i scen oraz do słuchania głosu postaci i głównych bohaterów, poezji Mickiewicza. Mimo zgłaszanych pretensji, które mogą być także wynikiem zaskoczenia kształtem inscenizacji „Dziadów”, przywiązaniem do pamiętanych inscenizacji albo po prostu powierzchownego, bo jednorazowego obejrzenia przedstawienia.

W związku z przedstawieniem „Dziadów” w Teatrze Narodowym w reżyserii artysty z Wilna ukazały się liczne publikacje prasowe (w sumie ok. trzydziestu).

Ciekawe rozmowy – Jana Bończy Szabłowskiego z reżyserem Eimuntasem Nekrošiusem w „Rzeczypospolitej” (Baryton szatana i głos Reżysera”, 2016 nr 61), Moniki Pilch z Grzegorzem Małeckim w „Teatrze” („Dlaczego to dla nas takie ważne?”, 2016 nr 50), Maryli Zielińskiej z Anna Turowicz w „Didaskaliach Gazeta Teatralna” (2017 nr 139/140).

Wydrukowano 21 recenzji o dość skrajnych ocenach, od entuzjastycznych do niemal nagannych, ale ciekawych nie tylko z punktu widzenia porównania inscenizacyjnej tradycji z odmiennym ujęciem tematyki „Dziadów” i ich kształtu scenicznego przez reżysera z Rodzinnej Ziemi Autora dramatu, ale także z punktu widzenia współczesnego odbioru problematyki „Dziadów”.

Jacek Kopciński, szczegółowo opisując i analizując inscenizację, wskazywał jej metaforyczne nawiązania do polskiej historii – nie tylko dziewiętnastowiecznej, ale także współczesnej oraz na jeszcze szersze podstawowe założenia filozoficzne na temat życia, śmierci i zmartwychwstania: „Rytm spotkań i rozstań kochanków zestraja się w dramatycznej opowieści Nekrošiusa z rytmem śmierci i zmartwychwstania”. „Żołnierz eskortujący Konrada strzela do księdza Piotra i go zabija. Ogromna fotografia z wielką litewską sosną momentalnie zabarwia się na czerwono, budząc oczywiste dla nas skojarzenie z lasem katyńskim”. „W finale „,muzycznym” „Dziadów” Nekrošiusa temat śmierci znowu spotyka się z tematem życia, które jest wieczne. (…) Na ciągle świeżych grobach rozlega się głos nieśmiertelności” („Teatr” 2016 nr 5, s. 10-11).

Michał Zdunik w artykule pt. „Między iluzją a nienazwanym” („Teatr” 2016 nr 7/8, s. 37-42), pisząc o muzyce Pawła Szymańskiego, wiele miejsca poświęcił nie tylko muzyce do inscenizacji „Dziadów” w Teatrze Narodowym, ale także założeniom inscenizacji Eimuntasa Nekrošiusa, podkreślając ich walory oraz wskazując, iż do historycznego kontekstu z epoki romantyzmu reżyser dołączył nieustannie towarzyszący ludzkości problem dziejów zawarty w relacji „człowiek – sacrum”. W 12 rozdziale swego artykułu pisał: „Warszawskie „Dziady” mogą albo zachwycać, albo odrzucać. Ja w ten pierwotny, sakralny sceniczny kosmos uwierzyłem, chociaż nie zawsze łączyło się to z racjonalnym zrozumieniem scenicznych znaków. Reżyserskie decyzje były radykalne: zamiast wypowiedzianego explicite romantyzmu, dziewiętnastowiecznego historycznego kontekstu – przedstawił metafizyczny bezczas i położył najsilniejszy akcent na wielki problemat dziejów: relację człowiek – sacrum (…)” (rozdz 12, s. 40; dalej interesujące rozdziały: 12, 13, 14, 15, s. 37 – 41).

Przedstawienie jest w repertuarze do dziś. Było w repertuarze w listopadzie 2018 roku – w dniach setnej rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Reklamowano je krótko, ale wskazując istotne cechy: „Ty dla mnie ziemię piekłem zrobiłeś. I rajem A to jest tylko ziemia”. Arcydramat Mickiewicza interpretowany przez litewskiego Mistrza, wizjonera teatru, znanego ze swego unikalnego języka teatralnego. Duchowość, siła rytuału, poczucie wspólnoty i tragizm jednostki w wymiarze egzystencjalnym i narodowym”.

A grane jest w otoczeniu repertuaru złożonego z dramatów klasyki światowej („Burza” Williama Szekspira”, Hedda Gabler” Henryka Ibsena, „Letnicy” Maksyma Gorkiego, „Zemsta nietoperza” Johanna Straussa), polskiej i europejskiej dramaturgii XX wieku („Iwona księżniczka Burgunda” Witolda Gombrowicza, „Kotka na gorącym blaszanym dachu” Tennesssee Williamsa) oraz współczesnej („Ułani” Jarosława Marka Rymkiewicza, „Tchnienie” Duncana Macmillana, „Ironbound” Martyny Majok). Obok „Tartuffe’a” Moliera, „Ślubów panieńskich” Aleksandra Fredry i „Kordiana” Juliusza Słowackiego”, „Ślubu” Witolda Gombrowicza, „Duszyczki” Tadeusza Różewicza i „Mszy za miasto Arras” Andrzeja Szczypiorskiego, „Łysej śpiewaczki” Eugene Ionesco i „Twórcy obrazów” Per Olafa Enquista. Zatem w otoczeniu niejednego przedstawienia stanowiącego „wydarzenie” i niejednego reżysera czy aktora należącego do twórców „wydarzeń” teatralnych.

BIBLIOGRAFIA:

– Łukasz Drewniak, „Dziady”. Książka. Rękodzieło”, Teatr Narodowy. Kronika. Sezony jubileuszowe 2014/2015, 2015/2016, Warszawa 2016, s. 17 – 33;

– Spis publikacji o „Dziadach” w Teatrze Narodowym w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa (wg „Teatr Narodowy. Kronika. Sezony jubileuszowe 2014/2015, 2015/ 2016”, Warszawa 2016 s. 97, 141-142; „Teatr Narodowy. Kronika. Sezony 2016/2017, 2017/2018, Warszawa 2018, s. 90):

1. Jan Bończa – Szabłowski – rozmowa z Eimuntasem Nekrošiusem, „Baryton szatana i głos

reżysera”, „Rzeczypospolita” 2016 nr 61;

2. Michał Centkowski, „Wiele hałasu o nic”, „Newsweek Polska” 2016 nr 13;

3. Jacek Cieślak, „Litewski reżyser lustruje polski kult „Dziadów”, „Rzeczpospolita” 2016 nr 61

4. Andrzej Horubała, „Czyje „Dziady”?”, „Do Rzeczy” 2016 nr 12;

5. Hanna Karolak, „Mickiewicz na nowo odkryty”, „Głos Niedzielny”, 2016 nr 20;

6. Jacek Kopciński, „Dusza z ręki poety”, „Teatr” 2016 nr 5;

7. Jacek Kornaś, „Świerki, maki i posag Komandora”, „Didaskalia. Gazeta Teatralna” 2016 nr 132;

8. Sylwia Krasnodębska, „Głucho wszędzie”, „Gazeta Polska Codzienna” 2016 nr 62;

9. Tomasz Miłkowski, „Pomnik rzuca cień”. „Przegląd” 2016 nr 12;

10. Tomasz Miłkowski, „Przegląd” 2015 nr 15;

11. Witold Mrozek, „Jak Litwin Polakom „Dziady” wystawił”, „Gazeta Wyborcza” („Gazeta Stołeczna), 2016 nr 61;

12. Monika Pilch, rozmowa z Grzegorzem Maleckim: „Dlaczego to dla nas takie ważne?”, „Teatr” 2016 nr 5;

13. Marzena Rutkowska, „Dziady” w Teatrze Narodowym”, „Tygodnik Ciechanowski”, 2016 nr 25;

14. Temida Stankiewicz-Podhorecka, „Kpina Litwina”, „Nasz Dziennik” 2016 nr 66;

15. Jacek Wakar – „Labirynt Nekrošiusa”, „Dziennik. Gazeta Prawna” 2016 nr 54

16. Mirosław Winiarczyk, „Potyczki z „Dziadami”, „Idziemy” 2016 nr 12;

17. Piotr Zaremba, „Powrót Gustawa-Konrada”, „W Sieci”, 2016 nr 10;

18. Michał Zdunik, „Między iluzją a nienazwanym”, „Teatr” 2016 nr 7/8, s.37-42;

Publikacje internetowe:

19. Tomasz Domagała, „Idźta przez maki, we wsi Moskal stoi”, www. domagala-siekultury. blog. pl (19 V 2016);

20. Malwina Głowacka. „Ołtarz ze słów”, www. teatralny.pl (4 V 2016);

21. Dionizy Kurz, „Makówki do użytku terapeutycznego” www. kurzawka. blogspot. com (16 IX 2016);

22. Aneta Kyzioł, „Bocianie jaja”;

23. Włodzimierz Neubart (Sakis), „Co to będzie? Dobrze będzie!”, www.chochlikkulturalny.blogspot. com (14 III 2016);

24. Witold Sadowy, „Dziady” Adama Mickiewicza w Teatrze Narodowym”, www. e-teatr. pl (14 III 2016);

25. Szymon Spichalski, „Miny polskie”, „Teatr dla Was”, www. teatrdlawas.pl (13 V 2016);

26. Maryla Zielińska, rozmowa z Anną Turowicz, „Didaskalia Gazeta Teatralna” 2017 nr 139/140.

Imprezy teatralne związane z „Dziadami”, m.in.:

1. Spotkania wokół premier:

– Dyskusja „Czym śpiewak dla ludzi?”, 3 XII 2016 na scenie „Studio” Teatru

Narodowego – o Adamie Mickiewiczu i wieku XXI, prowadzona przez Małgorzatę

Dziewulską, z udziałem Zbigniewa Majchrowskiego, Tomasza Platy i Krzysztofa

Rutkowskiego, połączona z czytaniem poezji Adama Mickiewicza przez aktorów Teatru

Narodowego (Wiktoria Gorodeckaja, Aleksandra Justa, Jerzy Radziwiłowicz);

2. Nagrody dla twórców inscenizacji „Dziadów”:

– Nagroda im. Konrada Swinarskiego dla Eimuntasa Nekrošiusa za reżyserię przedstawienia „Dziadów” Adama Mickiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie;

– Nagroda im. Zygmunta Hubnera „Człowiek Roku” 2015 dla Jana Englerta;

Nagroda specjalna miesięcznika „Teatr” dla Jana Englerta;

3. Wyjazdy (krajowe i zagraniczne) z przedstawieniem „Dziadów”, m.in.:

– Opera Wrocławska – 4 XI 2016, w ramach Olimpiady Teatralnej, Festiwal „Dziady Recykling”;

– Sankt Petersburg w Rosji – 16 XI 2017, Teatr Młodych Widzów – Sanktpetersburgskie Międzynarodowe Forum Kulturalne 2017 (na zaproszenie tamtejszej Polonii).

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@

DYSKUSJA – POROZMAWIAJMY.

Premiera „Dziadów” w Teatrze Narodowym kończy „100 wydarzeń teatralnych na stulecie Polski Odrodzonej i Niepodległej (1918-2018)”.

Rozpoczynając 19 listopada 2017 roku w przestrzeni międzyplanetarnej „Yoricka” cykl stu wydarzeń teatralnych w okresie stulecia Polski Odrodzonej i Niepodległej brałam pod uwagę wydarzenia teatralne w latach 1918 – 2018 (choć trzeba pamiętać, że ostatecznie granice Polski Odrodzonej i Niepodległej – po licznych walkach – ustalono ostatecznie dopiero: zachodnie – 28 czerwca 1919 roku, wschodnie – 15 marca 1923 roku). A były do wydarzenia, ukazujące mistrzostwo artystów polskiego teatru – aktorów, reżyserów, scenografów, kompozytorów ukazujące wysoki kunszt artystyczny i zarazem ważne przesłanie, budujące człowieka, obywatela, Polaka, życie codzienne, rodzinne, społeczne, narodowe Polski – „Tej Ziemi” wg niezapomnianych słów Karola Wojtyły – Jana Pawła II, Papieża Polaka.

Trudno było wybrać te 100 wydarzeń spośród wielu świetnych przedstawień tego okresu – ważnych tekstów dramatycznych, pamiętnych reżyserii, wspaniałych kreacji aktorskich, oryginalnych scenografii i ilustracji muzycznych.

Trudno było nawet ustalić, co to znaczy: „wydarzenie”. A potem jakie cechy „wydarzenia”

brać pod uwagę przy selekcji.

Słowniki polskich wyrazów bliskoznacznych mówią o „wydarzeniu”, że to zdarzenie otoczone przymiotnikami: doniosłe, dziwne, osobliwe, prawdziwe, zabawne, które jako „wydarzenie” przybiera szczególne cechy – jest przełomowe, ważne, zwrotne, a przy tym (żeby było trudniej i bardziej niejednoznacznie) mające swój zasięg: czasowy (wydarzenie historyczne), ideowy (wydarzenie patriotyczne, rewolucyjne), kulturalny (literackie, poetyckie i – właśnie – teatralne), terytorialny (europejskie, międzynarodowe, światowe).

Czasem jeszcze, choć poza znaczeniem nas interesującym, wydarzenie jest utożsamiane, co przytaczam dla żartu, z „awanturą” (breweria, burda, chryja, draka, heca, rozróba, szopa), „epizodem”, „ewenementem”, „incydentem”, „figlem” (dowcip, kawał, psota, psikus, szpas, żart), „historyjka” („komiczna”, „podniosła”), „przygodą” („nadzwyczajna”, „niemiła”, „wielka”), „sceną” („dantejska”, „okropna”), „skandalem”, „trafem”, „wypadkiem” („charakterystyczny”, „ciężki”, karygodny”, „nagły”, „tragiczny”)… Niby jest to poza znaczeniem nas interesującym, ale i w teatrze, a nawet wśród tych „naszych” 100 bywały awantury.

Wiele przedstawień zasługujących na miano wydarzeń czy to repertuarowych, czy inscenizacyjnych pozostało poza ową „setką”. Podobnie wielu twórców teatralnych – autorów, reżyserów, scenografów. A także wielkie role aktorskie wybitnych polskich aktorów.

Wciąż niepokoi fakt, czy fakt teatralny wybrany jako wydarzenie powinien znaleźć się w tej „setce”. I czy jego miejsce nie należy się faktowi jako wydarzenie pominiętemu?

Może zamiast „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa powinno być przedstawienie wcześniejsze, o którym w Kronice Teatru Narodowego Przemysław Skrzydelski napisał po premierze (19 XI 2015): „Kordian” Jana Englerta definiuje scenę narodową” (Warszawa 2016, s. 9 -15).

Dlatego rozpoczynamy dyskusję na ten temat. A Redakcja „Yoricka” i autorka gotowe są wysłuchać argumentów, pretensji, skarg, wymyślań za nieuctwo czy stronniczość. Dla dobra sprawy, bo okazuje się, że ta „setka” była czytana i dyskutowana w związku z zajęciami historii teatru na uczelniach, gdzie często mówiono, że przydałaby się w osobnym wydawnictwie – „jak podręcznik”.

Czekamy. Może warto.

***********************

Leave a Reply