Tomasz Miłkowski pisze po tegorocznej Erze Schaeffera w Warszawie:
To już jedenasta edycja dorocznego festiwalu Era Schaffera, któremu początek dał Marek Frąckowiak i założona przez niego Fundacja Aurea Porta. Jednym z jej celów było i pozostaje promowanie awangardowej polskiej sztuki, a twórczości Bogusława Schaeffera w szczególności.
Wielki, a wciąż nie w pełni doceniany, dorobek kompozytora, popularyzatora muzyki polskiej, eksperymentatora, pedagoga, grafika i dramaturga, choć zapewne dzisiaj o wiele lepiej znany niż przed laty (także dzięki Erze Schaeffera) wciąż potrzebuje promocji. Słusznie bowiem nazywano zmarłego w tym roku artystę „polskim Leonardem da Vinci”, dostrzegając w jego twórczości bogate inspiracje dla poszukiwań innych artystów. Schaeffer przecierał ścieżki
wskazywał możliwości i wciąż inspiruje. Najlepszym tego dowodem są właśnie „ery Schaeffera” – w jakiejś mierze do siebie podobne – klimatem, atmosferą wolności sztuki, otwartości na poszukiwania i improwizacje, autoironią, demonstrowaną sztubackimi albo plebejskimi żartami – ale za każdym razem inne, choć od samego początku rodzące się pod ręką Macieja Sobocińskiego, reżysera i autora scenariuszy. Decydują o tym zmieniające się scenariusze i rosnące szeregi „Schaefferowców”, artystów, którzy ulegają hipnotycznej sile propozycji Schaeffera.
Oto, co zapowiadał reżyser przed kolejnym spotkaniem: „Przestrzeń bez Początku i Końca wypełnia się kolejnymi Ludzkimi Odsłonami Świata Bogusława Schaeffera. Powracają charakterystyczne Ludzkie Formy znane z zapisanych kartek dramatów Autora. Wyjątkowe, Niepowtarzalne, Osobne. Energetyczna Celebracja Życia – pulsująca Rzeczywistość – rozpięta pomiędzy Życiem i Śmiercią wciąga Widza w emocjonalną karuzelę od momentu Wejścia. Przecinające się bez końca ścieżki Postaci zamkniętych w sterylnej przestrzeni, wypełnionej muzyką od Początku do Końca – zaklętych w emocjonalnej Karuzeli Absurdu. Te same pytania zadawane w Kółko, te same Braki Odpowiedzi – te same wylęknione Spojrzenia przeglądające się w Spojrzeniach – w poszukiwaniu odpowiedzi o Sens. Wchodzą – wychodzą – wchodzą – wychodzą – uchwycone momenty nie do uchwycenia – umykające chwile – strzępy – sekundy. Niemiłosierny Czas. Świat Bez Wyjścia. Wszyscy Razem i Nie Razem chcą Marzyć – snuć swoje Wizje Świata. Świat Bogusława Schaeffera jak nigdy dotąd chce Nieustannie Trwać i Być Wieczny – Śmiać się, Płakać i Śnić zatopiony w zaklętym kole Wiecznej Absurdalnej Fiesty na Cześć Autora!”.
W tym roku już po raz drugi zabrakło w gronie „żelaznych” wykonawców Marka Frąckowiaka (pożegnaliśmy go na zawsze 6 listopada 2017 roku), którego osobisty patronat wspierał kolejne edycje festiwalu i inne inicjatywy mające na celu przybliżenie dorobku krakowsko-wiedeńskiego artysty. Mam na myśli między innymi dwa tomy dramatów zebranych, które ukazały się pod firmą fundacji Aurea Porta.
W tym roku „Era Schaeffera” siłą rzeczy miała charakter(gr. charakter = wizerunek), postać literacka o wyraźnie i... More
pożegnania z artystą
(ale nie z jego dziełem!), zmarłym przed kilkoma tygodniami. Jego ogromny portret wyświetlany od czasu do czasu na ekranach z charakterystycznym grymasem i przymrużeniem oka zdawał się sugerować, że znowu zrobił nam kawał, że wcale nie odszedł, tylko gdzieś się ukrył wśród nas i podgląda. Ale w finale widowiska pojawiły się roje czarnych baloników, symbolizujących odejście, z którymi kontrastowały kolorowe grafiki Schaeffera wyświetlane na ekranach wzdłuż ścian Basenu Artystycznego. Tym razem bowiem festiwal odbył się w dawnym warszawskim basenie YMCA, potem przekształconym w Basen Artystyczny, scenę offową, a całkiem niedawno w nową scenę Warszawskiej Opery Kameralnej. Trochę zaskakujący to alians, który podkreśla buduarowy wystrój foyer, z którym kontrastuje kiszkowata sala Basenu z pozostałymi po dawnym przeznaczeniu barierkami i schodkami po bokach. Akustyka tu raczej podła, którą trzeba nadrabiać nagłośnieniem, gwarantującym znakomitą słyszalność w każdym punkcie „kiszki”. Ustawiono w niej dwa rzędy stołów (z krzesłami dla widzów), pokryte papierowymi białymi obrusami z „zastawą” jednorazowego użytku (plastykowe talerzyki i stojadła). Mogło to zapowiadać cienką zupę w ośrodku dla bezdomnych albo może i bigos, ale nic z tego, to tylko dekoracja(łac. decoratio), zasadnicza część (por.:) scenografii, ... More. Okazała się znakomitym tłem dla całego zdarzenia.
Kilka krzeseł rozsianych przy stołach zarezerwowano dla aktorów, którzy poruszając się po stołach jak po deskach estrady przemieszczali się nieustannie, a co pewien czas przysiadali przy stołach. W ten sposób widzowie zyskali niepowtarzalną okazję siedzenia obok Lidii Bogaczównej, Izabeli Warykiewicz, Seana Palmera, Marcela Wiercichowskiego. Mieli też okazję przypatrywania się z bliska innym artystom: Witoldowi Jurewiczowi (tancerz), Marcinowi Wyrostkowi z zespołem Corazone, Januszowi Radkowi, Andy Ninvalle’owi, Teminoe Cadi Sulumunie, Patrykowi Zakrockiemu, Andrzejowi Karałowi i Maciejowi Piszkowi i gościowi specjalnemu wieczoru, Michałowi Urbaniakowi. Jeśli któryś z artystów blisko widza nie dotarł z pomocą szły ekrany, na których ukazywano artystów na zbliżeniach. Niezależnie więc od tego, gdzie kto znalazł się na sali. mógł się czuć prawdziwym uczestnikiem wydarzenia, mieć poczucie bycia w samym centrum akcji.
Artyści posługiwali się tekstami wyjętymi z dramatów Schaeffera, ale sięgali też do przyśpiewek ludowych. Prawdziwą furorę swoją plebejską przyśpiewką (Podskoczyła do pułapu, a jej cycki chlapu-chlapu”) robił Witold Jurewicz. Muzycy dawali upust improwizacja, czasem a capella – to co Janusz Radek wydobywał z siebie, modulując głos, zmieniając skalę, tonacje, tworząc zaskakujące połączenia dźwięków i asonansów, czasem w oszałamiającym duecie z Andy Ninballe’em graniczyło muzyczną ekwilibrystyką.
Widowisko toczyło się w oszałamiającym tempie, przy zmiennych nastrojach i akcentach. Budzi to tym większy podziw, że w scenariuszu znalazły się tzw. puste miejsca, które zagwarantowali sobie aktorzy dla własnych improwizacji (nie znał ich formy ani treści nawet reżyser). W tych pięciu minutach dla siebie każdy zyskiwał szanse własnej ekspresji, osobistego porozumienia z widzem. Największy entuzjazm wzbudziła niezrównana Lidia Bogaczówna za „kawałek kabaretowy”, w którym parodiowała znanego polityka ogłaszającego po zakończonych wyborach, że jego formacja „poniosła zwycięstwo”.
To było
oczyszczające spotkanie ze sztuką,
prawdziwa kąpiel w basenie artystycznych pomysłów, muzycznej i poetyckiej fantazji. Na koniec pewną symboliczną rolę odegrały buty, które pokazała zgromadzonym Krystyna Gierłowska, producentka, spiritus movens kolejnych edycji „Ery Schaeffera”. To były czarne półbuty, w których występował przed laty Bogusław Schaeffer, kiedy uczestniczył u boku Marka Frąckowiaka i jego ekipy w spektaklu „Multimedialne coś” (działo się to w ówczesnym Teatrze Bajka, dzisiaj: Kwadrat). Niby nic ważnego, ale w swoje buty Schaeffer nas ubiera – idziemy jego śladami w nadziei, że nadążymy za starym Mistrzem.
Trudno zapomnieć ten piękny wieczór w Teatrze Bajka, kiedy odbywała się premiera wspomnianej sztuki dedykowanej Frąckowiakowi w reżyserii Kariny Piwowarskiej (2007). Nie mogłem uwierzyć, że ten skromny, lekko uśmiechnięty pan przy pianinie to Bogusław Schaeffer. Kompozytor, muzykolog, krytyk, dramaturg1. autor dramatu (-tów); 2. w teatrze rosyjskim stanowisko ... More, pianista wirtuoz, grafik, reżyser, wydawca, pedagog. Autor kilkuset utworów muzycznych, kilkudziesięciu dramatów, od 60 lat kroczący swoją drogą artysta niepospolity i niepodległy. A jednak to On, namówiony przez Marka Frąckowiaka i Krystynę Gierłowską (producentkę), osobiście wziął udział w światowej prapremierze swej najnowszej sztuki w warszawskim kinoteatrze Bajka. Najnowszej premierze zdarzenie dedykowanego jego dziełu przyglądały się tylko (i aż) jego buty.
Aż żal, że Era to w zasadzie wydarzenie jednorazowe, choć w Warszawie na pewno znalazłaby się publiczność na co najmniej dziesięciokrotną powtórkę.
Tomasz Miłkowski
XI Era Schaeffera, reżyseria i scenariusz: Maciej Sobociński, Basen Artystyczny w Warszawie, premiera 24 października 2019; Organizatorem Festiwalu jest Fundacja Przyjaciół Sztuk AUREA PORTA, którą założył w 2001 r. śp. aktor(łac. actor), osoba grająca jakąś rolę w teatrze lub fi... More Marek Frąckowiak w celu promocji polskiej sztuki współczesnej.
[Tekst publikowany w „Dzienniku Trybuna” 15 listopada 2019]
{fot. AKPA/materiały organizatora}