Przejdź do treści

CZĄSTKI KOBIETY

Rzecz o prawie do wyboru własnej drogi cierpienia. Bohaterka traci dziecko po domowym porodzie (dlaczego upiera się rodzić w domu, nie wiadomo) i zewnętrznie nie okazuje oczekiwanej boleści. To wprawia jej najbliższych w stan niepokoju, ale ona nie zachowuje się stereotypowo. Zresztą rodzina od dawna ulega rozkładowi jak przypieczona kaczka (z kuchennego piecyka na scenie dymi widowiskowo) na spotkaniu u matki.

Tak można by najkrócej streścić scenariusz tego widowiska Kornéla Mundruczó, napisany po prowadzonych próbach z aktorami. Dodatkowym jego atutem miały być wtręty polityczne. Autorka poczyniła bowiem liczne aluzje do polskich podziałów, do typowych konwersji i radykalnych zmian poglądów, które stały się w Polsce chlebem powszednim. Scenariusz nie wychodzi jednak poza granice banału. Tekst jest – co tu kryć – słaby – i nie sposób na nim zbudować poważniejszych kreacji, nawet jeśli zasłaniać się konwencją hiperrealizmu. Udaje się to tylko Magdalenie Kucie, która sugestywnie rysuje postać Matki z początkami Alzheimera, broniącej się przed zdemaskowaniem.

Pokuta, jaką odbywają na początku widzowie, obserwujący w kucki albo siedząc po turecku nagraną na wideo scenę porodu (trwa to około pół godziny), nie zostaje nagrodzona. Otrzymujemy pretensjonalnie podany rodzinny schemat, który ma uchodzić za dogłębną psychologiczną interpretację psychiki bohaterek (bo panowie stanowią tu jedynie charakterystyczne tło). Ale to się nie udaje jak dziesiątki innych – w wykonaniu mniej utalentowanych reżyserów i aktorów – produkcji, które literaturę zastępują tzw. samym życiem. Duży zamach, krótkie chwile aktorskich błysków, jak np. wspomnieniowa scena ćwiczeń gimnastycznych ze wstęgami, wzbudzająca entuzjazm publiczności. W rezultacie wielkie rozczarowanie, czyli Mniszkówna po liftingu.

tm

CZĄSTKI KOBIETY, reżyseria Kornél Mundruczó, tekst Kata Wéber, scenografia Monika Pormale, muzyka Asher Goldschmidt, światło Paulina Góral, TR Warszawa, sala ATM, premiera 13 grudnia 2018

Leave a Reply