Przejdź do treści

100 × 100. ARTYŚCI I WYDARZENIA: 100 RAZY TEATR POLSKI NA STULECIE POLSKI ODRODZONEJ I NIEPODLEGŁEJ (51)

11 grudnia 1954

WYDARZENIE TEATRALNE, A JESZCZE BARDZIEJ – POLITYCZNE: „ŁAŹNIA” WŁODZIMIERZA MAJAKOWSKIEGO W TEATRZE NOWYM KAZIMIERZA DEJMKA W ŁODZI

Premiera „Łaźni” odbyła się w Polsce w rok po wystawieniu w Teatrze Satyry w Moskwie, gdzie została wznowiona po 24 latach od prapremiery w Teatrze Wsiewołoda Meyerholda (16 marca 1930), reżyserowanej z udziałem Autora (wcześniej Meyerhold wystawił Majakowskiego: „Misterium-Buffo, 1918 – pierwsza redakcja, 1 V 192 – nowa redakcja; „Pluskwę” – 13 II 1929).

W Teatrze Nowym w Łodzi „Łaźnia” została wystawiona z okazji dwóch rocznic: na pięciolecie powstania Teatru Nowego w Łodzi (1949-1954) i dziesięciolecie odtworzenia teatru polskiego po II wojnie światowej na ziemiach wyzwalanych spod okupacji niemieckiej (12 VIII 1944 – zorganizowanie Teatru Miejskiego w Lublinie; 22 IX 1944 – otwarcie teatru w Białymstoku, 7 X 1944 – powstanie Teatru Narodowego w Rzeszowie, 23 XI 1944 – inauguracja Teatru m. st. Warszawy w Warszawie na Pradze).

O polskiej premierze „Łaźni” Maria Czanerle, zasłużona badaczka działalności i twórczości teatralnej Kazimierza Dejmka, napisała w książce „Teatr pokolenia” (Łódź 1964), poświęconej Teatrowi Nowemu w Łodzi za dyrekcji Dejmka: „Premiera „Łaźni” (… ) była zjawiskiem pod wielu względami niezwykłym. (…) „Łaźnia” zaszokowała wszystkim: treścią i formą, niespotykaną odwagą tematyczną i teatralną. „Łaźnia” zburzyła za jednym zamachem niemal wszystko, co do tej pory powiedziano o realizmie socjalistycznym jako o teoretycznej formule współczesnego teatru. (…)

Trafiła celnie w potrzeby społeczeństwa i w potrzeby teatru – i (…) odegrała rolę historyczną. Stała się „fajerwerkiem”, który rozświetlił zakłamanie i szarzyznę w naszym kulturalnym życiu i dynamitem, który rozbił zaskorupiałe „umowy społeczne” i konwencje teatralne. Spełniła w sposób olśniewający postulat „ostrości” krytyki, jaki stawiała Partia, potrzebę nowych treści i form teatralnych, o której się tyle mówiło na konferencjach i zjazdach, oficjalnie i nacodzień. Była piekielnie i wszechstronnie aktualna, co podkreślali wszyscy. (…)

Łaźnia” wydaje się też ukoronowaniem dotychczasowych poszukiwań teatralnych Dejmka, które nigdy u niego nie miały nic wspólnego z formalizmem, ale były próbami znalezienia form scenicznych, które by najbardziej przylegały do wybranego utworu i najlepiej wyrażały jego idee i treści. (…) Reżyser i scenograf, Dejmek i Rachwalski, sięgnęli z całą odwagą do arsenału środków rzadko w ówczesnym teatrze używanych, bo kojarzących się ze złej sławy teatrem formalistycznym: do umowności i metafory, realistycznego symbolu i syntetycznego skrótu, do wyjaskrawiającej deformacji postaci i przedmiotów – groteski i karykatury. Wszystko to było u Majakowskiego, ale trzeba było politycznego i artystycznego temperamentu Dejmka i jego poczucia umiaru, żeby z bogactwa scenicznych efektów, w jakie obfitował spektakl „Łaźni” zrobić dzieło tak jednolite w stylu i tak wyraziste i jednoznaczne w swej ideowej wymowie.

Nigdy chyba dotąd w naszym spokojnym teatrze „małego realizmu” nie było efektów tak wstrząsających widownią. Do dziś ma się w pamięci gigantyczną parodię straszliwego urzędowania (…); apokaliptyczne biurko Pobiedonosikowa. Obstawione telefonami, obłożone papierzyskami, za którym w groteskowym uniformie „władzy”, z napisem „ściśle tajne” na tyłku – siedzi On, Naczdyrdups potworny twór biurokracji, przerażające bydlę na tronie, a za drzwiami gabinetu, w przedsionku piekła wstrzymuje krętą kolejkę interesantów szeleszczących papierkami podań sekretarz Optymistienko, egzemplarz biurokratycznego bydlęcia na niższym szczeblu służbowej hierarchii. (…)

W rezultacie „huk poszedł po Rzeczpospolitej” – jak obwieścił [Stefan] Treugutt. „Łaźnia” (…) znalazła się w nagłówkach wszystkich pism, nie tylko warszawskich i łódzkich, epitety „wielkie”, „poważne”, „niezwykłe”, „wydarzenie”, „sukces”, „zwycięstwo” powtarzały się w różnych konstelacjach. Teatr Nowy (…) znalazł się w centrum uwagi: „Łaźnia” była najwybitniejszym zjawiskiem politycznym i artystycznym w życiu kulturalnym swoich czasów”

(Maria Czanerle, „Łaźnia”, w rozdz. II. zatytułowanym „Od „Poematu” do „Łaźni” i od „Horsztyńskiego” do „Nocy Listopadowej”, s. 36-41).

Równocześnie Maria Czanerle zreferowała opinie krytyków o przedstawieniu „Łaźni”, przytaczając zdania głośnych recenzji z prasy codziennej m.in. Jaszcza z „Trybuny Ludu”: „Czego nas uczą teatry łódzkie” (z dnia 11 stycznia 1955) i „Towarzysze, walczymy z czerwiem biurokracji” ( z dnia 14 stycznia 1955) oraz Augusta Grodzickiego z „Życia Warszawy”:„Łaźnia” pierze biurokratów” (z dnia 7 kwietnia 1955). Z prasy kulturalno-literackiej i teatralnej zacytowała wypowiedzi m.in. Jerzego Pomianowskiego „Proszę państwa do Łaźni! („Nowa Kultura” (nr 6 z dnia 6 lutego 1955; przedruk: „Więcej kurażu!”, Warszawa 1956, s.35-48), Romana Szydłowskiego „Łaźnia” w Teatrze Nowym” („Życie Literackie”, z dnia 30 stycznia 1955), Adama Tarna „Warszawa potrzebuje „Łaźni” („Teatr” z dnia 16 do 28 lutego 1955), Stefana Treugutta „Majakowski w Teatrze Nowym” („Przegląd Kulturalny” nr 2 z 13-19 stycznia 1955):

Przedstawienie Teatru Nowego trafia w sedno naszych najważniejszych, aktualnych sporów, zarówno tyczących społecznego życia jak losów teatru (Pomianowski)”.

Groźna aktualność „Łaźni” znajduje sprawdzian w żywości figur pokazanych na scenie. Powieleni w setkach egzemplarzy pasożytują i w Polsce na budowie socjalizmu Pobiedonosikowy i Optymistenki, a basują im Belwedońscy i Momentalnikowy – reporterzy na każde zawołanie. Pora wyrzucić to całe tałatajstwo na śmietnik, jak wypluła ze siebie pobiedonosikowów maszyna czasu w „Łaźni” (Jaszcz)”.

to, co najsilniej uderzyło w łódzkim przedstawieniu to żywiołowa, pełna wściekłej dynamiki aktualność. Polityczna, obyczajowa, literacka, praktyczna i teoretyczna (Treugutt)”.

Nie znam sztuki współczesnej równie mobilizującej. Nie znam innej sztuki, która by mogła tak oddziaływać i tyle zdziałać dla widza, co ten fantastyczny dramat z cyrkiem i fajerwerkiem, obnażający całą brzydotę duchową wywaru ludzkiego, jakim jest lizus, łapownik i asekurant w dostojnej szacie władzy ludowej(Tarn)”.

Trudno o sztukę bardziej drapieżną politycznie i agitacyjną, sztukę o większym nasyceniu siłą ideową i druzgocącą nienawiścią do wszelkiego zła (Grodzicki)”.

Główną zasługą reżysera jest to, że umiał on przepoić cały utwór politycznym żarem partyjnego entuzjazmu i pasji Majakowskiego. Pozytywni bohaterowie budzą żywą sympatię, a postacie negatywne budzą wstręt i odrazę. Wiemy doskonale czego teatr nienawidzi, a co ukochał. (Szydłowski)” [opinie cytowane przez Marię Czanerle na s.38].

Opis inscenizacji Dejmkowskiej „Łaźni” Maria Czanerle kończyła polemiką z zarzutami wysuwanymi przez tychże krytyków (s. 39-40) oraz podkreśleniem ich niecodziennego uznania dla gry aktorskiej: „Po raz pierwszy też z okazji „Łaźni” napisano z całym uznaniem i podziwem o aktorach, nie tylko o starszych, których do tej pory zwykle zaszczytnie wyróżniano, ale o całym młodym zespole, który stanowił w większości obsadę „Łaźni”. Wiele pochwal dostało się nie tylko wykonawcom ról pierwszorzędnych i najwdzięczniejszych – Kłosińskiemu (Pobiedonosikow), Wichurze (Optymistienko) i Wojciechowi Pilarskiemu, który ucharakteryzowany na Majakowskiego znakomicie „prowadził spektakl” w (rozbudowanej o prolog i epilog) roli Reżysera. Szczodrze chwalono wszystkich, lub prawie wszystkich. Zwracano nawet uwagę na epizodyczne role, w których występowali „tak wybitni artyści”, jak Józef Pilarski. Podobał się też Gustaw Lutkiewicz w „świetnie odtańczonej i zagranej roli” w pantomimie o „umierającym kapitale” – satyra na gusta artystyczne Pobiedonosikowa. „Rozwinął się nie tylko reżyser i kierownik artystyczny Teatru Nowego. Rozwinęli się bardzo w ciągu pięciu lat aktorzy tej sceny. Dziś niejeden z nich to już dojrzały, doświadczony artysta” – pisał Szydłowski. A Jaszcz: „Bardzo dobrze zagrali wszyscy odtwórcy świata dyrdupsów, nieco słabiej wypadły postacie pozytywne – ale to po części wina Majakowskiego, któremu mniej szło w „Łaźni” o afirmację niż o potępienie. Trzy osiągnięcia aktorskie były wręcz znakomite (Pilarski, Wichura i Kłosiński)” [Maria Czanerle, s.40].

Podobne opinie o przedstawieniu zawarła rozprawa pt. „Repertuar współczesny” Ireny Jajte, zamieszczona w książce „Teatr Nowy w Łodzi w latach 1949-1979” pod redakcją Stanisława Kaszyńskiego (przy współpracy Krystyny Bobrowskiej i Michała Kuny, Łódź 1983), wskazująca polityczną aktualność przedstawienia w okresie „odwilży” i dni „przed” i „popaździernikowych”. W kilku tekstach, a m.in.: Ireny Jajte „Repertuar współczesny”: „A jednak artystyczna manifestacja gorących dni popaździernikowych było znów widowisko przygotowane przez zespół Dejmka – „Łaźnia” W. Majakowskiego. Wystawiona na pięciolecie teatru 11 grudnia 1954 toku, w inscenizacji i reżyserii Dejmka – była – nie tylko z punktu widzenia ewolucji linii repertuarowej – jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Teatru Nowego” (w. 37); Marty Fik „Teatr i życie”: Idealne zespolenie tego, co aktualnie nurtowało publiczność z tym, o czym zdecydował się mówić teatr przyniosła z pewnością dopiero Dejmkowska „Łaźnia”. Wiadomo, że było to przede wszystkim wydarzenie repertuarowe: pierwszy Majakowski na polskiej scenie. (…). „Łaźnia” stała się przedstawieniem dla tamtych lat chyba najważniejszym – prawie bez precedensu. Nie tylko jako wydarzenie teatralne, przede wszystkim jako wydarzenie polityczne” s. 100-101).

BIBLIOGRAFIA:

Zbigniew Raszewski, „Dialog” 1958 nr 11, s. 111- 115;

Maria Czanerle „Teatr pokolenia”, Łódź 1964;

Stanisław Kaszyński „Teatr łódzki w latach 1945-1962”, Łódź 1970;

Zbigniew Raszewski „Dejmek”, „Pamiętnik Teatralny” 1983 z. 3/4;

Teatr Nowy w Łodzi 19451979” pod redakcją Stanisława Kaszyńskiego przy współpracy Krystyny Bobrowskiej i Michała Kuny, Łódź 1983

Bożena Frankowska

Leave a Reply