Przejdź do treści

Siła przekonywania

Niebezpieczna jest droga powrotna ku młodości, niebezpieczne poszukiwanie „nie-straconego?” czasu. Pułapki sentymentalizmu, wyboiste, półszlachetne kamienie owe wspomnienia upiększają…

Z teatrów prowincjonalnych w Polsce spozierałam zazdrośnie na aktorów wielkich, oni gdzieś tam cudowne role grali, zachwycali, inspirowali. Chłonęłam wszystkie wiadomości o teatralnych wydarzeniach i pokonywałam kilometry, aby obejrzeć wybitne spektakle. Szczególnie zachwycali mnie monodramiści; obserwowałam łakomie Wrocław, a potem i Toruń. Nie tylko znani aktorzy odnosili tam sukcesy, także i bliscy koledzy bywali laureatami: Jan Młodawski, Wojtek Krzyszczak, Sylwek Woroniecki, Mirek Gruszczyński. To była wielka radość; żyliśmy wszyscy tymi ich wyjazdami na festiwale Teatru Jednego Aktora.

I oto niespodziewanie drogi wspomnień ze ścieżką współczesną i przyszłą tak nagle się skrzyżowały!!

Po wielu latach już jako dyrektorka Międzynarodowego Festiwalu Monodramów THESPIS w Kilonii w Niemczech (Internationales Monodrama Festival THESPIS, nota bene w listopadzie tego roku odbędzie się także jubileuszowy: www. thespis.de), spotkałam na zaprzyjaźnionym festiwalu One Man Show u Walerego Khazanowa w Moskwie – dyrektora OSTJA, Wiesława Gerasa!

I tam, a było nas chyba sześcioro dyrektorów z Białorusi, Mołdawii, Ukrainy, Polski, Rosji i Niemiec, postanowiliśmy założyć nasz „związek międzynarodowy”, a Wiesław spontanicznie zaprosił aktorów, którzy wywarli nie tylko na nim, ale i na nas wszystkich olbrzymie wrażenie, do udziału w festiwalu we Wrocławiu. I tak oto spotkaliśmy się wkrótce na WROSTJA, my, często „starzy przyjaciele”: Birute Mar, Herbert Kaluza, Antonina Mikhalcova, Walery Khazanov i inni. A ja „moje stare kąty” odwiedziłam, bo w tychże pomieszczeniach u Grotowskiego przebywałam…

Potem wielką dla mnie radością było gościć w Kilonii znakomitych kolegów, którzy mnie tak ogromnie wcześniej wzbogacali: Irenę Jun, Jana Peszka, Bogusława Kierca. Był i Ludwik Flaszen, był Andrzej Żurowski, naturalnie i Wiesław, którego spotykam również na festiwalach w różnych kątach świata, od Fujairach w Arabskich Emiratach po Armenię.

Cudowne bywają czasem meandry dróg naszych… Z okazji Jubileuszu składam najserdeczniejsze gratulacje, radosne, acz z odrobiną dziegciu: Oby sukcesy WROSTJA trochę bardziej się i na „złote-obole” przełożyły!

A na koniec anegdota, którą zawsze z radością opowiadam: Walery Khazanov mówił wieloma, ośmioma chyba, językami. Próbował namówić bardzo ważną osobę z obcego kraju, aby i ten założył u siebie festiwal jednego aktora. Przekonywał i po francusku, i po angielsku, odpowiedź była zawsze ta sama: „Dlaczego ma być na scenie jeden aktor, jeżeli może być wielu”. Pewnego wieczoru, a było to w Kijowie, zobaczyliśmy, siedząc przy kolacji, wchodzących w wesołym nastroju dwóch serdecznie objętych kolegów. Nasz namawiany nowicjusz wykrzyknął już z daleka: „Dlaczego ma być na scenie wielu, jeżeli może być tylko jeden”. Jego towarzyszem był… Wiesław Geras. Mówiący świetnie… raczej tylko po polsku. Cóż to jednak znaczy wobec siły przekonywania…

Jolanta Sutowicz

Niemcy, festiwal Thespis

Leave a Reply