Przejdź do treści

Poczucie bezpieczeństwa

Siedzieliśmy w restauracji w Erywaniu, na Międzynarodowym Festiwalu Monodramu, Pan Wiesław, Panie z Niemiec, z Australii, z Ukrainy, ja i Pan z Rosji. Prowadziliśmy ożywioną dyskusję o festiwalu, o spektaklach (oczywiście dyskusję prowadził Pan Wiesław), gdy w pewnym momencie Pan z Rosji nie wytrzymał i powiedział po rosyjsku „Od kiedy to język polski jest językiem międzynarodowym ?” (przy tym wszyscy wiedzieli, że Pan z Rosji zna język polski). A przypadek zrządził, że Panie z Niemiec i Australii były Polkami, które tam mieszkały, a Panie z Ukrainy mówiły również po polsku.

Potem przy następnych spotkaniach Pana Wiesława z „prawdziwymi” cudzoziemcami uświadomiłem sobie, że Pan Wiesław rozmawiał z nimi tylko po polsku, a oni go doskonale rozumieli. Rzeczywiście, mogę powiedzieć, że Pan Wiesław jest chyba jedynym człowiekiem, który rozmawia polskim językiem międzynarodowym.

Podziwiam jego trzeźwość sądu. Od 50 lat zajmuje się tworzeniem, organizowaniem, prowadzeniem festiwali monodramu. Przez te pół wieku, zmieniały się formy teatru, mody teatralne, a Pan Wiesław zachował świeżość patrzenia na teatr, na aktora, na spektakl. Tak jakby był pierwszy raz w teatrze. Jego osąd tego, co widzi, jest bardzo współczesny, nie żyje przeszłością, a cały czas czeka na przyszłość, która w teatrze będzie jeszcze ciekawsza, bardziej interesująca, a nawet zaskakująca. On w to wierzy i chyba z tego wynika jego pełne zaangażowanie w organizację, w jurorowanie, zabieganie o finanse. A przy tym jest jakby mecenasem aktorów, często sam proponuje aktorowi tekst, o którym by nawet aktor nie pomyślał, a potem okazuje się, że ten tekst idealnie pasuje do możliwości aktora, jego wrażliwości. Pan Wiesław jest cały czas ciekawy teatru. To mnie naprawdę zadziwia i za to go podziwiam.

Aktor grający w monodramie jest sam, nie ma żadnego wsparcia, ze strony kolegów, zespołu. Często miejsce, w którym gra, jest mu nieznane, obce. Nie zna publiczności. I właśnie Pan Wiesław stwarza aktorowi poczucie bezpieczeństwa. Kiedy się przyjeżdża na Festiwal w Remizie w Helu, aktor czuje się tu jak u siebie w domu. Wszyscy są serdeczni i życzliwi, właściciele restauracji i wspaniałej cukierni. W „Galerii”, czyli na deptaku, tłumnie odwiedzanym przez turystów, wiszą olbrzymie fotosy aktorów grających teraz i w przeszłości. Spotkanie z burmistrzem Helu, specjalna z nim sesja zdjęciowa. Wszystko to zasługa Pana Wiesława. On to wszystko organizuje, poświęca na to cały swój czas i energię. Człowiek wielkiej pasji i wielkiej radości, gdy aktor przekona widzów do swojej sztuki, ale i złości, gdy aktorowi nie uda się zdobyć widzów. Panie Wiesławie, dziękuję Panu za tyle lat wspaniałej, pełnej pasji pracy i oby ogień, który jest w Panu, nigdy nie zgasł.

Krzysztof Gordon

Leave a Reply