Przejdź do treści

Charley, Mac Sennet i cała reszta mieli rację: to Komedia jest najtrudniejszą sferą Teatru

XXI lubelskie Konfrontacje Teatralne, 14 października 2016; dzień dziesiąto–urodzinowy (tlen dla płuc, czyli teatralny) komentuje Anna Rzepa-Wertman:

Hasła – klucze: Przeżyć, Doświadczyć, Dotknąć istoty Rzeczy i Sensu…

Czyli o tym, jak reżyser teatralna o duszy dokumentalistki stała się odtrutką i lekarstwem. Na manieryzm, brak pomysłu na spektakl, chemii z widzami oraz (co najważniejsze!) elementarny brak warsztatu polskiej gwiazdy reżyserii teatralnej na Sorbonie kształcunej (sic!)!

Mam pewną zasadę – zazwyczaj 14 października jest dniem na swój sposób świętym. Wtedy jestem tylko dla gości, karmię ich kolejnymi przysmakami, sama rozkoszując się obecnością, rozmową z nimi. Powód, bym złamała tę świętą prawidłowość musi być naprawdę ważny. Tym razem były nawet dwa, choć zasadniczo przeczytacie tylko o jednym.

Albowiem 14 października Anno Domini 2016 na scenach Konfrontacji błyszczeć miały dwie moje imienniczki. Faktycznie lśniła pełnią warsztatu, dowcipu, inwencji i talentu jedna jedyna.

Gościnna lubelska chała….

Czekałam na ten spektakl, nawet bardzo. Cieszyłam się jak dziecko na ubieranie choinki. To miała być pierwsza część mojego prywatnego teatralnego święta; no właśnie – miała! Swego czasu wielka lubelska aktorka, którą Los na szczęście jako jedną z mentorek mi zdarzył, udzieliła pewnej nader cennej i ważnej rady:

(…) Jeśli kiedykolwiek ze sceny ktoś Cię jako widza obrazi, znieważy lub w inny sposób zszokuje, jeśli już musisz o tym napisać – nie pisz nic! Ignorancja bardziej boli niż krzyk!(…)”

Nie po raz pierwszy pamiętam o tej zasadzie, choć wiem, że żadna ignorancja nie wpłynie na Tfurcuff (sic!) tamtego spektaklu. Ich przerost Ego nad posiadanym warsztatem, wiedzą, absolutnym brakiem pokory wobec Teatru, Widowni i Materii nie jest nawet skandaliczny; na tym etapie jest już przerażający. Teatralna scena jest dla nich areną do autokreacji w ramach Tworzenia Tak Wysokiej Sztuki, iż jej sensu nie pojmują w pełni nawet oni sami. Więc po co im właściwie widzowie, chemia, porozumienie? Pamiętają jeszcze jakie założenie przyświecało od zawsze zjawisku zwanemu Teatr?! Nie sądzę, obym się jednak myliła, obym!

Życie kontra materia teatru, czyli co ma korporacja do kultury i sztuki…?

Innymi słowy: Drodzy Administratorzy Kultury, nie łączcie i nie mieszajcie wody z ogniem! Ostatnio po raz kolejny życie prześcignęło jakąkolwiek formę wyobraźni. N-tej polskiej scenie dramatycznej do trwania i tworzenia Sztuki Wzniośle Wysoko-Natchnionej (ku konsternacji, szokowi i zdziwieniu widzów!) potrzebny jest Kodeks Etyczno-Moralny, Teatralno-Koleżeńskie Rady i Sądy, protesty, manifesty…

Wedle Twórców kreujących Nową Jakość Dramaturgiczną widz zdaje się jest w teatrze głównie po to, by kupić bilet i być. Absolutnie zaś nie po to, by zrozumiał to, co za własne pieniądze ogląda! Nowi Młodzi Ambitni Kreatorzy Sztuki tworzą tak wzniosłą i wysublimowanie intelektualną Formę (o Treść ich nie posądzam, moja wyobraźnia jednak ma granice), iż po prostu nie interesuje ich jakakolwiek chemia, więź, porozumienie z szeregowym zwykłym odbiorcą.

Na moje i reszty zwyczajnych „cywili”, cudem ocalałych i niepokiereszowanych „nowo- moderno–brutalo-pogromem” są jeszcze wyjątki, dla których Widz to partner do dialogu, lustro reżyserskich emocji, wrażeń i spostrzeżeń. Młodzi wiekiem, uważni i dojrzali obserwatorzy świata i ludzi dookoła, wrażliwi, empatyczni. Są swoistą „wartością dodaną” do tekstu, aktorów, sytuacji, które przepracowują na scenie, by „wypuścić je w świat”. Wraca się do ich realizacji, pamięta powiedzonka i gagi, hołubi się w sobie takie chwile jak antydepresant, ocieplacz na skołataną duszę.

Karasińska, Anna Karasińska. Wszystko jasne, klarowne i na swoim miejscu.

Najzwyczajniej w świecie uważam, że jest jak odświeżający prysznic i lekarstwo dla współczesnej polskiej reżyserii teatralnej. Droga życiowa, doświadczenie, wiedza, praktyka „za kamerą”: wszystko to razem i każde z osobna ukształtowało dokumentalistkę, scenarzystkę, reżyserkę, otwartą na aktora i jego możliwości, szanującą widza i traktującą go jako swego rodzaju partnera do rozmowy. O teatrze, możliwościach i granicach wyobraźni. Tym co dozwolone i niemile widziane na teatralnej widowni. Zasadach i sposobach na ich przekraczanie: zabawnych, tajniackich, irytujących, dziwiących, oburzających. O wyobraźni, empatii, współodczuwaniu.

Ewelina płacze” kierowała reflektory i uwagę na aktorów, „Drugi spektakl” jest nieco bardziej niebezpieczny. Tutaj bohaterami zdecydowanie stajemy się my: Publiczność, Publika, Widzowie. Niezależnie jak zwani, zostali przez Annę Karasińską i wielce uzdolnioną Ewelinę Pankowską „postawieni do raportu i pod tablicą” na okoliczność święta zwanego „wyjściem do Teatru”.

Drugi spektakl” nie byłby tak doskonały, gdyby nie dziesięcioro inteligentnie zabawnych „scenicznych bytów” z Teatru Polskiego w Poznaniu. Zadziornych, charakterystycznych, dynamicznych, obdarzonych wielką wyobraźnią i indywidualnym zmysłem komizmu aktorów i aktorek. Każdy z nich stanowi indywidualność, razem stanowią świetny, kreatywny, zżyty i naprawdę zdolny kolektyw sceniczny. Dzisiaj aktorzy charakterystyczni w pełnym zakresie tego znaczenia to już gatunek iście endemiczny, więc tym większe szczęście Teatru Polskiego, że takie delicje ma w zespole, a widzom ze sceny serwuje ku obopólnej radości!

Skoro już zamieniono role i miejsca; Nas z nimi, Ich z nami…

Pamiętajmy, że tym razem zamysł Anny Karasińskiej przewrócił do góry nogami teatralną codzienność: to Aktorzy stają się na 70 minut Widzami i na odwrót! Dziesięć krzeseł, puściusieńka scena, głos z off-u nadający ton i podający kolejne tematy i sugestie. Najpierw do statycznej pracy z ciałem (jak siedząc w rzędzie zagrać „pierwszą naiwną”, która musi ukryć przed poirytowaną resztą „wtopę”, czyli ryczący w torebce telefon?!), twarzą (mina w stylu „Pani nie wie, czy to ta z tego serialu, co ją ostatnio mąż w byłym sezonie rzucił? No w telewizji jakaś młodsza się zdawała…” – Bezcenne, za wszystko inne Visa Platinium!), czasem głosem (Przemysław Chojęta kontra reszta +„Jak śmiać się, gdy wszyscy inni się nie śmieją i są kamiennie spokojni, a nawet zniesmaczeni?” = Perełeczka!).

Po przerwie i popisie mimów przejdźmy do Dania Głównego, czyli etiud pantomimicznych. Zdaje się, że w czwartym rzędzie był tajemny fotel „Chciał(a)bym coś o…”… No i na scenie na życzenie aktoro-widza działy się pantomimiczne cuda. Dzwonek rodem z bokserskiego ringu obwieszczał początek i koniec, a pomiędzy… No właśnie; cała ekipa twórców każdym z kolejnych 120-sekundowych setów potwierdzała nieprzemijającą i niepodważalną sceniczną prawidłowość:

Prawdziwy Rasowy Aktor to koktajl z: Talentu, Wyobraźni, solidnego kręgosłupa Wiedzy i Praktyki, dużej dozy Wewnętrznego Dziecka i Wyobraźni, iskry Improwizacji, tytanowej Kondycji i reżyserskiej Wiary w Niego lub Nią!”

I jeszcze jedną, mniejszą, choć też istotną:

Co to jest Improwizacja? 90 procent Ćwiczeń, Wiedzy i Praktyki. 8 procent Wyobraźni. 1,5 procenta Talentu i promil iskry Szczęścia i oczka puszczonego przez Absolut do Twórcy”.

Tak na pytania o receptę na sukces odpowiadał wielki Frederic Austerlitz Jr. I zaiste coś w tym jest.

Sukces tego spektaklu polega na tym, że wszystko powstało przy minimalnym nakładzie kosztów, olbrzymiej pasji, maksymalnym zaangażowaniu i wierze każdego z aktorów i ekipy. Z chęci wspólnej zabawy z widzami (chwilami zastanawiałam się, kto ma większą frajdę – My czy Oni, choć zasadniczo to Oni mieli trudniej i ciężej…?), tworzenia chemii, nici porozumienia, pokazania nam czegoś w lustrze zwanym Scena. Dużo tu pasji, wiary, miłości, najprostszej esencjonalnej radości – widzowie to widz, czują, doceniają. Dobrze, że jeszcze istnieją ludzie, dla których pierwotna idea Teatru nadal jest ważna, cenna, niepodważalna

Na krańcówkę.

Małgorzacie Peczyńskiej – za niesamowitą Matkę Rodu Poznaniankę.

Przemysławowi Chojęcie i Mariuszowi Adamskiemu – za cudownie niesfornego poznańskiego bernardyna rozrabiakę.

Wiesławowi Zanowiczowi – za Leara ponad wszelkie inne Króle.

Wojciechowi Kalwatowi – za rozczulającą rozpacz i głębię miłości w oceanie rozpaczy…

Zasię do Michała Kalety mam tylko jedn , ale przeogromną prośbę:

Panie, weź Pan coś w końcu poczuj! Bądź Pan widzem, nie zombie!”.

Anna Rzepa-Wertmann

DRUGI SPEKTAKL, scenariusz i reżyseria Anna Karasińska, współpraca dramaturgiczna Ewelina Pankowska, ruch sceniczny Magdalena Ptasznik, światło Szymon Kluz, kostiumy Anna Nykowska, inspicjent Agnieszka Misiewicz; obsada: Przemysław Chojęta, Wiesław Zanowicz, Agnieszka Findysz, Paweł Siwiak, Monika Roszko (gościnnie), Małgorzata Peczyńska (gościnnie), Michał Kaleta, Mariusz Adamski, Katarzyna Węglicka ( gościnnie), Wojciech Kalwat. Premiera w ramach IX Spotkań Teatralnych „Bliscy Nieznajomi” – Wspólnota ; Teatr Polski scena Malarnia, prapremiera 13 maja 2016 r.; XXI Konfrontacje Teatralne CK Sala Widowiskowa, prezentacja 14 października 2016

[fot. Maciej Rukasz]

Leave a Reply