Przejdź do treści

Zatrzęsienie premier

Na afiszu rządzić będą Rosjanie i Anglosasi. Nowych polskich sztuk niewiele, m.in. Macieja Wojtyszki „Dowód na istnienie drugiego” w Teatrze Narodowym – i to dopiero w marcu przyszłego roku – pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Szekspira jak na lekarstwo. Ale premier zatrzęsienie. Czy znowu padnie rekord ich liczby, nie wiadomo. Właśnie ukazał się kolejny tom nieocenionej serii Instytutu Teatralnego „Teatr w Polsce”, będący dokumentacją sezonu 2011/2012. Opasła księga pod redakcją Doroty Buchwald daje wyobrażenie o polskim życiu teatralnym, przede wszystkim o jego bujności, przy wszystkich dąsach, uwagach krytycznych i zastrzeżeniach, jakie można by wyrażać. Spadła wprawdzie – do 408 – liczba festiwali teatralnych, których w sezonie wcześniejszym odnotowano aż 535, ale to nadal imponujący wynik. Wzrosła natomiast liczba teatrów – z 629 do 677, i liczba premier – z 1274 do 1362 (statystycznie niemal cztery premiery dziennie). Przybyło także widzów – z mniej więcej 5,5 mln do prawie 6 mln, a zagrano ok. 31 tys. przedstawień.

SEZON PRZEZ CAŁY ROK

Dane są więcej niż krzepiące, choć, jak wiadomo, w sztuce nie liczby są najważniejsze. Aby ostudzić entuzjazm, trzeba tę liczbę teatrów nieco opisać – to raczej lista przedsięwzięć teatralnych: impresaryjnych, offowych, czasowych, na ogół bez własnej siedziby i ciągłości występów. Podstawową strukturę nadal stanowią teatry publiczne (narodowe, samorządowe, miejskie) i stosunkowo niewielka grupa teatrów prywatnych prowadzących systematyczną działalność. Nie sposób jednak nie zauważyć, że na tym coraz szerszym marginesie życia scenicznego największy ruch wywołują teatry prywatne lub społeczne inicjatywy teatralne – stale ich przybywa i wpuszczają do teatru trochę innego powietrza. Nie piszę świeżego, bo nie brakuje także towaru pachnącego piżmem, typowo komercyjnego, o wątpliwych wartościach konsumpcyjnych.

Wszystkie te liczby i uwagi umieszczam tu nie bez powodu. Zapowiadając bowiem, co się wydarzy w nowym sezonie, od razu znajduję wytłumaczenie, dlaczego będzie to zapowiedź niepełna, w rodzaju pars pro toto. Skoro bowiem co roku odbywa się w Polsce ponad 1,3 tys. premier, nie starczyłoby mi miejsca nawet na ich wymienienie, o innych szczegółach nie wspominając. Mowa będzie raczej o tendencjach, kierunkach, jeśli takie uda się zauważyć, i o najbliższych premierach, na które już warto się szykować.

Coraz mniej wyraźnie rysuje się granica między sezonami teatralnymi. Część teatrów latem wcale nie wypoczywa, niektóre grają właściwie bez przerwy (zwłaszcza prywatne), jak choćby teatry Krystyny Jandy, albo nieco zmieniają formy istnienia – np. Teatr Miejski w Gdyni powołuje scenę letnią w Orłowie. Pojawiają się sceny wakacyjne, na samym Półwyspie Helskim można ich naliczyć kilka, m.in. Scenę w Juracie i oryginalny festiwal Teatr w Remizie w Helu, powołany przed kilkoma laty przez Grażynę Marzec i Olgierda Łukaszewicza, a teraz prowadzony przez Wiesława Gerasa, niestrudzonego organizatora festiwali teatrów jednego aktora. Niektóre teatry organizują przeglądy swojego repertuaru -tak postępuje od lat dyrektor Tadeusz Słobodzianek, który dawniej organizował przeglądy Laboratorium Dramatu, potem Teatru na Woli, a w tym roku Teatru Dramatycznego. Słowem, nie brakowało letnich atrakcji teatralnych i sezon rozpoczął się poniekąd w biegu – część scen nie zawiesiła w lecie działalności, inne kończyły przerwę, jeszcze inne mocnym akcentem wchodziły do gry.

PORA NA MONODRAM

W rozpoczętym sezonie wzięciem będą się cieszyły małe formy – wspominałem o tym, podsumowując sezon poprzedni („P” nr 35). To kwestia niedoborów w kasie. Samorządy zapowiadają ograniczenia, choć nie drastyczne, to jednak na tyle dotkliwe, że teatry będą musiały ograniczyć ofertę repertuarową, np. łódzkie teatry są pewne tylko dziewięciu premier.

Ale małe (czyli kameralne) może znaczyć piękne i ważne, o czym świadczą dowodnie pierwsze premiery nowego sezonu w Warszawie. Teatr Polonia otworzył sezon świetną dwu-osobówką „Konstelacje” młodziutkiego Brytyjczyka Nicka Payne’a (w reżyserii Adama Sajnuka) z brawurowymi rolami Marii Seweryn i Grzegorza Małeckiego.

W Teatrze WARSawy (dawnym Konsekwentnym) zobaczyliśmy drapieżną społecznie też dwuosobówkę „Gruzy” Dennisa Kelly’ego, przygotowaną przez debiutantów, tegorocznych absolwentów łódzkiej Filmówki, Agnieszkę Skrzypczak i Mateusza Znanieckiego, pod okiem Filipa Gieldona, jeszcze studenta reżyserii. Agnieszka Skrzypczak zdążyła już w ubiegtym sezonie zdobyć łódzką Ztotą Maskę za debiut dzięki monodramowi „Marzenie Nataszy”. Rygorystycznie rzecz traktując, zarówno „Konstelacje”, jak i „Gruzy” były ostatnimi premierami ubiegłego sezonu – przyjęło się uważać, że nowy rozpoczyna się 1 września, a wspomniane premiery odbyty się pod koniec sierpnia. Tak więc pierwszeństwo w stolicy należy się Teatrowi Studio, który zainaugurował sezon premierą pod znaczącym tytułem „Koniec to nie my” – oryginalnym formalnie, choć poznawczo banalnym spektaklem Marcina Libera o zakochanym terroryście. To był początek bardzo intensywnego sezonu w Studiu, które otwiera czwartą scenę, przeznaczoną dla monodramów, a dosłownie na dniach przedstawia premierę głośnego dramatu Doroty Mastowskiej „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku” w reżyserii Agnieszki Glińskiej.

Tymczasem Teatr WARSawy już zaprosił, jak co roku, na przegląd monodramu współczesnego, dając również premierę spektaklu jednoosobowego – Agnieszka Przepiórska pokazała wyrazisty emocjonalnie monodram Piotra Rowickiego „Tato nie wraca”. Podczas tego festiwalu zaplanowano także oficjalną premierę pokazywanych już latem „Wraków”, opowieści Jacka Poniedział-ka o współczesnym Edypie. Z nowym monodramem „Diva Show” startuje w Łodzi Kamil Maćkowiak, którego „Niżyński” objechał z ogromnym sukcesem dziesiątki festiwali. A w październiku we Wrocławiu premierę autorskiego monodramu „Manatki” zapowiada natchniony aktor i niezwykły poeta Bogusław Kierc.

Z ROZMACHEM

Nie grozi nam jednak całkowita miniaturyzacja, teatr na szczęście jest rozmaity, małoobsadowy i wielkoobsadowy, i na drugim biegunie pojawiać się będą wielkie inscenizacje, szczególnie w teatrze muzycznym. Nowym musicalem przywitał nas w tym sezonie Wojciech Kościelniak. Jego „Chłopi” według powieści Władysława Reymonta, wielkie, barwne widowisko, rozpoczęli działalność gdyńskiego Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej po gruntownym remoncie. Teatr wypiękniał, zwiększył kubaturę i na trzech widowniach może pomieścić jednocześnie ponad 1,5 tys. widzów, w dużej sali ponad tysiąc! Teraz to drugi pod względem wielkości teatr muzyczny w Polsce po Operze Narodowej. W Trójmieście czeka nas jeszcze w tym miesiącu inne premierowe wydarzenie muzyczne, „Ubu Rex” Krzysztofa Pendereckiego w inscenizacji Janusza Wiśniewskiego. Ciekawie zapowiada się sezon w Krakowie, szczególnie w Starym Teatrze, którym od ubiegłego roku kieruje enfant terrible polskiego teatru, Jan Klata. Nie obyto się bez konfliktów, a jakże, kiedy dyrektor przeprowadzał racjonalizację zatrudnienia w zespole, ale Klata trwa przy swoim programie i ten sezon zostanie poświęcony Konradowi Swinarskiemu – poszczególne spektakle i zdarzenia animowane przez teatr mają nawiązywać do dorobku i myśli teatralnej Swinarskiego. Jesienią odbędzie się premiera „Do Damaszku” Augusta Strindberga, dramatu nader rzadko grywanego, trudnego, z poważną warstwą filozoficzno-religijną. Trudno się oprzeć wrażeniu, że inscenizacja w jakiś sposób rymuje się z konfliktem w Syrii. Spektakl reżyseruje Jan Klata, próby już się toczą. W dalszych planach „Nie–Boska komedia”.

WIELKIE ŚWIĘTOWANI

Rozpoczęty sezon przebiegać będzie pod znakiem jubileuszy. Dobiegnie końca rok jubileuszowy warszawskiego Teatru Polskiego, który uwieńczy premiera rzadko grywanej „Odprawy posłów greckich” Jana Kochanowskiego w reżyserii Ryszarda Peryta. 125-lecie obchodzić będzie znakomity, stojący zespołem aktorskim Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi – na jubileusz szykuje premierowy spektakl „Kapliczka.pl, czyli wszystko dawniej szło lepiej niż teraz” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Scenariusz oparty jest na nieraz już wykorzystywanych przez Grabowskiego tekstach Henryka Rzewuskiego i Jędrzeja Kitowicza, odsłaniających niedowłady polskiej świadomości. Jubileuszowo także w łódzkim Teatrze Nowym, który uczci 90. rocznicę urodzin patrona i założyciela, Kazimierza Dejmka, premierą „Uciech staropolskich”. Urodziny Dejmka zbiegają się z 65-leciem istnienia teatru.

Jubileusz obchodzi także poznański Nowy – mija 40 lat od założenia teatru jako samodzielnej instytucji, zainaugurowanej przez Izabellę Cywińską, a 90 lat od powołania placówki teatralnej (pod inną nazwą), której Nowy czuje się kontynuatorem. W jubileuszowym sezonie kilka atrakcji, m.in. autorski spektakl Jerzego Satanowskiego i premiera „Wiśniowego sadu” w reżyserii Cywińskiej. Równolegle z Czechowem poznańskim zobaczymy Czechowa warszawskiego – w Teatrze Studio „Wiśniowy sad” przygotowuje „pani od Czechowa”, Agnieszka Glińska, a w obsadzie znajdą się m.in. Monika Krzywkowska, Joanna Szczepkowska, Krzysztof Stelmaszyk i Krzysztof Stroiński. Premiera 16 grudnia.

Bez fanfar jubileuszowych, ale z ambicjami w nowy sezon wkracza wrocławski Teatr Polski. W październiku rozpocznie dyptykiem, spektaklem złożonym z dramatów Bernarda-Marie Koltesa „Zachodnie wybrzeże” i „Powrót na pustynię”, w reżyserii Michała Borczucha. W planach przedstawienie inspirowane „Kronosem” Witolda Gombrowicza, które przygotowuje Krzysztof Garbaczewski, i I część Mickiewiczowskich „Dziadów”.

Bogate plany ma Teatr Polski w Bydgoszczy, gdzie powstaną spektakle na podstawie tekstów Moliera, Wyspiańskiego i Jelinek, ale także – uwaga! – na podstawie „Trędowatej” Heleny Mniszkówny. Największe zainteresowanie budzi planowana inscenizacja „Idioty” według Fiodora Dostojewskiego, którą firmuje najgłośniejszy dzisiaj reżyser rosyjski, Konstantin Bogomołow. Jeden z wątków „Idioty” podejmie Andrzej Domalik w przedstawieniu „Nastasja Filipowna” na deskach warszawskiego Ateneum – Myszkina zagra Grzegorz Damięcki, a Rogożyna Marcin Dorociński. Sam Bogomołow pojawi się też w stolicy, będzie reżyserować „Lód” Władimira Sorokina w Teatrze Narodowym. Wygląda więc na to, że o ile poprzedni sezon należał do Iwana Wyrypajewa, o tyle ten będzie sezonem Bogomołowa.

SZCZYPTA KLASYKI

Spośród wielu premier zapowiadanych na stołecznych scenach warto zwrócić uwagę na „Nosorożca” lonesco w reżyserii Artura Tyszkiewicza, który pojawi się na afiszu Teatru Dramatycznego. Ciekawe, czy sztuka od dawna niegrana zachowała zdolność celnego komentowania współczesności, jak w latach prapremiery. Niedawna „Łysa śpiewaczka” z Anną Seniuk w reżyserii Macieja Prusa w Narodowym zaostrzyła apetyt na klasyka teatru absurdu. W Studiu planowane są aż dwie prapremiery sztuk Davida Mameta, autora przykuwającego uwagę wnikliwością drążenia psychiki bohaterów – na początek zobaczymy dwuosobową „Anarchistkę” z udziałem Jadwigi Jankowskiej-Cieślak i Doroty Landowskiej.

Nie widać propozycji szekspirowskich, których na ogół nie brakuje wśród premier w kolejnych sezonach. W Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana, jak w każdym sezonie, Szekspir jednak się pojawi, i to z tragedią o wielkim ciężarze gatunkowym – „Królem Learem” w reżyserii Jacques’a Lassalle’a z Andrzejem Sewerynem w roli tytułowej.

Warto też zarezerwować sobie październikowy wieczór na nowy spektakl autorski Piotra Cieplaka, który ze stałymi współpracownikami (jak zwykle m.in. zespół Kormorany) przygotowuje „Milczenie o Hiobie” nawiązujące do losów tej biblijnej postaci. Można się spodziewać mocnego wydarzenia. Na zupełnie innych strunach zagra zapewne węgierski reżyser Kornel Mundruczó, który pod koniec sezonu pokaże w TR Warszawa „Melodramat”, sztukę o paradoksalnych dziejach tego gatunku filmowego w hollywoodzkiej fabryce snów.

A na dobry początek możemy obejrzeć „Kabaret warszawski” (na zdjęciu) Krzysztofa Warlikowskiego, którego spóźniona premiera odbędzie się w Nowym Teatrze już 23 września.

„Zatrzęsienie premier”
Tomasz Miłkowski
Przegląd nr 38/16.09
20-09-2013

Leave a Reply