Przejdź do treści

JESIEŃ – I PO CÓŻ? oraz inne wiersze

JESIEŃ – I PO CÓŻ?

 

Wstąpiłem w rdzawą nostalgię jesieni

Zapiąłem guzik

Liść się osunął po gładzi powietrza

– wstrzymałem stopę

Aby go nie zranić

Ptak wtulił się w ciszę

Wiatr targa furtką

Zagląda w rękaw i osacza szyję

Podniosłem kołnierz

Deszcze maszerują

Jak resztki armii po przegranej bitwie

W okruchach słońca

Takie przemijanie

Kruche z nadmiaru pamięci

 

Nieludzkie…

 

NIE ODWRACAJ SIĘ…

 

W ciepłym woalu Przemijania

Zasnutym już

Woskowym zapachem zadusznych cmentarzy

Czasem można poczuć

Jak dnie odwracają się przekornie

Podszewką do góry

Wtedy musisz wziąć głęboki oddech

Bo nie wypłyniesz nie wypłyniesz nie…

A tyle jeszcze kroków do zrobienia

Tyle rąk

Tyle twarzy

Tyle przecież do wykochania

Myśli zbiegają się do dawno opuszczonych

Stacyjek na obrzeżach pamięci

Tam już tylko

Zawoje pajęczyn

Pogasłe semafory marzeń

Perony przekwitłe potulnymi widmami Naszych…

Nie odwracaj się tak łapczywie

Za Przeszłym

Nie odwracaj nie

Możesz potknąć się o zabłąkany kamyk codzienności

Wystarczy, że czujesz Tamto

Dwunastym zmysłem…

A wtedy lekko patrz przed siebie

Poprzez stromiznę nosa

Zroszone sitowie rzęs

Patrz ufnie

Aż napotkasz spojrzenie tylko takie

Co przylgnie do twojej twarzy

Jak pies zganiany po mokradłach

Bez czegoś takiego

Dzień jest stracony

I nie możesz liczyć

Na odpust zupełny…

 

 

PORA…

 

Pora rdzawego makijażu

Wypucowanych cmentarzy

Świetlnych kobierców w woskowej poświacie

W sepiowanym wspomnieniu…

Ci co odeszli

Gdzieś tu pewnie są…

Pod podniesionym kołnierzem kurtki

W przyciasnej rękawiczce

W oczach wilgotnych

Pośpiesznych zdrowaśkach…

Tyle czułego zamieszania

Na jesiennym przystanku

Nad rozkwitłym granitem

Roztańczonym bezwstydnie płomykiem

Nad Bliźnim na wiekuistym zesłaniu…

Potem my

– oby nieśpiesznie

 

JÓZEF JASIELSKI

Leave a Reply