Przejdź do treści

XII 2006

Grudzień 2006

 

 

29 grudnia

CHRYJE Z POLSKĄ. RZECZ O STANISŁAWIE WYSPIAŃSKIM Macieja Wojtyszki, reż. autora, scenografia Małgorzata Grabowska-Kozera, muz. Jerzy Satanowski, Teatr Nowy w Warszawie, scena Teatr Nowy Praga w Fabryce Trzciny.

„Ciekawy, dający do myślenia tekst wystawiony z energią (występuje nawet koza), acz bez nadmiernego weryzmu: dekoracje są dekoracjami, zmiany wystroju postępują w rytm stukotu kół pociągu, który dźwięczy w znakomitej ilustracji muzycznej Jerzego Satanowskiego. Coś znacznie więcej niż czytanka na okoliczność Roku Wyspiańskiego” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd” nr 7, 18 lutego 2007].

 

TRADYCJA, program składany, scenariusz i reż. Szymon Szurmiej, muz. i oprac. muz. Janusz Sent, scenografia i kostiumy Anna Maria Klikowicz, Marta Grudzińska, choreografia Lena Szurmiej, Ludmiła Pronina, kier. muz. Teresa Werońska, Teatr Żydowski.

„Szymon Szurmiej, dyrektor Teatru Żydowskiego, autor scenariusza i reżyser widowiska muzycznego Tradycja zbudował harmonijną, plastyczno-choreograficzno-muzyczną kompozycję, która cieszyła oko, ucho i poczucie rytmu widza” [Krzysztof Lubczyński, „Trybuna” nr 66, 19 marca 2007].

 

28 grudnia

ŚMIERĆ CZŁOWIEKA-WIEWIÓRKI Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, reż. Marcin Liber, kostiumy Smirnow/Morka, muz. Anna Zaradny i Robert Piotrowicz, Teatr Usta Usta 2xu, premiera w Studiu „Berlin”.

Sztuka „rozpada się na wiele epizodów pokazujących kolejne etapy ewolucji Ulrike (Aleksandra Bożek) – od lewicowej dziennikarki z duszą niemieckiej mieszczki po zakrwawiony, sponiewierany strzęp człowieka. Maleńką scenę praskiego studia zalewają projekcje wideo pozlepiane z materiałów dokumentalnych o RAF (…) Spektakl o konkretnej grupie terrorystycznej staje się opowieścią o klęsce wszelkich idealizmów. Bo mały, praktyczny Człowiek-Wiewiórka codziennie się odradza. Ci, co o niego walczyli, codziennie giną przechwytywani przez popkulturę, przemysł rozrywkowy, teatr” [Joanna Derkaczew, „Gazeta Wyborcza” nr 2, 3 stycznia 2007].

 

21 grudnia

PASTORAŁKI POLSKIE, scenariusz i reż. Irena Jun, scenografia Jerzy Kalina, Teatr Studio, foyer.

„Scenariusz napisany i zainscenizowany na Scenie Poetyckiej przez Irenę Jun [na zdjęciu] miał podkreślać wieloaspektowość człowieczeństwa i boskości Jezusa. A to, w wymiarze ontologicznym, historycznym, kulturowym, etnologicznym, czasowym, przestrzennym. I taki był ten spektakl – pusty swoją wieloznacznością. W zasadzie nawet nie można go nazwać przedstawieniem. Była to raczej akademia na cześć” [Ewa Hevelke, Nowa Siła Krytyczna, 24 grudnia 2006].

 

19 grudnia

SANDMAN, scenariusz i reż. Igor Gorzkowski, scenografia i kostiumy Anna Czarnota, Joanna Talejko, muz. Piotr Tabakiernik, Studio Teatralne KOŁO.

„To nie jest nawet przeniesienie komiksu na scenę, raczej przywołanie pewnego mitu i nastroju niesamowitości umiejętnie wykreowanego wcześniej przez autora Nigdziebądź, teraz przetworzonego przez Koło. Warto, choćby na godzinę przenieść się w ten inny świat” [Agnieszka Rataj, „Rzeczpospolita” nr 34, 9 lutego 2007].

 

16 grudnia

DLA MNIE BOMBA, scenariusz i reż. Gołda Tencer, konsultacja lit. Ryszard Marek Groński, scenografia Izabela Chełchowska, choreografia Dorota Furman, Tomasz Tworkowski, Tadeusz Wiśniewski, kier. muz. Teresa Wrońska, Teatr Żydowski.

„Wnioski po obejrzeniu przedstawienia są dwa: albo to, co się działo na deskach teatralnych i w kawiarniach przed wojną było nudne, albo twórcy z Teatru Żydowskiego nieumiejętnie nastrój tamtych dni odtwarzają” [Marta Jadwiga Chowaniec, www.napis.pl, www.teatr.dlawas.pl, 30 marca 2007].

 

13 grudnia

MŁODA ŚMIERĆ 10 LAT PÓŹNIEJ wg Klepsydry Magdy Dominik i Młodej śmierci Grzegorza Nawrockiego, reż. Sylwester Biraga i David Foulkes, muz. Dominik Strycharski, Druga Strefa.

„To portret dzisiejszych nastolatków, którzy nie potrafią poradzić sobie nie tylko z emocjami, ale także z presją, jaką na nich wywierają rodzina, koledzy, a przede wszystkim media. Na spektakl składają się trzy przejmujące monologi – historie usiłujące tłumaczyć, co takiego musi się stać, aby młody człowiek posunął się do zbrodni” [Paulina Sygnatowicz, „Życie Warszawy” nr 301, 28 grudnia 2006].

 

10 grudnia

MIARKA ZA MIARKĘ Williama Shakespeare’a, tłum. Maciej Słomczyński, reż. Anna Augustynowicz, scenografia Marek Braun, kostiumy Wanda Kowalska, muz. Jacek Wierzchowski, światło Krzysztof Sedke, Teatr Powszechny w Warszawie, Mała Scena.

„Augustynowicz reżyseruje Miarkę za miarkę do końca z nieubłaganą logiką. Rozstawia bohaterów Szekspira jak pionki na szachownicy i odbiera im dusze. Nie ma podziału na scenę i widownię. Aktorzy, ubrani niemal prywatnie, zajmują miejsca między publicznością. Wracają na nie po odegraniu swojej sekwencji, czasem wypowiadają kwestie, nawet się nie podnosząc. Garstkę widzów usadzono na scenie obok dwójki wykonawców. Teatr zlewa się w jedno ze światem (…) Za interpretacyjny wybór wysoką cenę płaci też Augustynowicz. Piekło Miarki za miarkę trudno oddać na planszy” [Jacek Wakar, „Dziennik” nr 199, 12 grudnia 2006].

„W czasach, kiedy Szekspira przebiera się w rozmaite szatki i kroi wedle jednodniowych mód, premiera w Powszechnym to coś więcej niż kolejna premiera. To manifest, poświadczający żywotność teatru dramatycznego. Mimo ascezy Augustynowicz osiągnęła efekt niebywały; komedię Szekspira ukazała jako tekst mroczny, jako studium władzy, która może sprowadzać na ludzi pokusy i niebezpieczeństwa, a sama siebie zawsze chce traktować jako nieomylną i sprawiedliwą” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd” nr 3, 21 stycznia 2007].

NAGRODY

Złoty Yorick – najlepsza realizacja szekspirowska w sezonie.

Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego dla Anny Augustynowicz.

 

ZACZAROWANY KRAWIEC Szołema Alejchema, reż. Artur Hofman, libretto i teksty piosenek Anna Bernat, Szymon Szurmiej, muz. Stanisław Wielanek, choreografia Violetta Suska, scenografia Mariusz Napierała, kier. muz. Eugeniusz Majchrzak, Teatr Żydowski.

„Jeżeli jakiś spektakl może mieć właściwości ulepszające widza, to na pewno jest to któraś ze sztuk wyreżyserowanych przez Artura Hofmana. Nie są to puste w formie musicale i wodewilowe wynurzenia, a historyczne wyprawy do miejsc nieistniejących. Nieistniejących przez to, że zatarły się w pamięci potomnych” [Agnieszka Szmidel, www.napis.pl, 23 maja 2007].

 

SPOŁECZNE DZIEŁO FABRYKOWANIA OBŁĘDU Jerzego Lacha, reż., scenografia autora, oprac. muz. Zbigniew Szmatłoch, choreografia Anka Jankowska, Studio Teatr Office Box, premiera w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki.

 

9 grudnia

I POCZUCIE SZCZĘŚCIA… NAWET GDY WICHURA, scenariusz, reż., wykonanie Ewa Błaszczyk, kostiumy Ewa Minge, recital , Teatr Studio.

„Ewa Błaszczyk robi teatr, który nie potrzebuje najszlachetniejszych podpórek. Po prostu – częścią życia, jej życia również, jest cierpienie. I Błaszczyk o tym śpiewa, wierząc, że wszystko ma sens” [Jacek Wakar, „Dziennik” nr 202, 15 grudnia 2006].

 

FIGURA N.T.F., reż. Wojciech Olejnik, scenografia Marzenna Anna Olszewska, muz. Bogdan Edmund Szczepański, Unia Teatr Niemożliwy, premiera w Starej Prochoffnii.

 

5 grudnia

WON Ryszarda Marka Grońskiego, reż. Barbara Borys-Damięcka, scenografia Tatiana Kwiatkowska, kier. muz. Czesław Majewski, światło Mirosław Poznański, Teatr Syrena.

„Nie brak w tekście Grońskiego smacznych bon-motów, nawiązań do obłędnych haseł i liczmanów, piekącej ironii i złośliwości, ale zarazem czuje się jakby autora ktoś trzymał za rękę. No cóż, teatr działa w pewnym otoczeniu politycznym, w którym ostatnie słowo jeszcze niedawno należało bardziej do Szefa niż zbuntowanego Dulskiego” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna” nr 287, 9-10 grudnia 2006].

 

3 grudnia

GRA NA ZWŁOKĘ Janusza Andermana, adaptacja i reżyseria Lech Raczak, scenografia Bohdan Cieślak, muzyka Lidia Zielińska, Teatr Studio, Malarnia.

Przedstawienie „wg prozy Janusza Andermana w opracowaniu scenicznym Lecha Raczak jest dowodem, że legenda dodana do legendy może okazać się wydmuszką. Powieść Andermana przez 30 lat posiwiała, zresztą podobnych obrazów zmierzchającego realnego socjalizmu było w polskiej literaturze więcej i większość z nich okazuje się tzw. dziełem etapowym” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd” nr 51/52, 31 grudnia 2006].

„Dla tych wszystkich, którzy literackiego oryginału nie znają, rzecz będzie kompletnie nieczytelna. Bohater (Janusz Stolarski z miną umęczonego jamnika) snuje się w nieskończoność po szarej, ohydnej, wybrzuszonej scenie” [Jacek Wakar, „Dziennik” nr 202, 15 grudnia 2006].

 

NO PRINCE, YES PRINCE, scenariusz, choreografia, reż. Sasza Pepelyaev, Teatr Wytwórnia w Warszawie, grudzień, 2006.

Spektakl baletowy, który „rządził się zasadą dynamiki i bezwładu, a chwile bezruchu, pomyślane jako odpoczynek dla tancerek, wypełniono pseudo-kabaretem. Gdyby chcieć sporządzić listę najbardziej kiczowatych przedstawień No Prince Yes Prince znalazłoby się w czołówce, a scena, gdy trzy tancerki zdejmują zawieszone na ścianie ekrany i próbują zbudować z nich domek, hołduje estetyce kiczu” [Kamila Paprocka, „Nowa Siła Krytyczna”].

TRZY SIOSTRY Anton Czechowa, tłum. Bronisław Dąbrowski, reż. Natasha Parry Brook, scenografia Krystyna Zachwatowicz, opr. muz. Marta Broczkowska, choreografia Zofia Rudnicka, układ ruchu Carmen Salvatierra Capdevila, polskie teksty piosenek Ernest Bryll, reż. światła Edward Kłosiński, Teatr Polonia.

Spektakl otwarcia Dużej Sceny Teatru Polonia.

„Dojrzalszym widzom może łza się w oku kręcić, bo dziś już z podobną pieczołowitością i dostojną celebrą klasyki się nie wystawia, a szkoda” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 284, 6 grudnia 2006].

„Krystyna Janda ma powody do dumy. Duża scena z amfiteatralną widownią wygląda doskonale, na małej grane są znakomite przedstawienia. Każdemu teatrowi zdarzają się porażki. Szkoda tylko, że nieudolne Trzy siostry przyszły na inaugurację. Z nadzieją czekam jednak na kolejne inscenizacje” [Jacek Wakar, „Dziennik” nr 196, 8 grudnia 2006].

„Janda znana jest jako reżyser „teatru kobiecego”. Tak też było w przypadku tego spektaklu – Czechowowską opowieść o kobietach zrealizowały w większości panie, a w spektaklu dominują kobiece kreacje aktorskie. Mężczyźni stanowią jedynie tło” [Anna Wróblewska, „Art Papier” nr 1, 15 stycznia 2007].

 

2 grudnia

FEDRA, wg Eurypidesa, Seneki, Pera Olva Enquista, Istvána Tasnádiego, układ tekstu i reż. Maja Kleczewska, scenografia i światło Katarzyna Borkowska, muz. Adam Falkiewicz, Teatr Narodowy, Scena przy Wierzbowej.

„Warszawska Fedra to nie jest historia o autodestrukcji czy przebudzeniu kobiety. To opowieść o nazywaniu siebie. Wszyscy próbujemy rozwikłać zagadkę swego wnętrza, ale wygrywają ci, którzy potrafią w porę skapitulować – mówi Kleczewska w finale. Prawda to ostateczność, jej światło spopiela wszystko wokoło. Poćwiartowany trup Hipolita leży w worku na stole. Fedra porzuciła swe ciało na skraju jawy i snu” [Łukasz Drewniak, Teatr 2007 nr 3].

„Danuta Stenka stworzyła mocną kreację. Żeby zagrać taką Fedrę, nie wystarcza odwaga, która pozwala aktorowi na przykład rozebrać się na scenie. „Fedra” to dla aktorki podróż w świat ciemnych instynktów. Przed nimi nie ma ucieczki. „Wszyscy jesteśmy uwięzieni w swoim ciele, jego ograniczeniach i żądzach”, zdaje się mówić Kleczewska. Wobec jej Fedry nie można być obojętnym” [Jacek Wakar, „Twój Styl” nr 2, 22 stycznia 2007].

„Reżyserka ma pomysły, o zbrodniach na Bałkanach opowiada się z ustami wypchanymi ciastem tortowym, kochankowie tarzają się w winogronach i ciastkach, a Tezeusz (Jan Englert) przybywa na koniec w kostiumie gwiazdy rocka. Są jeszcze dwa męskie negliże (Hipolit, to jeszcze rozumiem, ale świadek z bitwy?) i rewia wieńców pogrzebowych na zakończenie – sam w sobie pomysł znakomity, ale nic nie jest w stanie rozproszyć poczucia zbędnie wydatkowanego wysiłku. Jakież to bowiem nauki czy odkrycia płyną z tego dziwowiska? Że Fedra jest wieczną figurą kobiecości, uwięzionej w konwencji, z której usiłuje się wyrwać na swą zgubę? To wiedzieliśmy i przed spektaklem” [Tomasz Miłkowski, „Przegląd” nr 2, 14 stycznia 2007].

„Miary bezguścia dopełniła wystawieniem Fedry na Scenie przy Wierzbowej Teatru Narodowego. Z bohaterami ulegającymi żądzom na suto zastawionym stole, przez co garmażeryjne frykasy lądowały na podłodze. Poziom artystyczny tego konceptu jest akurat odwrotnie proporcjonalny do jego kosztów” [Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita” nr 160, 11 lipca 2007].

 

Leave a Reply