Przejdź do treści

IV 2002

Kwiecień 2002

 

 

27 kwietnia

DOWÓD Davida Auburna, tłum. Hanna Szczerkowska, reż. Agnieszka Lipiec-Wróblewska, scenografia Agnieszka Zawadowska, muz. Artur Rojek, produkcja muz. Andrzej Smolik, reż. światła Tomasz Wert, Teatr Ateneum, Scena 61.

 

WNIEBOWSTĄPIENIE Tadeusz Konwickiego, adaptacja i reż. Maciej Englert, scenografia Marcin Stajewski, muzyka Zygmunt Konieczny, choreografia Jan Pęczek, Teatr Współczesny [15 x, 3032].

 

„Sięgając po utwór tak wielowarstwowy i tak silnie umiejscowiony w warszawskiej topografii, Englert stanął przed zadaniem niemal niewyobrażalnym – powołania na scenie sennego widziadła stolicy, jej zakamarków i centrum z wyniosłym, niemal pod chmurami zawieszonym tarasem widokowym Pałacu Kultury. Na malutkiej scenie Współczesnego to zadane wydawało się niewykonalne, a jednak inscenizatorowi powiodło się to znakomicie – korzystał efektownie z teatralnego skrótu, ale też potwierdzał wiarygodność sytuacji detalem scenografii, ilustracji dźwiękowej, sugestywnym światłem. Dzięki temu wybudował na scenie tunel kolejki średnicowej, tajemne, legendarne przejścia w piwnicach Pałacu Kultury, liczne knajpy, ulice, zaułki. (…) Maciej Englert z pieczołowitością odtworzył atmosferę powieści Konwickiego. Nałożył na nią – aluzyjnie – warstwę rdzennie polskiej tradycji teatralnej, rodem z Wesela Wyspiańskiego – chocholi taniec (przetworzony, rzecz jasna, nie jako cytat, ale jako aluzja) bohaterów Wniebowstąpienia czyni mocne wrażenie. Pokazuje podobieństwo sytuacji Polaków ciągnie niedookreślonych, nie działających w porę, nie nadążających za czasem” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”].

 

„Czterdziestu aktorów na scenie, a jeden styl gry. Czterdzieści indywidualności (a nie brak wśród nich i „rollenfreserów”), a wszyscy, bez wyjątku, jednej szkole interpretacyjnej podporządkowani, jednemu stylowi gry wierni do końca. Tak jakby chcieli unaocznić wszystkim, amatorom zmian, czym naprawdę jest w praktyce teatru zespół, na czym polega owa tylekroć podnoszona i wychwalona zespołowość gry. Jakiej klasy, jakiej rangi artystycznej, jakiej mocy tworzy ona dzieła. Równa w tym zasługa reżysera, co każdego z osobna aktora, grającego w tym znakomitym przedstawieniu. Przedstawieniu, w którym role (tak: role, nie epizody) składają się niekiedy z dwu słów tekstu. Ale rzecz w tym, że jakkolwiek nie ma tu koryfeuszy, są same kreacje” [Andrzej Hausbrandt, „Tydzień polski”, 15 czerwca 2002].

 

NAGRODY:

Feliks warszawski dla Andrzeja Zielińskiego za rolę Lilka.

 

24 kwietnia

NORWID, wieczór poezji, wybór i komentarz Tomasz Łubieński, Teatr Narodowy.

 

BIESY Fiodora Dostojewskiego, adaptacja: Albert Camus, tłum. Joanna Guze, reż. Rudolf Zioło, scenografia Andrzej Witkowski, muz. i oprac. muz. Bolesław Rawski, Teatr Powszechny [9 x, 1872].

 

„Rudolf Zioło wyreżyserował Biesy precyzyjnie, solidnie i sugestywnie. Stworzył wiele efektownych obrazów, aktorom pomógł zbudować kilka dobrych ról. Przedstawienie Teatru Powszechnego, zakrojone ambitnie i szeroko, należy do najciekawszych, jakie pojawiły się ostatnio na warszawskich scenach. Jest także jedną z najpoważniejszych obecnie inscenizacji klasyki rosyjskiej” [Marek Radziwon „Gazeta Wyborcza” nr 98, 26 kwietnia 2002].

 

„Spektakl Biesów jest wielkim wysiłkiem organizacyjnym i finansowym dla teatru. Zwłaszcza dzisiaj. Szkoda więc, że zobaczyliśmy przedstawienie niedomyślane, cierpiące na gadulstwo i pogubione rytmy. Łatwo w tym spektaklu wskazywać na szkolne wręcz błędy. Oto w dziesiątkach scen aktorzy udają po scenicznemu, że piją herbatę czy wódkę. Szklanki i kieliszki są puste. Wiadomo, scena. Ale młody Wierchowieński pałaszuje najprawdziwszego kurczaka, aż dławiąc się przy kwestiach. To nawet jest w porządku, tylko wobec tego, co to znaczy: raz skrót sceniczny, markowanie, raz superweryzm? Na coś trzeba się zdecydować. Na pociechę dla utrudzonych widzów po niemal 4 godzinach następuje wspaniała scena śmierci starego Wierchowieńskiego w ramionach Barbary Stawrogin. Przejmująca, pełna autentyzmu, głębokiej prawdy i duchowej więzi. Dla tej jednej sceny warto się do Powszechnego wybrać” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”, 7 maja 2002].

 

18 kwietnia

SYTUACJE RODZINNE Biljany Srbjanović, tłum. Dorota Jovanka Cirlić, reż. Piotr Łazarkiewicz, scenografia Dorota Kołodyńska, muz. Antoni Łazarkiewicz, światło Andrzej Jeziorek, efekty Janusz Bykowski, Teatr Studio, Malarnia.

 

„Autorka chciała, aby role 10-, 12-letnich bohaterów dramatu grali dorośli. Piotr Łazarkiewicz spełnił to życzenie, ale poszedł dalej. Jego aktorzy nie udają dzieci, pozostają dwudziestoparoletnimi ludźmi w dziecięcej skórze. W ten sposób reżyser akcentuje przedwczesną dojrzałość bohaterów. Vojin, którego gra Jarosław Boberek, nie tylko zna wszystkie przekleństwa ojca, potrafi wśród rówieśników zaprowadzić terror, w jakim sam na co dzień żyje. Agata Piotrowska-Mastalerz jako Milena naśladuje lament żony nad zwłokami męża tak wiernie, jakby sama straciła kogoś bliskiego. A Andrij (Dariusz Toczek), grający rolę syna, posługuje się pistoletem i łańcuchem jak zawodowy morderca. Wydarzeniem wieczoru jest Maria Peszek w roli Nadieżdy, czwartego dziecka, które dołącza do zabawy i zostaje psem. Peszkówna od początku swojej kariery fascynuje oryginalnym, plastycznym aktorstwem, które nie pochodzi z tradycyjnej szkoły psychologicznej, ale z awangardowej szkoły ojca Jana Peszka. Jednak tą rolą przebiła wszystkie poprzednie – jej Nadieżda jest wcieleniem psiej uległości, wierności i poddaństwa” [Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza” nr 119 z dnia 23 maja 2002].

 

„Dorota Kołodyńska zamieniła Malarnię Teatru Studio w hangar-garaż, w którym 'bawią się’ nastolatki. 'Rozepchnęła’, pogłębiła, rozbudowała przestrzeń, której możliwości odsłaniane są wraz z rozwojem akcji. W kolejnych obrazach wywołuje się inne rekwizyty, efekty cienia i światła, wilgoci i ognia. Miejsce gry staje się miejscem-symbolem mroku panującego nie tylko wokół, ale wewnątrz chorych, zranionych relacji – tych skutecznie udanych, czyli tych najprawdziwszych” [Aleksandra Rembowska, „Teatr” 2002 nr 7-8].

17 kwietnia

DOLORES, ECH… DOLORES, scenariusz, reż. i teksty piosenek Jan Jakub Należyty, dialogi Jan Kazimierz Siwek, kier. muz. i aranż. Mariusz Dubrawski, Teatr Rampa, Sala Kameralna [4 x, 517].

 

14 kwietnia

CESARZ wg Ryszarda Kapuścińskiego, adapt. Jerzy Wójcik, reż. Magda Teresa Wójcik, kostiumy i scenografia Tomasz Wójcik, muz. Marcin Błażewicz, monodram Jolanty Olszewskiej, Teatr Adekwatny, premiera w Teatrze Dramatycznym.

 

„To spektakl kameralny – dziewczyna z plecakiem przychodzi pod drzwi starego pałacu i próbuje odtworzyć, zrozumieć historię tego miejsca. Wchodzi w kolejne role sług: poduszkowego, woreczkowego, moździerzowego, w świat rytuałów doprowadzonych do absurdu, aby przyjrzeć się etiopskiemu cesarzowi i jego dziwnemu światu, który stworzył” [Beata Kęczkowska, „Gazeta Wyborcza – Stołeczna” nr 52, 3 marca 2008].

 

13 kwietnia

CUD PURYMOWY Icyka Mangera, tłum. Ryszard Marek Groński, adapt. i reż. Gołda Tencer, scenografia Ewa Łaniecka, choreografia Dorota Furman, muz. Dov Leltzer, Jerzy Andrzej Marek, kier. muz. Teresa Wrońska, Teatr Żydowski [12 x, 907].

 

11 kwietnia

ŻYCIE NA POCZEKANIU, na motywach poezji Wisławy Szymborskiej, scenariusz i reż. Jarosław Witaszczyk, scenografia Ewa Gdowiok, Teatr Rampa, Sala Kameralna [9 x, 1033].

 

8 kwietnia

JACQUES BREL, TŁUM. PIOSENEK Wojciech Młynarski, koncert Roberta Kudelskiego, oprac. muz. Janusz Tylman, Teatr Syrena [przy szatni, 15 x, 613].

 

„Kudelski ma już niemałe doświadczenie sceniczne, ale rzecz inna występować wśród wielu, a inna wziąć cały ciężar spektaklu na siebie. Tu już nie wystarczy talent, potrzebny jest ten pomysł, przemyślana linia emocjonalna. Zwłaszcza ze piosenki Brela są już „ośpiewane” nie tylko przez ich autora, ale wielu innych. Z próby tej Kudelski wyszedł zwycięsko, tworząc wraz z Januszem Tylmanem nastrojowy recital, mieniący się rozmaitymi uczuciami, pełen poezji, ale także dowcipu” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”].

 

6 kwietnia

KORDIAN Juliusza Słowackiego, reż. Adam Hanuszkiewicz, scenografia Janusz Kijański, muz. Andrzej Żylis, Michał Sek, w roli tytułowej Mateusz Damięcki, Teatr Nowy.

 

„Mateusz Damięcki ze swojej pierwszej w życiu (i tak doniosłej) konfrontacji ze sceną wyszedł zwycięsko. Interpretuje tekst z żarem, rozumnie, z autoironią, kiedy trzeba – wyraziście. Jest to interpretacja skupiona, wyciszona (czasem może nadmiernie), bardziej wewnętrzna, nie obliczona na łatwy efekt, ukazująca przemianę, jaką młody bardzo człowiek przeżywa: od dzieciaka niemal w dojrzewającego mężczyznę, po pierwszych bolesnych doświadczeniach odrzuca jednoznaczny etos walki. Szuka innej, głębszej drogi zmieniania świata i siebie. Hanuszkiewicz nieomylnie znalazł młodego, świetnie zapowiadającego się aktora, zdolnego zainteresować losem Kordiana i jego pytaniami” [Tomasz Miłkowski, „Trybuna”].

 

 

Leave a Reply