Przejdź do treści

Yorick nr 43 (październik 2015)

Przegląd Teatralny i Literacki ISSN 2080-9980

„Za drzwiami sceny” wieje nudą

Za drzwiami sceny” nowy projekt Teatru Muzycznego Roma – cykl comiesięcznych spotkań z najbardziej znanymi w Polsce i na świecie artystami branży filmowej, teatralnej, literackiej i muzycznej. Pierwsze spotkanie odbyło się 5 października 2015 na Novej Scenie TM ROMA.

Pierwszym gościem był Andrzej Chyra – aktor i reżyser teatralny, którego dorobku filmowego przedstawiać specjalnie nie trzeba, a który wsławił się ostatnio reżyserią docenionego przez krytyków spektaklu operowego „Czarodziejska góra” Thomasa Manna z muzyką Pawła Mykietyna.

Czytaj dalej »„Za drzwiami sceny” wieje nudą

Guliwer ratuje Europę

„Podróże Guliwera” Jonathana Swifta w reż. Jarosława Kiliana w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.

«Na widowni szacownego warszawskiego Teatru Polskiego zasiadła najbardziej wymagająca publiczność: dzieci. To właśnie im Jarosław Kilian dedykował swoje najnowsze przedstawienie, „Podróże Guliwera”.

Swift nie pisał tej powiastki filozoficznej dla dzieci. To tylko późniejsze przeróbki, skupiające uwagę na dwóch pierwszych podróżach Guliwera do królestw Liliputu i Olbrzymów, sprawiły, że uznano tę poruszającą lekturę za książkę dla dzieci. Może nie stało się wcale źle, bo dzięki temu – choć w okrojonej formie, dzieło Swifta pozostało żywe do dziś, a za sprawą pierwszego pełnego tłumaczenia z oryginału na język polski, którego dokonał Maciej Słomczyński (dopiero w roku 1979!) „Podróże do wielu odległych narodów świata” (1726) po 250 latach odzyskały swoje bogate wnętrze.

Czytaj dalej »Guliwer ratuje Europę

Z FOTELA MACIEJEWSKIEGO: MOJE PRZYKAZANIE

Nie widziałem spektaklu Andrzeja Domalika „Maria Callas. Lekcja śpiewu” z 1997 roku. Może tak jest lepiej. Nie porównuję obu przedstawień, nie zestawiam ich. Callas-Janda objawiła mi się po raz pierwszy.

W przypadku Marii Callas biografia śpiewaczki zapracowała na jej legendę. Ciekawe ilu widzów i czytelników seryjnie wydawanych książek o Callas sięgnie po jej płyty? Raczej niewielu. Wierzymy na słowo: tak, była wielka, kapryśna, egocentryczna i wspaniała. Zostaje jej wydatny nos, nieco demoniczna aura, kronika sukcesów okupionych klęskami, suknie, perfumy, romanse, histerie. Dobrze jest współczuć dziewczynom, które kochamy nienawidzić, bo były zbyt potężne, zdeterminowane, pełen charakteru, a jednak swoje w życiu przeszły, zupełnie jak my.

Czytaj dalej »Z FOTELA MACIEJEWSKIEGO: MOJE PRZYKAZANIE

Tam i z powrotem – rzecz o pogranicznym lalkarstwie

Ewa Tomaszewska jest autorką książki o lalkarskich kontaktach pogranicza południa Polski pt. Tam i z powrotem wydanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.

 

Podtytuł tej książki: Rzecz o lalkarskich kontaktach polsko-czechosłowackich i polsko-czesko-słowackich na Śląsku dokładnie objaśnia zakres badań autorki, która wykonała ogromną pracę, aby pokazać historię teatru lalek na terenie, który dzisiaj obejmuje Śląsk Dolny i Górny, Cieszyński, Zaolzie, a także Słowację. To jednak nie jedna zaleta tego arcyciekawego opracowania – wydawałoby się monotematycznego.

Drugą, nie mniej ważną, jest nakreślenie przez autorkę pejzażu historycznego – a tym samym i politycznego – w jakim teatr lalek rodził się i rozwijał w Polsce, Czechach i na Słowacji. To panorama wszelkich zdarzeń, zawirowań, uwarunkowań, które miały wielki wpływ na kształtowanie się tego rodzaju teatru w Polsce, a także u naszych południowych sąsiadów. Ta opowieść o zjawisku, jakim jest teatr lalkowy potraktowana została szczegółowo od powojnia, niemniej wyjaśniając pewne zjawiska współczesne, autorka sięgała do głębszej historii obecnie trzech państw.

Czytaj dalej »Tam i z powrotem – rzecz o pogranicznym lalkarstwie

Z Talarem przez pół wieku

Swoje pięćdziesięciolecie pracy scenicznej obchodził Henryk Talar z własnego wyboru w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. „Talar to aktor Kompletny, zdolny budować postaci i światy rozmaite” – pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.

«To jego powrót na tę scenę po niemal 20 latach, kiedy nie dotrwał do końca swojego dyrekcyjnego kontraktu, kierował tą sceną przez trzy sezony w latach 1994-1997. Czuł, że tu czegoś nie dokończył, że tu było mu najtrudniej, ale czuł także, że chce spotkać się znowu z ludźmi, z którymi niegdyś pracował. Wybór okazał się nader szczęśliwy. Przygotowany na jubileusz spektakl „W starych dekoracjach” wg Tadeusza Różewicza nie ma w sobie nic z jubileuszowej celebry. To spektakl gęsty od znaczeń, emocjonalny, intensywnie dialogujący ze współczesnością, z człowiekiem prawdziwym, w którym wrażliwość emocjonalna, czujność intelektualna i zmysłowość walczą na przewagi. Są w tym spektaklu sceny zdumiewająco wzruszające (cała sekwencja z matką graną subtelnie przez Cecylię Putro), ale są także cudownie zabawne, o bezinteresownym dowcipie, a przed wszystkim jest Różewicz mniej znany, wspaniały obserwator codzienności, komentator spraw zwykłych, nastrojów przelotnych, zdarzeń drobnych, przez które prześwietla się ludzki los. Reżyser i adaptator, Igor Gorzkowski, z precyzją zegarmistrza zmontował z rozmaitych fragmentów i refleksów poezji Różewicza malowidło wędrówki człowieka przez życie z wiecznym poczuciem nienasycenia.

Czytaj dalej »Z Talarem przez pół wieku

Z FOTELA MACIEJEWSKIEGO: TRZEBA ZABIĆ TĘ MIŁOŚĆ

Teatr, w przeciwieństwie do kina, mniej boi się starości. A „Błogie dni” to sztuka właśnie o tym: o smudze cienia.

Teatralny samograj. Dwoje życiowych rozbitków po przejściach.

Przeszłość doskwiera im, bo bywała przyjemna, a przyszłości właściwie już nie ma. Zostają rozmowy, drobne sprzeczki, ironia, resentymenty i depresja. Tego rodzaju sztuki jak „Błogie dni” autorstwa młodej irlandzkiej pisarki Deirdre Kinahan opierają się w całości na aktorstwie. Jeżeli obsada będzie nietrafiona, nawet najbardziej utalentowany reżyser niewiele pomoże. Wymagają również aktorskiego duetu, a nie pary solistów. Opowiadając o utracie, trzeba popatrzeć sobie głęboko w oczy. Odkryć w nich zrozumienie.

W Teatrze Ateneum grają Jan Peszek i Jadwiga Jankowska-Cieślak. Duet, wydawałoby się, ryzykowny.

Czytaj dalej »Z FOTELA MACIEJEWSKIEGO: TRZEBA ZABIĆ TĘ MIŁOŚĆ

Mono-człowiek

Publiczność dopisała, na wszystkich spektaklach były (prawie) komplety albo nawet nad-komplety, co najlepiej świadczy, że teatr jednoosobowy ma swoją widownię.

Może niezbyt wielką (w końcu to tylko jeden aktor), ale jednak. Już po raz 13. odbył się w Warszawie Przegląd Monodramu Współczesnego (5-13 września), którego inicjatorem i organizatorem jest Teatr Konsekwentny/ Teatr WARSawy. Adam Sajnuk, artystyczny szef WARSawy, który sam od czasu do czasu reżyseruje monodramy, dobrze wie, że nawet tzw. nazwiska nie są w stanie ściągnąć publiczności częściej niż raz lub dwa razy w miesiącu. Chodzi o takie „ściąganie”, które oznacza zapełnioną widownię. Toteż właściwie dzisiaj nie ma już takiego miejsca w Warszawie, gdzie stale grywa się monodramy (i tylko monodramy), mimo że miasto wielkie i teatrów mrowie, ale też nie ma takiego miejsca teatralnego w stolicy, gdzie w ogóle nie grywa się monodramów. Czyli, inaczej mówiąc, coraz trudniej się wyróżnić.

Czytaj dalej »Mono-człowiek

Świat bezbronny wobec agresji

„Dziwny przypadek psa nocną porą” Simona Stephensa w reż. Jakuba Krofty w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Podobno Mark Haddon, autor książki, na podstawie której powstała ta sztuka, był bardzo zdziwiony, że stała się teatralnym przebojem. W rzeczy samej, opowieść o młodym człowieku, uzdolnionym odmieńcu, niekoniecznie musi porywać. A jednak. Przedstawienie na Scenie na Woli stanowi udaną próbę zbliżenia się do świata inaczej widzianego, inaczej odczuwanego, a wartego poznania. Christopher z zespołem Aspergera (odmianą autyzmu) podejmuje działania przekraczające wyobrażalny wcześniej horyzont. Podejrzewany o zabicie psa, sam usiłuje wyśledzić, kto zawinił. Po raz pierwszy samodzielnie opuszcza swoją ulicę i podejmuje ryzykowną wyprawę do Londynu. Staje się przy tym mimowolnym odkrywcą relacji rodzinnych, skrywanych przed nim tajemnic i namiętności, ale też odnajduje kod porozumienia z najbliższymi mu ludźmi.

Czytaj dalej »Świat bezbronny wobec agresji

Zadary sposób na klasykę

Czy Michał Zadara znalazł sposób na polski dramat romantyczny? Czy jego inscenizacje odświeżają przedwcześnie odrzucaną tradycję polskiego teatru? – pyta Tomasz Miłkowski:

Jego kolejnym premierom dramatów z półki romantycznej towarzyszy teza, iż reżyser wykazuje czarno na białym, że odrzucenie „paradygmatu romantycznego”, które u progu lat 90. ogłosiła profesor Maria Janion, było chybioną diagnozą stanu rzeczy. Uczona uznała, że romantyzm wyczerpał swoje siły inspirujące i z chwilą przemiany ustrojowej udaje się na zasłużony wypoczynek na odległej, zakurzonej półce bibliotecznej. Zadara swoimi przedstawieniami dowodzi, że wciąż mamy czego szukać w romantycznym dziedzictwie, dokopując się tam sensów wcześniej nie przeczuwanych. Nie czyni żadnego zaskakującego wyłomu, raczej twórczo powtarza myśl Norwida, iż dzieło poety jest nie tylko tym, jak zostało napisane, ale również tym „co pracą wieków narosło”. Innymi słowy, że interpretacje dawnych dzieł puchną, nasączają się nowymi treściami, wchłaniają nowe doświadczenia i jeżeli mamy do czynienia dziełami wybitnymi, to i tak dojdą swego, i nie zostaną zapomniane.

Czytaj dalej »Zadary sposób na klasykę

Pierwszy sezon w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Wesołe Kumoszki z Windsoru triumfowały

Już opadły emocje po 19. Festiwalu Szekspirowskim i zakończyła się blisko dwumiesięczna eksploatacja spektaklu, który robił prawdziwą furorę wśród publiczności Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. O bilety trzeba było się starać z wyprzedzeniem. Wspólna produkcja Teatru Wybrzeże i GTS to Wesołe Kumoszki z Windsoru Williama Szekspira w reżyserii Pawła Aignera.

Początkowo nic nie zapowiadało sukcesu, bo nie brakuje w Trójmieście osób, które z założenia powątpiewają w przydatność i konieczną obecność Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego w panoramie kulturalnej Gdańska. A co najważniejsze ogromna bryła teatru na skraju Głównego Miasta w Gdańsku nadal budzi emocje. Niestety, nie jest piękna. Nagroda za rok 2014 przyznana przez Stowarzyszenia Architektów Polskich za najlepszy budynek w Polsce ze środków publicznych jeszcze wzmogła napięcie. Mam wrażenie, że stowarzyszeni architekci zajęci są głównie sobą i słuchaniem siebie. Sarkofag – to częste wśród gdańszczan określenie tego budynku o ciemnej, prawie brunatnej elewacji, której również nie jestem miłośniczką. Przed tegorocznym sezonem letnim nawet dyskutowano o tym budynku, ale też funkcjach i znaczeniu GTS. Z tej dyskusji „po fakcie” (po wybudowaniu) niewiele już wynikało. Spierający się o kształt budynku zostali przy swoim zdaniu.

Czytaj dalej »Pierwszy sezon w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Faraon wg Prusa w Teatrze Wybrzeże na finał pracowitego lata 2015

Niedojrzały następca tronu

Adam Nalepa wyreżyserował długie, zręczne sfabularyzowane, ale dość nużące, szczególnie w pierwszej części, przedstawienie, w którym zabrakło dobrze zagranej pierwszoplanowej roli. Adaptacja powieści Bolesława Prusa to praca reżysera do spółki z Jakubem Roszkowskim, etatowym dramaturgiem Teatru Wybrzeże. Spektakl tak naprawdę ratuje ciekawa i efektowna wizja plastyczna – scenografia Macieja Chojnackiego i kilka nieźle pomyślanych scen budzących publiczność do żywszych reakcji. Bardzo efektowna jest finałowa scena zaćmienia słońca, która dosłownie uderza w widzów podmuchem powietrza i czarnym deszczem drobno pociętych czarnych confetti.

Czytaj dalej »Faraon wg Prusa w Teatrze Wybrzeże na finał pracowitego lata 2015

Alla Finalle…

XIX Festiwal Szekspirowski zakończony. Czas podsumować to, co było mi dane….

Zamknąć dziesięć dni w kilku tysiącach znaków? Uwierzcie mi, łatwiej powiedzieć niż uczynić. Spróbuję jednak. Festiwal Szekspirowski (mimo że dopiero drugi) jest dla mnie swego rodzaju świętem, dziesięcioma dniami wyłączonymi z rzeczywistości, podległymi tylko Melpomenie i Tespisowi. Ktoś mi bliski i nader mądry powiedział kiedyś, iżby zajmować się w pełni profesjonalnie jakąkolwiek krytyką artystyczną, trzeba być swoistym Bożym wariatem z duszą i sercem otwartymi na oścież swej pasji. Wierzajcie mi, święte słowa! Wobec sceny, teatru, alternatywy, wykładów, warsztatów wszyscy i wszystko schodzą na dalszy plan, przynajmniej ja tak mam.

Przyjmijmy starą zasadę: najpierw złe wieści, potem zachwyty. Te złe były bardziej (i jak się okazało, nie tylko moimi) rozczarowaniami, spektaklami prze-czekanymi, nad-oczekiwanymi, przerostem marzeń nad rzeczywistością zastaną (dwa teatry na świecie mają świetnych fotografów i cudownych wprost speców od PR; konkretnie Tamási Áron Theatre oraz Baltic House Theatre).

Czytaj dalej »Alla Finalle…

Z fotela Maciejewskiego: EWELINA MARCINAK O SZCZELINACH

Spektakle Eweliny Marciniak tym również wyróżniają się na tle pozostałych nowych nazwisk w polskim teatrze, że nie wstydzą się być atrakcyjne. „Portret damy” w Teatrze Wybrzeże według Henry’ego Jamesa uwodzi i zwodzi na manowce. Spektakl ogląda się wspaniale jako widowisko samo w sobie, ale Marciniak, razem z dramaturżką, Magdą Kupryjanowicz, pokazują, że przesłanie Jamesa jest wciąż niebezpiecznie aktualne. Isabel Archer (wspaniała rola Katarzyny Dałek) to nasza matka, siostra, przyjaciółka. Ojciec, brat, przyjaciel. Wolność, również wolność w uczuciach, dyskredytowana sprytem lub konwenansem przynależy do podstawowych cnót człowieka. Zbyt rzadko z nich korzystamy – ze strachu, hipokryzji, bardzo często także z zakłamania.

Czytaj dalej »Z fotela Maciejewskiego: EWELINA MARCINAK O SZCZELINACH

WSZYSTKO JEST MOŻLIWE

Z Martą Król, aktorką Teatru Dramatycznego, rozmawia Grażyna Korzeniowska:

Spotykamy się w przerwie próby sztuki „Dziwny przypadek psa nocną porą” Simona Stephensa. Premiera niemal za chwilę, 10 lipca, otworzy zarazem Letni Przegląd Teatru Dramatycznego.

W dramacie Stephensa Marta Król gra Judy, matkę głównego bohatera. Opowiada nam o tej roli, a także o swojej filozofii sztuki, teatru, artystycznych poszukiwań. Niniejszy zapis jest pierwszą częścią długiej i interesującej rozmowy.

 

Gratuluję wyróżnienia na tegorocznym festiwalu „Dwa Teatry” za rolę w spektaklu „Walizka” autorstwa Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego…

– Bardzo dziękuję…

Czytaj dalej »WSZYSTKO JEST MOŻLIWE

Nic się nie stało?

O spektaklu NIC SIĘ NIE STAŁO w warszawskim Ateneum w „Dzienniku Trybuna” pisze Tomasz Miłkowski:

To ja postawiłem znak zapytania, autor zatytułował swój utwór w trybie oznajmującym. Oczywiście ironicznie, bo stało się. W wyniku działania bezdusznego systemu prawnego życie pewnej rodziny zostało pogruchotane. Być może bezpowrotnie.

Mowa o sztuce wystawionej na Scenie 61 warszawskiego teatru Ateneum (prapremiera, reż. Barbara Wiśniewska) „Nic się nie stało” Wacława Holewińskiego. Autor jest z wykształcenia prawnikiem, jak sam o sobie pisze „niedoszłym prokuratorem”, a w latach 1977-1989 „podziemnym wydawcą i działaczem opozycji demokratycznej”. Trudno więc podejrzewać go o lewicowe ciągoty, a jednak jego utwór stawia pod znakiem zapytania system, do którego powstania się przysłużył. Trzeba mieć wiele odwagi wewnętrznej, aby spojrzeć faktom w oczy, tak jak to to czyni autor, niedoszły prokurator. Wprawdzie utwór Holewińskiego nie stawia diagnoz ogólniejszych, ale przedstawia konkretną sprawę jednostkową, nie suflując jakiegoś pożądanego idealnego rozwiązania. Ale z teatrem już tak jest, że sprawy drobne ogromnieją, jednostkowe stają się zbiorowe i to, co miało być zaledwie przykładem, staje się dowodem na panujący mechanizm. A ten mechanizm, opisywany przez autora nie jest krzepiący, bo na dobrą sprawę każdy może paść ofiarą systemu prawnego, nieledwie bezwiednie, przez drobne zaniechanie, pomyłkę, niedopatrzenie albo przeciwnie, nadgorliwość. Sprawa bowiem, o której Holewiński opowiada wydarzyła się naprawdę.

Czytaj dalej »Nic się nie stało?

Opowieść o bezkarności

O spektaklu NIC SIĘ NIE STAŁO w teatrze Ateneum pisze Grażyna Korzeniowska:

Historia opowiadana w dramacie Wacława Holewińskiego „Nic się nie stało” rozgrywa się tu i teraz, w dzisiejszej Polsce po ustrojowej transformacji, w kraju, o którym zadowoleni politycy lubią mówić, że jest państwem prawa!

Max i Magda mieszkają w małym mieście. Są zwykłymi ludźmi. Ona – księgowa, on – mechanik samochodowy, chociaż po studiach politechnicznych ze specjalizacją informatyczną. Zuza, ich córka, ma 11 lat.

Czytaj dalej »Opowieść o bezkarności

„Mamma Mia”

O musicalu w Teatrze Roma pisze debiutujący w „Yoricku” Janusz Szydelski:

Matko jedyna! Działo się w teatrze Roma. Kobiety, wino, taniec, śpiew, a to wszystko jedną nogą w Grecji. Dla aktorów był to po prostu kolejny dzień pracy. Dla widzów – niezwykłe widowisko.

Musical „Mamma Mia” niezmiennie podbija serca milionów widzów na całym świecie. Premiera odbyła się 6 kwietnia 1999 w Prince Edward Theatre na londyńskim West Endzie. Spektakl stawał się coraz bardziej znany między innymi dzięki ekranizacji, która weszła do kin w 2008 roku. Niedawno (21 lutego 2015) spektakl zawędrował na polskie sceny.

Czytaj dalej »„Mamma Mia”

Ślad

Tomasz Kowalski, laureat Nagrody Prezydenta m. Gdyni II edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na recenzję teatralną dzieli się swymi uwagami o profesji krytyka:

Wydaje mi się, że w krytyce teatralnej bardzo istotna jest świadomość, że tekst – w przeciwieństwie do spektaklu, który z natury jest ulotny – zostaje jako trwały ślad po przedstawieniu. Dlatego też należy starać się ująć w opisie najistotniejsze elementy sfery wizualnej spektaklu (scenografia, światło itd.) oraz sposób gry aktorskiej.

Czytaj dalej »Ślad

Proste sprawy

Szymon Kazimierczak, laureat Nagrody Marszałka Województwa Pomorskiego II edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na recenzję teatralną dzieli się swymi uwagami o profesji krytyka:

Poproszony przez Kapitułę Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego o wypowiedź na temat mojego zawodu, czuję, że mam do powiedzenia niewiele nadto, co mądrzejsi ode mnie już kiedyś powiedzieli.

Czytaj dalej »Proste sprawy