Przejdź do treści

Dla cnotliwych grzeszników

Barbara Hirsz pisze po pokazie online Opery mleczanej:

Polacy są dumni z Andrzeja Mleczki. Ale czy Andrzej Mleczko jest dumny z nas?

Dla wielu to autor rysunków erotycznych. To prawda, autor Kamasutry dla dorosłych lubi żartować z biologicznych aspektów egzystencji. I w rysunkowych anegdotach z życia ludzi i zwierząt bywa, że bierze za temat, by tak rzec, niemoralną anatomię.

Bo też Jego kawały wpisują się w wielowiekową tradycję, której dewizą jest renesansowe nic co ludzkie nie jest mi obce. Nic nie umknie przed kpiarzem, którego autoportret pokazuje rysunek Świętości tanio szargam, przekornie nawiązujący do utrwalonego w historii malarstwa przedstawienia artysty przy pracy.

Pozycję tego osobliwego satyryka na tle naszych czasów można postrzegać jako obronę życiowej mądrości. Andrzej Mleczko to taki swędziświat, ciągle podpatruje śmiesznostki ujawniające się w bieżącej chwili. I językiem uniwersalnym, jakim jest rysunek, mówi o polityce, gospodarce, obyczajach, mentalności swoich rodaków.

Jego rysunki, gdyby zebrać wszystkie w wielką księgę, ułożyłyby się w ironiczną opowieść o świecie i ludziach. Stąd pomysł Stanisława Radwana (skomponował muzykę do libretta ułożonego z „dymków”) i Mikołaja Grabowskiego, by rzecz pokazać w Starym Teatrze jako Operę mleczaną. W 2003 roku koncept wydawał się przedni. Inscenizacja Mikołaja Grabowskiego stawiała Andrzeja Mleczkę – wyliczając dokonania znakomitego reżysera – obok Bogusława Schaeffera, Witolda Gombrowicza, Jędrzeja Kitowicza, Aleksandra Fredry. Grabowski dostrzegł, że Mleczko ma coś z każdego z nich: zachowując swoją oryginalność i niezawisłą postawę wobec zjawisk życia tworzy prześmiewczą wizję Polaka.

Wówczas spektakl podzielił recenzentów. Jedni się bawili, inni uważali, że to nie przystoi, że to na narodowej scenie, że to niczym zaglądanie Kordianowi pod kołdrę …

W 2023 roku spektakl będzie miał już 20 lat. Czas robi swoje, dowcip, ten na scenie, raczej się zestarzał. Inteligentny humor Andrzeja Mleczki, pokazywany przez aktorów dosłownie, zyskał ciało, lecz utracił duszę. Wiele gagów aktorskich bez znajomości rysunkowego pierwowzoru jest nieczytelnych.

Ten znakomity satyryk umie w lapidarnej poincie połączyć rysunek i tekst – i to właśnie ta integralna całość daje nową jakość, wywołuje śmiech. Jest odkrywczo ludzka lub po ludzku odkrywcza. Że tak się dzieje, pozostaje tajemnicą artysty.

Naruszenie tego rygoru – tak po latach widzę Operę mleczaną – rozbroiło dowcip Andrzeja Mleczki. I na scenie nie staje się śmieszność.

Ciekawe, jak przyszłość obejdzie się z tą komedią muzyczną, którą dziś odbieramy jako pomysłową interpretację gatunku. Chodzi mi o ludzi jutra. Oni będą uczyć się o nas czytając książki Noblistów: Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Olgi Tokarczuk. A oduczać oglądając rysunki satyryczne Andrzeja Mleczki. Czy sięgną po libretto z muzyką Stanisława Radwana, by parodiować obyczaje ludzi wczorajszych? A może rozpoznają siebie?

Wówczas Opera mleczana pozostanie stałym elementem pejzażu Krakowa jak Stary Teatr, Smok Wawelski i Andrzej Mleczko.

Barbara Hirsz

Opera mleczana, reżyseria Mikołaj Grabowski, muzyka Stanisław Radwan, Stary Teatr w Krakowie, premiera 9 marca 2003. Pokaz online 26 stycznia 2021.

Leave a Reply