Przejdź do treści

PAN EIN I PROBLEMY OCHRONY PRZECIWPOŻAROWEJ

Komedia satyryczna Wiktora Szenderowicza korzysta wprawdzie z motywów, które czerpie z dramatu „Biedermann i podpalacze” Maxa Frischa, ale nie mowy o jakimś naśladownictwie. Szenderowicz te nawiązania traktuje jak wyraz hołdu dla swego wielkiego poprzednika. Podobieństwo polega przede wszystkim na tym, że w domu bogatego przedsiębiorcy osiedlają się podpalacze. U Frischa to zwykła szajka rzekomych ofiar pożarów szalejących w mieście, nawet niespecjalnie kryjąca swoje zamiary, u Szenderowicza elita władzy, Zabieg, jakim posłużył się pisarz, polega więc na utożsamieniu władzy z przestępcami. Pod pozorem ochrony obywatela wyzuwają go ze wszystkiego i żądają jeszcze do tego podziwu. Temu gangsterskiemu procederowi towarzyszy rosnący akces ludności do kręgów związanych z obrońcami przed pożarami. Na placu boju pozostaje tylko samotny pan Ein.

W dramacie ta „dobra zmiana” następuje niemal aksamitnie, w atmosferze komediowej, podkreślanej przez aktorów, wśród których (i w sztuce, i na scenie) rej wodzi Mer Miasta w niemal farsowym ujęciu Andrzeja Zielińskiego. Sama też inscenizacja wydobywa wisielczy pożarniczy humor, na scenie umieszczono światła alarmowe straży pożarnej, ściany pomieszczeń, w których rozgrywa się akcja stopniowo pokrywają plakaty propagandowe ochrony pożarowej, pojawiają się elementy charakterystyczne dla służby ppoż., nawet robotnicy teatralni noszą kamizelki z napisem „Straż” i strażackie kaski. Do pełni szczęścia (komediowego) brakuje tylko pożaru,

Rzecz dobrze napisana, ze scenicznym nerwem, sprawnie zagrana – przygoda stroniących od polityki pana Ein (Leon Charewicz) i jego Żony (Jolanta Jeżewska) wygląda wiarygodnie, a wszystko to razem przypomina uporczywie nie tylko dawne czasy, Nieuchronnie kojarzy się z poczynaniami każdej władzy, która próbuje za daleko ingerować w życie obywateli i kultywuje korupcję.

Brakuje jednak satyrze Szenderowicza drapieżności – nie odkrywa niczego nowego, raczej kataloguje znane przejawy degeneracji władzy, która panoszy się ponad prawem albo prawo nagina/łamie do swoich potrzeb. Toteż polski widz, który jako pierwszy na świecie styka się z tym dramatem satyrycznym Szenderowicza, choć dostrzeże w nim krytykę stosunków panujących nie tylko we współczesnej Rosji, to nie dowie się, dlaczego tak jest. Autor skupia bowiem uwagę na objawach, a nie na przyczynach. Może to jednak nie jest zadanie dramaturga, ale raczej badacza-analityka? Głowią się nad tym najtęższe głowy nie potrafią dać jasnej odpowiedzi.

Wiktor Szenderowicz dopiero wchodzi do polskiego teatru – forpocztą jego dramaturgii były „Ludzie i anioły” (premiery w Kaliszu i Warszawie, 2009), a prawdziwym jej promotorem jest Wojciech Adamczyk, który ma za sobą nie tylko przedstawienia w warszawskim Teatrze Współczesnym (wspomniane „Ludzi i anioły” i „Pan Ein”), ale także telewizyjne widowisko „Ekspedycja”. Teraz Adamczyka wspiera Agencja Dramatu i Teatru, która opublikowała właśnie tom dramatów Szenderowicza „Pan Ein i inne historie” w przekładzie Jerzego Czecha.

Tomasz Miłkowski

PAN EIN I PROBLEMY OCHRONY PRZECIWPOŻAROWEJ Wiktora Szenderowicza, tłum. Jerzy Czech, reż. Wojciech Adamczyk, scenografia Marcelina Początek-Kunikowska, kostiumy Anna Englert, Teatr Współczesny w Warszawie, prapremiera światowa w kwietniu 2019

[Scena ze spektaklu, fot. Marta Ankiersztejn/ mat. teatru]

Leave a Reply