Przejdź do treści

100 × 100. ARTYŚCI I WYDARZENIA: 100 RAZY TEATR POLSKI NA STULECIE POLSKI ODRODZONEJ I NIEPODLEGŁEJ (71)

ILE NAPRAWDĘ WARTA TA INSCENIZACJA” – ZBIGNIEW RASZEWSKI O „DZIADACH” ADAMA MICKIEWICZA W TEATRZE NARODOWYM W WARSZAWIE W INSCENIZACJI KAZIMIERZA DEJMKA, WYSTAWIONEJ DLA UCZCZENIA ROCZNICY WIELKIEJ REWOLUCJI PAŹDZIERNIKOWEJ, A USUNIĘTEJ Z REPERTUARU ZA „FIDEIZM, ANTYRZĄDOWĄ ORAZ ANTYRADZIECKĄ WYMOWĘ PRZEDSTAWIENIA”

25 listopada 1967

Nazajutrz po premierze Zbigniew Raszewski pisał na kartkach swojego dziennika:

Po ostatniej kurtynie długa, burzliwa owacja, chyba największa po wojnie. Aktorzy ukazywali się kolejno, grupami, wszyscy witani brawami, po grupach wychodzili soliści. Wielkie brawa dostał Mrożewski. Holoubka powitano huraganem oklasków i przeciągłym krzykiem (rzecz zupełnie wyjątkowa w naszych teatrach), co powtórzyło się potem jeszcze ze dwa razy. Wreszcie zaczęto skandować: Dej-mek, Dej-mek! Reży-ser! Po chwili Dejmek wyszedł z lewej, tam stanął, ukłonił się publiczności i aktorom stojącym na podeście (Holoubek, Mrożewski i jeszcze ktoś?), jeszcze raz ukłonił się publiczności i zszedł ze sceny. (…)

Wczoraj Dejmek zmierzył się z publicznością (…). Wygrał, to nie ulega wątpliwości. Ściślej mówiąc wygrał pojedynek z widownią. Reszta nie jest już tak oczywista, jeśli przez resztę rozumieć pytanie, ile naprawdę warta jest ta inscenizacja” (Zbigniew Raszewski, „Kartka z Dziennika” – z dnia 26 XI 1967, w: „Raptularz1967/1968”, Warszawa 1993 – Oficyna Wydawnicza INTERIM, s.11 – 12).

Kostiumy są historyczne. Mimo to sztuka brzmi współcześnie. Treść „Dziadów” znów zaczyna znajdować pokrycie w rzeczywistości, a inscenizacja Dejmka jasno to uprzytamnia.

Publiczność reaguje spontanicznie i to jest jedna z najciekawszych i najważniejszych rzeczy. Jeszcze kilka lat temu publiczność warszawska na żadną inscenizację „Dziadów” tak by nie zareagowała. (Zwłaszcza premierowa). Ale dziś publiczność wyraźnie się zmieniła. Awangardowych sofizmatów, które jeszcze tak niedawno całkowicie ją pochłaniały, jest już mało ciekawa, natomiast na „Dziady” schodzi się z wypiekami na twarzy. Na premierze w każdym razie nastrój gęstniał z aktu na akt. W II akcie na słowa Wysockiego „Plwajmy na tę skorupę” zerwały się oklaski. (…).

W trzy dni po premierze 28 listopada 1967 roku ukazały się dwie recenzje: „Dziady” Kazimierze Dejmka” w „Trybunie Ludu” (nr 330) i „Dziady” w Narodowym” w „Życiu Warszawy” (nr 282). W „Trybunie” – krytyczna, napisana przez Jaszcza czyli Jana Alfreda Szczepańskiego [syna Ludwika Szczepańskiego, poety okresu Młodej

Polski, założyciela krakowskiego tygodnika „Życie”], odzwierciedlająca nieprzychylne dla inscenizacji opinie Zenona Kliszki z KC PZPR. W „Życiu Warszawy” Augusta Grodzickiego – entuzjastyczna.

August Grodzicki rozpoczął swoje uwagi od wskazania najważniejszych cech tego „arcypolskiego arcypoematu”:

„Trudno pisać o „Dziadach”. Trudno zimną analizą gasić wzruszenie, z którym się zawsze słucha tego arcypoematu. Tych strof najpiękniejszych, najgorętszych, jakie kiedykolwiek po polsku napisano. Wzruszenie jest tym bardziej dojmujące, że ujrzeliśmy w Teatrze Narodowym przedstawienie prawdziwie wielkie…. Dziady” są arcypoematem arcypolskim. I dlatego niemożliwym do przeniknięcia dla obcego widza czy czytelnika. Nie ma w literaturze świata równie gwałtownego, palącego, tak nasyconego bólem protestu przeciwko męczeństwu narodu, równie przejmującego krzyku o wolność. I równie niezłomnej wiary w siłę narodu i jego podźwignięcie. Miał rację Zaleski, kiedy w liście zapowiadał poemat dramatyczny Mickiewicza: „Dziady” będą naszą prawdziwą narodową epopeją. Są to obszerne ramy, które żywot narodu i wszystkie światy poetyckie obejmą”.

Tak pisał o III części. Ale światy poetyckie są też w innych częściach „Dziadów”. Wszystkie te części wpisane są w jeden obrzęd Dziadów, ale druga i czwarta różnią się bardzo od trzeciej, którą dzieli od tamtych dziesięć lat doświadczeń życiowych, politycznych i literackich poety”.

Wysoko ocenił pracę Kazimierza Dejmka jako inscenizatora. Chwalił wykonanie „Dziadów” przez aktorów Teatru Narodowego: „Dejmek wystawił „Dziady z największym pietyzmem dla myśli i poezji tego arcydzieła. Trzeba być z pełnym podziwem dla czystości i szlachetności zastosowanych tu środków inscenizacyjnych. Dla troski o wyrazistość każdego słowa poety. (…) W przedstawieniu występuje cały zespół Teatru Narodowego. Gra z głębokim przejęciem”.

Wyróżnił wielkie role – Guślarza w wykonaniu Kazimierz Opalińskiego, Gustawa Konrada w wykonaniu Gustawa Holoubka, Księdza Piotra Józefa Duriasza, Zdzisława Mrożewskiego w roli Senatora, Barbarę Rachwalską grającą matkę Rollisona oraz innych aktorów, jak Tadeusz Borowski, mówiący opowiadanie Sobolewskiego w scenie więziennej, czy „uczestnicy” Salonu Warszawskiego, jak Stanisław Zaczyk (wyróżniony zwłaszcza za opowiadanie Adolfa), Józef Łotysz w roli Wysockiego czy doradcy Nowosilcowa w osobach Doktora (Ignacy Machowski) i Pelikana ( Jan Kobuszewski).

Szczegółowo opisał budowę i przebieg przedstawienia – od Prologu, poprzez kolejne sceny przypominające tragedie ojców: sceny więzienne, widzenie Księdza Piotra, sceny pt. „Pan Senator” i „Salon Warszawski”, zakończenie „Nocą Dziadów”, w której wchodzi na scenę Konrad z rękami zakutymi w kajdany:

Kazimierz Dejmek (…) część drugą, mocno okrojoną, zachował jako coś w rodzaju prologu, część czwartą nabrzmiałą uczuciem miłości i rozpaczy osobistej, pominął – poza kilkoma zaledwie strofami – a całość pokazał jako misterium ludowe, czym „Dziady” są zresztą bezspornie w zamierzeniu poety. Ale to misterium ludowe rozsadza w części trzeciej ładunek filozoficzny, napięcie patriotyczne, polityka, dokumentarna historia, romantyczna poetyka. Jak to wszystko złączyć w jeden ton – i do tego jeszcze część druga z jej naiwnym, stylizowanym prymitywem prawd moralnych?

To jest problem, przed którym stają zawsze inscenizatorzy „Dziadów”.

Dejmek – wraz z Andrzejem Stopka – wykorzystał swe do świadczenia teatralne ze staropolskimi misteriami ludowymi i potrafił nadać całości jednolity charakter poetycki, z którego żadna scena się nie wyłamuje. Dekoracje transponują trójdzielność sceny średniowiecznej – jak „Dziady” są transpozycja literacka misterium. Środkowa ściana jest kolejno zamarkowanym murem więzienia, przepięknym otwieranym tryptykiem ołtarza i tłem dla drapieżnego orla carskiego. Bo całość przedstawienia dzieli się na trzy części, którym można by nadać tytuły: I. Konrad, II Ksiądz Piotr, III Senator.

Ale najpierw jest Prolog – obrzęd Dziadów. Rozgrywa się na deskach sceny jak ludowe przedstawienie. Chór jest rzeczywiście chórem (chór Harfa i chór dziecięcy), który śpiewa tekst Mickiewicza z melodia pieśni cerkiewnych. Od razu nastrój zaduszkowy. Kazimierz Opaliński – Guślarz wywołuje z dostojnym wzruszeniem widma, które przedstawiają swoje scenki z maskami kukłami obrzędowymi. Potem – „czas przypomnieć ojców dzieje:… Tłum się rozchodzi wśród cichych basowych śpiewów. Opaliński zwrócony twarzą do ołtarza mówi załamującym się ze wzruszenia głosem dedykację Mickiewicza do III części „Dziadów”. I od razu – więzienie, rozmowa Gustawa-Konrada z Aniołami, jego przemiana w Konrada – wszystko to dobrze przystaje do przyjętej konwencji. Scena więzienna została bardzo skrócona – chyba za bardzo Pozostało z niej opowiadanie Sobolewskiego – też skrócone – bardzo ładnie podane przez Tadeusza Borowskiego, i potem od razu „mała” i „wielka” Improwizacja – za to w całości, czego jeszcze nigdy nie było w teatrze.

Mógł sobie na to pozwolić Gustaw Holoubek. Ta ogromna, piekielnie trudna tyrada, stała się w jego ustach żywą sceną teatralną – pasjonującym dramatem myśli. Holoubek prowadzi najpierw jakby monolog wewnętrzny, rozmyśla nad powołaniem poety, jego siłą twórczą. Jakby ze zdziwieniem zatrzymuje się przed słowem: nieśmiertelność – i kojarzy ją ze zrównaniem z Bogiem. Cały ten wywód filozoficzny wiedzie spokojnie z przenikliwą logiką, inteligencja, niekiedy ironią. Dopiero kiedy zaczyna mówić o losach narodu wybucha z siłą przejmującą, rzuca wyzwanie Bogu, bluźni. Nigdy chyba jeszcze w teatrze Improwizacja nie zabrzmiała z tak a jasnością, precyzja my słowa, z taką siłą intelektu i z takim skupionym natężeniem uczucia. Kreacja Holoubka to jedno z największych osiągnięciem teatru polskiego. To Konrad, od którego doskonalszego trudno sobie dziś wyobrazić.

Potem diabły opadają Konrada i – kurtyna. Część druga poświęcona jest Księdzu Piotrowi, którego pokorę, prostotę, ale też siłę wewnętrzną, żarliwość szczerze oddaje Józef Duriasz. Ta część może się wydać nadto rozbudowana w uroczystą mszę połączoną z jasełkami. Ale tu przecież dokonuje się misterium: narodziny zbawiciela narodowego, ofiara narodu, zmartwychwstanie w przyszłości. A w jasełkach ludowych wśród kolędników z gwiazdą mieszczą się doskonale aniołowie i diabły, tłumaczy się świetnie scena egzorcyzmów. Całość zaś zachwyca harmonią obrazu o niezwykłej piękności.

Potem część trzecia – Pan Senator, szopka polityczna. Na scenie tylko jeden fotel, niby tron, na którym siedzi Herod. Ksiądz Piotr powiedział: „Cała Polska młoda wydana w ręce Heroda”. I teraz to oglądamy. Senator to bardzo wielka kreacja aktorska Zdzisława Mrożewskiego. Ten Herod ma realistyczne cechy carskiego satrapy. Jego pańskość, wytworność, zimne okrucieństwo, jadowitość pokazuje Mrożewski jakby w kondensacji, ani na drgnienie nie przeciąga struny, nie schodzi w karykaturę. Towarzyszą mu doradcy, osliźli wykonawcy jego rozkazów. Doktor (Ignacy Machowski) i Pelikan (Jan Kobuszewski). O odrażających maskach łajdaków.

Wokół śpiącego Senatora rozgrywa się Salon warszawski – szopka satyryczna. Jej realizm zabrzmiał czysto w poetyckiej konwencji, w jakiej skomponowana jest ta scena. Opowiadanie Adolfa mówi Stanisław Zaczyk. Cztery cudowne wiersze „Nasz naród jak lawa” wypowiada Józef Łotysz (Wysocki) z pełnym wyważeniem ich treści i znaczenia. W scenie tej patrioci znajduj a się na proscenium, nas scenie krąży towarzystwo, które o ojczyźnie zapomniało. Ten sam układ mamy na Balu u Senatora. Scena ta jest tu śpiewana, zgodnie ze wskazówkami autora. I jak zawsze, wywołuje wstrząsające wrażenie. Wstrząsająco też brzmi wśród mozartowskiej muzyki rozdzierający krzyk matki Rollisona, którą z dramatyczną siłą gra Barbara Rachwalska.

Po tej szopce tragicznej zdawałoby się, że na zakończenie powrót do Nocy Dziadów – co jest w tekście części III – byłby końcowym odpowiednikiem Prologu, stanowiłby zamknięcie ram przedstawienia. Ale nie. Z głębi sceny wychodzi tylko Konrad w kajdanach, z dumnie podniesionym czołem, zbliża się i ogromnieje. A w dalekim tle śpiew chóru obrzędowego. (…)” (August Grodzicki Z teatrów Stolicy: „Dziady” w Narodowym”, „Życie Warszawy” 1967 nr 282 z dnia 28 XI).

W siedemnaście lat po premierze „Dziadów” w Teatrze Narodowym i po ogłoszeniu recenzji August Grodzicki w swoim pamiętniku pt. „W teatrze życia. Wspomnienia z lat 1920-1980” notował informacje o powojennych premierach „Dziadów”. Pisał o pierwszych po II wojnie „Dziadach” w inscenizacji Aleksandra Bardiniego (Teatr Polski w Warszawie, 27 XI 1955). Wspominał wędrówkę dramatu po scenach całej Polski – od Nowej Huty i Krakowa do Białegostoku, od Katowic do Szczecina i z powrotem do Warszawy, zaznaczając: „Choć były to przedstawienia – przynajmniej niektóre z nich – inscenizacyjnie z pewnością ciekawsze od tamtego z roku 1955, żadne nie zrobiło takiego wrażenia, nie stało się takim jak tamto wydarzeniem. Dopiero „Dziady” Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym poruszyły widownię. (…).

Premiera zakończyła się ogromną owacją (…). Wyszedłem oszołomiony. Zachwycony muzycznym pięknem ludowej części II, cudowną harmonią sceny rozbudowanej wokół Widzenia Księdza Piotra, przejęty niezwykłą kreacją Gustawa Holoubka i końcowym, wymownym obrazem, kiedy z głębi pustej sceny z dalekim tłem śpiewu chóru obrzędowego wychodził milczący Konrad w kajdanach, z dumnie podniesionym czołem zbliżał się ku widowni , ogromniał. Oczarowany całością. (…). Jak zawsze od razu siadłem do maszyny, zacząłem recenzję: „Trudno pisać o „Dziadach”. Trudno zimną analizą gasić wzruszenie, z którym się zawsze słucha tego arcypoematu. Tych strof najpiękniejszych, najgorętszych, jakie kiedykolwiek po polsku napisano. Wzruszenie jest tym bardziej dojmujące, że ujrzeliśmy w Teatrze Narodowym przedstawienie prawdziwie wielkie… Tu następowało jeszcze kilka zdań czy słów, nie mogę ich przytoczyć, bo nie zachował mi się maszynopis, a w druku się nie ukazały. Zaczęła się bowiem afera „Dziadów” Dejmkowskich.

Była sobota. W poniedziałek „Życie” nie wychodziło. Do numeru wtorkowego wystarczyło złożyć recenzję w przeddzień rano, co też uczyniłem. Tego samego dnia późnym popołudniem Korotyński [redaktor naczelny dziennika „Życie Warszawy”] wezwał mnie do redakcji – trzeba w recenzji dokonać pewnych zmian, nie da się tego zrobić przez telefon. Jak się okazało Starewicz, kierownik Biura Prasy w KC, zapewne z natchnienia Kliszki polecił, aby recenzje „Dziadów” nie były zbyt pochlebne i nie zawierały momentów politycznych. (…) Dyskusja trwała długo, skończyła się, oczywiście, kompromisem. Coś tam wywalczyłem, w czymś ustąpiłem. Największym kamieniem obrazy była owa scena obrzędowa z Księdzem Piotrem, uznana za zdecydowanie religiancką, mistyczną. W tej części recenzja została pokiereszowana. Wyleciały też – z innych względów – pewne omówienia Salonu Warszawskiego i dedykacji Mickiewicza, którą Dejmek kazał wypowiadać Opalińskiemu. W ogóle zaś zachwyty musiały ulec obniżeniu o jeden lub kilka tonów. Ostała się tylko nietknięta ocena Holoubka i Wielkiej Improwizacji, uwzględnionej po raz pierwszy w teatrze w całości, bez skrótów (…).

Tymczasem Kliszko z właściwą sobie niedźwiedzią zręcznością rozwinął akcję, która miała zapobiec niebezpieczeństwom grożącym ustrojowi ze strony „Dziadów” i Dejmka. (…). Mimo zabiegów operacyjnych tekst, który ukazał się w druku (28 XI 1967), zachował wysoki ton pochwał, zwłaszcza w porównaniu z „Trybuną Ludu”, gdzie inscenizację Dejmka uznano za nie do przyjęcia. Oczywiście mój entuzjazm nie podobał się władzom. Korotyński nie uniknął wymówek, ale nie doszły one do mnie bezpośrednio” (August Grodzicki „W teatrze życia”, Wspomnienia z lat 1920-1980, Warszawa 1984, s. 259-261).

Prócz recenzji Augusta Grodzickiego w „Życiu Warszawy” i Jaszcza w „Trybunie Ludu” oraz wypowiedzi Zofii Jeżewskiej „Recenzja z „Dziadów” w Teatrze Narodowym w nowej inscenizacji Kazimierza Dejmka” w Programie I Polskiego Radia – w Radiowym Magazynie Informacyjnym „Z kraju i ze świata” (28 XI 1967, godz. 12,05) ukazało się jeszcze sześć tekstów – pięć recenzji: Stefana Polanicy [pseud. Stefan Bury] w „Słowie Powszechnym” (nr 284 z 29 XI 1967 ), Karoliny Beylin w „Expressie Wieczornym” (nr 283 z 28 XI 1967), L. Janowicz w „Kurierze Polskim”, Andrzeja Jareckiego w „Sztandarze Młodych” (1968 nr 3, „Wielka Improwizacja”) oraz – jakby niezauważona przez cenzurę dnia 3 lutego 1968 roku recenzja Kazimierza Łastawieckiego „Dziady” w Narodowym” w gdańskich „Literach” (1968 nr 2). Ponadto notatka pt. „Pochwala gościa” w rubryce „Kramik pod Syrenką” w „Stolicy” (1967 nr 51/52 z 17 – 24 grudnia 1967), relacjonująca opinię „znanego pisarza radzieckiego” Aleksandra Arbuzowa, który – wraz z delegacją krytyków oraz pisarzy radzieckich, goszczących na Festiwalu Dramaturgii Rosyjskiej i Radzieckiej w Katowicach (m.in. krytyk Władimir Frołow, Eduard Radziński, Afanasij Sałyński – sekretarz Związku Pisarzy ZSRR) – „w czasie niedawnej wizyty w Warszawie oglądał przedstawienia w kilku stołecznych teatrach, za najlepszy spektakl uznał „Dziady” w Teatrze Narodowym (reżyseria i inscenizacja – Kazimierz Dejmek)”.

Potem cenzura nie dopuściła do druku recenzji napisanych:

– dla „Teatru” przez Marię Czanerle;

– dla „Kultury” przez Witolda Fillera;

– dla „Życia Literackiego” przez Zygmunta Grenia;

– dla „Tygodnika Powszechnego przez Zofię Jasińską pt. „Męczennikom narodowej sprawy”;

– dla „Więzi” przez Annę Tatarkiewicz pt. „Czas przypomnieć ojców dzieje”’.

Edward Csato, redaktor naczelny dwutygodnika „Teatr” informował o konfiskacie przez cenzurę („siedem stron druku o „Dziadach”, okładka, zdjęcia, recenzje – wszystko”).

Maria Czanerle wykorzystała fragmenty recenzji w innych publikacjach o Kazimierzu Dejmku („Ceremonie Kazimierza Dejmka”, w swoich książkach „Panie i panowie teatru”, Kraków 1977, s. 158-198) „Gustaw Holoubek. Notatki o aktorze myślącym”, Warszawa 1972). Zygmunt Greń wydrukował w „Życiu Literackim” oraz w zbiorze swoich recenzji „Czwarta ściana” (Kraków 1972, s. 29-35). Pozostałe podała do druku Magdalena Raszewska pt. „Recenzje zatrzymane przez cenzurę” w „Pamiętniku Teatralnym” 2005, z. 3-4: Witolda Fillera (s. 381- 384), Zofii Jasińskiej (s. 384-387), Anny Tatarkiewicz (s. 387395).

Przedstawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka oburzyło władze partyjne w Polsce, zwłaszcza obecnego na premierze Zenona Kliszkę, członka Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, zarazem wicemarszałka Sejmu i przewodniczącego Klubu Poselskiego PZPR. Prócz Zenona Kliszki na premierze byli jeszcze: Marian Spychalski, minister Obrony Narodowej, Jerzy Zawieyski, członek Rady Państwa, Stanisław Witold Balicki, dyrektor generalny w Ministerstwie Kultury i Sztuki (na dalszych przedstawieniach przedstawiciele rozmaitych ugrupowań politycznych, jak Ignacy Loga-Sowiński, Mieczysław Rakowski, Włodzimierz Sokorski, liczni artyści, intelektualiści, pisarze, działacze kultury, m.in. Benedykt Hertz, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski, Zbigniew Turski, Jerzy Waldorf, Ryszard Wojna, Jerzy Zagórski).

Już następnego dnia z inicjatywy Zenona Kliszki rozpoczęło się zamieszanie wokół „Dziadów”. Najpierw postanowiono przedstawienia „Dziadów” zawiesić a Kazimierza Dejmka usunąć ze stanowiska dyrektora Teatru Narodowego. Potem decyzję zmieniono. Pozostawiono Dejmka na stanowisku dyrektora Teatru Narodowego i dopuszczono „Dziady” do dalszego grania, uzależniając od wypełnienia trzech zaleceń: zmiany zakończenia (Holoubek w roli Konrada bez kajdan na rękach), niezbyt częstych przedstawień, ograniczenia ilości młodzieży wśród widzów (nie więcej jak sto osób na jedno przedstawienie).

Początkowo przez pierwsze trzy miesiące (grudzień 1967, styczeń i luty 1968) wokół inscenizacji i Teatru Narodowego trwały nieustanne niepokoje – w samym teatrze, między poszczególnymi organami władz zarządzających kulturą (władze Warszawy, Ministerstwo Kultury i Sztuki) i władzami partyjnymi (KC PZPR, Komitet Warszawski PZPR) oraz wśród publiczności, zwłaszcza młodzieżowej. Przez następne miesiące dotyczyły dalszych losów Teatru Narodowego i dyrekcji Kazimierza Dejmka – aż do decyzji Ministerstwa Kultury i Sztuki zakomunikowanej 12 lipca 1968 roku i doręczonej 20 lipca 1968 w piśmie podpisanym przez Michała Rusinka o dymisji z końcem sezonu 1967/1968 (31 sierpnia 1968). Niepokoje, plotki, sensacje wokół prób i przedstawienia, wizyty w teatrze przedstawicieli władz, kontakty z cenzurą – opisywał po kilku latach sam Kazimierz Dejmek w „Dialogu” (1981 nr 6). Żegnając się z zespołem (20 lipca 1968) wezwał aktorów do pozostania w Teatrze Narodowym „Bo – jak zanotował Zbigniew Raszewski na „Kartkach z dziennika” – żadne KC ani żaden Balicki nie zrobi Teatru Narodowego, tylko wy go możecie zrobić” („Raptularz 1967/1968”, s. 172-173).

Od premiery 26 XI 1967 zagrano „Dziady” 14 razy: 28 listopada (drugie), 1, 12, 21 i 29 grudnia 1967 (przedstawienie zapowiadane na 8 grudnia zostało odwołane) oraz 5, 13, 17, 23, 30 stycznia 1968 roku. W połowie stycznia zapadła decyzja o zdjęciu „Dziadów” i w dniu 30 stycznia odbyło się ostatnie (jedenaste) przedstawienie dla publiczności. Później grano jeszcze „Dziady” trzy razy dla robotników (25 maja 1968) i dla aktywu partyjnego oraz przedstawicieli innych środowisk, których opinie miały poprzeć stanowisko władz w kwestii oceny inscenizacji „Dziadów” w Teatrze Narodowym (30 maja i 6 czerwca 1968).

Ostatecznie „Dziady” zostały zdjęte z afisza jako przedstawienie oskarżone o „fideizm, antyrządową i antyradziecką wymowę” (pierwsza informacja na ten temat dotarła do Kazimierza Dejmka od Stanisława Witolda Balickiego z Ministerstwa Kultury i Sztuki 16 stycznia 1968). „Tego Nowosilcowa – powiedział jeden z dygnitarzy do Dejmka – toście tak przedstawili, że tylko strzelać” (wg: Zbigniew Raszewski „Kartki z dziennika”, w: „Raptularz 1967/1968”, Warszawa 1993, s. 28; pytanie tylko – moje!: strzelać do kogo? – do Nowosilcowa czy do twórców przedstawienia?).

Po ostatnim publicznym przedstawieniu z dnia 30 stycznia odbyła się manifestacja studentów (w planowaniu jej organizacji oraz przebiegu uczestniczyli m.in. Małgorzata Dziewulska, Ryszard Peryt, Andrzej Seweryn, wówczas studenci PWST im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Z Teatru Narodowego grupa studentów wyszła z transparentami „Chcemy więcej przedstawień „Dziadów”. Od ulicy Wierzbowej przez Plac Teatralny, ulicą Moliera i Trębacką udała się pod pomnik Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. Tam doszło do zamieszania, ponieważ Milicja Obywatelska żądała natychmiastowego rozejścia się, a gdy studenci od razu nie posłuchali doszło do przepychanek, bijatyki i aresztowań (około 50 studentów, którzy nad ranem, po naznaczeniu grzywny pieniężnej, zwolniono, zatrzymując pięciu z zamiarem wytoczenia procesu, o czym niebawem informowały zagraniczne radia, jak m. n. londyńskie i Radio Wolna Europa oraz prasa („Le Monde”, „New York Times”).

Jerzy Zawieyski, wówczas szef Katolickiego Koła Poselskiego „Znak” i członek Rady Państwa, zapisał w swoim dzienniku pod datą 30 stycznia 1968 roku: „Dziś ostatnie przedstawienie „Dziadów” (…). Tłumy nieprzebrane, zwłaszcza duże grupy młodzieży. Salę zapełniło ponad 200 osób powyżej normalnej ilości miejsc. Manifestacje w czasie przedstawienia w różnych miejscach tekstu. Po przedstawieniu długa owacja i okrzyki: Chcemy „Dziadów”! Precz z cenzurą! Manifestacja przedostała się na ulice. Studenci nieśli transparent z napisem: Żądamy „Dziadów”. Przed pomnikiem Mickiewicza złożyli ten transparent.

Zakaz grania „Dziadów” wyrządził dużo zła. Należało pisać, co się chce o przedstawieniu, ale nie uciekać się do środka tak brutalnego. (…) Oburzenie moje nie ma granic. Rozegranie taktyczne najfatalniejsze na świecie.

Do rana nie mogłem zasnąć ze zgryzoty” (wg Jerzy Zawieyski, „O teatrze. Z „Dziennika” 1962-1966. Część druga teatralnych zapisków z „Dziennika” Zawieyskiego. Wybór: Stanisław Trębaczkiewicz, „Pamiętnik Teatralny” 1980 z. 1, s. 47).

Przedstawienie pozostało w pamięci Polaków – młodzieży, krytyków, widzów jako ważne wydarzenie teatralne i wielka patriotyczna manifestacja o ostrej wymowie antyrosyjskiej. Tę wymowę podkreślała wielka kreacja Gustawa Holoubka w roli Konrada, a zwłaszcza jedna ze scen końcowych, kiedy Konrad zwracał ku widowni ręce zakute w kajdany, wśród widzów szukając ratunku w niewoli dręczącej polski naród i jego najszlachetniejszych młodych przedstawicieli.

Raport o brawach podczas przedstawień notował określone miejsca: „A rząd ma swoje widoki, ma głębokie cele, które musi ukrywać”, „Ja myślałem, że w Litwie to wszystko Moskale”, „Czemu to o tym pisać nie chcecie, panowie?”, „Nasz naród scen okropnych, gwałtownych nie lubi”, „Oto, jacy stoją na narodu czele”, „Ach, ginie Polska, dworu nie mamy w Warszawie”, „Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”, „Jeśli kto władzę cierpi, nie mów, że jej słucha”, „Oni wyszukają przyczyny, by uniwersytety znieść”, „Tak z Moskwy w Polskę nasyłają samych łajdaków stek”.

Po zapadnięciu kurtyny oraz podczas ukłonów zespołu sala trzęsła się od oklasków i okrzyków: Dejmek! Dejmek!

Na ostatnim przedstawieniu dla publiczności 30 stycznia 1969 roku rozległy się na koniec jeszcze okrzyki: „Niepodległość – bez cenzury”.

Na dalszych kartach swojego „Dziennika” Jerzy Zawieyski notował m.in.:

5 II 68. Wiadomości o „Dziadach”: w Wolnej Europie całe audycje poświęcone zdjęciu „Dziadów”. W środę zbiera się w tej sprawie PEN- Club, ma się zebrać oddział Warszawski Związku Literatów.

6 II 68. W południe u Balickiego. Oczywiście rozmowa o „Dziadach” (….). Po południu spotkanie z Dejmkiem. Trzyma się on dzielnie. Ataki na niego i gniewy ze strony partii. W Wolnej Europie urósł na bohatera. W kraju też. (….) Czekamy na odkorkowanie i na złagodzenie atmosfery. Czy to nastąpi? I kiedy?

W dziennikach wiadomość, że aktyw kulturalny partii zebrał się na naradę, na której potępiono wystąpienie pisarzy w związku z „Dziadami”.

Uderzyło mnie, że w zakończeniu aktyw zwraca się do KC o wyłonienie komisji, która by omówiła inscenizację i zaproponowała zmiany, aby Dziady” w inscenizacji Dejmka mogły być wznowione. Z tej rezolucji wnoszę, że zapewne „Dziady” będą wznowione na skutek prośby aktywu partyjnego.

19 III 68. Chyba ¾ mowy poświęcił Gomułka wyjaśnieniom, dlaczego „Dziady” zdjęto z afisza. Gomułka obiecał przywrócić „Dziady”.

25 V 68. Dziś wieczorem dla aktywu partyjnego grają „Dziady” (Tamże, s. 47-48).

Wydarzenia wokół inscenizacji „Dziadów”, zainicjowane przez Zenona Kliszkę i Artura Starewicza, a wykorzystywane w walce o wpływy różnych frakcji PZPR, wraz z wciągnięciem do rozgrywek Władysława Gomułki, miały przebieg burzliwy (do dziś nasuwają przypuszczenia o działaniu zaplanowanym).

Zaostrzyły się po decyzji zdjęcia „Dziadów” z repertuaru Teatru Narodowego i ostatnim publicznym przedstawieniu 30 stycznia 1968 roku oraz brutalnym rozpędzeniu przez MO manifestacji młodzieży pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu.

Jeszcze większe wzburzenie ogarnęło publiczność po telewizyjnym wystąpieniu Witolda Fillera. Dnia 3 lutego TVP nadała bowiem w „Pegazie” dwugłos redaktora tej audycji Grzegorza Lasoty i Witolda Fillera, krytyka teatralnego a wówczas także redaktora telewizyjnych programów rozrywkowych. Rozmowa stanowiła odpowiedź na interwencyjną audycję Wolnej Europy w sprawie „Dziadów” i miała za zadanie wyjaśnienie stanowiska władz PRL. Witold Filler (notabene autor bardzo pozytywnej recenzji „Dziadów” napisanej dla „Kultury” i zatrzymanej przez cenzurę) w sposób kłamliwy uzasadniał konieczność zdjęcia „Dziadów” błędnym opracowaniem tekstu „Dziadów” przez Kazimierza Dejmka, naruszającym wewnętrzną strukturę dzieła, wskutek czego „romantyczna poezja została zamieniona w drobną politykę” i na dodatek „w swej obiektywnej wymowie nie jest chyba zgodna z ideologią Adama Mickiewicza”.

Toteż wydarzenia trwały przez cały luty a od marca na fali „wydarzeń marcowych” 1968 roku. Wpisywały się w nie działania środowisk artystycznych i naukowych oraz publiczności w obronie inscenizacji „Dziadów”. Wypowiadali się literaci (z Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich), artyści teatru (Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu „SPATiF-ZASP”), studenci i pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego. Protesty kierowano do Ministerstwa Kultury i Sztuki, Ministerstwa Oświaty i Szkolnictwa Wyższego, Prezesa Rady Ministrów, Sejmu oraz władz partyjnych (Komitetu Warszawskiego i KC PZPR).

Kolejne wydarzenia wokół premiery „Dziadów” – zatrzymanie recenzji przez cenzurę, zdjęcie przedstawienia z repertuaru, manifestacja studentów pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, brutalne rozpędzanie manifestacji przez MO i aresztowania manifestujących, nakładanie rozmaitych kar (grzywna, więzienie, rozprawy sądowe, relegowanie z uczelni), krwawo spacyfikowany wiec studencki na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego rozprzestrzeniły protesty, a zwłaszcza wiece i strajki studentów na cały kraj oraz rozwijały się fali tzw. wydarzeń marcowych („Wydarzenia marcowe”. Wybór dokumentów, Paryż 1969 – Instytut Literacki; „Kultura” Paryż, 1969 nr 3; „Marzec 68. Sesja na Uniwersytecie Warszawskim 1981, Warszawa 1981 – SOWA; Jerzy Eisler „Marzec 1968”, Warszawa 1991; Marta Fik „Marcowa kultura”, Warszawa 1995, szczególnie s. 84-87).

Zwłaszcza że miały one u podłoża podminowanie sytuacji politycznej w krajach sąsiednich, a w Polsce rozgrywki rozmaitych frakcji w PZPR (głównie tzw. rewizjonistów), rozwijaną od pewnego czasu rządową kampanię antysyjonistyczną („Syjoniści”, „Słowo Powszechne” z dnia 11 marca 1968 roku), wzburzenie opinii publicznej rozmaitymi wyrokami więzienia (jak np. 3 lata więzienia dla Janusza Szpotańskiego, autora satyrycznej opery „Cisi i gęgacze, czyli Bal u Prezydenta”, 6 II 1968) i ogólne niezadowolenie społeczne, co w dwa lata później po krwawych wydarzeniach na Wybrzeżu doprowadziło w roku 1970 do przewrotu i zdjęcia Gomułki z funkcji i stanowiska.

Burzliwe dzieje wokół inscenizacji „Dziadów” i politycznego przesilenia roku 1968 najdokładniej zreferował Zbigniew Raszewski w „Raptularzu 1967/1968” (Warszawa 1993 – Oficyna Wydawnicza INTERIM). „Raptularz” zawiera też wiele cennych uwag o przedstawieniu Dejmkowskich „Dziadów” (s. 12 – 18) oraz notuje fakty składające się na polityczne rozgrywki towarzyszące tej inscenizacji, aż do dymisji Kazimierza Dejmka z Teatru Narodowego (s. 18 – 173).

Wydarzenia wokół inscenizacji „Dziadów” relacjonowała także Marta Fik w dwóch publikacjach: „Kultura polska po Jałcie. Kronika lat 1944- 1981” (Londyn // Warszawa 1989, s. 410, 416 – 424, 428-429) i „Marcowa kultura” (Warszawa 1995).

Wyniki rzetelnych badań opublikowali Edward Krasiński i Magdalena Raszewska w „Pamiętniku Teatralnym” 2005 z. 3-4: Edward Krasiński „Dziady” Kazimierza Dejmka „w chwili osobliwej” (s. 5); Magdalena Raszewska i Edward Krasiński „Kronika „Dziadów” w Teatrze Narodowym w inscenizacji Kazimierza Dejmka”, s. 30-51 a ponadto Magdalena Raszewska w książce „Teatr Narodowy 1949-2004” (Warszawa 2005, m.in. rozdział: „Teatr Narodowy Kazimierza Dejmka”, s. 99–155, a w nim podrozdziały: „Wokół „Dziadów”, s. 131–145; „Ustawy Teatru Narodowego i koniec dyrekcji” , s. 145–150; „Bilans po latach”, s. 150-155); Edward Krasiński „Dziady” (1967), w: „Teatr Kazimierza Dejmka”, red. Anna Kuligowska-Korzeniewska, Łódź 2010).

Szczegółowe informacje podał sam Kazimierz Dejmek podczas sesji naukowej zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim 11 marca 1981 roku przez NSZZ „Solidarność” UW, NZS UW i NZS ATK (druk: Kazimierz Dejmek „Casus „Dziady” w opracowaniu Małgorzaty Dziewulskiej, „Dialog” 1981 nr 6, s. 103-117; tu także tekst Gustawa Holoubka z dyskusji pt. „Grając w „Dziadach”, s. 118).

Pisali na ten temat lub przeprowadzali wywiady m.in.:

– Anna Chmielewska i Wiktor Woroszylski, wywiad z Kazimierzem Dejmkiem („Zapis” nr z X 1979);

– Zygmunt Greń, „Teatr zamknięty” Kraków 1984, s. 121);

– Zygmunt Greń, „Tamte „Dziady”, „Życie Literackie” 1988 nr 10;

– Irena Heppen, „Pół jawa, pół sen. Teatr Narodowy. „ Dziady” w sez. 1967/68, „Res Publica” 1988 nr 3;

– Magdalena Dziewulska, „O „Dziadach” Kazimierza Dejmka”, „Teatr” 1999 nr 5;

– M. Grochowska, „Wytrąceni z milczenia”, Wołowiec 2013;

Wydarzenia związane ze zdjęciem „Dziadów” z repertuaru Teatru Narodowego i wypadki natury społecznej i politycznej roku 1968 zupełnie przesłoniły rozważania o wartości artystycznej i teatralnej tej inscenizacji Kazimierza Dejmka.

Zbigniew Raszewski nazajutrz po premierze, odpowiadając na swoje pytanie „ile naprawdę warta jest ta inscenizacja” opisał przebieg przedstawienia i przeanalizował inscenizację – wygląd i rolę dekoracji, opracowanie tekstu, grę aktorów (Gustawa Holoubka w roli Konrada, Józefa Duriasza jako Księdza Piotra, „trio” Gustawa Holoubka w roli Konrada, Józefa Duriasza w roli Księdza Piotra, „trio” Zdzisław Mrożewski jako Senator, Ignacy Machowski w roli Doktora i Jan Kobuszewski – Pelikan, postacie aniołów, diabłów gromady), wymowę przedstawienia. Zwrócił uwagę na żywą reakcję publiczności, ale wnioski wyciągnął krytyczne: „Dejmek wiedział co dzisiejszej publiczności zaaplikować, zwrócił się do niej w sposób uczciwy i nic dziwnego, że trafił jej do przekonania. Od tej strony jego przedstawienie nie budzi zastrzeżeń.

Budzi wyłącznie zastrzeżenia natury estetycznej, ponieważ jednak chodzi o teatr, są to zastrzeżenia dość ważne.

(…). W rzeczywistości Dejmek jest niewątpliwie bardzo wrażliwym człowiekiem o wyrobionym zmyśle estetycznym i niepospolitym doświadczeniu teatralnym. W inscenizowanej przez niego „Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu” i w „Żywocie Józefa” były sceny tak wysublimowane przy swym pozornym prostactwie, że zapierały dech w piersiach. To przedstawienie podbija, ale tchu – mnie w każdym razie – nie zapiera” (Tamże, s. 17-18).

Słuszność tej opinii potwierdził Jerzy Timoszewicz, znawca inscenizacji „Dziadów” i autor wydawanej wówczas przez Państwowy Instytut Wydawniczy (PIW) książki o Schillerowskich „Dziadach” – już wtedy w rozmowie ze mną jako koleżanką z teatralnego seminarium Jana Kotta, a następnie Zbigniewa Raszewskiego, a po latach w wywiadzie prasowym (Magdalena Grochowska „Wytrąceni z milczenia”, Wołowiec 2013, s. 414). Potwierdzili także inni krytycy i pisarze w swoich dziennikach i wspomnieniach jak Mieczysław Jastrun („Dziennik 1955-1981”, Kraków 2002, s. 538-539), Wiktor Woroszylski („Dzienniki 1953-1982” , Warszawa 2017, s. 252), Jerzy Zawieyski ( „O teatrze”. Z „Dziennika” 1962-1966. Część druga teatralnych zapisków z „Dziennika” Zawieyskiego. Wybór: Stanisław Trębaczkiewicz („Pamiętnik Teatralny” 1980 z. 1, s. 47, wyd. osobne „Kartki z dziennika 1955-1969”, Warszawa 1983 – IW Pax), Jan Józef Szczepański („Dziennik 1964- 1972”, Kraków 2013). Znane są dzisiaj obok opinii pozytywnych Małgorzaty Dziewulskiej czy Jana Englerta, Juliana Lewańskiego, Andrzeja Łapickiego, Ryszarda Peryta, Andrzeja Seweryn, także inne opinie krytyczne – Jerzego Jarockiego, Macieja Prusa czy najostrzejsza Wiesława Juszczaka: „Dziady” „były przedstawieniem prawdziwie niedobrym” (wg D. Czaja, Wiesław Juszczak, „Ruiny czasu. Rozmowy o twórczości”, Wołowiec 2017, s. 73). Ale wówczas wobec wydarzeń społecznych i politycznych nie tyle wywołanych przedstawieniem, ile wykorzystaniem przedstawienia do gry rozmaitych frakcji partyjnych do rzetelnej i spokojnej dyskusji merytorycznej nie doszło.

Analizę przedstawienia na podstawie dokumentów i wypowiedzi podjęli po latach Janusz Majcherek i Tomasz Mościcki, autorzy książki „Kryptonim „Dziady”. Teatr Narodowy 1967-1968” (Warszawa 2017). Wykorzystali dostępne dziś materiały archiwalne i ocalałe świadectwa nie tylko w archiwum Teatru Narodowego i archiwach osób prywatnych, ale także archiwa PZPR (Komitetu Warszawskiego, Komitetu Centralnego, kół PZPR w rozmaitych instytucjach artystycznych), Służby Bezpieczeństwa i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Kultury i Sztuki. Po zebraniu informacji o dziejach inscenizacji i jej kolejnych przedstawieniach (w sumie czternastu – 11 do zdjęcia „Dziadów” z afisza 30 I 1968 i 3 późniejszych dla robotników i aktywu partyjnego) w rozdziale pt. „Co jest warta ta inscenizacja” przeprowadzili szczegółową analizę przedstawienia. Wykorzystali nagrania magnetofonowe z przedstawienia, egzemplarz tekstu zachowany w zbiorach asystentki Kazimierza Dejmka Jitki Stokalskiej i jej publikowane później relacje, obfite zbiory fotografii Franciszka Myszkowskiego, 11 recenzji (7 drukowanych w gazetach 4 zatrzymane przez cenzurę), rozmaite relacje i wspomnienia o przedstawieniu (obok już wymienianych, także m.in. Stanisława Kuszewskiego „Jeszcze o „Dziadach” w piśmie „Sprawy i Ludzie”, 1986 nr 16, Wandy Leopold w „Życiu Warszawy” z 7 lutego 1992, Aleksandra Strokowskiego z tekstu „Marzec ` 68” Tomasza Duklanowskiego w „Morze i Ziemia” 1993 nr 11), bezcenne prace historyków, m.in. Magdaleny Raszewskiej i Edwarda Krasińskiego.

Swoje rozważania, wskazujące liczne artystyczne walory inscenizacji Kazimierza Dejmka, Autorzy książki „Kryptonim „Dziady” zakończyli pozytywnymi wnioskami.

Korespondują one z oceną Jerzego Zawieyskiego o innym przedstawieniu Kazimierza Dejmka, ale z okresu trudnego dla inscenizatora przełomu lat 1968/1969. Jerzy Zawieyski notował w „Dzienniku” po kilku miesiącach od premiery „Dziadów” i po dymisji Kazimierza Dejmka z Teatru Narodowego:

– 27 XI 68: Wieczorem u Dejmka (…). Dejmek robi w „Ateneum” „Wujaszka Wanię”. Zastanawialiśmy się, kiedy wróci on do Teatru Narodowego (…).

– 10 I 69: Wieczorem w Teatrze „Ateneum” na „Wujaszku Wani”. Reżyserował Dejmek, grali: Śląska, Holoubek, Chamiec, Świderski – w głównych rolach. Dawno, od wielu lat, nie widziałem tak doskonałego przedstawienia. Można by o nim napisać poemat. Śląska jest wielką, wspaniałą artystką! Holoubek miał kilka scen świetnych. Chamiec, którego po raz pierwszy na scenie widziałem, dorównywa Holoubkowi. Jest interesujący, znakomity w swojej roli. Sztuka jest wstrząsająca, bliska naszej współczesnej sytuacji ludzkiej (…). Niezapomniany wieczór” (Tamże, s. 48-49).

Bożena Frankowska

Leave a Reply