Przejdź do treści

AKTORKI NA BIELANACH: KAMILLA BAAR

W cyklu Łukasza Maciejewskiego AKTORKI NA BIELANACH w Bibliotece Publicznej przy ul. Duracza 19 po projekcji KAMERDYNERA (reż. Filip Bajon) 18 lutego 2019, (początek o godz. 17.00), odbędzie się spotkanie z Kamillą Baar. Rozmowę z aktorką jak zwykle poprowadzi red. Łukasz Maciejewski. Cyklowi patronuje polska sekcja AICT

KAMILLA BAAR

Kamilla Baar urodziła się w Człuchowie, w województwie pomorskim. Jest absolwentką Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie. W 2003 roku Kamilla Baar debiutowała na scenie Fundacji Starego Teatru w Krakowie rolą Julii w sztuce „Norway.Today” w reż. Macieja Sobocińskiego. W Teatrze Polskim w Warszawie mogliśmy zobaczyć ją jako Lady Makbet w „Makbecie” w reż. Piotra Kruszczyńskiego. W Teatrze TV zagrała m.in. w spektaklach: „Oszuści” w reż. Jana Englerta i „Hamlet” w reż. Łukasza Barczyka.

w latach 2005–2017 aktorka Teatru Narodowego.

Współpracowała z teatrami warszawskimi: Polskim, Studiem Teatralnym KOŁO, i krakowskimi: Sceną Fundacji Starego Teatru w Krakowie, Krakowskim Teatrem Scena STU, a także z Teatrem Telewizji Polskiej.

Laureatka Grand Prix 13. Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej „Dwa Teatry” w Sopocie za rolę Ali w Tangu Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego (2013). Uhonorowana Złotą Kaczką, nagrodą miesięcznika „Film”, dla najlepszej aktorki filmów sensacyjnych za rolę Magdy w filmie Vinci Juliusza Machulskiego (2012), a także Wiktorem w kategorii „odkrycie telewizyjne roku” (2013) i Telekamerą dla najlepszej aktorki (2014).

W filmie debiutowała w 2004 roku rolą Magdy w komedii sensacyjnej „Vinci” w reż. Juliusza Machulskiego, w której zagrała wspólnie z Janem Machulskim, Robertem Więckiewiczem i Borysem Szycem. Wystąpiła również w produkcjach: „Londyńczycy 2”, „Hotel 52”, „Odwróceni”, „Na dobre i na złe”, „Oficer”, „Boża podszewka. Część druga”, „Autor wychodzi”, „Kilka fotografii”, „Krótka histeria czasu”, „Nadzieja”. Wcieliła się w rolę córki generała Sikorskiego w filmie „Generał”. Zagrała też w filmie „Zero” w reżyserii Pawła Borowskiego.

KAMERDYNER

„Kamerdyner” przypomina o kinie, którego prawie już w Polsce nie ma. Wizjonerskim, wizualnym i zmysłowym. Filip Bajon, jeden z rekordzistów, jeśli idzie o ilość nagród na festiwalu w Gdyni (odbierał zasłużone trofea za „Arię dla atlety”, „Wizję lokalną 1901”, „Wahadełko”, „Magnata” i za „Poznań ’56”) dokonał czegoś, w co wielu widzów nie wierzyło. Stworzył wielki kostiumowy fresk, zrealizowany z dbałością, reżyserską pewnością, z zaangażowaniem wielu członków ekip.

To film dedykowany Kaszubom, ich historii i skomplikowanym losom, w których odbija się historia i skomplikowanie nas wszystkich – aż do dzisiaj. I, co ważniejsze, Bajon w „Kamerdynerze” tłumaczy i wyjaśnia, skąd biorą się wieczne polskie animozje, bezwolność i namiętności. I dlaczego wszystko zawsze idzie razem, obok siebie.

W sadze Bajona rozpiętej na sześć dekad urzekają kostiumy, klimat fin de siecle’u i wojenna groza, mocno zapadają w pamięci poszczególne sceny, ale i narastająca groza sytuacji bez wyjścia. Oglądamy dusznych sześć dekad naszej historii: kończy się pierwsza wojna, Polska odzyskuje niepodległość, Kaszubi walczą o przyłączenie Pomorza do Rzeczypospolitej, dalej mord w Piaśnicy, zajęcie ziem przez czerwonoarmistów.

Filip Bajon, od czasów „Magnata” najzdolniejszy polski uczeń Viscontiego, stworzył własny wariant „Zmierzchu bogów”. Zawsze krańcowość, zawsze kompromisy, brak solidarności i zdecydowania. Oto polski charakter zderzony z charakterem kaszubskim i niemieckim. I nie ma żadnej złotej diagnozy, złotego środka. Wszystko się ze sobą przelewa, zamyka, zastyga w chocholim tańcu – chociaż u Bajona i jego arcyzdolnego operatora, Łukasza Gutta, malarski chochoł jest bardziej spod znaku malarstwa Turnera i Boznańskiej, niż rustykalizmu Axentowicza czy Chełmońskiego.

Ten film unoszony fenomenalną muzyką Antoniego Komasy-Łazarkiewicza, już w tym momencie głównego faworyta do nagrody w swojej kategorii, płynie. Kadry są malarskie, niektóre sceny – jak mord w Piaśnicy – uderzają wprost frenetycznym talentem inscenizatora, a wielowątkowej, doborowej obsadzie na plan pierwszy wysuwa się Anna Radwan która w najpełniejszej kreacji w filmie, strażniczki rodu Gerdy von Krauss, aktorsko uwiarygadnia trwanie. To jest postawa jak z prozy Wiesława Myśliwskiego. Człowiek wszystko musi przetrwać, żeby zrozumieć. Przetrwać, żeby żyć. A potem nawet przetrwać ubytek tego życia. Gerda trwa z zaciśniętymi zębami. Widzi świat, ale jej oczy są matowe. Boi się czułości, ponieważ wie, że to nie jest kraj dla czułych ludzi.

Obok wybitnej roli Radwan, kreacje stworzyli – Sebastian Fabijański i Marianna Zydek w rolach młodych, zakochanych w sobie ludzi, błyszczą także dawno nieoglądana w kinie Kamilla Baar i Marcel Sabat (aktor jakby żywcem wyjęty z kina Viscontiego).

Łukasz Maciejewski

Leave a Reply