Przejdź do treści

KOTERSKI I BOGDAŃSKA W TURYNIE

W październiku premiera od dawna oczekiwanego, nowego filmu Marka Koterskego „7 uczuć”, tymczasem pod koniec września w Turynie odbędzie się włoska retrospektywa twórczości Marka Koterskiego połączona z włoską premierą autorskiego spektaklu Marka Koterskiego (tekst i reżyseria) „Nie lubię Pana Panie Fellini” – monodramu Małgorzaty Bogdańskiej.

Festiwalowe pokazy odbędą się w ramach festiwalu „ISAO – Scorrere in alto” [Płynąć w górę], który odbędzie się od 22 września do 14 października 2018 r. w Turynie. Organizatorami imprezy są Stowarzyszenie Teatralne Mutamento Zona Castalia we współpracy z Narodowym Muzeum Kina w Turynie i z Mangrova Teatro.

Projekt jest efektem współpracy Małgorzaty Bogdańskiej z „Mangrova Teatro” i „Mutamento Zona Castalia” w Turynie. Włoskich artystów zainspirowała formuła teatru jaką proponują Marek Koterski i Małgorzata Bogdańska – idea „teatru w walizce”. Teatru „spakowanego”, ograniczonego do małej walizki, jego wymuszona esencjonalność, łatwość przemieszczania się i docierania do rożnych miejsc – zarówno tych konwencjonalnych, jak i bardzo niszowych, wyjątkowych.

W tym roku zaprezentowane zostaną cztery spektakle „spakowane” z Polski, Włoch i Czech – w tym monodram Małgorzaty Bogdańskiej i Marka Koterskiego „Nie lobię Pana Panie Fellini”.

Program retrospektywy Marka Koterskiego w Cinema Massimo w Turynie:

22 września – “Życie wewnętrzne” (tłumaczenie na język włoski Małgorzata Kościańska)

23 września – “Nic śmiesznego” (tłumaczenie na język włoski Beata Dudek i Davide Capostagno)

23 września “Dzień świra”

25 września “Wszyscy jesteśmy Chrystusami” (po projekcji spotkanie z reż. Mariem Koterskim, tłumaczenie Małgorzata Kościańska)

28 września – włoska premiera monodramu “Nie lubię pana, Panie Fellini” Małgorzaty Bogdańskiej w reż. Marka Koterskiego, tłumaczenie na język włoski Małgorzata Kościańska, fragmenty pochodzące z filmów Felliniego (“La Strada”, “Noce Cabirii” i “Ginger i Fred”) aktorka wykona w języku włoskim (przygotowanie językowe Małgorzata Kościańska).

**

Małgorzata Kościańska

Włochów bardzo zafascynowała sama idea Teatru w Walizce, to, że można wziąć rekwizyty i zagrać wszędzie. Oczywiście cieszą się też, że polscy artyści stworzyli spektakl o Giulietcie i Fellinim, że w ogóle wiedzą, kim oni byli. Choć warto podkreślić, że ten tekst został przez Marka napisany na podstawie biografii Masiny ale jest to to jego osobista wizja jej życia przy Fellinim, nie bardzo zresztą kolorowa.

(…)

Marek napisał monodram dla żony, to był prezent. To jest drugi monodram zrealizowany przez niego i Bogdańską, pierwszy to „Moja droga B.” na podstawie tekstu Krystyny Jandy. Trzeba podkreślić, że „Nie lubię pana…” powstało z miłości. Masina jest ulubioną aktorką Gosi i jest między nimi pewne podobieństwo, nawet fizyczne.

(…)

Małgosia Bogdańska, wybierając opisy filmów na retrospektywę w Turynie, kierowała się pewną uniwersalnością tego, co Marek Koterski próbuje pokazać jako reżyser. Na przykład „Życie wewnętrzne” to historia o traumie w rodzinie, która może dziać się wszędzie. Wszędzie istnieją rodziny, w których ludzie się niszczą wzajemnie, najbliżsi ludzie, którzy nie potrafią sobie nic powiedzieć, prędzej dogadają się z obcymi. To jest jednak rzecz uniwersalna. Mam świadomość, że Polacy i Włosi mają inne poczucie humoru, ale mam nadzieję, że tłumaczenia przybliżą i pomogą zrozumieć te filmy. To kino nie jest łatwe. Wątek pijaństwa we „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” też może nie zostać zrozumiany, przecież Włosi jak tu przyjeżdżają i widzą, że o dziesiątej rano ktoś pije piwo, to już mówią, że jest alkoholikiem. Widok kogoś, kto śpi na ulicy, podkłada sobie butelkę wódki pod głowę, i mówi, że chciałby tylko pić i pić, będzie mocno na nich działał, bo jednak nie mają z czymś takim styczności na co dzień. Myślę, że będą pytać o to na spotkaniu z Markiem po projekcji filmu w Cinema Massimo, które będę tłumaczyć.

***

RECENZJA:

Po raz pierwszy zobaczyłem Giulettę Masinę w „Nocach Cabirii” Felliniego – byłem wtedy uczniem szkoły podstawowej, ale film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Święta prostytutka, dziewczyna o złotym sercu i pięknej duszy. Kino potem dziesiątki razy spospolitowało ten profil, ale Masina była pierwsza, pozostała jedyna. Bo biło od niej światło niewinności, piękna i wielkiego dramatu. Potem oczywiście nadrobiłem wszystkie pozostałe tytuły Giuletty i Federica, ale tamto pierwsze wrażenie, refleks spotkania z Cabirią, pozostało najsilniejsze, mocniejsze nawet od „La Strady” – być może dlatego, że było debiutanckie, właściwie nieuświadomione, nadwrażliwe.

Myślę o Giulettcie, o Fellinim, ich wspólnych filmach, ponieważ inna para w życiu i w pracy, aktorka Małgorzata Bogdańska oraz reżyser i pisarz Marek Koterski, stworzyli wspólnie spektakl o Masinie, zatytułowany wymownie „Nie lubię pana, Panie Fellini”. Bardzo dobry spektakl.

Na scenie jest tylko ona – Giuletta/Małgorzata. Obok niej walizka z rekwizytami. Tam mieści się wszystko, całe życie. Cała miłość i niechęć do FeFe.

„Nie lubię pana, Panie Fellini” to druga, po „Mojej Drogiej B.”, produkcja rodzinnego „Teatru w walizce”. Coś więcej niż nośna nazwa, chodzi o ideę. Koterscy trafiają do domów pomocy społecznej, zakładów penitencjarnych, domów dziecka, mniejszych i większych miejscowości. Przywożą im teatr. Teatr w walizce. Bogdańska wyjmuje na scenie kapelusik Felliniego, ręczny megafon, trąbkę, buciki do stepowania, bęben Gelsominy, czerwony nos klauna. I zaczyna swoją opowieść. Napisany wspaniale przez Marka Koterskiego monolog o miłości, która zna gorycz zdrady i odrzucenia. „Ta malutka gąska bardzo mi się podoba i jest taka śmieszna” – mówił o niej Fellini z mieszaniną czułości i politowania. „Nie lubię pana, Panie Fellini” to spektakl o miłości mimo wszystko. Giuletta nie lubiła FeFe, ale bardzo go kochała.

Rama spektaklu rozpięta pomiędzy pierwszym spotkaniem Giuletty i Federica a śmiercią obojga, znaczona jest przede wszystkim kinem, miłością do kina, oddaniem i zawierzeniem guru i twórcy. Kolejny tytuły Felliniego z udziałem Masiny: „La strada”, „Noce Cabirii”, „Ginger i Fred”, przybliżenia i oddalenia, wielkie uczucie i monstrualny egotyzm reżysera. Koterski na przykładzie legendarnej włoskiej pary pisze jednak o wszystkich artystach, o cenie, którą płacą za sukces, o pracy na końcówkach nerwowych, ale także o mniejszych lub większych snobizmach, powierzchowności sądów albo o zwyczajnej głupocie. Szczęśliwie spektakl nie jest laurką dla Felliniego, to raczej postać mocno dwuznaczna. Wspaniały artysta, słaby człowiek, do pewnego stopnia manipulant – również w życiu uczuciowym, który miał szczęście spotkać idealną akuszerkę, towarzyszkę jego egocentrycznej drogi. Małgorzata Bogdańska również nie gra Giuletty wyłącznie w pastelowych barwach. Cierpi i kocha, ma kompleksy, potrafi być złośliwa i obrażalska, chciałaby wyglądać lepiej, grać w różnych filmach, nie znosi postaci w którą została wtłoczona przez męża. W ich relacji kino stale mierzy się z życiem, a życie często przegrywa w tym starciu. Film jest najważniejszy. Bogdańska gra to wszystko z wyczuciem, wrażliwie i emocjonalnie, a miłośnik kina Felliniego z ukontentowaniem odnajdzie w strukturze przedstawienia nawiązania do kreacji Masiny w „Giulettcie od duchów”, „La stradzie”, „Białym szejku” czy „Ginger i Fred”.

Kiedy pół roku przed śmiercią, Fellini odbierał Oscara za całokształt twórczości, statuetkę przekazał w ręce towarzyszącej mu żony, mówiąc „to jej wszystko zawdzięczam”. Miał rację. Nie byłoby kina Felliniego bez Gelsominy, Meliny, Cabirii, Iris, Giuletty i Ameli. Nie byłoby Federica bez Giuletty. A odwrotnie?

Łukasz Maciejewski

Leave a Reply