Przejdź do treści

Sprawa Przemyka

„Żeby nie było śladów” Cezarego Łazarewicza w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Stolicy.

Trudno zrobić taki spektakl, by nie popaść w martyrologiczny patos albo tani sentymentalizm. Właściwie co krok to okazja do potknięcia. Piotrowi Ratajczakowi udało się uniknąć tych niebezpieczeństw, a nawet pokus zbudowania scenicznego pomniczka dla ofiary reżimu. Po części powiodło się za sprawą rzetelnego reportażu Cezarego Łazarewicza o sprawie Grzegorza Przemyka. Autor zgromadził wiarygodny materiał dowodowy. Ale po części – dzięki trafnym zabiegom inscenizacyjnym, które podniosły reportaż, literaturę faktu do poziomu metafory, skrótu, opowieści przez pewne porównanie. W niczym nie umniejsza to wartości poznawczych spektaklu, który przypomina, jak było naprawdę, choć ta prawda nigdy nie doczekała się odpowiedzi młynów sprawiedliwości. Nawet mieląc powoli, mogły wreszcie prawdę potwierdzić, ale wyłgały się przedawnieniem.

W teatrze jednak przedawnienia nie ma i boląca sprawa może być zważona raz jeszcze. Nie w wielkich kategoriach historiozoficznych, ale w kategoriach ludzkich: teatr przedstawia złamany los młodego, pełnego energii człowieka, u progu życia. Człowieka, który nigdy nie zaznał przyszłości. Nawet jeśli ta przyszłość, jak w jednej z końcowych scen się dowiaduje, mogła być opresyjna, rozczarowująca.

Wszystko to działo się w określonym kontekście – nieprzyjaznego aparatu władzy, który zajmował się własnym bezpieczeństwem, nie dbając o (nomen omen) prawo czy sprawiedliwość. Ale jednocześnie działo się ponad tym kontekstem, ze skierowaniem uwagi widza w stronę pewnego mechanizmu, znanego od wieków, a mianowicie ucieczki każdej władzy przed odpowiedzialnością za bezprawie, a zwłaszcza zbrodnię. I nie chodzi tylko o niezakończoną sprawiedliwym wyrokiem sprawę Przemyka, pobitego na śmierć przez „nieznanych sprawców”. Chodzi o nadal lęgnący się i odradzający jak hydra każdego dnia mechanizm niebezpiecznej samoobrony władzy. Trudno tu wyróżniać aktorów, to praca zespołowa, choć mocna kreacja Agnieszki Przepiórskiej (Matka Grzegorza) wybija się siłą emocji, a Adrian Brząkała (Grzegorz) ujmuje żywiołową naturalnością.

Gwarantuję, że ten spektakl – „Żeby nie było śladów” w Teatrze Polonia – pozostawia ślady.

„Sprawa Przemyka”
Tomasz Miłkowski
Stolica nr 1/2/2018
13-02-2018
[fot. Katarzyna Kural-Sadowska]

Leave a Reply