Przejdź do treści

„Szelmostwa Skapena”

W październiku 1996 roku na małej scenie Teatru Powszechnego aktorzy Teatru Montownia wystawili Molierowskie „Szelmostwa Skapena”. Była to praca zespołowa, pod opieką artystyczną Jana Englerta. Oczekiwania i presja były duże, ale „Szelmostwa Skapena” wywołały furorę. Oprócz doskonałego rzemiosła i inteligentnej inscenizacji spektakl ujawnił talent komediowy tych aktorów charakterystycznych, który stanie się zresztą jednym z wyznaczników stylu Montowni. Posypały się entuzjastyczne recenzje, a także propozycje udziału w najważniejszych festiwalach oraz wyjazdy zagraniczne. „Szelmostwa Skapena” grane są z powodzeniem do dziś.

„Szelmostwa Skapena” były premierą nie tylko spektaklu, lecz także nowego warszawskiego teatru niezależnego – Teatru Montownia. Do Adama Krawczuka, Rafała Rutkowskiego i Macieja Wierzbickiego dołączył jeszcze ich kolega z roku, Marcin Perchuć. Aktorzy doskonale wiedzieli, że tworząc własny teatr, podejmują ryzyko. Powstała grupa, która nie miała przestrzeni do gry, pieniędzy i przygotowania organizacyjnego. Rutkowski zrezygnował dla Montowni z angażu w Teatrze Dramatycznym i Polskim, nie zagrał też w serialu i filmie „U Pana Boga za piecem”. Z kolei Maciej Wierzbicki nie przyjął propozycji etatu w Teatrze Powszechnym, a tuż przed wyjazdem z „Szelmostwami Skapena” do Korei w imię solidarności z kolegami odrzucił rolę w Teatrze Telewizji. Ważniejsza stała się własna wizja teatru, wolność tworzenia, realizowania wspólnych pomysłów. W jednym z wywiadów Rafał Rutkowski przyznał: „Gdybyśmy trafili do innych teatrów, to przed dwa lata gralibyśmy kosę albo mgłę. Rozumiem, że przez coś takiego trzeba przejść, będąc częścią zespołu, ale chcieliśmy przyspieszyć nasze wejście w teatr”. Jak pokazały kolejne lata – na pewno im się to udało.

SZELMOSTWA SKAPENA

Molier

Tłumaczenie: Tadeusz Boy-Żeleński

Opracowanie tekstu i inscenizacja: Teatr Montownia

Opieka artystyczna: Jan Englert

Muzyka: Cezary Kosiński

Aktorzy: Teatr Montownia (Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki)

Produkcja: Teatr Montownia i Teatr Powszechny

Premiera: 15 października 1996 roku, Teatr Powszechny w Warszawie

Szelmostwa Skapena” Teatru Montownia to popis kunsztu gry aktorów. Liczne gagi bawią publiczność w finezyjny sposób, gwarantując niezapomnianą rozrywkę.

Szelmostwa Skapena”, których forma oparta jest na włoskiej komedii dell’arte, są znakomitym pretekstem do zabawy konwencją. Czterech aktorów gra kilkanaście postaci, zachowując przy tym rytm i czytelność fabuły. Usunęli z tekstu role kobiece, a tylko opowiadają o kobietach i oczywiście są w nich zakochani.

Szelmostwa” w założeniu są spektaklem autorskim opartym na technice i wyobraźni aktorów, umiejętności w operowaniu gestem i głosem.

Molierowskie „Szelmostwa Skapena” to więcej niż popis aktorskiego rzemiosła. Aktorom udaje się nie tylko naśladować znane z XVI-wiecznych rycin figury komedii dell’arte, te wszystkie postaci pochylonych przez wiek starców, sprężystych amantów i ruchliwych arlekinów. Potrafią dotrzeć do istoty tego gatunku – lazzi, czyli gagów. W ich wymyślaniu są niezawodni. (…) Z tej trupy Hamlet byłby zadowolony.

Roman Pawłowski, „Gazeta Wyborcza”, 19–20.10.1996

Na „Szelmostwach Skapena” poczułam się tak, jakby ktoś szeroko otworzył okno i wywietrzył zatęchłą piwnicę. (…) Aktorstwo, jakie prezentują w błahej komedyjce o niemądrych i zakochanych młodzieńcach, ich sklerotycznych i skąpych ojcach oraz przebiegłych służących, jest znakomite. Aktorzy Montowni są uniwersalni i potrafią w komiczny sposób eksponować fizyczne charakterystyczne cechy: chudość, giętkość, wydatny nos czy szerokie usta (…) Wszyscy czterej grają czysto, inteligentnie, pomysłowo, bez oszczędzania sił.

Hanna Baltyn, „Twój Styl”, 1/1997

Spektakl okazał się błyskotliwie zagraną, bezpretensjonalną rozrywką, w której nie wiadomo co bardziej podziwiać: umiejętność błyskawicznych transformacji aktorskich (Rafał Rutkowski w mgnieniu oka przeistaczał się z młodzieńczego Oktawa w ramola Gernota, a Maciej Wierzbici – z młodego Leandra w starca Arganta i na odwrót), świetną adaptację tekstu eliminującą wszystkie kobiece postacie – ozdobniki, brawurowe tempo gry czy ascezę scenografii i kostiumów, w której zmiana kapelusza i ugięcie bądź wyprostowanie kolan tworzą zupełnie inną, bezbłędnie rozpoznawalną postać.

Janusz R. Kowalczyk, „Rzeczpospolita”, 17.10.1996

Leave a Reply