Przejdź do treści

TEATR I PRZEDSTAWIENIE WARTE TOURNEE PO POLSCE

Bożena Frankowska pisze o Scenie Marionetkowej przy Warszawskiej Operze Kameralnej:

1. Rododwód Sceny Marionetkowej.

Scena Marionetkowa przy Warszawskiej Operze Kameralnej została założona przez Stefana Sutkowskiego. W 1979 roku. Niemal w 200 lat po otwarciu w Starej Oranżerii teatru dworskiego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego (10 września 1788 roku) i uroczystości odsłonięcia pomnika króla Jana III Sobieskiego zwycięzcy nad Turkami pod Wiedniem (12 IX 1683). I niemal w 200 lat od udostępnienia tego teatru na przedstawienia zespołu Wojciecha Bogusławskiego, który podczas remontu Teatru Narodowego na Placu Krasińskich dawał tu, za zezwoleniem Króla, od 12 czerwca do 8 września 1791 roku dwa razy w tygodniu przedstawienia publiczne (dostępne za biletami).

Rok temu Scena Marionetkowa Warszawskiej Opery Kameralnej – po okresie uśpienia od roku 1991 (z powodów finansowych i organizacyjnych) wznowiła działalność operą Wolfganga Amadeusza Mozarta „Uprowadzenie z seraju”. Ponowne otwarcie stało się możliwe dzięki staraniom Jerzego Lacha, dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej. Wywalczył On dotację na reaktywowanie Sceny Marionetek. Zaangażował do reżyserii dawnego jej animatora – Lesława Pieckę, aktora lalkarza i reżysera, absolwenta (1976) Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu należącego do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Zapewnił współpracę śpiewaków i zespołu orkiestrowego Sinfonietta Warszawskiej Opery Kameralnej , salę na premierę w Alei Solidarności w zabytkowym gmachu, zbudowanym w XVIII wieku przez Bogumiła Zuga. Reszty dokonali – pod kierunkiem Lesława Piecki jako inscenizatora i reżysera – muzycy, projektanci i wykonawcy lalek, śpiewacy i aktorzy lalkarze.

 

Scena Marionetek nie ma własnej siedziby – korzysta z pomieszczeń Warszawskiej Opery Kameralnej pod dyrekcją bardzo jej przychylnego dyr. Jerzego Lacha oraz z przygodnych sal podczas występów gościnnych. Jest bezdomna i niczego nie posiada. Nie ma własnej sali na przedstawienia. Nie ma miejsca dla prób. Nie posiada pomieszczeń na marionetki, ich oprzyrządowanie, dekoracje. Wozi je z miejsca na miejsce, do rozmaitych magazynów, wiedząc, że te nieustanne transporty niszczą dobytek kupiony za społeczne pieniądze. Nie ma też stałego zatrudnienia dla swego – niewielkiego! – zespołu.

Teraz znalazła się w Teatrze Królewskim jakby dla niej wymarzonym. Stylowym. Niewielkim. Z potrzebnym wyposażeniem. Oczekującym na przedstawienia pasujące do osiemnastowiecznej sceny dworskiej. I mogła pokazać warszawskiej Publiczności kolejną premierę.

Trzej pomysłodawcy tego wydarzenia: Tadeusz Zielniewicz, dyrektor Muzeum Łazienki Królewskie, Jerzy Lach, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej i Lesław Piecka, animator Sceny Marionetek oraz inscenizator i reżyser jej przedstawień – wpadli na pomysł znakomity. Dobrze byłoby, gdyby na stałe zainstalowali Scenę Marionetek Warszawskiej Opery Kameralnej w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii, włączyli ją do programu zwiedzania Łazienek i mogli skorzystać z pomocy państwowego sponsora, który miałby zasługę posiadania teatru przypominającego tradycje tej sztuki sięgające Renesansu, Baroku, Oświecenia i stanowiącego atrakcję teatralną jakich niewiele w Europie.

Oczywiście, musieliby zobowiązać Scenę Marionetek do ułożenia i ścisłego przestrzegania harmonogramu prób i przedstawień, by Teatr Królewski i Stara Oranżeria mogły, jak dotychczas, udostępniać swe pomieszczenia na inne prestiżowe imprezy oraz na zwiedzanie. I zobowiązując zespół do wyruszania na tournée pod szyldem: „Scena Marionetek Warszawskiej Opery Kameralnej z siedzibą w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii na terenie Muzeum – Łazienki Królewskie w Warszawie”.

 

2. Przed przedstawieniem w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii w Łazienkach

Dnia 26 lutego 2016 roku wznowiono następną operę „La serva padrona” („Służąca panią”) Giovanniego Battista Pergolesiego w inscenizacji reżyserii Lesława Piecki, pod kierownictwem muzycznym Przemysława Fiugajskiego, w scenografii Aleksandra Maksymiaka, z marionetkami zaprojektowanymi przez Iwonę Makowską. Odbyła się na terenie „Muzeum – Łazienki Królewskie” w Warszawie w Starej Oranżerii w sali Teatru Królewskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego (podobnie jak dwa następne przedstawienia 27 i 28 lutego).

Widzom podążającym na przedstawienie „Służącej panią ” pewnych emocji dostarczają już historyczne losy tej opery, znanej w Polsce od XVIII wieku. Bo ta króciutka opera została skomponowana przez Pergolesiego ( w latach 1732-1734 kapelmistrza dworu księcia Neapolu) jako intermezzo do opery seria pt. „Il prigioniero superbo” („Niezłomny więzień” wg libretta Gennara Antonia Federica), która miała uczcić urodziny Elżbiety Krystyny, żony cesarza Karola VI, ostatniego męskiego potomka Habsburgów (skądinąd źle notowanego w Polsce, bo w tymże 1733 roku przyczynił się do narzucenia Augusta III Wettina na króla Polski). Po premierze (5 IX 1733) opera seria została kompletnie zapomniana, ale jej dwie wstawki wokalno-instrumentalne (intermezzo), nawiązujące do neapolitańskiej komedii improwizowanej (commedia all` improvviso czyli commedia dell` arte) żyły dalej życiem własnym – 280 lat. Bowiem już po przedwczesnej śmierci swego twórcy stały się zaczątkiem nowego gatunku operowego (opera buffa), wywołały zaciekłą walkę estetyczną buffonistów (zwolenników włoskiej opera buffa) z antybuffonistami (zwolennikami francuskiej opery narodowej – tragedie lyrique) i stały się zaczątkiem francuskiej odmiany opery nazwanej komiczną (opera comique).

Niecodziennych emocji dostarcza też na początku teatralnego wieczoru sama wyprawa do teatru – tonącymi w mroku Łazienkami Królewskimi wśród świateł prowadzących alejkami do Starej Oranżerii. Potem jest wejście do cichych i eleganckich wnętrz – nie osaczających przybysza krzykliwą i natrętną współczesną tandetą a wytworną prostotą, bielą ścian i szlachetnością ozdób w przedsionkach sali teatralnej. Wreszcie sama sala teatralna zniewala swoim pięknem i stylem: urodą architektury wzorowanej na angielskich teatrach z połowy XVIII wieku, malowidłami na plafonie i drugim piętrze, rozkładem przestrzeni – widowni na parterze i w lożach pierwszego piętra, orkiestrą, proscenium, kurtyną zakrywającą uroki przestrzeni scenicznej.

Natychmiast przychodzi ochota, by zajrzeć do lektur o tym teatrze – książek Barbary Król Kaczorowskiej „Łazienkowski teatr w Pomarańczarni” (Warszawa 1961) i „Teatry Warszawy” (Warszawa 1986), w których Autorka zarejestrowała także autorów wcześniejszych publikacji na ten temat: Mieczysława Rulikowskiego („Teatr w Pomarańczarni”, Warszawa 1916; „Dawne gmachy i sale teatralne Warszawy”, Warszawa 1918), Władysława Tatarkiewicza („Rządy artystyczne Stanisława Augusta”, Warszawa 1919; „Łazienki Warszawskie” , Warszawa 1957), Ludwika Bernackiego („Teatr, dramat i muzyka za panowania St. Augusta Poniatowskiego”, Lwów 1925). Niektóre z tych książek

a może elegancko oprawione ich fragmenty (jak relacja z otwarcia tego teatru przedrukowana w dziele Ludwika Bernackiego, s. 433-444) powinny być wznowione i sprzedawane przed lub po przedstawieniach, opowiadając publiczności o historii tego teatru.

Przed przedstawieniem „La serva padrona” w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii uwagę zwraca też Publiczność – jakby wybrana. Z wyglądu pamiętająca pewnie nie jedno przedstawienie w Łazienkach Królewskich: w Teatrze na Wyspie, w Pałacu Myślewickim, w Starej Pomarańczarni. A obok starszej Publiczności sporo młodzieży głośno zachwycającej się urokiem wnętrza, choć dopiero po sygnale wyłączającej i odkładającej do kieszeni komórkowe amulety.

 

3. Teatralne czary artystów Sceny Marionetkowej

Najnowsza premiera Sceny Marionetkowej była już w jej repertuarze jako trzecia inscenizacja Operowej Sceny Marionetek Warszawskiej Opery Kameralnej i otwierała stałą, ale niestety, na czas tylko krótki, siedzibę sceny w sali kina „Skarb” przy ulicy Romualda Traugutta w Warszawie (29 stycznia 1986 roku). Teraz triumfalnie wróciła nie do sali jakiegoś tam kina, ale do sali pamiętającej teatr dworski króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, a w czasach zaborów wizyty prominentów Europy – carów (Mikołaj I, Aleksander II), królów (Franciszek Józef I, Fryderyk Wilhelm IV Pruski), książąt (z Bawarii, Niderlandów, Meklemburgii, Prus, Wirtembergii …). A co ważniejsze w sali prezentującej kiedyś doborowy repertuar operowy i baletowy oraz wielkich artystów różnych specjalności – w XVIII wieku zespołu Wojciecha Bogusławskiego, w XIX m. in. Marię Taglioni, w XX – aktorów „Reduty” Juliusza Osterwy…

Tu warto dodać, że Lesław Poecka – inscenizator i reżyser przedstawienia „La serva padrona” grywał już w królewskich teatrach, bo 5 października 2000 roku w Sali Wielkiej Zamku Królewskiego w Warszawie animował marionetki w operze Orazio Vecchiego „L` Amfiparnaso” w reżyserii Giovanni Pampiglione, któtry jako artysta włoski i absolwent reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie (z roku 1972) próbował w tej inscenizacji połączyć komedię madrygałową i różne gatunki teatralne XVI wieku – w scenografii Jana Polewki, wykonaniu solistów Warszawskiej Opery Kameralnej, Zespołu Mimów oraz marionetek animowanych przez Lesława Pieckę.

Wreszcie nadchodzi główny punkt wieczoru – przedstawienie „La serva padrona”, jego kształt ukazujący się spoza przepięknie wzniesionej kurtyny, brzmienie muzyki, wykonanie opery przez artystów – śpiewaków i marionetkarzy. Przerywane oklaskami dla orkiestry i nagradzane brawami dla solistów – i tych śpiewających, i tych poruszających … aktorów na scenie czyli lalki marionetki. Długo trwający aplauz po zakończeniu przedstawienia, wywołujący wykonawców na scenę po kilka razy, niespieszne opuszczanie sali, rozmowy chwalące własny trafny wybór wieczoru i wskazujące ciekawe fragmenty widowiska czy wykonania – dostatecznie wiele mówią o przedstawieniu.

Można by o nim już nic więcej nie pisać, a tylko wspomnieniem emocji i nastroju Publiczności reklamować je, namawiając Łazienki Królewskie i dobre duchy Teatru Królewskiego w Starej Oranżerii – do stałego goszczenia Warszawskiej Opery Kameralnej Jerzego Lacha i Sceny Marionetek Lesława Piecki (stałego goszczenia czyli – zapowiadanego z góry od czasu do czasu lub regularnego w określone dni czy miesiące).

Opisane dotychczas emocje widzów przedstawienie wznosi na wysoki diapazon. A przede wszystkim wskazuje na fakt uczestniczenia w teatrze, przedstawieniu, pracy artystów wyjątkowych, niecodziennych, dalekich od blichtru multimedialnych efekcików zalewających polskie sceny – dramatyczne pozbawione coraz bardziej i rzemiosła, i sensu, a lalkowe – lalki.

Przedstawienie „intermezza w dwóch częściach” przygotowali wg libretta Gennaro Antonia Federico w tłumaczeniu Joanny Kulmowej pospołu: Przemysław Fiugajski sprawujący kierownictwo muzyczne nad przedstawieniem i Lesław Piecka jako inscenizator i reżyser całości – w scenografii Aleksandra Maksymiaka, z marionetkami wg projektu Iwony Makowskiej.

O podniesionym do w y s o k i ej r a n g i a r t y s t y c z n e j

z a w o d o w y m w y k o n a n i u opery zdecydowały talenty aktorskie w zakresie śpiewu (Marta Boberska – sopran w roli Serpiny i Sławomir Jurczak – bas w roli Uberto i Vespone) i w zakresie animacji lalkowej (Elżbieta Bieda, Dominika Byrska, Magdalena Dąbrowska, Agnieszka Grębosz, Weronika Lewoń, Beata Łuczak, Andrzej Bocian i Piotr Michalski) oraz zespół Musicae Antiquae Collegium Varsoviense , grający na dawnych instrumentach. W sposób zaciekawiający pokazali perypetie pana Uberto ze swoją służącą i wychowanką. Perypetie nie byle jakie – życiowe (pan głodny, bo śniadanie nie podane na czas…), myślowe (próba pokazania służącej – kto tu pan) i uczuciowe (od złości do miłości, od obojętności do małżeńskiej niewoli u bystrej i przebiegłej służącej, co postanowiła zostać panią swego pana i jego domu). A przecież zaciekawiające nie tylko dokładnie realistycznym zagraniem (chciałoby się powiedzieć – drobiazgowo odtworzonym życiem postaci na scenie), ale także dostrzegalnym żartobliwym komentarzem ich działań, zachowania i wypowiedzi.

Dzięki trafnym rozwiązaniom inscenizatora Lesława Piecki i zawodowym umiejętnościom wykonawców przez całe przedstawienie nam widzom wydaje się, że marionetkowi bohaterowie nie tylko żyją na scenie – poruszają się, złoszczą, kłócą (słowem wyraziście i przekonująco „grają ”), ale także mówią ze sceny słowem śpiewanym, czasem kreując nie tylko jedną postać! Tylko bowiem od czasu do czasu uświadamiamy sobie, że ten przepiękny śpiew, niosący rozmaite nastroje między Panem Uberto i piękną, sprytną, wdzięczną Serpiną, służącą i Panią , wyrażający ich zmienne emocje, nie płynie z ust lalkowych bohaterów, lecz solistów. Solistów śpiewających porywająco, a skromnie ukrytych przy kulisie w mrocznym miejscu proscenium.

O tym, że cały czas patrzymy na postaci sceniczne jak na żywych aktorów zdecydowało perfekcyjne opanowanie lalkarskiego rzemiosła (tak rzemiosła! – czyli czysto zawodowych umiejętności ), podyktowane talentami animacyjnymi przełożenie każdego ruchu na wyraz przeżyć aktora (lalki marionetki ) oraz znajomość zasad zespołowej pracy teatralnej przez młodych lalkarzy z Białostockiej Szkoły Lalkarskiej (Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku należący do Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie). Lalki bohaterów opery prowadzi bowiem aż ośmiu lalkarzy. Zatem postawę, ruch, gest, wyraz myśli i uczuć każdej z postaci ewokuje nie jeden lalkarz a najmniej dwóch , czasem więcej niż dwóch. Wszyscy oni postawę, ruch, gest, wyraz myśli i uczuć dostrzegane w postaci muszą opracować wspólnie. I jeszcze zharmonizować ze słowem, z muzyką i rytmem, które towarzyszą słowom śpiewanym przez śpiewaków.

Obrazu dawnego świata, wstrząsanego, jak i dzisiejszy, poważnymi problemami ludzkich charakterów i serc, które tylko z oddalenia mogą wydawać się śmieszne czy żartobliwe, dopełnia dekoracyjnie rozsunięta kurtyna. Wprawdzie nie jest autentycznie Stanisławowska, ale jednak emanuje czarem i dostojnością dawności, pokazując kolejno w dwóch odsłonach nieco tylko zmienne stylowe miejsce akcji. Miejsce akcji zaaranżowane jakby na wzór pierwszych dekoracji włoskiej sceny nazwanej później pudełkową, które w zabudowie, ilości sprzętów i kolorystyce bliższe wydaje się ograniczeniom Renesansu niż obfitości Baroku? A kurtyna (rzecz w teatrze wtedy nowa) sprawia wrażenie jakby wraz z nami przypatrywała się z zaciekawieniem temu światu, który odsłoniła; nie tylko w realnej rzeczywistości bohaterów , ale także w wilkołakowych imaginacjach myśli jednego z nich.

 

4. Przed Jubileuszem czterdziestolecia.

Za cztery lata Scena Marionetkowa Warszawskiej Opery Kameralnej będzie

święcić swoje czterdziestolecie.

Przez trzynaście pierwszych lat istnienia (1979-1991). Wystawiła m. in.:

– „Aptekarza” Franza Josepha Haydna w reżyserii Jitki Stokalskiej i scenografii Łucji Kossakowskiej (przedstawienie inauguracyjne w foyer Teatru Wielkiego w Warszawie, 21 VI 1981 – wersja w języku polskim);

– „Piotrusia i Wilka” Sergiusza Prokofjewa oraz „Karnawał zwierząt” Camille Saint-Saensa w reżyserii Lesława Piecki i scenografii Adama Kiliana (Villach w Austrii, 15 VIII 1984 – wersja w języku włoskim, Białystok, 4 XI 1984 – wersja w języku polskim);

– „La serva padrona” Giovanniego Battista Pergolesiego w reżyserii Lesława Piecki i scenografii Liliany Jankowskiej, z udziałem solistów Warszawskiej Opery Kameralnej i orkiestry Musicae Antiquae Collegium Varsoviense pod dyrekcją Kazimierza Kryzy (sala dawnego kina „Skarb” przy ulicy Romualda Traugutta w Warszawie, 29 XI 1986 – wersja w języku włoskim; Ratusz Staromiejski w Gdańsku, 8 VII 2000 – inauguracja letniej sceny „Gdańska Opera Marionetek” jako wspólnego projektu Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku i Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku);

– „Bastien und Bastiennne ” Wolfganga Amadeusza Mozarta w reżyserii Jitki Stokalskiej i scenografii Łucji Kossakowskiej, z udziałem solistów i orkiestry Warszawskiej Opery Kameralnej pod batutą Władysława Czepiela (Villach w Austrii, 13 VIII 1987 – wersja w języku niemieckim),

– „Uprowadzenie z seraju” Wolfganga Amadeusza Mozarta w inscenizacji i reżyserii Lesława Piecki i scenografii Marleny Skoneczko, z udziałem śpiewaków z Zespołu Wokalnego Warszawskiej Opery Kameralnej pod kierownictwem Andrzeja Borzyma – juniora, Zespołu Orkiestrowego Sinfonietta WOK pod dyrekcją Tadeusza Karolaka oraz Zespołu lalkarzy (Scena Warszawskiej Opery Kameralnej w Alei Solidarności w Warszawie, 19 IX 2014 – wersja polska).

Zapisała się chwalebnie w polskim teatrze lalkowym i w dziejach współczesnych teatrów marionetkowych za granicą – istniejących wtedy w Mediolanie, Pradze Czeskiej i Salzburgu. Występowała na wielu festiwalach europejskich, m. in. w Niemczech (RFN i NRD), we Włoszech, w Austrii, Związku Radzieckim – poznała ją publiczność Vicenzy i Yesi koło Ankony we Włoszech (niedaleko miejsca urodzenia Pergolesiego), Frankfurtu, Villach w Austrii, Moskwy… Odnosiła sukcesy i zbierała entuzjastyczne recenzje . Zapracowała na własne miejsce na Ziemi … w Polsce, a nie tylko za granicą. A swoją sławą chyba zarobiła na miejsce w zabytkowych wnętrzach pałaców i zamków, których wiele w Polsce – mimo liczne pożogi wojenne – ocalało lub odtworzono od Baranowa do Rogalina, przez Dębno (sala koncertowa), Kozłówkę (sala balowa), Nieborów, Przeworsk (Pałac Lubomirskich) do Łańcuta, Warszawy, Wilanowa i zrekonstruowanego osiemnastowiecznego „Teatru Collegium Nobilium” Stanisława Konarskiego na ulicy Miodowej w Warszawie…

Co do tego potrzeba, by wycieczki zwiedzające pałace i zamki (szczególnie miejsca pamiętające magnackie przedstawienia teatralne okresu Baroku i Oświecenia) oglądały też opery grane przez lalki Sceny Marionetkowej Warszawskiej Opery Kameralnej? Potrzeba pewnie samochodu do przewiezienia wyposażenia sceny – marionetkowego i muzycznego. Potrzeba jednak nade wszystko stałej pensji dla menedżera, który by układał tournee po Polsce – w porozumieniu z dyrekcjami czy to istniejących sal teatralnych w zabytkowych pałacach i zamkach (30 pałaców i zamków wyliczył Stanisław Lorenz w rozdziale „Pałace i zamki” w „Przewodniku po muzeach i zbiorach w Polsce”, Warszawa 1982, s. 518) czy też nowoczesnych miejsc teatralnych (tu za przewodnik służyć może dokumentacja kolejnych sezonów teatralnych wydawana przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie pt. „Teatr w Polsce” // „Theatre in Poland”).

Ten menedżer układałby tournée, powinien pamiętać, że Scena Marionetkowa Warszawskiej Opery Kameralnej przypomniała się właśnie już drugim udanym wznowieniem ze swego repertuaru. Przypomniała się w miejscu historycznym i jakby zarazem symbolicznym – w Teatrze Królewskim Stanisława Augusta Poniatowskiego, ostatniego króla Polski, którego reformy w dziedzinie oświaty i kultury oraz teatru narodowego, rozwijane w ciągu następnych 125 lat przez polskie społeczeństwo – jawnie i w konspiracji – pozwoliły narodowi polskiemu przetrwać zabory, w 1918 roku wybić się na Niepodległość, a w II Rzeczypospolitej budować kraj i państwo w taki sposób, że warto dziś jeszcze w tamtych dokonaniach i planach szukać wzorów działania.

Scena Marionetkowa przy Warszawskiej Operze Kameralnej

———————–

Sala Teatru Królewskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego w Starej Oranżerii Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie: „La serva padrona” („Służąca panią”), intermezzo w dwóch częściach Giovanniego Battisty Pergolesiego, wg libretta Gennaro Antonio Federico, w tłumaczeniu Joanny Kulmowej, w wykonaniu Sceny Marionetek Warszawskiej Opery Kameralnej. Kierownictwo muzyczne – Przemysław Fiugajski. Inscenizacja i reżyseria – Lesław Piecka. Asystent reżysera – Marek Zamojski. Scenografia – Aleksander Maksymiak. Projekty marionetek – Iwona Makowska. Premiera: 26 lutego 2016 roku.

Wykonawcy: Serpina – Marta Boberska (sopran), Uberto i Vespone – Sławomir Jurczak (bas). Lalkarze marionetkarze: Elżbieta Bieda, Dominika Byrska, Magdalena Dąbrowska, Agnieszka Grębosz, Weronika Lewoń, Beata Łuczak, Andrzej Bocian, Piotr Michalski. Inspicjent – Maria Grąbkowska. Orkiestra Instrumentów Dawnych Musicae Antiquae Collegium Varsoviense: Przemysław Fiugajski (dyrygent), Maria Papuzińska – Uss, Ludmiła Piestrak, Grzegorz Lalek (I skrzypce), Anna Jóźwiak-Kłosiewicz, Marcin Sochan (II skrzypce), Anna Nowak-Pokrzywińska, Marcin Stefaniuk (altówki), Tomasz Frycz (wiolonczela), Grzegorz Zimak (kontrabas), Violetta Łabanow (klawesyn).

Program: Marek Waszkiel – „Marionetki operowe”, Tadeusz Maciejewski – „Giovanni Battista Pergolesi – „La serva padrona”. Noty biograficzne: Przemysław Fiugajski, Lesław Piecka, Aleksander Maksymiak, Iwona Makowska, Marta Boberska, Sławomir Jurczak. Informacje o zabytkach Muzeum Łazienki Królewskie (Stara Oranżeria, Teatr Królewski).

Brak informacji o tłumaczce libretta (Joanna Kulmowa) i Lalkarzach: Elżbieta Bieda, Dominika Byrska, Magdalena Dąbrowska, Agnieszka Grębosz, Weronika Lewoń, Beata Łuczak, Andrzej Bocian, Piotr Michalski. Niesłusznie, skoro Marek Waszkiel, znawca teatru lalek, napisał w artykule „Marionetki operowe” zamieszczonym w programie przedstawienia: „Gra marionetką wymaga precyzji, koncentracji, wielkiej wprawy i talentu. (…) Niepewności kroku, drżenia rąk, sztywności ruchów, braku kontaktów między lalkami – postaciami sztuki nie da się przykryć efektami czy pomysłem inscenizacyjnym. Animatorzy muszą być perfekcyjni. (…) Teatr marionetek wymaga nade wszystko indywidualności animatorów. Ta zależy od dwóch czynników: konstrukcji lalki i umiejętności lalkarza. (…) Technika animacji to nie tylko talent lalkarza, ale nade wszystko mozolna praca i stały trening. Marionetka wymaga bowiem wirtuozerii.”

Leave a Reply