Przejdź do treści

Z fotela Łukasza Maciejewskiego: MORDERCA SŁÓW

O HAMLECIE Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze:

Lubię wracać do spektakli, które widziałem przed wieloma miesiącami, czy wręcz latami. Zdarza się, że odkrywam je wtedy na nowo, jak gdyby po raz pierwszy. Premiera to w teatrze przecież jedynie umowny znak, pierwszy przystanek do dojrzałości. Może powinno się zatem pisać recenzje po dziesiątym albo setnym spektaklu? Autorska rubryka pozwala na oderwanie się od szantażu aktualności, dlatego chciałbym napisać o Hamlecie w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze, spektaklu, który miał premierę w poprzednim sezonie. Powód jest nieco wstydliwy. Ten Hamlet mi się śni. Nie pozwala o sobie zapomnieć. Został we mnie jak nieodkurzany spam w komputerze albo odkrywana po wielu miesiącach wiadomość umieszczona w folderze „inne” na Facebooku, rodzaj wirusa. Wcale nie chcę wyzdrowieć.

 

Krzysztof Garbaczewski budzi emocje, a opinie na temat jego teatru są z reguły skrajne. Nie jestem ani przesadnym entuzjastą, ani krytykiem Garbaczewskiego – ciekawi mnie i wkurza. Poczet Królów Polskich w Starym był wzorcową hucpą, ale już Odyseja Homera z teatru opolskiego albo wrocławski Kronos zrobiły na mnie duże wrażenie. Krakowski Hamlet wydaje się zaś najciekawszym z dotychczasowych poszukiwań reżysera. Żarliwy Hamlet-Bartosz Bielenia, neurotyczny Hamlet-Krzysztof Zarzecki, wreszcie sceptyczny, rozczarowany Hamlet grany przez Romana Gancarczyka to w istocie transpozycje wszystkich szekspirowskich postaci. Żądza władzy i rejterada przed nią, popęd seksualny i impotencja myśli, i jeszcze nie-pamięć o tym, że – jak pisał Beckett – „kobieta rodzi okrakiem nad grobem”. Życie zaczyna się śmiercią.

Hamlet u Garbaczewskiego mówi, że może nie jest już Hamletem, był nim. Cytuje Heinera Müllera, ucznia Brechta. Nawołując do walki, politycznego zrywu proklamowanego przez Müllera w HamlecieMaszynie, równocześnie dystansuje się od tego wezwania. Nie być Hamletem oznacza to samo co nim być. Stwarzamy bowiem siebie jedynie wobec ciągle aktualizującego się kontekstu. W tekście teatralnym, skazanym na nieustanny dialog z rzeczywistością, kontekstem jest jednak żywioł poezji, czyli wizualizacji, oznaczający dystans od doraźności. Krzysztof Garbaczewski oraz Marcin Cecko (adaptacja) w duecie z Aleksandrą Wasilkowską wykreowali imponującą przestrzeń wizualną. Wielkie bryły stowarzyszone ze światłem bijącym z ekranu-zwierciadła. W tej niepokojącej scenerii tym silniej wybrzmiewają „słowa, słowa, słowa”. Brzmią mocno, obrazoburczo, groźnie. Słowa są szczurem ukrytym za kotarą Elsynoru. Trzeba go zabić.

Łukasz Maciejewski

Leave a Reply