Przejdź do treści

Człowiek z różowym trójkątem

W teatrze polskim widywano już żółte trójkąty noszone przez Żydów w obozach koncentracyjnych, pojawiały się też czerwone, przypisane więźniom politycznym. Różowy trójkąt, którym naziści w obozach naznaczali homoseksualistów, to jednak nadal rzadkość. Odważył się na nie warszawski Teatr Dramatyczny – z początkiem października na Scenie Przodownik wystawiono nagrodzoną Pulitzerem sztukę Martina Shermana „Bent” w reżyserii Szwedki, Natalie Ringler, opowiadającą o prześladowaniu homoseksualistów w hitlerowskich Niemczech.

Sztuka napisana w 1979 roku, przełożona na ponad 20 języków i wystawiona w ponad 40 krajach na świecie, na polską scenę trafia wówczas, gdy wraz z falą imigrantów na sile przybiera język nienawiści. W czasie, gdy z sejmowych ław czy kościelnych ambon nierzadko wybrzmiewają pełne pogardy wypowiedzi (przypominające język nazistów) dotyczące osób homoseksualnych. Właściwy to czas na poruszanie tematu inności i prawa do tej inności.

Akcja sztuki zaczyna się w Berlinie lat trzydziestych XX wieku. Na dancingach, w kabaretach i klubach dla gejów bryluje główny bohater, Max, żyjący z dnia na dzień w wynajmowanych mieszkaniach, między pijaństwem, przygodnym seksem a nieustannym zabieganiem o pieniądze. Do władzy dochodzą faszyści, ale niewiele osób domyśla się, co to oznacza. „Noc długich noży” w czerwcu 1934 roku, gdy wyrżnięto należącą do seksualnej mniejszości elitę SA z Ernstem Röhmem na czele, wywraca życie Maksa do góry nogami. Homoseksualizm zmienił się w jeden z punktów schizofrenicznego reżimu. Pojmany i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau Max, będąc świadkiem zakatowania swojego partnera (wszak różowy trójkąt jest najniżej w hierarchii obozu), wypiera się swojego homoseksualizmu, przyjmując na siebie „mniejsze” piętno Żyda. Niedługo po przyjeździe do obozu Max zakochuje się we współwięźniu Horście.

Niezwykła to miłość pozbawiona prawa, możliwości dotyku, wymiany spojrzeń, obdarta z godności. Osadzona w realiach ulotności samego istnienia. W niecodziennej dla melodramatu scenerii rozpiętego drutu kolczastego. Tekst sztuki w mocny sposób pokazuje nam, jak wszystko w zasadzie jest względne: nasza lojalność, miłość, człowieczeństwo. „Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono” mówi Szymborska, a Sherman zdaje się dodawać, że w zależności od konkretnych warunków, w jakich nas sprawdzają, ta wiedza o sobie może być zupełnie różna i nie tożsama.

W trakcie trzyminutowej przerwy, podczas stania na baczność, bez możliwości spojrzenia na siebie, pod czujnym okiem wachmana z karabinem rozgrywa się niezwykła scena erotyczna. Budząca całą masę skrajnych emocji. Ale z całą pewnością wynosząca miłość wysoko ponad bagno egzystencji, w której przyszło się jej rozegrać. „Zrobiliśmy to. Nie uda im się nas zabić. Kochaliśmy się. Byliśmy naprawdę. Byliśmy ludźmi”.

„Bent” stanowi swego rodzaju hołd dla tych, o których zwykle się zapomina, wymieniając największe ofiary nazizmu – o homoseksualistach. Lecz gdy spojrzymy na sztukę przez pryzmat choroby nienawiści do homoseksualistów i to nie tylko tej żywionej przez nazistów, ale przez ludzi w ogóle, to wyjdzie nam przejmujący dramat o wydźwięku dosyć uniwersalnym. Ostanie zdanie Max kieruje nie tylko do Horsta, ale do wszystkich, którzy mają problem z tolerancją odmienności: „Kocham cię. Co w tym złego?!”.

Na wyjątkową uwagę zasługuje w inscenizacji scenografia. Ascetyczna, przemyślana, zachwycająca i… praktyczna. Naprawdę duży ukłon w stronę Anety Suskiewicz. Niestety razi duża dysproporcja w jakości gry aktorskiej, pewna przewidywalność scenariuszowa i nierówność części. Pierwsza część dopracowana, dynamiczna, ujmującą w rozwiązaniach reżyserskich, kostiumowych i scenicznych, przyprawiająca o zawrót głowy i zachwyt, druga ze sporym spadkiem tempa, zaangażowania widza, z nieco surrealistycznymi, niewiarygodnymi rozwiązaniami. To jednak nie kładzie się zasadniczym cieniem na ogólnej ocenie i z całą pewnością ten spektakl trzeba zobaczyć.

Katarzyna Michalik-Jaworska

BENT” Martina Shermana w przekładzie Rubi Birden. Reżyseria: Natalie Ringler, scenografia/kostiumy: Aneta Suskiewicz, muzyka: Piotr Łabonarski, choreografia/ruch sceniczny: Wiktor Korszla, obsada: Mariusz Drężek, Kamil Siegmund, Piotr Bulcewicz, Piotr Siwkiewicz, Maciej Wyczański; premiera 2 października 2015 r. w Teatrze Dramatycznym w Warszawie na Scenie Przodownik

Leave a Reply